48 godzin. - cz. 7.

48 godzin. - cz. 7.-Co ty kurwa wyprawiasz?! – ulga, że w końcu odebrała telefon wcale nie przełożyła się na ton głosu Kacpra. – Zaraz kogoś zabijesz! Chcesz iść siedzieć ?!  
Mężczyzna sam ledwo wyhamował przed bezceremonialnie wjeżdżającym od prawej rowerzystą. Zatłoczone, a co więcej wąskie uliczki sądeckiego rynku nie były najlepszym miejscem na rajd samochodowy.
- Wali mnie to! Zresztą jak ja pójdę to wy wszyscy też pójdziecie!  
Jadąc zderzak w zderzak, Kacper był na tyle blisko, że widział jak rzuca słuchawką na fotel i wciska AMG, dla jeszcze większej dynamiki jazdy. Tego nie przewidział – była tak roztrzęsiona, że faktycznie mogła wszystkich wsypać. Zdesperowana bomba zegarowa, nie mająca już nic do stracenia. Wiedział, że jak jej teraz nie przejmie to zrobi to drogówka, karetka albo karawan. Jeśli się jednak jakimś cudem nie rozbije – to „nowy”  Zamojski.
-Odbierz do cholery! – warknął nad kierownicą, wbijając wzrok w tylną szybę kabrio.
-Czego chcesz?! – zapłakany głos dziewczyny nie dawał gwarancji, że znów się nie rozłączy.  
-Masz ogon i nie mówię tu o mnie. – rzucił okiem na wsteczne lusterko. Czarne BMW nadal dawało radę. -Jedź na dwupasmówkę na Królowej Jadwigi, zwolnij i wlecz się za kimś, dopóki ci nie mrugnę światłami. Wtedy wyprzedź i stań z tyłu za BP. Zrozumiałaś?  
Daria kiwnęła machinalnie głową, jakby siedział obok niej i odłożyła telefon. Skręciła na przelotówkę przecinającą miasto i dość szybko trafiła na zawalidrogę w starej , niebieskiej  Skodzie z tablicą SK. Pomimo wolnego lewego pasa, za niedzielnym kierowcą już po chwili ciągnął się sznur trzech czarnych, drogich samochodów.  Wtem pierwszy z nich przyśpieszył i wyprzedził Słowaka.  Z kolei drugi pojazd zahamował tak gwałtownie, że kierowca trzeciego ledwo uniknął dzwonu.  
Kacper wyskoczył z auta i dopadł do BMW. Przyłożył broń do szyby kierowcy.
-Co jest, kurwa?!  
-Nic, stary. Spakojno… - młody, najwyżej 22-letni płowy blondyn lekko uniósł ręce nad kierownicę, równocześnie wypatrując odjeżdżającego Mercedesa.  Kacper przyjrzał mu się uważnie, ale nie rozpoznał  twarzy. Zamojski już zaczął instalować swoich.  
-To spierdalaj!  
BMW zawróciło na zakazie i zniknęło przy restauracji „Vesuvio”.
Po chwili jazdy, Kacper odetchnął widząc za stacją znajomy samochód.  

-Wsiadaj! –  podjechał pod mercedesa i pchnięciem otworzył drzwi pasażera.  
Daria wpatrując się w niewidoczny punkt przed maską, kurczowo trzymała kierownicę. Mruczący silnik tylko czekał na dodanie gazu i  rozpoczęcie szaleńczej jazdy na nowo.
-Daria, wsiadaj! – mężczyzna zza szyby dostrzegł jak dziewczyna zagryza wargę i potrząsa głową. Nawet nie spojrzała w jego kierunku.  
Kacper stracił cierpliwość. Wysiadł z auta i ze złością otworzył drzwi mercedesa.  
-Nie mamy  czasu! Chodź!
Nie widząc reakcji, nachylił się nad dziewczyną i odpiął pas bezpieczeństwa. Szarpiąc za ramię wyciągnął ją z samochodu. Nie opierała się, nie krzyknęła. Stanęła obok, wierzchem dłoni przetarła zapłakaną twarz. Spojrzała gdzieś w dal.
-Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia? Dlaczego po popieprzonym dzieciństwie wchodzę w dorosłość, która już na starcie jest mocno zrąbana? Powiesz mi?
Spojrzała na mężczyznę wyczekująco, ale nie była w stanie powstrzymać łez.
-Daria… - Kacper przyciągnął do siebie dziewczynę. Przytulił jak małą dziewczynkę. Taką jaką poznał, gdy Zamojski przygarnął go pod swój dach. Grzeczną, nieśmiałą, bezbronną.  
Dziewczyna wtuliła się w jego pierś. Jej ramiona zatrzęsły się od szlochu. Mężczyzna pogładził ją po głowie i przytulił jeszcze mocniej. Po chwili odsunął delikatnie.
-Chodź, pojedziemy do mnie. Musisz dojść do siebie.  
*****************************

