48 godzin. - cz. 3.

48 godzin. - cz. 3.-Zamojska! Wychodzisz! – Daria ocknęła się na dźwięk własnego nazwiska, ale słysząc polecenie miała wrażenie, że nadal drzemie.  
„Skowiński już wszystko załatwił?!” – zdziwiona ubrała buty i w akompaniamencie pełnych nienawiści spojrzeń zgarnęła skórzaną kurtkę.  
-Która jest godzina? – zagadnęła strażnika. Miała wrażenie, że od natłoku myśli czas stanął w miejscu. Żywiła nadzieję, że jeszcze zdąży złapać wredną biolożkę. „Baba się na mnie uparła” mówi każdy uczeń, ale tu ewidentnie nauczycielka odbijała sobie na dziewczynie stary zatarg z ojcem. Niewiele pomogła jego osobista wizyta w szkole. Ani to, że nie chciał powiedzieć córce o co poszło. „Sprawy dorosłych” mogły teraz pogmatwać starannie ułożony plan. Oddanie projektu w terminie było warunkiem koniecznym do uzyskania promocji i  ukończenia liceum. Planowanego na przyszły piątek. Tymczasem mimo całkiem dobrych ocen, biolożka robiła wszystko, by Daria nie została tegoroczną abiturientką. A kolejna matura dopiero za rok.
-No już po ósmej. – młody policjant nie miał jeszcze nieznośnego nawyku okazywania milczeniem swojej wyższości.  
-Jak po ósmej?! – Daria rozejrzała się po korytarzu. Było zdecydowanie zbyt jasno jak na kwiecień.  
-No po ósmej rano! Dokładnie ósma siedem. Czwartek, 23 kwietnia, jakbyś nie wiedziała.- zaśmiał się, ale z nutką złośliwości. – Tak się naprałaś?
Burczenie w brzuchu potwierdzało jego słowa– bez pobudki nawet na posiłek przespała całe popołudnie i noc. Zmęczenie ostatnich tygodni nauki, a przede wszystkim choroby ojca, skorzystało z okazji, by rozłożyć ją na łopatki na kilkanaście godzin.  
-Cholera! –zaklęła pod nosem. Szanse na oddanie projektu zmalały do zera. Absolutnego.
„Skowiński! Co tak późno, do cholery?” – Daria stwierdziła, że przełamie wpajany od dziecka szacunek dla starszych i w końcu wygarnie papudze, co o nim myśli. Co prawda przy wcześniejszych zatrzymaniach wykazywał się dość szybko możliwościami i znajomościami, ale ostatnim czasem zdawał się tracić zaangażowanie w sprawy ojca.  
Ojciec. Przez opieszałość prawnika straciła kilkanaście cennych godzin. Wiedziała, że musi je jakoś nadrobić.  
„Szkoła i prosto do szpitala. Albo najpierw szpital na chwilę. W szkole wszystko ogarnę przed dwunastą’. – dziewczyna biła się z myślami, ignorując potrzebę powrotu do domu i odświeżenia się. Oraz zjedzenia czegokolwiek.
Odbierając swoje rzeczy zauważyła tradycyjne wyparowanie gotówki z kieszeni kurtki. Z pewnością ponownie „w/w banknoty najwyraźniej uległy zagubieniu gdy aresztowana Daria Zamojska stawiała opór w trakcie zatrzymania”. Nie miała ochoty upominać się o tych kilka stów. „Na zdrowie!” – z politowaniem rzuciła okiem na wydającego jej portfel policjanta i rozejrzała się w poszukiwaniu papugi. Skowińskiego nigdzie nie było.
Młody posterunkowy zapukał w szklane drzwi z białą plakietką „Podkomisarz K.Luranc”.
-Zamojska pyta na jakiej podstawie jest zwalniana z dołka.
-Co pyta?! Na podstawie mojego dobrego humoru, kurwa! Niech wypierdala, bo ją wsadzę z powrotem, jeśli ma obiekcje!
Luranc nigdy nie miał dobrego humoru, ale w tej chwili ewidentnie był o lata świetlne od osiągnięcia choćby minimum takiego stanu. Młody szybko wyciągnął głowę  spomiędzy drzwi i zamknął je jak przed chmurą wściekłych os. Nie znał sprawy, ale już zauważył, że pół komisariatu chodzi podminowana.
Przechodzący obok policjant z wczorajszego przesłuchania, starszy, ten „dobry”, zatrzymał się na moment przy czekającej dziewczynie.
-Daria… - zaczął łagodnie. – Jedź do domu…. I postaraj się już do nas nie wracać.  
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, ale poszedł dalej, nie dając szansy na reakcję.
„Muszę zamówić taksówkę” – zebrała myśli. Samochód pod szpitalem i rozładowany telefon nie pomagały w ogarnianiu sytuacji.
Wyszła z komisariatu mrużąc oczy od słońca. Przeciwsłoneczne raybeny zostały w samochodzie. Wąską szparą pomiędzy powiekami dostrzegła znajomą sylwetkę. Niegdyś w bojówkach, opinaczach i napiętej na mięśniach  koszulce khaki.  Teraz zazwyczaj  w stalowej, dość eleganckiej, choć rozpiętej pod szyją koszuli. I czarnych materiałowych, spodniach. Z lekko podgolonym tyłem i tą samą co zawsze, skamieniałą miną.  
Ostre słońce nie pozwalało dostrzec pewnego szczegółu – nie tą samą co zawsze.
