Dziewczyna z prowincji

Dziewczyna z prowincji26 lat na karku, skończona magisterka, praca, dziewczyna, mieszkanie i setki planów w dużym mieście. Tak często wygląda minimum tego co oczekuje od życia młody człowiek. U mnie się udało. Nie mówię, że to przypadek. Myślę, że takie życie można uznać za efekt uboczny szczęścia i ciężkiej pracy. Oczywistą prawdą wydaje się fakt, że wszystko co dobre musi kiedyś się skończyć. Tak też się stało u mnie. Po pięciu intensywnych zawodowo i uczuciowo latach ta druga sfera życia zaczęła się nieco komplikować. Moja Karolina od zawsze lubiła błyszczeć. Rok starsza ode mnie, wygórowane plany, przerost ambicji. Spodobała mi się klasa, pozytywna energia, która od niej biła oraz chęć ''zdobywania szczytów'' za wszelką cenę.  Rezultatem mojej fascynacji tymi cechami i jej nietuzinkową urodą był nasz kilkuletni związek i wspólne mieszkanie. Nigdy nie myślałem o drugiej stronie medalu, która zaczęła się ujawniać gdy zmieniła pracę na nieco mniej wymagającą i całkowicie nie przykuwającą wzroku innych ludzi. Stała się sfrustrowana. Zarówno w życiu jak i w łóżku zawsze była wariatką, ale taką z uśmiechem. Z czasem jednak stała się w obu tych sprawach freakiem z wiecznym grymasem na twarzy wołającym o mój wzrok i akceptację idiotycznych, desperackich zachowań. Ciągłe kłótnie sprawiły, że nie potrafiliśmy już na siebie patrzeć. W taki oto sposób zostałem sam w czterech ścianach. Młody człowiek + samotność + tętniąca życiem metropolia to działanie, którego wynik zapewne zna każdy z Was (nawet Ci którzy na maturze mieli ledwo 30% z matmy). Moje życie stało się pościgiem za pieniędzmi, który zaczynał się w senny poniedziałkowy poranek, a kończył się przed ostro zakrapianym weekendem. Po kilku miesiącach popijałem już też popołudniami w dni, w które byłem w pracy i moje znużenie oraz depresja sięgały już zenitu. Stwierdziłem, że muszę porzucić to życie. Postanowiłem zacząć od nowa w świeżym otoczeniu, spokojniejszym środowisku.  

W pewien marcowy poniedziałek po wielu deszczowych dniach zaczęły przebijać się przez zepsutą roletę pierwsze promienie wiosennego słońca. Nie na długo co prawda...Tak czy siak potraktowałem to jako bodziec i zebrałem się w sobie. Moją pierwszą czynnością tego dnia było śniadanie, a raczej produkt śniadaniopodobny który zjadłem szybko w obskurnym, pełnym wczorajszych typów osiedlowym barze. Zaraz po tym niezbyt przyjemnym przeżyciu przyszła pora na kolejne- złożenie wypowiedzenia. Ulżyło mi jednak kiedy okazało się, że szefa tego dnia nie było. Położyłem papiery na biurku i obeszło się bez rozmowy twarzą w twarz. Wiele dni upłynęło na załatwianiu spraw i dopełnieniu wszystkich formalności, dzięki którym mogłem porzucić dotychczasowe miejsce pobytu. W końcu przyszedł dzień, w którym spokojnie mogłem odetchnąć, wsiadłem w samochód i wyruszyłem tam gdzie chcieli mnie przyjąć czyli oczywiście do rodziców na prowincje.  

