48 godzin. - cz. 10.

48 godzin. - cz. 10.-Nie, nie! Spokojnie. ..
Wziął głęboki oddech. Czuł, że dziewczyna czeka na wyjaśnienia, których nie miał chęci przedstawiać.  
-Nie jestem twoim bratem. Twój ojciec znał się z moją matką z Bałutów.  Byli parą. Długo i burzliwie. Schodzili się kilka razy. Raz pokłócili się pod klubem i matka chciała wracać sama. Ktoś ją zaatakował…
Kacper przerwał na moment. Daria ani drgnęła, czekając na dalszy ciąg. Wpatrywała się w profil skupionego na drodze mężczyzny.
-Zamojski nie mógł się z tym pogodzić. Winił moją matkę. A później nie mógł pogodzić się z tym, że po tamtej feralnej nocy,  pojawię się na świecie. Odpuścił, wyjechał. Matka nigdy o nim nie mówiła. Nic od niego nie chciała.  Chowałem się bez ojca, odreagowywałem to agresją. Nie mogła sobie ze mną poradzić. A kiedy zachorowała, spasowała i poprosiła go pomoc. Zjawił się od razu. Zmarła dwa miesiące później, kiedy miałem 16 lat i trzeci raz siedziałem w poprawczaku. Resztę znasz.
Kacper zagryzł zęby, jakby zbyt wiele powiedział. Daria patrzyła na niego jeszcze przez chwilę i nagle, jakby przyłapana na czymś niestosownym, odwróciła wzrok.
-Przykro mi. – szepnęła przed siebie.
-To są stare sprawy. – mężczyzna uciął temat. Nie widział sensu w wyciąganiu brudów z przeszłości. W dobijaniu dziewczyny prawdą o trudnych początkach u szefa. Wzięty pod opiekę,  krnąbrny syn znajomej nienawidził rozpuszczonej, płaczliwej małej księżniczki. Miała wszystko to, czego mu brakowało. Co mógłby mieć, gdyby tylko Zamojski był jego ojcem. Gdyby stanął na wysokości zadania i nie opuścił matki, gdy tego najbardziej potrzebowała. Nadrobił po latach biorąc młodego pod swoje skrzydła, ale pewnych rzeczy już się nie dało naprawić.  Daria dorastała, a Kacper wyobrażał sobie jak mogłoby wyglądać jego alternatywne życie. Po pewnym czasie zaczął na idealnym obrazku dostrzegać rysy smutnej egzystencji dziewczyny wychowywanej bez matki, bez przyjaciół, z wiecznie zajętym ojcem. Zrozumiał, że zamiast większego pokoju i kieszonkowego, łączyła ich ta sama, specyficzna samotność.  
Daria oparła głowę o szybę. Myślami była na Bałutach lat dziewięćdziesiątych. Doszła do wniosku, że ojciec zawiódł nie tylko ją. Zostawił nie tylko ją. Takich osób nazbierałoby się więcej. Ta świadomość nie przyniosła jednak spodziewanej ulgi.
-Co wiesz o Aleksie? – odwróciła się nagle do Kacpra.
-Niewiele. To podobno była jednorazowa akcja z jakąś  Ukrainką. Wyczuła kasę, zrobiła testy. Płacił alimenty, ale nie kontaktował się. Aleks sam go znalazł. Szef się ucieszył, że jednak ma syna. Widział w nim potencjał. Młody już wtedy miał sporo na koncie. Potem zaczął się martwić o ciebie, bo Aleks ewidentnie był wściekły na ojca. Nie mógł mu wybaczyć, że  dwójkę swoich dzieci potraktował całkiem odmiennie. Zamojski chciał to jakoś poukładać, ale po prostu nie zdążył…
Daria milczała przez chwilę.
-Ty jesteś moim bratem bardziej niż on… - stwierdziła patrząc przed siebie. Nie widząc,  jak Kacper zaciska wargi . – Albo powinieneś być.
-Nie wiem. Nie mi to roztrząsać. –poprawił ręce na kierownicy.  
Dziewczyna opuściła siedzenie do tyłu, odwróciła się bokiem. Przymknęła oczy.

