Brat mojego chłopaka - wersja przerobiona cz. 18

Brat mojego chłopaka - wersja przerobiona cz. 18- Hay.. To nic dla mnie nie znaczyło. Spotkaliśmy się pare razy na seks, ale to wszystko, już z nią skończyłem.

- Kiedy?

- Co?

- Pytam kiedy ją posuwałeś kretynie - podniosłam głos, przyciągając uwagę kasjerów w Maku.

- W ciągu ostatniego tygodnia może ze 3 razy. Tylko. Ani nie wcześniej, ani nie później. Tylko te trzy razy - przymrużył oczy i patrzył na mnie. Złapał mnie za dłoń i złączył nasze palce. - Przepraszam.. I przepraszam też, że ostatni raz zachowałem się jak debil. Oczywiście, że chciałaś czegoś więcej, tak jak ja, tylko, że źle to ująłem.

- Okej, jestem w stanie to przełknąć o ile Ty możesz zapomnieć co się działo pomiędzy mną a Aaronem.

- Umowa stoi - nachylił się i pocałował moją dłoń. - Hay, musisz coś jeszcze wiedzieć..

- Tak?

- Aaron wyjechał znowu do rodziców.

- No tak, teraz będzie za tydzień chyba sprzedawał dom waszych rodziców - wytłumaczyłam mu.

- Słucham? Kotku, kto Ci takich głupot naopowiadał? - zmarszczył brwi.

- Aaron, powiedział mi, że chcą się przeprowadzić do czegoś mniejszego.. No nie tak dawno, może ze 3 tygodnie temu pojechał tam, miał zacząć sprzedaż, ale wrócił do mnie następnego dnia.

- Hayley.. Myślisz o tym samym co ja?

- To znaczy?

I w tym momencie uderzyło we mnie. Cała prawda.

- Ian, na ile byśmy pojechali do Twoich rodziców, no wiesz w tamte strony na ślub Twojego kuzyna?  

- U nas mamy taką tradycję, że zostajemy tak tydzień, do dwóch tygodni.

Otworzyłam szeroko buzie i z emocji wyrwałam swoją dłoń z niego dłoni.

- On mi powiedział, że tyle zajmie sprzedaż domu! Boże jakim ja jestem debilem. On chce tam jechać beze mnie. Jak mówisz, to już pojechał. Za ile jest ten ślub?

- Za 4 dni - przygryzł dolną wargę.

- Tak, pójdę z Tobą. Boże, nie uwierzysz, ale już kupiłam sukienkę! - pisnęłam.

Po chwili zamyślenia emocje we mnie trafiły i się rozpłakałam.  

Aaron mnie przez cały czas okłamywał i cały czas mnie okłamuje.

Nie mogę w to uwierzyć.



'



4 dni później.

Byliśmy już na miejscu u rodziców Iana, nie było ani Elizabeth, ani Aarona. Może jednak tu nie przyjechał? Może jest w hotelu bo właśnie wrócił z pracy? Skoro i tak mają sprzedać ten dom?

Cholera, nie. Ian by mnie tak nie okłamał.

- Ian, Hayley - Rosalie przywitała nas w pięknej balowej sukni i zaprosiła do środka. - Matko, dzieci kochane wy jeszcze nie gotowi! Szybko się szykujcie, za 30 minut musimy wychodzić do kościoła!

- Mamo, przyjedziemy sami, pojedziemy od razu na sale weselną - pocałował mamę w czoło i zaniósł moją walizkę i swoją do pokoju w którym byliśmy też ostatnio. - Kotku, Ty się szykuj w łazience w naszym pokoju, a ja użyje łazienki rodziców.

- Okej, tylko szybko! - weszłam szybko do łazienki i stanęłam przed lustrem.

Umyłam zęby i buzie i posmarowałam szybko kremem.

Zrobiłam sobie piękne loki i makijaż. Na powiekach miałam przepiękny błyszczący niebiesko/złoty kolor i idealnie narysowaną kreskę z jaskółką. Doklejone rzęsy i twarz schowaną pod warstwą podkładu oraz delikatnie wykonturowaną buzie. A co mi tam, raz na jakiś czas na okazje można sobie strzelić taki makijaż. Do tego miałam matową pomadkę nude. Założyłam na stopy wysokie, ale w cholerę wygodne srebrne szpilki i byłam gotowa do wyjścia.

Założyłam na stopy wysokie, ale w cholerę wygodne srebrne szpilki i byłam gotowa do wyjścia
Wyszłam z pokoju chyba po godzinie, jak nie lepiej. Ian siedział sam w salonie i oglądał telewizję.

