Xandra - Gwałt

28 grudnia 2002r.

     Sophie przeglądała się w lustrze dokonując ostatnich poprawek w swoim wyglądzie. Westchnęła głośno i uśmiechnęła się do siebie nerwowo. Nagle zadzwonił jej telefon. Wyciągnęła go z torebki i widząc napis „Liam” zmarszczyła brwi i kliknęła czerwoną słuchawkę. Po tym co stało się ostatnim razem jak się widzieli Sophie nie chciała mieć z nim kontaktu. Schowała telefon i ściągnęła z wieszaka czarne futro. Ubrała je i poprawiła sukienkę, torebkę założyła na ramie i wyszła z domu na spotkanie z prawikiem.  

22 grudnia 2002r.   6:15

     Rudowłosa obudziła się i rozejrzała po pomieszczeniu. Nie spała w sypialni z Liamem tylko w jego salonie. Ściągnęła z siebie koc i zdziwiła się widząc na sobie koszulkę i spodenki chłopaka. Powoli podniosła się z kanapy i ponownie rozejrzała. Na stoliku leżały jej ciuchy poskładane idealnie w kostkę a drzwi do sypialni aspiranta były delikatnie uchylone. Z ciekawości podeszła do nich na palcach i wejrzała do środka. W łóżku, w którym jeszcze chwile uprawiała seks z brunetem leżała jakaś kobieta przytulona do pleców Liama. Sophie odeszła od drzwi i przebrała się w swoje rzeczy. Chwilę potem była gotowa do wyjścia co również uczyniła trzaskając drzwiami mieszkania. Wyszła z budynku i złapała taksówkę ruszając do swojego domu.  
     Wysiadła przed kamienicą i udała się do mieszkania nr. 11. Otworzyła drzwi i weszła do środka zapalając światło w przedpokoju. Odwróciła się zamykając drzwi na klucz. Westchnęła ciężko i na trzęsących się nogach przeniosła się do salonu. Stojące na stoliku dwie szklanki oraz butelka, pieniądze na dywanie i ciuchy Xany porozrzucane po podłodze. Od jej porwania nic się nie zmieniło. Rzuciła torebkę na fotel i zabrała się do sprzątania. Szklanki włożyła do zlewu i wróciła po butelkę wina. Powąchała przez szyjkę zawartość i lekko się skrzywiła czując kwaśny zapach. Podeszła do kuchni i wylała zawartość po czym wyrzuciła pustą butelkę i umyła szklanki. Do czajnika elektrycznego nalała wody i włączyła go. W czasie czekania aż woda się zagotuje wciągnęła różowy kubek i wsypała do środka dwie łyżeczki świeżo mielonych ziaren kawy. Kilka chwil później zalała kubek gorącą wodą i nalała trochę mleka. Wzięła kubek i znów przeniosła się do salonu. Kawę położyła na stoliku i uklękła na dywanie. Zaczęła zbierać pieniądze kładąc je na kanapie. Zajrzała też pod nią i zaciekawiona wyciągnęła twardą, małą karteczkę.  
-David Black. Prawnik. – przeczytała i odwróciła wizytówkę na drugą stronę. Znajdował się tam numer telefonu, adres kancelarii prawniczej oraz adres e-mail. Wstała szybko z podłogi i pobiegła do sypialni. Wyciągnęła z szafki nocnej laptop i wróciła do salonu. Włączyła go i zalogowała się na swojej poczcie. Napisała do niego maila z ofertą pomocy prawniczej w rzekomej rozprawie rozwodowej. Odłożyła laptop na bok i włączyła telewizje popijając kawę.  

Po południu dostała wiadomość tekstową od Liama.  

Od Liam: Spotkamy się porozmawiać?
  
Sophie zaśmiała się kiwając głową na boki i odłożyła telefon na bok. Po chwili jednak wzięła go ponownie do ręki i odpisała aspirantowi.  

Od Sphie: Nie chce cię widzieć.  

Westchnęła głośno i położyła się wygodnie na kanapie chwile potem zasypiając.  

     Obudziła się o piątej rano i nie mogąc ponownie zasnąć postanowiła sprawdzić czy prawnik Black jej odpisał. Odpaliła laptop, zalogowała się i sprawdziła skrzynkę. Uśmiechnęła się widząc odpowiedź z terminem spotkania.  