-Kacper?! –  nie witała go „hej” czy „cześć" od kiedy usłyszał pretensje skierowane do ojca, że jako ich pracownik powinien mówić jej „dzień dobry” i urażony przestał się do niej odzywać. Zazwyczaj ograniczał  komunikację do pojedynczych słów typu „nie domknęłaś drzwi”. Od uzyskania prawa jazdy i wywalczenia odrobiny wolności ich kontakty stały się jeszcze rzadsze. Nie było to trudne, zwłaszcza, że świeżo wykryta choroba zaprzątnęła głowę Zamojskiego i zazwyczaj sam potrzebował Kacpra, by gdzieś jeździć, coś załatwiać. Skupiona na nauce Daria, wdrożyła strategię nie wnikania w ich sprawy.
Bez słowa zajął miejsce za kierownicą.  
-Podrzuć mnie pod szpital, mam tam samochód. – umościła się wygodnie na skórzanym siedzeniu auta, którego marki nie potrafiła określić, gdy właściciel usunął z niego wszystkie emblematy. To był po prostu czarny, elegancki sedan z przyciemnionymi szybami. Trochę zbyt dobry, jak na ochroniarza.
Mężczyzna ruszył powoli, skupiając się na drodze.
-Później po niego pojedziemy. – mruknął bardziej do siebie i skręcił w stronę przedmieść.  
-Dlaczego? – dziewczyna nie kryła oburzenia. Kacper rządził się tylko wtedy, gdy wymyśliła coś głupiego. A to się nie zdarzyło, od czasu gdy w gimnazjum namówiła koleżankę, by go ostro podrywała, kiedy będzie je zawoził do kina. Dokumentujący wszystko ipod wylądował pod kołami  jadącej z naprzeciwka ciężarówki. A one, jak dziwki, wylądowały na poboczu ekspresówki. Na całe, przerażające siedem minut i dwóch zatrzymujących się chętnych i ciężkich do spławienia tirowców.
-Jedziemy do domu. – odburknął chłodno i zagryzł zęby, uznając rozmowę za skończoną.
- Zawieź mnie pod szpital! – dziewczyna krzyknęła z przesadną złością. –Natychmiast!
Drżenie głosu było jak zapowiedź wyłaniającej się z głębi głowy, przerażającej myśli.  
Kacper wziął głęboki oddech.
-Daria… - zaczął łagodnie, ale nie spojrzał na dziewczynę. Pozwolił wymownej ciszy wypowiedzieć najgorsze słowa.    
-Nie… Nie!! – zaczęła szlochać. – Chcę go zobaczyć!  
-Już go zabrali… Jest w kostnicy. Nie ma sensu tam jechać… - mężczyzna w końcu się przełamał i spojrzał na pasażerkę. Zrobiło mu się jej żal. Czuł dokładnie to samo. Dziesięć lat temu Zamojski wyciągnął go z bagna, w jakie wpadł po śmierci matki i zajął się jak własnym synem. Ale jego strata nie była teraz ważna. Wiedział, że teraz musi zaopiekować się dziewczyną. Przynajmniej póki nie stanie na nogi.  
Daria nie wyglądała jednak na kogoś, kto chciałby jego opieki. Szybko uspokoiła łzy.
-Zjedź na Orlen. – warknęła głosem nieznoszącym sprzeciwu. W ograniczonej przestrzeni samochodu ze swoją rozpaczą czuła się jak obdarta z prywatności. Nie było gdzie uciec. Nie chciała dać Kacprowi satysfakcji z oglądania jej bólu.  
I potrzebowała zapalić.
-Dowód poproszę.
Albo torebka postanowiła nie oddawać dokumentów bez walki, albo…
-Kurwa! – kilkoro klientów spojrzało na młodą kobietę z dezaprobatą. Powstrzymała się od wyjaśniania zgromadzonej publiczności, że kilkanaście minut wcześniej przy zwalnianiu z aresztu nie sprawdziła dokładnie czy wszystko jej oddali. "W końcu to już czwarty raz. Zgubiła mnie rutyna... !" - prychnęła w myślach, zła na samą siebie.  A dowody chyba lubią posterunki, bo ten był już drugim, który dziwnym trafem postanowił zostać tam na stałe.  
-Malboro Lighty. – gdzieś zza pleców dotarł spokojny, ciepły głos. Zaskakujący  jak  świadomość, że Kacper wiedział co w skrytości przed ojcem podkurza.

angie

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał i dramaty, użyła 1388 słów i 8310 znaków, zaktualizowała 20 sty 2019.

2 komentarze

 
  • Użytkownik agnes1709

    Coraz lepsze części:D

    20 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @agnes1709  :przytul: Kocham Cię! Słodź mi, słodź!

    20 sty 2019

  • Użytkownik agnes1709

    @angie cukier jest niezdrowy:P

    20 sty 2019

  • Użytkownik AnonimS

    Ciekawe jak to się  dalej potoczy.  Czy przejmie interes Ojca?  Pozdrawiam

    19 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @AnonimS Jeszcze nie wiem, ale nie wydajee mi sie. 1. Nie ma predyspozycji. 2. Nie umie. 3. Nie chce. Trzy powody, a w sumie wystarczyłby jeden, którykolwiek z nich. Również pozdrawiam! ;)

    19 sty 2019

  • Użytkownik AnonimS

    @angie ale Kacper pomoże... Poza tym te panienki gangusów mają ukryte talenta jak np Slowikowa :)

    19 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @AnonimS Słowikowa była starą wyjadaczką.

    19 sty 2019