Przywitał mnie mój pokój, w którym przebywałem tylko podczas świątecznych odwiedzin. Automatycznie dzieciństwo stanęło mi przed oczami. Pamiątkowe zdjęcia, naklejki na meblościance obudziły we mnie sentymentalizm. Rodzice, którzy od zawsze byli przeciwni mojej przeprowadzce do dużego miasta traktowali mnie z przesadną troską i byli nadopiekuńczy jak za dawnych lat. Wyczułem ich lekką satysfakcje z tego,  że sobie nie poradziłem tak daleko od rodzinnego domu. Sprawiali wrażenie przekonanych, że to naturalna kolej rzeczy. Byłem zły na siebie. Zrozumiałem, że wszystko na co pracowałem przez pięć, a nawet sześć lat zostało zdmuchnięte jak domek z kart. Szybko porzuciłem jednak frustracje, bo to przecież ona zapoczątkowała problemy Karoliny i doprowadziła do ruiny nasz związek a nawet była zalążkiem klęski mojego całego dotychczasowego życia. W nocy wyciszyłem się podziwiając fragmenty drzew kołysanych przez wiatr, które dostrzegałem dzięki niewinnemu blaskowi Księżyca. Doceniłem to co utraciłem i pojąłem, że mieszkając w dużym mieście nie doceniałem spokoju.  

Następnego dnia postanowiłem wyjść zaczerpnąć świeżego powietrza i odwiedzić kilka miejsc. Wizyta w urzędzie pracy w tak niewielkiej miejscowości nie dała mi zbyt wiele optymizmu, ale w sumie mogłem się tego spodziewać. Humoru nie poprawił mi też fakt, że po powrocie do domu mogłem spodziewać się sąsiadki, z którą mama widywała się praktycznie raz w tygodniu. Spotykały się na kawie, żeby zabić czas, wymienić się ubraniami i pogadać o nic nie ważnych rzeczach. Zawsze odbywało się to pod nieobecność ojca. Typowe kobiety... Nie miałem oczywiście nic przeciwko temu, bo od zawsze ceniłem panią Renatę za jej elegancki sposób bycia i za to ile przysług świadczyła mamie w przeszłości. Problem był w tym, że nie bardzo miałem ochotę ją zobaczyć akurat w tym momencie. Miałem świadomość tego, że będę musiał ze szczegółami relacjonować mój kilkuletni pobyt w innej, większej miejscowości. Dla osoby znudzonej szarością małego miasteczka takie opowieści są pokarmem dla duszy. Rozdrapywanie ran przed obcą kobietą było mi nie w smak, ale nie miałem wyjścia. Kiedy już byłem przed domem dyskretnie umieściłem klucz w drzwiach. Wchodziłem do środka z taką powolnością, dokładnością i dyskrecją, że byłem przekonany iż nie generuje nawet najmniejszych drgań ani decybeli. Krocząc na palcach, w trybie slow motion do swojego pokoju byłem dość pewny siebie. Jakież było moje zdziwienie kiedy usłyszałem: ''Marcinek, choć się pokazać''. Poczułem, że to droga bez powrotu. Tłuste i niechlujnie ułożone włosy przyklepałem dłonią, a następnie z dużym niepokojem i skrępowaniem udałem się w stronę salonu. Po wejściu moją uwagę przykuł pewien fakt. Przy stole siedziały nie dwie, a trzy osoby. Pocałowałem w dłoń moją mamę. Taki sam wyraz szacunku zastosowałem wobec pani Renaty, która w ogóle nie postarzała się przez to kilka lat. Jak na 49 wyglądała całkiem ok. ''Babka z klasą'' - pomyślałem. Trzecią osobą była bardzo młoda dziewczyna, która od razu przykuła moją uwagę niezwykle szczerym uśmiechem i wyjątkową urodą. Była bardzo szczupłą, długowłosą blondynką. Miała na sobie zapinaną na guziki długą koszulową sukienkę i sportowe buty. Kiedy wstawała z krzesła szybko spojrzałem na jej długie, zgrabne