31 grudnia 2002r. Sylwester
Z przyspieszonym biciem serca przeszukiwała szuflady biurka Miguela. Starała się zachować ład żeby nie podejrzewał, że ktoś mu grzebie w papierach. Szukała czegoś co nie dawało jej spokoju od kilku dni. Akurat teraz miała okazję jaka mogła się nie zdarzyć nigdy więcej. W końcu otwierając przedostatnią szufladę po lewej stronie biurka, między teczkami znalazła to czego szukała – papiery na ubezwłasnowolnienie. Usiadła na podłodze opierając się o ścianę i przeglądała je dokładnie. Papiery nie dotyczyły jej na co westchnęła z ulgą ale jej spokój nie trwał długo. Czytając kolejne zdania natknęła się na imię i nazwisko swojej przyjaciółki. Sophie Taylor. Zmarszczyła brwi i podniosła się z podłogi. Papiery schowała pod bluzą wkładając je częściowo w spodnie alby nie wypadły. Cicho opuściła gabinet i ruszyła w kierunku swojego pokoju. Stojąc już przy drzwiach usłyszała głos Miguela wracającego z pracy. Weszła szybko do pokoju i wyciągnęła papiery chowając je pomiędzy bluzkami w szafie, którą następnie zamknęła. Słysząc kroki na korytarzu podbiegła do łóżka, usiadła na nim biorąc jakąś książkę i otworzyła gdzieś w połowie. W tym samym momencie wszedł do pokoju Miguel. Podniosła niepewnie wzrok na bruneta i nerwowo się uśmiechnęła.
-Cześć piękna. Co czytasz? – uśmiech zszedł jej z twarzy i popatrzyła na książkę, zamknęła ją patrząc na okładkę.
-A takie tam, nudziło mi się bez ciebie. – odłożyła książkę i wstała z łóżka. Podeszła do chłopaka i pocałowała go w policzek.
-Jakoś dziwnie się zachowujesz. – zbladła i ukradkiem popatrzyła na szafę.
-Trochę mi słabo. – westchnęła. W oczach Miguela można było zobaczyć jakby troskę i podejrzliwość jednocześnie. – Ale to pewnie nic takiego, poproszę Marinę o kawę.
-Oby ci po niej było lepiej bo dzisiejszej nocy raczej nie uśniesz. – pogłaskał ją po policzku z uśmiechem.
-Co masz na myśli?
-Zaprosiłem kilka znajomych i twoich rodziców na kolację. – na te słowa Xana westchnęła podirytowana i ominęła Miguela chwytając za klamkę. – Zachowuj się. Dąsasz się jak mała dziewczynka.
-Hm, ciekawe czemu. – zaśmiała się wkurzona i otworzyła drzwi. – Zjem z wami ale nie oczekuj, że będę miła. – Miguel złapał ją za łokieć i przyciągnął do siebie.
-Ty chyba zapomniałaś kto tu rządzi. – powiedział przez zaciśnięte zęby. Xana zmarszczyła brwi i wyrwała się z jego uścisku.
-Miałam się pytać czy też napiłbyś się kawy ale z tym ciśnieniem mógłbyś nie przeżyć. – uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Myślała, że ten rok skończy w cudownym humorze ale Miguel trzyma poziom jej niezadowolenia.
Wchodząc do kuchni zobaczyła śmiejące się dwie kobiety. Sophie i Marina siedziały przy wyspie kuchennej i coś popijały w filiżankach.
-Hej słonko. – pisnęła ruda i podeszła się przytulić do Xany. – Napijesz się z nami herbaty?
-Nie, dzięki. Zrobię sobie kawy, spadło mi ciśnienie. – uśmiechnęła się do Mariny na co ta wstała i podeszła do ekspresu włączając go. – Z czego się tak śmiejecie?
-Opowiadałam Marinie o Liamie. Wiedziałaś, że dziś się ożenił? Cham jeden. – na tą wiadomość Xandra zrobiła się blada.
-Liam? – zapytała z niedowierzaniem.
-A no tak… Pomagał mi cię szukać ale okazał się świnią. Przespałam się z nim a na drugi dzień dowiedziałam się, że kogoś ma. – blondynka otworzyła szerzej oczy.
-Uprawialiście seks? – czuła dziwne uczucie jakby zazdrości.
-Co z tobą? Chyba naprawdę źle się czujesz… Chodź usiąść. – Sophie wzięła ją za rękę i pociągnęła w stronę wyspy na której blacie stała już filiżanka kawy.
-Dziękuję Marino. – uśmiechnęła się sztucznie i wzięła łyk.
Patrzył w lustro poprawiając mankiety w koszuli. Za kilka chwil mieli przychodzić pierwsi goście ale na szczęście wszystko było już przygotowane. Ten rok planował skończyć z przytupem. Sięgnął do przedostatniej szuflady biurka i szukał papierów, których o dziwo nie mógł znaleźć. Zmarszczył brwi bo dobrze wiedział, że tutaj je wkładał. Chwycił telefon i wybrał numer do Siwego.
-Tak szefie?