**************

-32742 i zielony. Powtórz. – Kacper skasował kod dla Darii do ponownego wpisania. Kontrolka dała zielone światło do wejścia na mieszkanie.  
Apartament był nowocześnie urządzony, ale jasne, drewniane wstawki dawały poczucie przytulności. Dziewczyna rozejrzała się niepewnie.  
-Zapraszam! – mężczyzna zachęcił ją do wejścia, rzucił okiem na zegarek  i ruszył przodem w stronę kuchni. –Zdążymy jeszcze wypić kawę.
-  Jedziesz gdzieś? –  rozczarowanie w głosie opartej o framugę drzwi Darii  tylko spotęgowało wrażenie wyobcowania w nowym, dziwnym miejscu.  
-Muszę jechać do Przemyśla. Aleks. – Kacper skupił się na ustawieniach ekspresu do kawy.  
Maszyna zaczęła pracę od cichego pomruku.
-Chodź ze mną. – mężczyzna przeszedł obok dziewczyny i skierował się w stronę sypialni.  Nie czekając, energicznie  przesunął białą komodę. Za meblem ukazał się wbudowany w ścianę, niewielki sejf.  
-522737. Otwórz. – rozkazał mężczyzna.  
Wnętrze schowka było w całości wypełnione. Pieniądze, dokumenty, telefony, narkotyki. I broń.
-Potrafisz się tym obsługiwać?  
Daria przerażona pokręciła głową.  
-Oczywiście! A jak mówiłem, to nikt mnie nie słuchał… Dobra. To na razie nie ruszaj. Tego – wskazał na białą, ubitą paczkę– w ogóle nie dotykaj, rozumiesz?
-Tak.
Kacper sięgnął po plik banknotów.  
-Zamykasz, przekręcasz. Zasuwasz szafkę. Jasne?
Dziewczyna tym razem pokiwała głową.  
-Powtórz kod.
-522737.  
Uśmiechnął się, jakby powiedziała coś miłego.  
-To na razie musi ci wystarczyć. – podał dziewczynie pieniądze, ale Daria cofnęła się o krok.  
-Nie chcę twojej kasy!  
- A czyją chcesz? Masz swoją? Pójdziesz do banku wybrać? A może masz pracę?
Zamojska spojrzała na niego oczami pełnymi mieszanki złości i żalu. Nie tylko nie miała karty, portfela, dokumentów. Nie miała nawet ubrań na zmianę. Z dawnego życia zostało tylko to, co miała na sobie. I kilka niepotrzebnych już podręczników.  
-Kacper, nie chcę! Świetnie, że mi pomagasz, ale chcę po prostu wrócić do domu! – wytrąciła z dłoni plik, który spadł, ale nie rozsypał się na podłodze.
-Daria, do cholery! Przestań zachowywać się jak rozwydrzony bachor!  
Kacper schylił się po  pieniądze, kiedy w kieszeni spodni zadzwonił telefon. Znakiem milczenia położył palec na ustach. Daria struchlała, wpatrzona w mężczyznę.
-Gdzie jesteś? – ostry głos Aleksa był zniekształcony, ale pełen agresji i pretensji.  
-Mówiłem, że jeszcze muszę coś załatwić. Zaraz wyjeżdżam do Przemyśla.
-Zadzwoń jak dojedziesz. – Zamojski rozłączył się bezceremonialnie.
Nieprzyjemna rozmowa przynajmniej utemperowała dziewczynę, która stała znieruchomiała, jakby sama czekała na rozkazy Aleksa.
-Posłuchaj! Weźmiesz taksówkę… Nigdy nie bierz Ubera! Tylko zwykła taksówka z postoju! Jedź do galerii, kup cokolwiek ci trzeba. Kosmetyki, ciuchy, buty…
-Ile tu będę? – spytała drżącym głosem.  