nogi. Po chwili się opamiętałem. ''To Dominika. Moja córka. Pamiętasz ją? Wczoraj skończyła 18 lat'' - oznajmiła pani Renia. Powoli wyciągnąłem drżącą rękę w kierunku młódki. Chwyciłem jej ciepłą dłoń. ''Hej, ale Ty wyrosłaś'' - powiedziałem, dostrzegając zakłopotanie na jej twarzy. Usiadłem przy stole i zacząłem ''spowiedź'' żeby mieć to z głowy i uprzedzić wszelkie pytania dotyczące mojego powrotu. Po wypiciu kawy i krótkiej rozmowie stwierdziłem, że pora udać się do swojego pokoju i zajrzeć do laptopa. Pani Renia i mama zgodziły się ze mną i uznały, że mają do obgadania parę plotek w cztery oczy, więc będzie to im na rękę. Pożegnałem się ze wszystkimi i wstałem, chcąc odejść od stołu. Okazało się, że Dominika też zrozumiała aluzję i stwierdziła, że już pójdzie. ''Marcin, odprowadź ją, proszę!'' - zarządziła mama. ''Cholera''- pomyślałem, wiedząc że strasznie się jej krępuje. Cóż, nie miałem wyjścia. Odprowadziłem ją do drzwi i podałem kurtkę z wieszaka. Uśmiechnęła się patrząc w podłogę. ''Nie chcesz się przejść zamiast tak siedzieć sam. Cieplej się w końcu zrobiło''
Zaskoczyła mnie ta sugestia. Miałem trochę spraw na głowie, ale jakaś wewnętrzna siła powiedziała mi ''Idź!!!''. Ubrałem płaszcz i ruszyłem za nią. Przez chwilę unosiła się nad nami głucha, martwa cisza. W końcu musiałem ją przełamać. Spytałem o to co porabia w wolnych chwilach. Odpowiedziała, że interesuje się fotografią i modelingiem. W związku z tym, że od zawsze jarał mnie montaż filmów i obróbka zdjęć to szybko podchwyciłem temat. Rozmowa nas wciągnęła do tego stopnia, że nie byliśmy świadomi tego iż od 15 minut stoimy pod domem Dominiki. Wiedziałem jednak, że to ''odprowadzanie'' potrwa jeszcze dłużej. Niespodziewanie przeskoczyliśmy na temat naszych związków. Opowiedziałem o moich przejściach z Karoliną. Młoda wykazała się wyjątkowo rozwiniętą inteligencją poznawczą i dokonała szczegółowej analizy psychologicznej naszego pożycia. Zaimponowała mi tym i przyznała, że psychologia lub socjologia to jej wymarzone kierunki studiów. Opowiedziała też o tym, że miała chłopaka ale ją zdradzał no i ogólnie o dość naiwnych przeżyciach miłosnych, co jest dość naturalne w tym wieku. Przyjąłem te historie z niekrytym uśmiechem na twarzy. Potem stało się coś czego w życiu bym się nie spodziewał. Spojrzałem na zegarek. Nasza rozmowa pod domem trwała już godzinę! Gadka kleiła się w najlepsze. Mówiła o swoim dzieciństwie, o zapracowanej matce, o ojcu alkoholiku. W niczym nie przypominała już tej niewinnej i skrępowanej istoty siedzącej przy stole. ''To w sumie dziwne, że Ci tak o tym wszystkim mówię. Znamy się tak lepiej od kilku godzin'' - dziwiła się. ''To lepiej robi dużą różnice''- odparłem żartobliwie. Zbliżyła się i spojrzała mi prosto w oczy. Błękit- tylko tyle widziałem. Nic więcej. Nic poza nim. ''Co masz na myśli?'' Chwyciłem kawałek źdźbła jej długich, dorodnych włosów. Niespodziewanie była już za blisko, znacząco blisko. Czułem jej oddech na swojej twarzy. Obserwowałem z uwagą każde przełknięcie śliny, zniewalający ruch warg. Niespodziewanie przyłożyła mi palec wskazujący do ust. ''Muszę iść. Dodam Cię na Facebooku!''- krzyknęła, po czym pobiegła do domu. Stałem tak przez 10 minut. Byłem jak sparaliżowany, zaschło mi  w gardle. ''Wariatka'' - pomyślałem.