-Dlaczego kazałeś mnie śledzić?! – Kacper wściekły wpadł do salonu. Jak podejrzewał,  Sasza siedział rozwalony na sofie. Mętny, zadowolony wzrok szefa i czerwone policzki blondyny, wskazywały, ze ledwo co skończyła.  
-Nie śledzić, tylko pomóc ci ją zgarnąć.
-Na co ci ona?  Daj jej spokój. Nie jest groźna. –ochroniarz złapał się na tym, że z nowym szefem rozmawiał jak z równym sobie. Stwierdził, że długo będzie wyrabiał w sobie szacunek dla niego. O ile kiedykolwiek to się uda.  
-Dokładnie taki mam zamiar – będzie miała spokój!– Aleks zaśmiał się parszywie. – Gdzie teraz jest nasza panienka? Uciekła ci?
-Nie wiem. – mężczyzna skłamał gładko. –Ale znam wszystkie jej miejsca, zaraz się dowiem.
-Lepiej się pośpiesz. Wieczorem mamy wycieczkę do Berlina. W sam raz się załapie.
Kacper przełknął ślinę. Postawił wszystko na jedną kartę.  
-Można i dzisiaj, można i później. Młoda nie ucieknie. Nawet nie ma dokąd…  Nie martwisz się, że teraz będą za mocno węszyć?  Że to wszystko jest zbyt świeże?
-No świętej pamięci tatuś ledwo stężał… Ale z drugiej strony, kto upomni się o córkę kryminalisty? – zaśmiał się Aleks. Na razie psiarnia myśli, że Zamojskich mają z głowy! – rozweselony, klepnął w tyłek nalewającą mu whisky blondi.  
- Jeśli się nie rozwali do tego czasu. Jeździ po mieście jak wariatka…  
-To może niech się faktycznie rozwali? – Aleks zamyślił się i spojrzał pytająco. Kacper wzruszył ramionami.
-A ty jej w tym pomożesz! –  Zamojski z błyskiem w oku wskazał na ochroniarza, zadowolony, że w  końcu mógł wypróbować jego lojalność.  
-Rozkaz, szefie. – mruknął beznamiętnie i wyszedł z salonu. W pustym korytarzu uśmiechnął się sam do siebie.  Ryzykiem podsuniętego Aleksowi rozwiązania kupił Darii coś czego teraz najbardziej potrzebowała. Czas.