-Nie wiem, Daria. Tak długo, jak będziesz tu bezpieczna. Potem będziemy się martwić co dalej. Kup sobie lepszy telefon.
-Ten jest ok... – uśmiechnęła się lekko. Dostrzegając starania Kacpra, chciała choć trochę okazać wdzięczność.  -Przyjedziesz wieczorem?  
-Nie wiem. Raczej nie. Muszę się tam trochę pokręcić, żeby myśleli… Nieważne. Słuchaj, jest jeszcze jedna, bardzo ważna sprawa. Skup się teraz, ok?  
Dziewczyna skinęła głową. Szeroko otwarte oczy i płytki oddech wskazywały na pełną oczekiwania koncentrację.
Kacper poczuł jak ogarnia go senność. Nie spał od dwóch dni. Czuwanie przy łóżku odchodzącego Zamojskiego, odbiór  Darii z aresztu, starcie z Aleksem, wreszcie akcja z samochodem i pościg za jadącym w stronę Niemiec vanem. Wydarzenia ostatnich  kilkudziesięciu godzin zalały umysł jak powódź.
-Kacper? Kacper?! W porządku? – mężczyzna poczuł jak delikatne dłonie dotykają rozpalonych policzków.
-Tak. Jestem tylko trochę zmęczony.
-Odpocznij trochę! Połóż się na chwilę! Nie wyglądasz dobrze…
- Muszę już jechać. – uśmiechnął się słabo i odwrócił do wyjścia.  
-Poczekaj! Mówiłeś o jakiejś ważnej sprawie!
-Tak… - mężczyzna wyciągnął z kieszeni dwa plastikowe dokumenty. Dowód i prawo jazdy.
-Aneta Żecka? – Daria przeniosła wzrok ze zdjęcia młodej brunetki na pochmurną twarz Kacpra. Nagle krzyknęła i zasłoniła dłonią usta. Rzuciła kartami na blat komody.  
-Musiałem się tego pozbyć, a teraz może ci się przydać. Naucz się tych danych na pamięć.
Daria drżącą ręką odwróciła dowód. Aneta Żecka. Rok starsza, urodzona i zamieszkała w Radawie.  
„Nie! Nie ma mowy! Nie jestem żadną Anetą Żecką!” – widząc wycieńczenie Kacpra, Daria zagryzła zęby, by powstrzymać własny sprzeciw. Wiedziała, że nic to nie da. Rozumiała, że to jedyny sposób, by dalej funkcjonować w społeczeństwie. Bunt byłby tylko niepotrzebnym wyładowaniem złości na jedynej osobie, której mogła zaufać.  
-Staraj się tego nie nadużywać. Być może jej szukają. Sprawdzę to.  
Dziewczyna przytaknęła.  
-Muszę już lecieć.  
-Nie, poczekaj! – tłumione emocje upomniały się o swoją ekspresję. Daria nie była w stanie powstrzymać się od płaczu.– Nie idź jeszcze, proszę! Nie zostawiaj mnie tutaj samej!  
Rzuciła się zaskoczonemu mężczyźnie na szyję. Kacper przytulił ją z czułością.
-Daria… Wiesz, że muszę… Nie płacz, proszę. Zadzwonię, jak tylko dojadę. – zdjął dłonie dziewczyny ze swojej szyi. -  Trzymaj się!  
Ujął w dłonie zapłakaną twarz i pocałował w czoło.
-Uważaj na siebie.
Bez odwracania się wyszedł z sypialni. Po kilkudziesięciu sekundach, w samochodzie czekającym w podziemnym parkingu usypywał ścieżkę amfetaminy, która miała doprowadzić go do Przemyśla.  
Dziesięć pięter wyżej, przed otwartym sejfem, na podłodze sypialni siedziała dygocząca od płaczu, osamotniała dziewczyna.    

angie

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i kryminalne, użyła 1572 słów i 9398 znaków, zaktualizowała 27 sty 2019.

