48 godzin. - cz. 17.

48 godzin. - cz. 17.-Hej…. – pogłaskał dziewczynę po włosach. Znów nie wiedział jak dokończyć zdanie.  
W odpowiedzi jedynie wtuliła się jeszcze głębiej.
-Musimy wstawać.
-Nic nie musimy.- zamruczała do koszuli.  
-Daria… - odgarnął brązowe kosmyki i pocałował czoło. Po policzku zjechał do ust. Dziewczyna naprężyła się i przywarła jeszcze mocniej. Jedną dłonią głaskała plecy mężczyzny, palce drugiej przeplatały się z jego włosami.  Lekko założyła nogę na jego łydkę. Wreszcie odsunęła się na moment.
-Musimy się zbierać. – Kacper przytrzymał jej brodę, choć więcej wysiłku wkładał w  hamowanie samego siebie. – Chodź, porozmawiamy.
-Po prysznicu. – wyskoczyła z łóżka, śmiejąc się jak beztroska nastolatka. Którą powinna być.
Myjąc się Daria zastanawiała się, czy Kacper do niej dołączy, czy też sama powinna po niego pójść. Z jednej strony była zachwycona rozwojem sytuacji, z drugiej zmieszana relacją z człowiekiem, który bez emocji towarzyszył jej przez tyle lat. Czuła też lekki wyrzut sumienia – nie tak wyobrażała sobie żałobę po ojcu. „Ciekawe co on by na to wszystko powiedział?” – zastanowiła się przez chwilę i wyszła do kuchni, owinięta samym ręcznikiem.
-Ubierz się. – Kacper łypnął okiem i wrócił do ekspresu do kawy.
Daria zignorowała polecenie i przytuliła się do jego pleców. Dolał do kubka mleka, posłodził. Sam wolał espresso.
-Ubierz się, Daria. – oparł ręce o blat, nie odwracając się do dziewczyny. Chłodny głos nie pozostawiał złudzeń.
-Przepraszam. – szepnęła. – Chyba coś źle zrozumiałam…
W połowie drogi do sypialni złapał ją za rękę.  
-Nie, nie zrozumiałaś źle. – zrobił krok w jej kierunku, aż cofnęła się automatycznie. – To ja chyba popełniłem błąd. To ja powinienem to kontrolować…
Zrobił kolejne dwa kroki, aż oboje stanęli na progu sypialni.  
-Co kontrolować, Kacper?  
-Ciebie! I siebie! Tyle lat byłaś dla mnie tylko rozkapryszonym bachorem, problemem do pilnowania, przewiezienia ze szkoły do domu.  
Mężczyzna spojrzał w bok, ale znów lekko przesunął się w stronę dziewczyny.
-To chyba niewiele się zmieniło. „Problem do upilnowania.” – zacytowała z przekąsem.
-Wszytko się zmieniło! Ty wszystko zmieniłaś! – warknął i popchnął ją lekko na łóżko. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie, ale też zadowolenie i olbrzymia ciekawość. Nadal kurczowo trzymała owinięty wokół ciała, biały ręcznik.  
Na białym prześcieradle kontrastowały rozsypane, ciemnobrązowe, mokre włosy oraz czarna koszula i spodnie. Kacper, opierając się na rękach, nachylił się nad dziewczyną.  
-Daria… - wycedził w udawanej złości. – Nie jestem z kamienia… Na wszystko przyjdzie czas. Teraz mamy coś do obgadania. Ubierz się, błagam…
Pocałował dziewczynę w nos i podniósł się szybko. „Mogła poczuć się jak szmata” – coś  zatrzymało go w drzwiach i z tym przeczuciem odwrócił się raz jeszcze. Faktycznie, Daria miała nietęga minę.  
Wyciągnął rękę, pomagając jej wstać. Przytulił mocno, pocałował w usta. Długo, delikatnie. „Zamojski by mnie zabił” – skwitował odbicie w lustrze.  