Kolejny dzień. Smutno, ponuro, deszczowo... powrót starej, dobrej, nostalgicznej aury. Pogoda mojego ducha była jednak znacznie lepsza. Rzekłbym, że upalna. Powodem była poranna wiadomość od Domi. Powitała mnie uśmiechem i dobrym słowem. Przypomniałem sobie naszą wczorajszą rozmowę, jej oddech na mojej twarzy. Poczułem ciarki na plecach. Bez zastanowienia rzuciłem propozycje wspólnego spaceru. Była akurat w szkole, ale stwierdziła że wieczorem chętnie się wyrwie z domu. Miałem iść do urzędu pracy, ale poczułem że chcę się pogrążyć w tej zaokiennej melancholii i przekonać cały świat by był wypełniony saharyjskim słońcem jak moje wnętrze. Po obiedzie wyszedłem z domu i krążyłem po naszej małej, cichej miejscowości. Mijałem uroczych panów siedzących z winem pod sklepem. Niektórzy bardziej cywilizowani ludzie z dozą kultury kłaniali się, a inni prawdopodobnie mnie już nie poznawali i patrzyli krzywo, gdy pierwszy skinąłem głową. Odwiedziłem pobliski las, w którym niegdyś bawiłem się w chowanego z innymi dzieciakami. Parę lat później z tą samą ekipą piłem tam wódkę przy ognisku. Z uśmiechem politowania na twarzy wspominałem te chwile. Kiedy zakończyłem moje wspominkowe zwiedzanie było już na tyle późno, że udałem się prosto pod dom Dominiki. Nie miałem pewności czy wyjdzie, bo mgła i mżawka nie ustępowały od rana. Stanąłem pod drzwiami nr 17 i nacisnąłem na dzwonek. Odgłos zbiegania ze schodów zagłuszył melodię kropel deszczu. Drzwi otworzyły się. Przywitała mnie znów z serdecznym lecz skrępowanym uśmiechem wpatrując się w podłogę i unikając kontaktu wzrokowego. ''Czyżby pierwsze oblicze wróciło?'' - pomyślałem. Ku mojemu zdziwieniu otworzyła szerzej i zrobiła mi miejsce. ''No wejdź. Mam zaproszenie pocztą wysłać czy jak?''- spytała prześmiewczo. ''Przecież mieliśmy się przejść''- odparłem. ''Daj spokój. Może w tej twojej metropolii chodziłeś pieszo w deszczu wiele kilometrów i nikt Cię nie przyjął, ale tu na prowincji jesteśmy gościnni''- zażartowała. Po chwili byłem już w środku. Pocałowałem ją w czoło. Nieco zdziwiona chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do swojego pokoju. Moim oczom ukazał się zwyczajny pokój nastolatki. Wzrok przykuły plakaty, laptop, niewielkie łóżko, biała szafa garderobiana, a przede wszystkim dobrej jakości sprzęt fotograficzny (dwa aparaty + zewnętrzna kamera internetowa podłączona przez USB do laptopa). Usiedliśmy. ''Dobry sprzęt''- pochwaliłem z pasją. ''Kawy, herbaty, wina?'' - spytała, zmieniając temat ku mojemu zdziwieniu. Nie czekając na moją odpowiedź wyciągnęła z szafy bardzo dobre czerwone wino. Rozlała je z gracją do odpowiednich kieliszków i wręczyła mi jeden z nich. Zastanawiałem się jak to możliwe, że taka małolata może wydawać tyle kasy na wino. Sam w jej wieku pijałem ruskie szampany za 4 zł. Oczywiście nie powiedziałem tego na głos. Spytałem ją o szkołę. Rozmawialiśmy o maturze. Niespodziewanie z jednego kieliszka zrobiło się kilka i butelka była już prawie opróżniona. Alkohol jak wiadomo zwykle pobudza nieco zmysły. Gdy mówiła przyglądałem się z coraz większą uwagą