Gdy spojrzał na mnie od razu odchrząknął i wstał.

- Cholera Hay, stanął mi. - poprawił się i podszedł do mnie, kładąc mi dłoń w dole pleców a drugą odgarnął mi moje długie brązowe pokręcone włosy na bok i złożył pocałunek na mojej szyi, w moich czułym punkcie. Od razu dostałam ciarek i westchnęłam cicho, przymrużając oczy. - Mógłbym Cię taką oglądać cały dzień, wyglądasz naprawdę pięknie, ale musimy już iść bo zaraz się spóźnimy na sale.



Para młoda witała wszystkich  w drzwiach i kelnerzy częstowali gości szampanem.

Miałam wielką nadzieję, że Ian się mylił co do Aarona i nie będzie go tutaj.

Wszyscy wznieśli toast za młodą parę i po chwili już tańczyli swój pierwszy taniec. Z gulą w gardle rozglądałam się za swoim chłopakiem, tym prawdziwym. Po tańcu zostaliśmy zaproszeni do zajęcia miejsc przy stole. Skierowaliśmy się do stołów w celu znalezienia na talerzykach naszych imion.

Wesele się zaczęło.

Muzyka rozbrzmiała w głośnikach i kilka ludzi wyszło na parkiet, tych odważniejszych, a reszta rozmawiała z innymi członkami rodziny, jedli przy stole, palili papierosy albo po prostu podpierali ściany.

- Zatańczymy? - Ian wyciągnął do mnie rękę w bardzo dżentelmeński sposób. Zachichotałam cicho i podałam mu swoją dłoń, wstając.

I już po chwili wyginaliśmy się w rytmie znanej nam piosenki. Przetańczyliśmy tak dwie czy trzy piosenki, aż zaschło mi lekko w gardle.

- Mogę porwać Twojego partnera? - usłyszałam za sobą kobiecy głos i automatycznie się odwróciłam w tamtą stronę. Stała przede mną miło uśmiechająca się staruszka, pewnie jakaś ciotka. - Nie bądź zazdrosna, jestem jego babcią - zachichotała i wystawiła ręce w geście obronnym na co i ja się zaśmiałam. - Jestem Esther - podała mi dłoń na co od razu ją uścisnęłam.

- Hayley - powiedziałam trochę głośniej, ponieważ muzyka grała głośno. - Jest cały Twój, Esther - zaśmiałam się. - Pójdę się czegoś napić - uśmiechnęłam się do Iana i odeszłam od nich w poszukiwaniach napoi.

Znalazłam małe stoisko, bardziej na uboczu ze wszystkimi napojami jakich byś tylko nie chciała. Złapałam za sok jabłkowy i nalałam sobie do plastikowego kubeczka.

- Piękna jak zawsze - usłyszałam tą seksowną chrypkę, ale nie chciałam się odwrócić. Upiłam łyka soku i wciąż stałam, wgapiając się w jeden punkt przede mną.

Po chwili poczułam jak mnie obraca przodem do siebie.

- Nawet słowo przepięknie nie wyrazi tego jak cudownie wyglądasz - Ian uśmiechnął się lekko patrząc mi w oczy.

Uśmiechnęłam się i spuściłam zawstydzona głowę.

- Powinnaś mieć dumnie uniesioną głowę, wyglądasz nawet lepiej niż panna młoda - puścił mi oczko. Przez chwile tak jakby się zawiesił i patrzył za mnie. Za moimi plecami były wielkie drzwi wejściowe do sali weselnej. - Nie odwracaj si..

Nie słuchając go, gwałtownie się odwróciłam i straciłam panowanie nad własnym ciałem, gdy zobaczyłam Elizabeth w obcisłej czerwonej sukience do połowy ud, wysokich czerwonych koturnach idącą pod rękę z moim Aaronem, który miał na sobie garnitur, który miał na sobie, kiedy szliśmy na naszą pierwszą randkę, no i czerwony krawat pasujący do sukienki jego partnerki.  

Odwróciłam się do Iana i spojrzałam na jego krawat. Cholera, był niebieski.

- Skąd Ty..?

- Podpatrzyłem w Twojej torbie zanim przyjechaliśmy. Zabrałem tacie - zaśmiał się.

Uśmiechnęłam się i znów wróciłam wzrokiem do Aarona i tej laluni.

