Xandra - Musisz mi pomóc.

20. grudnia 2002r.
Komenda

Kolejny dzień się kończył a Liam nie może uwolnić się od myśli o Xanie. Co kilka minut włącza ekran telefonu mając nadzieję, że się odezwała. Niestety od dwóch dni nie dostał wiadomości od pięknej blondynki. Oczywiście mógł sprawdzić po numerach rejestracyjnych auta dziewczyny gdzie mieszka ale nie chciał. Skoro jeszcze nie napisała po prostu nie ma czasu lub nie chce - jednak dobrze wiedział, że chce. Widział jak na niego patrzyła, ile pragnienia było w jej oczach. Jej sposób oblizania ust ewidentnie sygnalizował, że go pożądała. Wciąż zastanawiał się o czym myślała gdy rozbierała go wzrokiem, chodź on sam nie jednokrotnie to zrobił.  
Najgorsze jednak było to, że zdradzał myślami swoją partnerkę - Rachel - była jego narzeczoną od trzech lat ale znali się od dzieciństwa. Zajmowała się aktorstwem i modelingiem. Przez ostatnie półtora roku była rozchwytywana przez agencje przez co z Liamem widzieli się rzadko.  
Kochał ją, nie pozwoliłby jej zranić, mimo to czuł że jest z nią tylko i wyłącznie z przyzwyczajenia. Była jego najlepszą przyjaciółką… Była po prostu jak siostra a nie partnerka na całe życie.  
Zastanawiające jest to dlaczego mimo iż nie czuje do niej tego co powinien czuć przyszły mąż do przyszłej żony – oświadczył się jej. Presja rodziny? A jakże by inaczej…  
Świętej pamięci matka Liama bardzo chciała zjednoczyć swoją rodzinę z rodziną swojej dobrej przyjaciółki. Wpisała to również na pierwszym miejscu w testamencie i dlatego Liam nie miał wyjścia. Bo kto by nie chciał spełnić marzenia najukochańszej matki?  

Z podróży po wspomnieniach wyrwał go dźwięk przychodzącego smsa. Z prędkością światła chwycił telefon i przeczytał wiadomość.

„Tam gdzie widzieliśmy się po raz ostatni za 30 minut. X.”

Z komendy wybiegł szybciej niż nie jeden złoczyńca przy najbliższej okazji. Zamykając za sobą główne drzwi komendy poczuł na swojej skórze ostry chłód. W całym podekscytowaniu, że znów spotka piękną blondynkę zapomniał o kurtce. Wziął głęboki wdech suchego powietrza i ruszył do swojego auta - odpalił go, podkręcił temperaturę na 24 stopnie i ruszył. Nie zdążyło mu się zrobić ciepło a już był na miejscu.  
Chwycił telefon i sprawdził godzinę.  
-Jeszcze chwila… - powiedział sam do siebie. Wszedł w ikonkę wiadomości i napisał, że jest na miejscu.  
Zaledwie kilka minut później oślepiły go światła taksówki stojącej za nim. Patrzył w lusterko i coraz wyraźniej widział sylwetkę Xany. Ostrożnie jeździł wzrokiem po jej konturach dopatrując się najmniejszych szczegółów.  
Poprawił się na siedzeniu rozkładając szerzej nogi. Wcale nie chciał ukrywać podniecenia dziewczyną ale wstydził się, że tak na niego działa sam zarys jej sylwetki.  
Xana obeszła auto i usiadła na miejscu pasażera. Miała na sobie wysokie botki, kabaretki, obcisłą, czarną, lateksową sukienkę i szare futro. Na ramieniu małą srebrną torebkę idealnie dobraną do biżuterii.  
-Musisz mi pomóc. - sięgnęła do puzderka (taki rodzaj torebek :)) i wyjęła zdjęcie Sophie. - Znajdź ją.  
-Kto to? - chwycił zdjęcie i przyjrzał się rudej dziewczynie.  
-Moja przyjaciółka. Zaginęła z osiemnastego na dziewiętnastego grudnia.  
-Dlaczego nie przyszłaś z tym na komendę?  
-Żartujesz sobie? Obrobiłam trzy czwarte policjantów w naszym mieście. Nie mam ochoty teraz iść za kratki.  
-Obrobiłaś? - zmarszczył brwi jeszcze raz analizując co powiedziała blondynka.
-Myślisz, że skąd mam pieniądze na te ciuszki? - uśmiechnęła się zalotnie i zmierzyła go wzrokiem  chwilę zatrzymując się na jego kroczu. Oblizała usta i spojrzała mu głęboko w oczy.  
Liam widząc to chrząknął zmieszany i znów przyjrzał się zdjęciu.  
-Musisz mi wszystko opowiedzieć.  
-To może postawisz mi kawę? - zachichotała i zapięła pas.  

*15 minut później*

-Czyli nie widziałaś tego mężczyzny?  
-Nie, ale podejrzewam kto mógł ją uprowadzić. - popatrzył na nią pytającym wzrokiem. -Któryś z mężczyzn szukający zemsty na bezbronnej ślicznotce.  
-Spisałabyś ich nazwiska? Może gdybym ich przesłuchał… - na te słowa zaśmiała się głośno przerywając mu.  
-Myślisz, że ja wiem kim oni są? Przychodzą z nadzieją na bzykanko a czasami wychodzą bez paska do spodni. - upiła łyk kawy kiwając głową na boki.  
-Miała może jakichś wrogów?  
-O żadnych nie wiem.  
-To może pojedziemy na miejsce zbrodni?
-Wszystko przeszukałam, żadnych śladów włamania, bijatyki czy szarpaniny. Jedynie szeroko otwarte drzwi i rzeźba, którą kiedyś dostała ode mnie na urodziny nie stała na komodzie tylko pod ścianą.  
-Wezmę ze sobą mojego znajomego sprawdzimy czy porywacz zostawił jakieś odciski palców.  
-Nie. Nikt nie może o tym wiedzieć oprócz nas.  
-Mogę wiedzieć dlaczego?  
-Jeżeli to ja jestem powodem twojego powstania w spodniach to nie. - zaśmiała się i wstała. -Do zobaczenia… - miała już wychodzić ale zatrzymał ją krótki dźwięk przychodzącego smsa. Chwyciła telefon i przeczytała  wiadomość.
Najpierw popatrzyła na Liama, później znów na ekran telefonu i znów na Liama.
-Co jest?
-Musisz mnie gdzieś podwieźć.  

*************************************************************

Wiem, że krótkie i że już dawno miałam dodać kolejną część ale dużo miałam nauki i nie miałam kiedy kontynuować. Teraz gdy choruje mam więcej czasu i coś tam próbuję tworzyć.  

Pragnę jeszcze podziękować za tak miłe przyjęcie pierwszej części tego opowiadania, które ma już dwa tysiące wyświetleń! Dziękuję wam bardzo i mam nadzieję, że i tym razem mnie nie zawiedziecie a ja postaram się nie zawieść was.  

Zasady takie jak ostatno, czekam na komentarze - krytyki sie nie boję. :)

Dodaj komentarz