jej rozpuszczonym włosom, czerwonej sukienne podkreślającej szczupłą sylwetkę i wreszcie pięknym nogom i zadbanym bosym stopom. Opowiedziałem jej o moich częstych wizytach w klubie sprzed kilku miesięcy. Skupiłem się raczej na dość zabawnych perypetiach z tego miejsca, aby nie psuć nastroju depresją która w tym okresie mi towarzyszyła. Roześmiała się. Jej policzki zrobiły się czerwone. Nie mogłem już się oprzeć. Chwyciłem ją za dłoń i zacząłem gładzić. Znów spojrzała mi w oczy i nagle błękit, kolejny raz niebo zlało się z oceanem. Fale szumiały tak jak wino w naszych głowach. Zbliżyła się. Drugą ręką głaskałem ją po twarzy. Oddechy znów były blisko, bliżej niż ostatnio aż w końcu tak, że bliżej się nie dało. Najpierw delikatnie musnąłem jej usta a potem wbiłem język. Robiłem to ostrożnie  z czułością i dbałością o szczegóły. Żar potęgował się z minuty na minutę, a my pogrążeni w pocałunku zaczęliśmy się w sobie zatracać. Usiadła mi na kolanach. Ręka spoczęła na udzie. Pocałunki przeniosłem na szyje. To okazał się jej czuły punkt. Przymknęła oczy i zaczęła rytmicznie wzdychać. Moja ręka jeździła po udzie coraz wyżej i wyżej aż w końcu... nagłe zatrzymanie, jak znak STOP. Domi wstała i usiadła obok. ''Co jest?'' - zapytałem zdziwiony, nie kryjąc swojego podniecenia. ''Nie chce... nie mogę...'' - szepnęła. Chwyciłem ją delikatnie za brodę. ''Zrobiłem coś nie tak?''  Przechyliłem głowę i  dociekliwie spojrzałem w oczy. ''Nie to moja wina'' - odparła, po czym wstała i wyszła z pokoju. Długo myślałem o tym zajściu, ale w końcu przestałem. Gówniara zawróciła mi w głowie i tyle. Tak narodził się w mojej głowie prosty wniosek. Nie warto tracić na nią czasu, bo wszystkie są tak samo dziecinne.  

Najbliższe tygodnie spędziłem z rodziną a przy okazji szukałem pracy, co nadal było bardzo trudnym zadaniem w tej lokalizacji. Wieczorami siedziałem spokojnie przed komputerem. W jedną z sobót wyjątkowo spotkałem się na piwie z kilkoma kolegami z osiedla. Jeden z nich miał załatwić mi dobrą robotę, ale tak naprawdę był to tylko pretekst żeby się napić. O drugiej w nocy, po całkiem udanym wyjściu wracałem do domu chcąc odpalić papierosa. Byłem już dość mocno pijany, więc gdy mignęła mi jakaś kobieca postać z fajką przy jednej z furtek nawet się nie wahałem żeby spytać o ogień. Po chwili uświadomiłem sobie pod czyim domem jestem. Pomyślałem, że to chyba jakieś fatum. Stała w płaszczu zarzuconym na szlafrok i zwijała się zimna trzymając w ręku szluga. Podała mi zapalniczkę nad bramą. ''To ty? O tej po .. po.. porze?'' -wybełkotałem z trudem. ''To samo pytanie mogłabym zadać w drugą stronę. Zarywam sobotnią nockę na oglądaniu seriali i wyszłam zapalić. Nie spodziewałam się, że ktoś poza mną stoi i marznie, ale Tobie chyba nie jest zimno prawda?'' - droczyła się. ''Po..powiedz prawdę. Czemu nie chcesz? Przecież też czuj..czujesz tę chemmmię''- bełkotałem z żenującą poalkoholową pewnością siebie. ''Nie będę dyskutować z pijakiem. Zadzwoń jak wytrzeźwiejesz. Pa'' - stanowczo oznajmiła Domi, rzucając we mnie niedopałkiem i kierując się w stronę drzwi.