Zapadał zmierzch, kiedy czarny sedan zaparkował pod apartamentowcem.  Kacper spojrzał na świecące się okna mieszkania na ósmym piętrze i wybrał na komórce kontakt. Wyświetlacz pokazał kierunkowy +380 i po chwili połączył z Ukrainą.
-Wołodia, podobno dzisiaj się wybieracie do nas?  
-No, jedziem, ale nie mieliśmy podjeżdżać.  
-No jak nie? A Kortytsa? Zapomniałeś? Zamawiałem karton! Wołodia, to wasza najlepsza wódka jest. Nie rób mi tego…  
-No dobra, dobra… W ostatniej chwili zdążyłeś, bo zaraz wyjeżdżamy! Ale podjedziesz do Brzeska, bo nie będę miał czasu!  
-Podjadę, podjadę…
„Oczywiście, że podjadę.” – pomyślał.  
Otworzył schowek przed fotelem pasażera. Na podbiciu wymacał przyklejony mały woreczek.  Zaklął w myślach, ale wiedział, że będzie potrzebował skupienia i sprytu. Rozsypał biały proszek na twardej okładce dowodu rejestracyjnego. Zawahał się przez chwilę. Pochylił głowę i wciągnął narkotyk.  
______________
Dwie godziny później Kacper  zgarnął pudełko z pizzą z przedniego siedzenia. Nic lepszego nie wpadło mu do głowy. Chociaż znał ulubioną pizzerię Darii, to przecież spotykała się tam ze znajomymi, a nie z nim, żeby wiedział, co zazwyczaj zamawia.  „Capricciosa” musiała wystarczyć.  
Na mieszkaniu zastał go rozczulający widok - zmęczona dziewczyna zasnęła nad książkami. Mimo wszystko, albo na właśnie na przekor, próbowała się skupić na nauce. Podczas gdy inni planowali wyjazd na długi weekend, ona martwiła się dokumentem tożsamości potrzebnym na czwartego maja.
-Daria… Hej… - obudził ją delikatnie. – Zjedz coś. Potrzebujesz się wzmocnić.
Dziewczyna podniosła się znad podręcznika, przetarła oczy i rozejrzała dookoła po nowoczesnym , gustownym wnętrzu. Nigdy wcześniej nie była w jego mieszkaniu. Nawet nie wiedziała gdzie ono się dokładnie znajduje. Spojrzała przenikliwie na Kacpra. O nim też niewiele potrafiła by powiedzieć. Nie rozmawiali. Przez lata egzystowali obok siebie.  Każde po swojemu. Po prostu.
Bez słowa zjadła dwa kawałki pizzy i poprosiła o wodę.  Kacper napełniając szklankę, sprawdził czas. Wziął głęboki oddech. Usiadł naprzeciwko i przypatrzył się dziewczynie.  
-Po co poszłaś do psiarni?
-Po dowód, przecież wiesz.  
-Tylko?
-Tylko.  - spojrzała na niego z wyrzutem. - A i tak go nie mam..
Wierzył jej, ale nie odezwał się ani słowem.
-Nie jesz?
-Nie. To dla ciebie. Nie jestem głodny.
-Ok. – wzruszyła ramionami.  
Odstawiła szklankę.  
Przez chwilę zdawało mu się, że miała do niego żal. Przez chwilę zawahał się nad decyzją, która już zapadła. Przez chwilę Daria siedziała naprzeciwko. Następnie wstała i… osunęła się na podłogę.  