-Gdzie są kurwa moje papiery? Bo na pewno nie na swoim miejscu.
-Ja ich nie mam.
-Wyparowały?! – krzyknął do słuchawki. – Nie pokazuj mi się dziś na oczy kretynie. – rozłączył się i rzucił telefonem o blat biurka. Usiadł na krześle i zalogował się w komputerze. Otworzył zapis z kamer z gabinetu i przeglądał je w przyspieszeniu. Jego wkurwienie sięgnęło maximum gdy zobaczył Xandrę przeszukującą jego biuro. Zaśmiał się zdenerwowany i zacisnął pięści. Wstał i ruszył do jej pokoju. Wszedł do środka mocno popychając drzwi, które odbiły się od ściany. Złapał je i zamknął mocno trzaskając. Xana wyszła z łazienki żeby sprawdzić co się dzieje i widząc stan w jakim był Miguel wiedziała o co może chodzić.
-Co się stało? – postanowiła grać. Brunet nic nie mówiąc podszedł do niej i uderzył ją z całej siły w policzek. Dziewczyna upadła na podłogę a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Gdzie są? – odszedł od niej i zaczął rozwalać w pokoju. Rzucał wszystkim i wywalał z szafek. Xana siedziała na podłodze cicho łkając. -Ogłuchłaś?! – podszedł do niej i złapał jej szczękę mocno w dłoń ciągnąc za głowę do góry.
-W szafie pomiędzy bluzkami. – zamknęła oczy a łzy spłynęły jej po policzkach. Miguel puścił ją i podszedł do szafy wszystko wyrzucając na podłogę. W końcu razem z bluzkami wypadły też kartki. Podniósł je i odłożył na komodę. Westchnął i odwrócił się powoli. Popatrzył na zapłakaną dziewczynę stojącą pod ścianą. -Przepraszam…
-Połóż się na brzuchu na łóżku. – powiedział spokojniej. Xana otarła policzki i zrobiła o co prosił. Z szuflady z szafki nocnej wyciągnął linę. -Spróbuj choć jęknąć to będzie źle. – Złapał jej ręce i ciasno związał je razem a następnie przywiązał je do ramy łóżka. To samo zrobił z nogami. -Twarz w pościel. – blondynka od razu zanurzyła buzię w pachnącej lawendą białej pościeli. Nagle usłyszała dźwięk rozpinanej klamry od paska. Spięła od razu swoje całe ciało wiedząc co ją czeka.
-Proszę, nie. – mówiła w kółko w materac. Nagle usłyszała trzask a sekundę później poczuła okropny ból na pośladkach. Szarpała się z linami i rozpłakała się jeszcze bardziej. Miguel złapał ją za włosy i podniósł jej głowę. Popatrzył w jej zapłakane oczy i uśmiechnął się w złości.
-Kiedy ty się w końcu nauczysz trzymać rączki przy sobie, hm? – z całą siłą przydusił jej twarz do materaca, potrzymał chwilę ale w końcu puścił. Cofnął się od niej na chwilę i mierzył wzrokiem każdy centymetr jej ciała. Następnie biorąc rozmach z całej siły złożył na jej pośladkach i udach kilkanaście uderzeń skórzanym pasem. W niektórych miejscach uderzył tak mocno, że pojawiły się rany. Dziewczyna wiła się próbując w jakiś sposób uciec i krzyczała przeraźliwie z bólu.
Po jakimś czasie Miguel wybudził się z transu i rzucił pasem o podłogę mocno dysząc. Szybko podszedł do jej stóp i dłoni rozwiązując je. Dziewczyna pozbawiona siły szlochała wtulona w pościel. Brunet uklęknął przed łóżkiem i pogłaskał ją delikatnie po pośladku na co Xandra zareagowała jękiem. Złożył na jednym pośladku pocałunek i wstał z podłogi.
-Masz coś do powiedzenia?
-Wypierdalaj. – szepnęła. Mężczyzna się zaśmiał i podniósł pas z ziemi wkładając go w szlufki spodni.
-Masz być gotowa za godzinę… Pokój też pasuje posprzątać. Sam po ciebie przyjdę i sprawdzę. – rzucił, wziął papiery i wyszedł z pokoju.
Xandra próbowała przykryć siniaka pod okiem przy toaletce ale robił się on coraz bardziej fioletowy a łzy w tym nie pomagały. Kiedy stwierdziła, że to nie ma sensu przypudrowała jeszcze twarz, zaczesała włosy robiąc przedziałek na środku i podeszła do szafy. Sukienka na dzisiejszy wieczór była za krótka więc wybrała jakąś dłuższą żeby nie było widać śladów po karze. Ubrała ją ale każdy jej ruch który ocierał się o jej pośladki sprawiał jej ból. Gotowa zabrała się do sprzątania pokoju. Porozrzucane ciuchy zwinęła w kulkę i wrzuciła do szafy. Ogarnęła mniej więcej i w tym momencie do środka wszedł uśmiechnięty Miguel.