Takiego kaca nie miałem od paru ładnych lat. Zero picia, zero jedzenia do godziny osiemnastej! Leżałem jak kłoda. Opadłem z sił. Wieczorem gdy już odzyskałem energię i skończyły się odruchy wymiotne skoczyłem szybko pod prysznic. Kolacja będąca pierwszym i ostatnim posiłkiem tego dnia dodała mi chyba odwagi. Znowu myślałem o niej. Musiałem. Zadzwoniłem. Odebrała śmiejąc się, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że się nie gniewa. Pożartowałem z nią chwilę, aby do końca załagodzić wczorajszą sytuację. W końcu jednak zrobiła się bardziej poważna. ''Czekaj chwilkę muszę zamknąć się w pokoju i coś ci powiedzieć''' - powiedziała tajemniczo. ''Czy chodzi o tamtą sytuację u ciebie?'' - spytałem wprost. ''Tak... w zasadzie nie wiem jak to Ci powiedzieć, ale ja ..., ja... nie jestem taka jak twoja była. Nie jestem grzeczną dziewczyną, z którą ułożysz sobie życie i wyjedziesz znów do dużego miasta, szukając stałości, odpowiedzialności i spełnienia''. Zadziwiła mnie swoją bezpośredniością. ''...ale mała, ja tego nie wymagam zmieniłem moje życie o 100%''- odparłem. ''Dobrze, no to co powiesz na wspólne ... nagranie?'' - spytała. Byłem zbity z tropu. Szokowało mnie, że najpierw robi problemy, a nagle od tak proponuje wspólną pracę na jakimś filmem (pewnie nawet bezpłatną). ''Domi, jarało mnie to kiedyś ale nie montuje filmów, ani nie nagrywam. Nie mam już na to czasu'' - stwierdziłem. ''Nie rozumiesz mnie! Od niedawna mam pracę na... takich kamerkach... no wiesz... [nie mogę... no...] ... nic takiego po prostu rozbieram się trochę, a ty masz idealnie wyrzeźbione przez siłownię ciało...'' - wyjaśniła jąkając się wstydliwie. Zatkało mnie. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Rozłączyłem się.  

Całą noc odczuwałem smutek, zastanawiając się nad tym czego od niej oczekiwałem. Nie była to jednak jedyna emocja, która mi towarzyszyła. Byłem też podekscytowany. Próbowałem to opanować, ale było silniejsze ode mnie. Około trzeciej w nocy wysłałem wiadomość o krótkiej treści ''Kiedy?''. Odpowiedź przyszła zbyt szybko, po kilku sekundach. ''Teraz!!!'' Szybko zerwałem się z łóżka, założyłem na siebie jakąś nieświeżą koszulkę i spodnie, kilka razy użyłem perfumu i  błyskawicznie wskoczyłem w buty. Na zewnątrz powitał mnie chłód. Lodowate powietrze miało mnie jednak zaprowadzić na gorącą pustynię. Szybko zbliżyłem się do celu. Przeskoczyłem przez znajomy płot. Minąłem kilka krzewów i spostrzegłem czekające na mnie otwarte okno. Miałem farta, że pokój Dominiki był położony dość nisko. Przy asyście systemu rynnowego stanąłem na parapecie, a potem ostrożnie trzymając się okna dostałem się do pokoju. Ciemność- tylko tyle widziałem. Chciałem się wycofać. Nie widziałem innej opcji. Miałem obawy, że to nie ten pokój. Kiedy zrobiłem powrotny krok w stronę okna, nagle poczułem dłonie na swoich oczach, a potem ciało dotykające moich pleców. Szybko się odwróciłem i wbiłem się znów w te usta, a potem swój nos skierowałem w kierunku pachnących, jeszcze wilgotnych włosów, gładziłem je, targałem delikatnie. Chwyciła mnie za rękę i prowadziła gdzieś po ciemku. Wyczułem, że