Kierowali się w naszą stronę, ale jednak żadne z nich nas nie widziało, bo witali się z rodziną. No cóż, ja tu nikogo innego niż ich rodzice, i tej trójki to nikogo więcej nie znałam. Kiedy mój wzrok razem z Aarona się skrzyżowały, chłopak automatycznie zastygł. Lustrował mnie od stóp do głów. Spojrzał na Iana i z zaciśniętymi ustami w cienką linie poszli dalej.



Po dwóch godzinach poszłam do toalety, ale gdy wróciłam, przy stole nie było Iana. Rozejrzałam się po parkiecie, gdzie leciała akurat wolna piosenka. Przełknęłam głośno ślinę, gdy zobaczyłam Iana tańczącego wolny taniec z Liz. Trzymał dłoń w dole jej pleców i flirciarsko jej dłoń w swojej dłoni, na co ona w tych swoich wysokich obcasach prawie dorównywała jemu wzrostu, więc czule dotykała jego szyi. Obydwoje kołysali się powoli w rytm melodii. Zakuło mnie w środku z zazdrości, więc musiałam się odwrócić.  

Na moje nieszczęście Aaron za mną stał, wyglądał jakby stał już tu jakiś czas i myślał co powiedzieć.

- Hayley, nawet nie wiem co mam powiedzi..

- Skończyłeś? - zbyłam go krzyżując ręce na piersi.

Widocznie go zaskoczyłam ponieważ uniósł jedną brew i lekko rozchylił usta.

- Chce Ci to wytłumaczyć - nerwowo zagryzł wargę, patrząc mi w oczy.

-Więc nie chciej. Przestań wiecznie coś wyjaśniać, rób tak, żebyś nie musiał mieć wyrzutów sumienia, które każą Ci się wytłumaczyć. - machnęłam ręką, kiedy chciał mi przerwać i kontynuowałam dalej. - Sam jesteś kowalem swojego losu, to Twoje i tylko Twoje decyzję mogą je zmienić, więc pomyśl zanim zrobisz coś głupiego co będziesz żałować. Zawiodłam się na Tobie Aaron - spuściłam wzrok nie chcąc mu więcej patrzeć w oczy. - Okłamywałeś mnie na każdym kroku, nasz cały związek był jednym wielkim kłamstwem. Tu przyjeżdżałeś, gdy mi mówiłeś, że jedziesz w delegacje? Oczywiście, jaki agent nieruchomości jeździ w delegacje - prychnęłam. - Boże, byłam taką idiotką, nie wierzyłam Ianowi, dopóki nie zobaczyłam Ciebie w drzwiach z tą siksą. - pokiwałam głową z dezaprobatą - Miłej zabawy - mruknęłam i odeszłam w poszukiwaniu Iana, ponieważ już nie tańczył z tą tanią lafiryndą.

Nagle na kogoś wpadłam i zimna ciecz rozlała się po mojej sukience.

-Ej! - zaczęłam strząsać ciecz z mojej kreacji.

- Spokojnie, to tylko woda - zaśmiał się i wyminął mnie kierując się w stronę toalet. Pajac.

Naburmuszona wróciłam na swoje miejsce przy stole, i oto znalazła się nasza zguba, a mianowicie Ian.

- Co się stało? - zapytał lekko rozbawiony.

- Jakiś pajac mnie oblał i nawet nie przeprosił - burknęłam i nałożyłam sobie kawałek ciasta na talerzyk i szybko zjadłam.

- Chodź, będą oczepiny - objął mnie i skierowaliśmy się w stronę gdzie wszyscy szli i natknęliśmy się na Aarona.

Widziałam jak jego usta zacisnęły się w cienką linię a dłonie zamieniły się w pięści, to pewnie przez Iana, który trzyma swoją dłoń na moich biodrach, obejmując mnie jedną ręką.

- Jak się bawisz? - zapytał Ian, tak jakby od niechcenia.

- A dobrze, dzięki, że pytasz - odpowiedział ze sztucznym, szerokim uśmiechem. Takiego sarkazmu dawno nie słyszałam, dlatego odchrząknęłam tłumiąc śmiech.

- A gdzie Twoja partnerka? - zapytałam, czując jak Ian się spina na moje słowa.

- Przyszła z innym - uśmiechnął się smutno, ale wciąż z tą ironią w głosie i zniknął w tłumie.

Mimo sytuacji z Aaronem i Elizabeth, bawiłam się całkiem nieźle, nie widziałam ich przez większość imprezy, ale jakoś nie interesowałam się tym specjalnie.

___

Wiecie gdzie iść po więcej ;)

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2107 słów i 10912 znaków.

Dodaj komentarz