48 godzin. - cz. 2.

48 godzin. - cz. 2.Większość dziewczyn chciała gadać. Jedna zaczęła się do niej przytulać, ale została odepchnięta przez kolejną, która szukając zaczepki doskoczyła do Darii z pięściami.  
-Sierżancie! – krzyknęła licealistka, patrząc bez strachu w przekrwione oczy dużo starszej napastniczki. – Chcę złożyć zeznania.  
Wiedziała, że strażnik będzie miał na nią wyrąbane, ale chociaż na chwilę przeniósł wzrok ze smartfona na zbiorowa celę. Stara wycofała się strategicznie, spalonym gardłem pomrukując coś niezrozumiałego.  
Daria usiadła z powrotem w swoim koncie. Ojciec. Wyglądał już bardzo źle. Nie poznał jej, nie reagował. Lekarz w odpowiedzi pokręcił tylko głową i wyszedł. Już nie płakała. Starała się spędzać z nim jak najwięcej czasu.  Nie przerabiać myśli „dlaczego?” Gdy miał jeszcze siły – korzystać z życia. Z pewnością trochę udało się nadrobić stracone lata. Dzieciństwo,  kiedy nie miał dla niej czasu. Wczesny okres adolescencji, kiedy nie rozumiał jej tęsknoty za matką. I ostatnie 4 lata, kiedy z dnia na dzień coraz bardziej uświadamiała sobie modus operandi jego biznesu. Był hurtownikiem. To wiedziała od zawsze. Kokainy. To – od 15 roku życia. Od lekcji, która zaczęła się uderzeniem w twarz.  
-Nigdy nie waż się tego próbować! – zapłakana siedziała na podłodze wśród rozsypanej trawy. Patrzyła to na wściekłego ojca, to na stojącego z boku Kacpra. Miał spuszczona głowę, a mógł triumfować. Starszy o osiem lat, jednak poważny jakby miał z pięćdziesiątkę. Nigdy się nie lubili. Teraz zobaczył co dostaje od kolegi i nie wahał się ani chwili, by sprzedać ją ojcu. Na szczęście ten, widząc dostateczne zażenowanie córki, kazał ochroniarzowi wyjść. Wielogodzinna rozmowa podziałała nie tylko profilaktycznie. Takich mieli pełno w szkole. Spędzony z ojcem wieczór otworzył Darii oczy. Płakała, buntowała się, nie chciała przyjąć do wiadomości. Ale poznała motywy jego działania – wieczny, niesympatyczny Kacper przed i po szkole, przesadna opiekuńczość, zakazy, ciągła kontrola. Co nie znaczy, że zaakceptowała swoją pozycję na jego szachownicy.  Zwłaszcza roli córki, która miała być synem. Nigdy nie powiedział tego wprost, ale czuła, że ojciec ma z tym „problem techniczny”. A ona miała „problem strategiczny” z chłopakami. Przy Kacprze koledzy nie pytali nawet co jest na zadanie. W szkole, gdy była sama, odbijali sobie frustrację złośliwymi komentarzami. Kilka koleżanek z dzieciństwa powoli wytracało się, gdy Zamojski nadrabiał ojcostwo drogimi gadżetami. Może gdyby jeszcze chciała się nimi przechwalać, znalazłaby parę fałszywych przyjaciółek. Ale Daria, na swoje nieszczęście, wolałaby pogadać o nieobecnej matce niż o smartwatchach.  
Matka. Klasyk. „To zła kobieta była”. Ojciec przestał  złośliwie się o niej wyrażać, gdy w końcu dostrzegł ile bólu sprawia dziecku z wyobrażeniem pięknej księżniczki, która musiała gdzieś na chwilę wyjechać. Na chwilę, która trwała kilkanaście lat. Przestał też sprowadzać kolejne, niewiele starsze ciocie. Trzymał je sobie na mieście i Daria przynajmniej nie musiała już walczyć o teren własnego domu.  