3 komentarze

 
  • Użytkownik AnonimS

    Spokojniejszy  odcinek.  Na tych " kreskach" to Kacper daleko nie zajedzie.... A dziewczyna w potrzasku..

    26 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @AnonimS    "Kreski. Kreski. Jeszcze tylko raz. Kasa. Jeszcze tylko to załatwię. Szybciej. Więcej. Kasa. Kreska. Jeszcze tylko... Kreska. Kasa. Szybciej. Kreska. Więcej. Kreska. Kasa. Raz. "

    26 sty 2019

  • Użytkownik AnonimS

    @angie  co Ty alfabetem morsa nadajesz?  😁kreski już są,  wystarczy kasę i inne wyrażenia kropkami zastąpić.  :P

    26 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @AnonimS Wtedy właśnie byłby Mors. A tak to jest poezja ;)

    26 sty 2019

  • Użytkownik Speker

    Długo się rozkręca ale dobrze. Łódzka mafia?

    26 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @Speker Co się długo rozkręca? Wątek miłosny?  Bo jeśli chodzi o kryminalny, to już parę paragrafów mamy ;)

    26 sty 2019

  • Użytkownik Speker

    @angie no tak wątek miłosny, kryminalnego jest sporo :)

    26 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @Speker Despacito! ;) Powolutku, powolutku! U mnie tak jest, bo chcę realnie podejść do tematu. Sama pomyśl: zna faceta od 8/9 roku życia, jakieś 10 lat. Nie cierpiała go, bo był Executive Manager rozkazów i  zakazów ojca.  Sama pomoc może dać uczucie wdzięczności. I tylko tyle. Zwłaszcza, że jednak jest przyzwyczajona do wsparcia z jego strony. Jako takie zaufanie też było już wcześniej. Daria musi sobie uświadomić, że facet jest jedynym dobrem, jakie ma w obecnym życiu. Już zaczyna za nim tęsknić. A on musi się przełamać z czułością, bo też ma blokadę: najpierw nie chciał (on 16, ona 8 lat), później wewnętrzny zakaz (córka szefa, prawie jak siostra).  A też go przecież denerwowała zawsze. Może dopiero teraz w pełni rozumie jej pokręcone życie? Na współczuciu też można coś zbudować. Także teges ;) jesteśmy w połowie drogi!  

    26 sty 2019

  • Użytkownik Speker

    @angie świetnie mi to wyjasniłaś. Pozostaje tylko czekać na dalszą część i życzyć mnóstwa weny.

    26 sty 2019

  • Użytkownik AnonimS

    @Speker myślę że  Piter i paru innych z miasta Łódź  by się  wkurzyło za łódzką mafię.  :nerw:

    26 sty 2019

  • Użytkownik Speker

    @AnonimS to był sarkazm, przecież wszyscy wiedzą, że w Łodzi są wiosła nie mafia

    26 sty 2019

  • Użytkownik AnonimS

    @Speker ale byś się  zdziwił  hehe.  Pozdrawiam

    26 sty 2019

  • Użytkownik Speker

    @AnonimS no tak masz rację, można zamiast wioseł zastosować silnik

    26 sty 2019

  • Użytkownik AnonimS

    @Speker albo koło ratunkowe idąc twoim tokiem rozumowania

    26 sty 2019

  • Użytkownik Speker

    @AnonimS no i kapitan i majtek by się przydał.

    26 sty 2019

  • Użytkownik Somebody

    Nadrobiłam zaległe części i jestem. Całkiem zgrabnie ci idzie ta historia. Ciekawe jak sobie Daria poradzi z tym wszystkim.

    26 sty 2019

  • Użytkownik angie

    @Somebody Zobaczymy. W głowie plan na razie tylko na jakieś dwie części do przodu. Jak nie będzie pomysłów - to do piachu   :weapon:  :faint:   PS Cieszę się, ciąg dalszy się podoba. Staramy się ;)

    26 sty 2019