- Idealnie do ciebie pasuje. - szepnął Paweł, uchylając wieczko pudełka. Nieświadomie wstrzymałam oddech.
W środku był złoty łańcuszek z maleńkim serduszkiem.
- Paweł... On jest śliczny... - zaparło mi dech w piersiach.
- Pomyślałem, że założysz go na ślub swojego taty.
- Na pewno. Ale ja nie mam nic dla ciebie... A on musiał sporo kosztować...
- Wiesz, że pieniądze to nie problem. Kocham cię i to bez tej miłości nie poradziłbym sobie. - nachylił się i delikatnie musnął moje usta.
- Czuj się zaproszony na ten ślub. Tylko boję się, że pan młody nie przyjdzie. Ciągle pracuje. Rozumiałam, kiedy spędzał całe dnie w firmie po śmierci mamy. Chciał zapomnieć, ale teraz? Boję się o niego. - głos mi drżał.
- Może zbyt duży stres związany z uroczystością? - próbował pocieszać Paweł.
- Mam nadzieję. - westchnęłam cicho i poprawiłam włosy.
- Chodźmy na spacer. - zawołał wesoło, chwytając moją dłoń.
***
Wielkimi krokami zbliżała się data ślubu mojego taty i pani Ani. I w końcu był 27 października.
Wstałam dość wcześnie. Miałam mnóstwo czasu na przygotowania. Nie musiałam przejmować się ceremonią, od tego była organizatorka ślubu.
Wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam rozhisteryzowaną panią Anię.
- Coś się stało?
- Nie wiem co mam robić. A co jeśli coś się nie uda? - westchnęłam cicho. Zaczynała się przedślubna panika.
- Kochasz mojego ojca? - twierdząco kiwnęła głową. - Jesteś pewna, że on żywi do ciebie takie same uczucia? - znów potwierdziła. - Macie swoją i naszą miłość, co może się stać?
Mój wywód chyba podniósł ją na duchu, bo skierowała się do kuchni z uśmiechem na twarzy.
- Jadę do kosmetyczki razem z Pauliną, chcesz się przyłączyć? - zapytała. Mogłabym się zgodzić, ale wtedy pomyślałam, że mojej przybranej siostrze brakuje wypadów tylko z matką.
- Obiecałam już Milenie. Zobaczymy się w kościele. A gdzie jest w ogóle tata?
- Musi jeszcze coś załatwić w firmie.
- Nie mogą sobie poradzić 5 minut bez niego? - zapytałam wyraźnie zdenerwowana.
Wzruszyła ramionami. Cmoknęłam ją w policzek.
Kiedy doprowadziłam się do porządku i zjadłam śniadanie, zadzwoniłam do mojej najlepszej przyjaciółki. Krótko wyjaśniłam jej sytuację. Ona także była zaproszona wraz z rodziną na wesele.
Miałam jeszcze całe przedpołudnie. Prosta, granatowa sukienka na ramiączka wisiała już w szafie. Obok stało pudełko z czarnymi baletkami. Nie mogłabym założyć czegoś na obcasach.
Postanowiłam zrobić jeszcze coś. Muszę się odstresować, a potrafię to tylko na deskorolce.
Złapałam ją w pędzie i pobiegłam do skate parku.
Rano nie było tam zbyt wielu osób, zauważyłam zaledwie pięciu chłopaków. Kilku kojarzyłam ze szkoły. Rzuciłam krótkie:, , Cześć" i zatraciłam się w jeździe. Chłonęłam dźwięki deskorolki, szumu drzew, a także głosy dochodzące z ulicy.
Od czasu tamtej sobotniej imprezy, Rafał mnie unikał. Uznałam, że to dobrze. Podczas treningów gry w kosza zachowywał się w miarę normalnie. Rzadko kiedy padały uszczypliwe komentarze. Nie przejmowałam się nim.
Sprawa z Pauliną też się uspokoiła. Najczęściej mnie ignorowała lub lakonicznie odpowiadała na pytania. Pani Ania mówiła, że to dobrze, więc się z nią zgadzałam. Czasami odrabiałyśmy razem lekcje.
Można by powiedzieć, że wszystko się układało, ale martwiłam się o tatę. Miał zamiar się ożenić, a już przed ślubem zaniedbywał swoją wybrankę. Całe dnie spędzał w pracy i był coraz bledszy. Na szczęście moja nowa mama, jak prosiła by ją nazywać, tolerowała to i go wspierała.
Natomiast związek z Pawłem to istna sielanka. Co sobotę chodziliśmy do kina, a resztę wieczoru spędzaliśmy w domu, na spacerze lub w knajpie. Codziennie po szkole jeździliśmy razem na desce. Przez chwilę za nim zatęskniłam. Co mógł teraz robić? Już się szykował?
Westchnęłam cicho i postanowiłam i iść do domu. Kiedy się odwróciłam, on stał za mną.
- Co tu robisz? - rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam.
- To co ty. Odstresowuje się. - uśmiechnął się szeroko. - A tak na prawdę, to Milena prosiła, abym cię do niej dostarczył. Jakiś makijaż czy coś.
- Och, zupełnie zapomniałam. Sukienkę mam w domu...
- Przetransportowali ją do twojej przyjaciółki. Później pojedziesz z jej rodziną do kościoła. - ucieszyłam się, że nie muszę nadkładać drogi.
Ze skate parku wyszliśmy razem i odprowadził mnie do Mileny. Przygotowania trochę potrwały, ale w końcu pojechaliśmy do kościoła. C. D. N.
12 komentarze
Urwisek
że tak powiem
**** TO JEST ****
zakr3cona
@Urwisek w pozytywnym czy negatywnym sensie?
zakr3cona
Dziękuję czyli jednak komuś się podoba
Szalonaa
cudowne
zakr3cona
Nie musiałaś mnie obrażać. Jeśli są tragiczne, no cóż, może z czasem się poprawię. Mam nadzieję, że moim czytelnikom, one nie są kamieniem w bucie.
zakr3cona
Te błędy nie są TRAGICZNE. Są gorsze. Mam nadzieję, że się śmieją, z Twoich komentarzy.
zakr3cona
Tak się składa, że czytam bardzo dużo. W tym roku podjęłam wyzwanie książkowe. Przeczytam 165 książek i już jest za mną 20 powieści, m.in. ,,Dary Anioł".
Po czym stwierdziłaś, że nie czytam? Bo robię błędy?
zakr3cona
I teraz mogę wyciągnąć z tego jakiś wniosek. Będę dalej pisać i szlifować. Podasz tytuły tych książek.
zakr3cona
Ale ja pytam się Ciebie, co piszę źle. Jeśli uważasz, że są złe to napisz, w którym miejscu.
zakr3cona
Tzn? Chcę wiedzieć co piszę źle.
zakr3cona
Źle pisane dialogi?
oliila
super super wogóle nie nudne takie super.super haha
Ogarnijsie
Dobre;p czekam na c.d.