Kacper zawsze był pod wrażeniem siły ketaminy. „Stara, dobra tabletka gwałtu” – przypomniał sobie  transporty towaru, z czasów kiedy Zamojski miał jeszcze monopol na całą Małopolskę. Z czasów kiedy Daria musiała wymykać się z domu, żeby iść na chwilę na dyskotekę, a on i tak zawsze ją gdzieś dopadał i szarpiąc wrzucał do samochodu. Przed oczami stanął mu chłopak, który kupował jej, szesnastolatce,  drinka.  Daria z żalem, ale spokojnie, powiedziała mu  później, że po feralnym spotkaniu kolega miał drutowaną szczękę. I że cała szkoła zmówiła się, żeby z nią nie rozmawiać. To był ostatni raz kiedy wyszła na imprezę.  Zgarniając ją na rozkaz szefa nie tylko ośmieszał dziewczynę przed znajomymi, ale przede wszystkim skazał na wyrzucenie poza nawias. Ostracyzm i samotność, w której jego obecność nie była pocieszeniem,  a przyczyną.          
****************
Pod osłoną nocy Kcper wziął omdlałą dziewczynę na ręce i zaniósł do samochodu. Wyjechał spod bloku, kierując się na południe. Po 40 minutach stanął na leśnym parkingu.
-Super, Wołodia! Dzięki! Daj to tutaj… - Kacper otworzył bagażnik, który wypełnił się markowym alkoholem.- Która to wychodzi?
-Jak która? Mam komplet przecież. – Mężczyzna machinalnie wskazał na przyciemnione szyby niewielkiego, siedmioosobowego busa. Pomocnik stał obok, paląc papierosa.  
-No jedna wchodzi, drugą zabieram.  
-Co ty pierdolisz?  
-Co ja pierdolę? – Kacper otworzył lewe tylne drzwi samochodu. Na siedzeniu leżała zamroczona dziewczyna. –Sasza ci nie przekazał?!
-Co mi miał przekazać? – Wołodia spojrzał na palacza. – Dzwonił do ciebie? Zaś zapomniałeś?
- To po chuj ją tu wiozłem?! –wściekły Kacper trzasnął drzwiami, prawie uderzając śpiącą Darię w ramię. – Jak nie ogarniacie, to marchewkę na targu sprzedawać! Dzwonię do Saszy. – spojrzał na zegarek – Pierwsza trzydzieści! Ale się wkurwi!  
-Dobra, weź nie dzwoń. Skoro tak mówił, to tak jest. Dawaj ją.  
-No a która wychodzi? Podobno masz jakąś nierokującą…
Wołodia otworzył szeroko przesuwne drzwi vana. Blade światło jedynej latarni oświetliło pięć zamroczonych alkoholem i narkotykami dziewczyn. Żadna z nich nie miała więcej niż dwadzieścia lat. Kacper odwrócił wzrok.
-Ta! – usłyszał. Otworzył szerzej drzwi sedana.  Po chwili usłyszał trzaśnięcie.  
-Dobra, nic się nie martw. – podał rękę Ukraińcowi. – Rano pogadam z Saszą, wszystko będzie ok. Jedźcie ostrożnie.  Jedziecie do Marii?
-Oczywiście! Śniadanko u Marysi musi być. – Wołodia prawie się oblizał na myśl o czekającym go pod Wrocławiem posiłku w przydrożnej knajpie. – Ok, na razie. Spokojne tam u Saszy! Nic mu nie mów! Wiesz, jaki to wariat!
-Wiem, wiem.  
„Wiem.” – Kacper rzucił okiem na przyciemnione szyby vana. „Trzymaj się, Daria.”
Odpalił silnik, ale przejechał tylko kilka kilometrów. Zatrzymał samochód. Ściskając kierownicę,  pustym wzrokiem popatrzył przez chwilę przed siebie.  
„Kurwa mać!” -  poczuł, że bez kolejnego strzału nie dokończy sprawy. Posypał ścieżkę. Przetarł nos.  
Wyciągnął ze schowka strzykawkę.  Spojrzał na śpiącą pasażerkę.  
-Pobudka. – odsłonił ramię naćpanej dziewczyny. – Przykro mi, ale musisz coś dla mnie zrobić.  
-Mam nadzieję, że chociaż trochę potrafisz prowadzić. – odwracając wzrok od nieznajomej, ruszył w kierunku Limanowej.
Półtorej godziny później rzucił okiem na wsteczne lusterko. Łuna ognia unosiła się nad urwiskiem. Zacisnął zęby i dodał gazu, wybierając drogę na Wrocław.  
______________________