siada na łóżku. Drugą ręką wybadałem teren i położyłem się. Po chwili usłyszałem dźwięk włączającego się laptopa. Zapaliła też biurową lampkę i skierowała w moim kierunku w taki sposób, że czułem się jak u dentysty. Starając się unikać spoglądania w źródło światła, skierowałem głowę w bok, mrużąc oczy. Tam właśnie położyła się ona. Dopiero teraz ją zobaczyłem i przełknąłem ślinę. Miała na sobie tylko stanik i majtki. Jej figura, długie nogi, płaski brzuch, pośladki- to było coś niezwykłego! ''Chcesz streamować o tej godzinie?'' - spytałem. ''Niee... streama zrobię jutro sama. Chciałabym tylko zrobić prezent dla użytkowników, którzy wykupili dostęp do mojej kamerki. Atrakcyjny film, który teraz nagramy będzie dla nich w małej promocji. Będziesz pierwszą osobą w realu, która o tym wie i pierwszą, którą w to wciągam. To też pierwsza rzecz, której nie robię na żywo dla moich klientów tylko w formie filmiku.  Mówię ci! Dobrze płacą! Wchodzisz w biznes? Na własne ryzyko?''. Wszystkie myśli w głowie były zgodne. Podpowiadały: ''niee! nie rób tego!''. Ciało jednak robiło swoje. ''Wchodzę w to'' - powiedziałem głośno.  
''Ciszej bo moją mamę obudzisz!'' - ostrzegła Domi, po czym ustawiła odpowiednio kamerę tak, aby promień światła z małej lampki oświetlał delikatnie nasze ciała i nie zakłócał obrazu. Ja w tym samym czasie wstałem i rozebrałem się do samych majtek. Chciałem do naga, ale zabrakło mi jeszcze odwagi. ''Kamera, akcja! No chodź tu!'' - szepnęła, kładąc się na łóżku. Ugięła nogi w kolanach, a ja widząc że jestem nagrywany z dużą nieśmiałością usiadłem koło niej. Opierając ręce o próg nachyliłem się nad nią i pocałowałem w usta, by w końcu przejść do szyi i klatki piersiowej. Wiedziałem już wcześniej, że to jej czułe punkty. Przymknęła oczy i westchnęła. Zbliżyłem się do piersi i odpiąłem stanik, a następnie rzuciłem go gdzieś przed siebie. Moim oczom ukazały się nie za wielkie, ale odpowiednie piersi proporcjonalne do reszty ciała i piękne sterczące z podniecenia sutki. Delikatnie masowałem je moimi dłońmi, liżąc przy okazji z dużą dokładnością okolice gruczołów. A potem nos spoczął na brzuchu, który rytmiczne unosił się i opadał coraz mocniej, gdy schodziłem niżej i znów niżej. Kiedy zbliżałem się do majtek jęknęła i zbliżyła do siebie nogi, unosząc je lekko do góry. Wykorzystałem tę sytuację i błyskawicznie ściągnąłem jej majtki, które założyłem na swojej głowie niczym czapkę. Piękna, różowa wymarzona cipeczka. Najpierw drażniłem się pieszcząc jej okolice, aż w końcu jej ciało prosiło wręcz o przejście do rzeczy. Zatopiłem się w niej językiem penetrując dokładnie i nie zostawiając ani jednego fragmentu nie dopieszczonego. To było istne szaleństwo, które mogło zakończyć się równie szalonym orgazmem, ale tak się nie stało. Kiedy zaczęła przerzucać oczami i wyjątkowo intensywnie zagryzać wargi topiąc się w rozkoszy postanowiłem przerwać pieszczoty. Zamieniliśmy się rolami. Położyłem się a ona zajęła pozycję dającą dostęp do mojego penisa. Domi chwyciła go w rękę, a ja poczułem ciarki. Pochyliła się, a jej wargi objęły końcówkę penisa i mocno się