-To jedyny sposób jaki przychodzi mi do głowy. – Kacper miał ochotę zapalić. – Będzie nieprzyjemnie. Przesłuchanie, może badania. Ale tylko tak jesteś podwójnie zabezpieczona.
-A ty w ogóle! – krzyknęła z wyrzutem dziewczyna i po raz kolejny sięgnęła po papierosa.  Dłonie nadal drżały, jak pół godziny wcześniej,  przy pierwszych słowach mężczyzny.– Nie podoba mi się to, Kacper.
-Wiem, że wymagam od ciebie maksymalnego zaufania, ale nie ma innego sposobu.
-To nie jest kwestia zaufania…  
-To dobrze, bo mógłbym to zrobić i bez niego. – rzucił groźnie. Nadszedł czas na lekkie przymuszenie. W pierwszej sekundzie był na siebie wściekły, że nie trzyma języka za zębami. Ale po chwili pomyślał, że właśnie to jest największym sprawdzianem – szczerość.  
Daria już nie wyglądała na wystraszoną. Raczej zrobiło się jej przykro.  
-Pewnie tak. Już raz tak zrobiłeś. – opuściła głowę, a Zawadzki poczuł się jak ostatnia świnia. – Pozostaje mi tylko wierzyć, że to cały czas dla mojego dobra.
-A dla czyjego, kochanie? – wyciągnął dłoń nad blatem kuchennego stołu i pogłaskał dziewczynę po policzku. Czuł się jak manipulant. Tym gorzej, że widział, iż nim nie jest.
-Ok… - szepnęła dziewczyna. – Kiedy zaczynamy? – podniosła smutny, ale ufny wzrok.  
-Najdalej jutro rano Zamojski będzie chciał spotkać się ze Skowińskim w sprawie testamentu. Musimy ich wyprzedzić.  
Kacper wstał od stołu i nalał do szklanki wody.  
-Jest ósma… - policzył coś w myślach. – Tak naprawdę to … teraz.  
Postawił przed dziewczyną szklankę. Na jej oczach wrzucił różową tabletkę, która w kilku sekundach rozpuściła się w płynie, nie zmieniając jego koloru.
-Będziesz pamiętać?
-Oczywiście. – odparła odważnie dziewczyna. –„Nic nie pamiętam”.
Podniosła do ust szklankę i opróżniła ją nie spuszczając wzroku z twarzy Kacpra.  

angie

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i kryminalne, użyła 865 słów i 5195 znaków, zaktualizowała 5 lut 2019.

4 komentarze

 
  • AnonimS

    Nadrabiam zaleglosci

    6 lut 2019

  • Somebody

    Piszesz szybciej niż nadążam komentować  :D Ciekawe, co tam żeś przygotowała w zanadrzu...

    5 lut 2019

  • angie

    @Somebody No piszę, piszę, bo mam czas... Duuuużo czasu ...  :lol2:

    5 lut 2019

  • agnes1709

    Poszli po konopie, przynieśli dropsy? :lol2:

    4 lut 2019

  • angie

    @agnes1709 Dropsów to tam w sejfie było jak aspiryny u mnie w szafce ;)

    4 lut 2019

  • agnes1709

    @angie Adres poproszę :D

    5 lut 2019

  • Speker

    Kości zostały rzucone...  Coś tam chyba znaleźli na tej łące :D gołąbeczki. No to teraz się zacznie....

    4 lut 2019

  • angie

    @Speker "To co miało wartość - dawno umarło. A ten żart, co masz go za sukces - o kłamstwo oparto..."   ;)

    4 lut 2019

  • Speker

    @angie PRO8L3M?

    4 lut 2019

  • angie

    @Speker Exactly! Trochę mnie Kubuś ze "Ślepnąc..." zainspirował, nie powiem :D

    4 lut 2019

  • Speker

    @angie #sztywniutko

    4 lut 2019