/6 godzin później/

Otoczona grafitowym mankietem eleganckiej koszuli,  zadbana męska dłoń delikatnym ruchem pogłośniła samochodowe radio. W samochodzie rozległa się charakterystyczna melodia.  
„Jest 8.00, zapraszamy na wiadomości RMF FM. Jak podawaliśmy już wcześniej, w wypadku na krajowej dwudziestce ósemce w Biczycach Dolnych, pomiędzy Nowym Sączem a Limanową, zginęła Daria Zamojska, 19-letnia córka zmarłego ubiegłej nocy barona narkotykowego, Jana Zamojskiego….”

Mężczyzna przyciszył radio i odebrał dzwoniący telefon.
-Że co? Obu załatwił?  Domyślasz się kto to mógł zrobić? A co z dziewczynami?  -Kacper pozwolił  wygadać się rozmówcy. – Ale to tylko jednej brakuje? Może ją jakiś goguś odbił? Kogo wy tam zgarniacie do tych Niemiec?  
Mijając drogówkę, odłożył na moment telefon.  Spojrzał w bok na śpiącą pasażerkę. Była regulaminowo przypięta pasami.
- I gdzie? Pod Wrocławiem? Pewnie jechali do Marii… No to nieciekawie... – pokręcił głową. - Tak, u mnie wszystko w porządku. Właśnie było w wiadomościach. Mówiłem ci, że to załatwię…  Dobra, ok. Będę za godzinę.
Ostrożnie wjechał na parking pod apartamentowcem.
-Hej, pobudka…  – delikatnie dotknął ramienia jeszcze trochę zamroczonej dziewczyny. Przesunął dłoń na policzek. – Daria…

angie

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i kryminalne, użyła 2225 słów i 13624 znaków, zaktualizowała 26 sty 2019.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Somebody

    To jak dla idealny moment by skończyć. Pozostawia pole wyobraźni i nie burzy napięcia. Ale jak widzę postanowiłaś kontynuować... Poczytamy, zobaczymy  ;)

    25 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @Somebody No, (nie)stety domęczam temat 😉.  Mam nadzieję,  że sprostam oczekiwaniom ☺

    25 sty 2019

  • Użytkownik agnes1709

    @angie Mówiłam, że "nas" ochrzani? :lol2:

    25 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @agnes1709 Nie dogodzi... ;)

    25 sty 2019

  • Użytkownik AnonimS

    Wreszcie na spokojnie przeczytałem. Zgrabnie Ci idzie to pisanie. Mozna by przypuszczać, że opisujesz sprawę ktora była naprawdę , a to duży plus jeśli tekst jest wiarygodny

    25 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @AnonimS Dziękuję bardzo. Powiem tak -takie coś mogło się zdarzyć, chociaż nie słyszałam, więc nie jest to forma plagiatu. Ale faktycznie, część przedstawionych okoliczności np Nowy Sącz, jest mi bardzo dobrze znana. Może stąd ten autentyzm ? ;)

    25 sty 2019

  • Użytkownik AnonimS

    @angie autentyzn sprawy a nie opisu topografii i zabudowy miasta  :P

    25 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @AnonimS Dobrze wiem, że o to Ci chodzi. Chcialam trochę zamydlić ;) Ale - z kim ja się próbuję !  ;)

    25 sty 2019

  • Użytkownik agnes1709

    Bardzo ładnie Ci to wyszło, ale dla mnie nadal za mało:D A co do motywacyjnego kopa to ja sobie takowego nie przypominam, ale co ja tam wiem :ninja: A tak poza tym to raczej go nie potrzebowałaś. :kiss:

    23 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @agnes1709 You're sooo sweeet!!!   :kiss:  "MAO! MAO" - Mao umarł ;)   No pomysły są, tylko czy to już nie będzie męczenie kota?  :rolleyes:

    24 sty 2019

  • Użytkownik agnes1709

    @angie Ja Ci napisałam na priv, co bym chciała :P:P:P

    24 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @agnes1709 Z pochyloną  wstydem głową, stwierdzam, żem niegodna spełniać Twe fantazje, o Pani!    :faint:

    24 sty 2019

  • Użytkownik agnes1709

    @angie :lol2: Humor dopisuje?

    24 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @agnes1709 staram się  :drinking:

    24 sty 2019

  • Użytkownik agnes1709

    @angie  :drinking:

    24 sty 2019

  • Użytkownik Speker

    I teraz, aż prosi się o więcej i więcej. Super to rozegrane. :)

    23 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @Speker 😘 Dzięki! Zobaczymy co się podzieje 😉

    23 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @Speker A czy super rozegrane? Nie żyją 3 osoby, by uratować jedną... Etyczne, @KontoUsunięte?

    23 sty 2019

  • Użytkownik Speker

    @angie chodziło mi, a zresztą fajnie że jest następna część

    23 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @Speker 😘

    23 sty 2019

  • Użytkownik Speker

    @angie  :danss:  :glaszcze:

    23 sty 2019