zacisnęły. Schodziła niżej i ssała dokładnie. Było cudownie. Trzymałem głowę osiemnastolatki, delektując się jej urodą, a ona robiła swoje. Był coraz grubszy i twardszy, a ona nie dawała za wygraną i siłowała się z nim. Zwiększała ucisk i śliniła. Pracowała też językiem. Nagle się podniosła. Zmieniłem pozycję na siedzącą i zaprosiłem ją na swoje kolana. Długo nie dała się prosić. Rozchyliła nogi i usiadła a ja ją przybliżyłem do siebie tak, że nabrzmiały kutas ocierał się o brzuch i cipkę. Widać było u niej lekką niepewność, bała się. Poruszałem się rytmicznie i uczyłem się języka jej ciała. Dotykałem ją delikatnie po całym ciele i obdarzyłem serdecznym uśmiechem. W końcu delikatnie, powoli, spokojnym ruchem umieściłem go w cipce. Z dozą ostrożności schodziła niżej a ja jej w tym pomagałem. Było ciasno, ale miło i wilgotno. Chwyciłem ją z dwóch stron na wysokości miednicy i napierałem w dół. Najpierw lekko, a potem stanowczo i intensywnie. Chciałem jej coraz bardziej. Całowaliśmy się namiętne, a ona była już mocno nadziana na mojego rumaka. Przyglądała się tej sytuacji, tak jakby dziwiła się, że się zmieścił. Przyjemna mokrość zmotywowała mnie do przyspieszenia tempa. Atmosfera zrobiła się bardzo gorąca. Poza nią nie było świata. Poza Dominiką, jej cudowną cipką, rytmicznie podskakującymi cyckami oraz słodkim pojękiwaniem. Dźwięk odbijających się od siebie ciał i klapsów jakimi karciłem jej zgrabną dupkę niósł się po pokoju. Zarumienił się nie tylko jej tyłeczek, ale również twarz. Prawdopodobnie moja mała była zawstydzona i obawiała się, że ktoś nas usłyszy. Jej palce u stóp rozciągały się w jedną, a potem w drugą stronę. Pewnie to tam skumulowały się resztki energii wzbraniającej się przed rozkoszą. Czułem się doceniony kiedy drapała mnie delikatnie po klacie, wodziła palcami po moich ramionach. Zrozumiałem, że takiej przyjemności i satysfakcji z Karoliną nie osiągnąłem ani razu. To było coś ponad, coś więcej, coś nie do opisania. Zapomniałem nawet o istnieniu kamer. Tempo było już naprawdę konkretne. W pewnym momencie wbiła swe zadbane paznokcie w moje ramię, zamknęła oczy i przeżyła cudowny orgazm. Ja już też byłem bardzo bliski. Sam zdziwiłem się, że nie doszedłem jeszcze, ale jednocześnie mi ulżyło. ''Domi zejdź proszę ze mnie i połóż się, bo zaraz sprawie Ci w cipce niespodziankę! ''- zarządziłem, a ona posłusznie i z rozwagą wykonała polecenie. Leżała spokojnie dochodząc do siebie po tym cudownym przeżyciu, a ja stanąłem z drugiej strony łóżka, w taki sposób że mój penis sterczał nad jej głową. Zmierzyła mnie patrząc kokieteryjnie w górę i chwyciła go w dłoń. Przesuwała rączkę starannie i bez pośpiechu obserwując moją reakcję. Już po chwili czułem co się stanie. Pojawiło się to uderzenie gorąca, ta ekstaza. Sperma zalała jej czoło i spływała po policzkach, a ona obserwowała to z pewną dozą ciekawości, ale również niepokoju. Westchnąłem głośno. Kiedy skończyłem Dominika podeszła do kamery, aby zaprezentować z uśmiechem swoją twarz przyozdobioną moim nasieniem. Ja też nieśmiało zbliżyłem się i z uczuciem pocałowałem moją osiemnastkę w policzek.

Dodaj komentarz