-Jesteś gotowa kochanie? – pokiwała tylko głową w odpowiedzi. Podszedł do niej i złapał ją delikatnie za brodę. Blondynka zamknęła oczy żeby się nie rozpłakać. – Troszkę dziś przesadziłem. – pocałował ją delikatnie w miejsce siniaka.
-Troszkę… - powiedziała z ironią.
-Masz nauczkę na przyszłość. – powiedział bez uczuć i złapał ją w tali przyciągając do siebie. -A teraz uśmiechnij się skarbie, goście czekają. – pocałował ją w głowę i prowadził do jadalni.
Przy stole siedzieli wszyscy goście w tym ojciec i matka Xandry. Jedli, śmiali się i pili alkohol. Całemu towarzystwu grał zespół smyczkowy stojący gdzieś w rogu. Uwagę blondynki przykuła niezbyt zadowolona mina Sophie, która siedziała przy… Xana go znała. Próbowała sobie przypomnieć tą twarz i okoliczności, w których się spotkali. Gdy już miała pytać Miguela kto to on ją wyprzedził i szepnął do ucha.
-Wciąż czeka aż zwrócisz mu jego pasek. – zaśmiał się a Xana jakby oblana zimną wodą otrzeźwiała i przypomniała sobie tego mężczyznę. David Black, żonaty prawnik. Właśnie… żonaty. Więc co robi z Sophie?
Miguel odsunął krzesło dla blondynki na co ta delikatnie na nim usiadła. Skrzywiła się mając nadzieję, że nikt tego nie widział i natychmiast się uśmiechnęła w stronę gości a następnie Miguela.
-Nie mówiłaś mi Sophie, że kogoś masz. – powiedziała na co dostała delikatnego kopniaka w łydkę od bruneta. Złapała go za rękę i masowała ją kciukiem.
-To jest David, mój chłopak. Gdyby nie on nigdy bym cię nie znalazła. – uśmiechnęła się na siłę i przytuliła do niego patrząc na Miguela, który pokiwał głową z uśmiechem. Xandra chwyciła kieliszek szampana i wstała.
-W takim razie wznieśmy toast… - w tym momencie wszyscy wstali uśmiechnięci ze swoimi kieliszkami. - … za moją najlepszą przyjaciółkę i jej nowego chłopaka. – blondynka upiła łyk a chwilę później zrobili to wszyscy. Gdy chcieli już usiąść odezwał się Miguel.
-Ja też chciałbym wznieść toast. – złapał Xanę w tali i przyciągnął do siebie. – Wypijmy za moją przyszłą żonę. – w tym momencie wszyscy popatrzyli na blondynkę, której uśmiech zszedł z twarzy. Do bruneta podszedł jakiś mężczyzna podając mu małe, czarne, welurowe pudełeczko. Miguel odwrócił się w stronę Xandry i otworzył je ukazując jej i wszystkim gościom srebrny pierścionek z średniej wielkości diamentem. – Zostaniesz moją żoną Xandro? – patrzyła na niego z pytającym, wściekłym wzrokiem. On tylko czerpał radość z jej złości.
-No córeczko, nie pozwól mu tyle czekać na odpowiedź. – zaśmiał się Jonny a po nim zaśmiali się wszyscy.
-Ja… Tak, wyjdę za ciebie. – mimowolnie się uśmiechnęła a Miguel założył na jej palec pierścionek. Wszyscy zaczęli wiwatować, zespół zagrał jakiś romantyczny utwór a Xandra zabijała wzrokiem bruneta.
-Pierwszy pocałunek narzeczonych! – krzyknęła Sophie. Miguel puścił jej oczko, złapał twarz blondynki w ręce i namiętnie całował jej usta. Po całej odstawionej szopce usiedli do posiłku.
Tuż po fajerwerkach żegnających stary rok i witających nowy, Miguel, David i Sophie ukradkiem wymknęli się do biura. Usiedli na krzesłach i brunet wyciągnął papiery sądowe.
-Wystarczy, że David podpisze. Jesteś pewna, że tego chcesz? – zapytał rudej dziewczyny.
-A mam inne wyjście? – popatrzyła jakby z nadzieją na Miguela ale dobrze wiedziała co z nią będzie jak się nie zgodzi.
-Oczywiście. – powiedział brunet i wstał z krzesła. Podszedł do wiszącej szafki obok okna i otworzył ją. Wpisał kod do sejfu i wyciągnął broń. Podszedł do biurka i położył ją na nim. -A więc?
-Dobrze, niech podpisze. – powiedziała przerażona i zrezygnowana. Ucieszony David złożył podpis w kilku miejscach.
-Aha i jeszcze jedno. Jakby coś się stało Davidowi to trafiasz w moje ręce. U niego na pewno będzie ci lepiej. – zaśmiali się oboje i Miguel schował papiery w teczkę.
***
W tej części mniej seksu więcej brutalności ale jest to część przejściowa, bardzo ważna. Ostatnio dostałam komentarz oraz wiadomości prywatne, że przyszłam tu ludzi mordować i że jestem chorą kobietą hahaha. Tyle wam powiem, że trupów będzie więcej. Buziaczki : *
Dodaj komentarz