Zamojski pogonił żonę za całokształt. Klasyczne kombo. Faceci na boku, długi jęzor i odloty. To, co było fajne w seksownej dwudziestolatce na haju, nie spodobało mu się u niej jako u żony i przyszłej matki. Zresztą po urodzeniu córki, Brygida sama stwierdziła, że pieluchy nie dla niej. Rozstali się pokojowo - po krótkiej wymianie zdań i ciosów. Po kilku tygodniach nękania przez chłopaków męża,  z ulgą podpisała zrzeczenie się praw do dziecka. „Niedoszły syn” został pod opieką nieobecnego tatusia. Teraz tatuś lada chwila miał się stać prawdziwie i na stałe nieobecny.
Dlatego Daria kurczowo trzymała się swojej strategii.  
„Dziecko, tego ci nikt nigdy nie odbierze.” – słowa wychowawczyni sprzed paru lat każdego dnia nabierały na wartości. A zwłaszcza pamiętnego dnia, kiedy wpadli po ojca. Nie zapomni jak leżała na zimnej, marmurowej podłodze salonu. Pomarańczowe trytki nie raniły nadgarstków – płakała raczej ze strachu, że nigdy więcej nie zobaczy ojca. Leżąc naprzeciwko tłumaczył, że ma się uspokoić. Że to tylko chwilowe. Ale chwila czterdziestu ośmiu godzin pozbawienia wolności, zablokowanych kont i umieszczenia dziecka w pogotowiu opiekuńczym ciągnie się niczym wieczność.  
A tego nikt jej nie mógł odebrać ani zablokować. Wiedza. Zaczęła się uczyć.  
Ojciec przyklasnął, doceniając w końcu wartość z posiadania córki. Oczyma wyobraźni widział młodą panią prawnik, lojalnie stojącą na straży interesów rodziny. Własnych interesów.  
-Tato, będę zdawać do klasy bio – chem.  Chcę iść na medycynę. Chcę pomagać ludziom, czuć, że robię coś ważnego. – tłumaczyła mu z błaganiem w oczach, by w końcu ją  zrozumiał.  
-Babrać się w gównie staruchów? – rozjuszony Zamojski wstał od stołu. –Na korki z biologii nie dostaniesz kasy! Zapomnij!
-To może chemia? – Kacper przysłuchując się z boku rozmowie parsknął śmiechem i puścił oko do szefa.  
-Wypierdalaj! – Daria rzuciła w niego pustą szklanką, ale oczywiście uniknął uderzenia i roześmiał się jeszcze głośniej. Co gorsza, szklanka zamiast rozbić się dramatycznie, komicznie  trafiła prosto do kosza.
-Za trzydzieści. – pochwalił ochroniarz, ale łaskawie opuścił kuchnię.
-Nie mów tak do niego. – po raz kolejny łagodnie tłumaczył ojciec. – Pamiętaj, że zawsze możesz na nim polegać. Zawsze.  
Również wyszedł. To on kończył rozmowy. Pod tym względem nie znaczyła dla niego więcej niż kolejny chłopak biegający po mieście z towarem.

angie

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał i dramaty, użyła 998 słów i 5871 znaków, zaktualizowała 20 sty 2019.

3 komentarze

 
  • Somebody

    Niespełnione oczekiwania rodziców... Jak ja to kocham! Ciekawie się zapowiada  :)

    19 sty 2019

  • angie

    @Somebody Dzięki ;) Pierwszy raz piszę z perspektywy licealistki. Człowiek już niewiele pamięta ;) Zobaczymy jak wyjdzie.

    19 sty 2019

  • Somebody

    @angie Dasz radę, takich rzeczy się nie zapomina

    19 sty 2019

  • agnes1709

    No i kozacko!

    19 sty 2019

  • AnonimS

    No przynajmniej szybko drugi odcinek wstawiłaś.  Zaciekawiony.

    19 sty 2019