28 grudnia 2002r.  

     Wyszła z budynku, w którym mieszkała i czekała przed nim na taksówkę, którą zamówiła dziesięć minut temu. Kilka chwil później żółty samochód podjechał a Sophie do niego wsiadła. Udała się pod kancelarię, zapłaciła kierowcy i wyszła z auta.  
Poprawiła torebkę i weszła do środka. Podeszła do recepcji gdzie z szerokim uśmiechem na twarzy przywitała ją starsza, grubsza kobieta.  
-Dzień dobry, ja do pana Blacka.  
-Była pani umówiona? – zaczęła klikać w klawiaturę.  
-Tak, na dwunastą.  
-Pani Sophie Taylor? – popatrzyła na dziewczynę na co ona tylko pokiwała głową. -W porządku. Gabinet numer pięć na drugim piętrze.  
-Dziękuję. – odwróciła się do kobiety plecami i ruszyła po schodach we wskazane miejsce.  
Zatrzymała się przed jasnymi drzwiami i zapukała delikatnie. Słysząc ciche „proszę” weszła do środka i uśmiechnęła się do starszego, łysego mężczyzny.  
-Dzień dobry, Pani Taylor?
-Tak, ja w sprawie rozwodu.  
-Proszę usiąść. – uśmiechnął się chowając w szufladzie jakąś teczkę. Sophie usiadła na krześle przed mężczyzną zakładając nogę na nogę przez co sukienka delikatnie podsunęła się do góry. Zauważyła, że mężczyzna zwrócił na to uwagę. -A więc… Jak wygląda sprawa?
-Dowiedziałam się, że mój mąż mnie okradł.  
-Co takiego zabrał?
-Skórzany markowy pasek i tysiąc euro. – uśmiechnęła się do niego jeszcze szerzej.  
-Kim pani jest? – zmarszczył brwi i napiął chyba każdy swój mięsień. Sophie wstała z krzesła, obeszła biurko i podeszła do mężczyzny. On odsunął się delikatnie od biurka i widać było, że jest zdezorientowany. Ruda usiadła przed nim na biurku i nachylając się złapała jego krawat ciągnąc go bliżej siebie.  
-Co mam zrobić, żeby pan pomógł mi ją znaleźć? – uśmiechnęła się zalotnie.
-Nie znałem tej dziewczyny, okradła mnie i uciekła. A teraz proszę wyjść. – zdenerwowany próbował wstać. Jednak Sophie mu na to nie pozwoliła i położyła stopę na jego kroczu.  
-Ja decyduje kiedy wychodzę. Komu powiedziałeś o niej?  
-Wyjdź… - dziewczyna docisnęła mocniej stopę. – Znajomemu.  
-Gdzie go znajdę? – nic nie odpowiedział. Złapał jej nogę i zrzucił z siebie. Wstał szybko z krzesła i niebezpiecznie zbliżył się do dziewczyny. Chwycił jej kolana i rozszerzył je wchodząc pomiędzy, tak żeby nie mogła ich złączyć. Sophie przestraszyła się i monitorowała każdy jego ruch. Położył jedną rękę na jej plecach i zbliżył ją do siebie jeszcze bardziej. Drugą złapał jej żuchwę i mocno zacisnął palce.  
-Za kogo ty się kurwa uważasz? Przychodzisz do mnie z jakimś lipnym planem i myślisz, że się dam szantażować? Chyba nie chcesz żebym ci pokazał kto jest silniejszy, hmm? – dziewczyna pokiwała głową na boki i zamknęła oczy. -Nie? – zaśmiał się i pocałował jej usta. – Zapytałaś co możesz zrobić żebym pomógł ci ją znaleźć? Już wiem. Dasz mi to, czego tamta suka mi nie dała. – Sophie w szoku otworzyła oczy i próbowała się wyrwać. – Ćśś… Obiecuje, że będę delikatny. – rękę z żuchwy przełożył na szyje i mocno zacisnął odcinając dopływ tlenu rudej. Złapała go za rękę i próbowała ją ściągnąć ale z każdą chwilą traciła siłę. Mężczyzna położył ją na biurku i podwinął sukienkę. Wolną ręką ściągnął jej stringi i nachylił się nad jej czerwoną twarzą. – Otwórz buzię. – dziewczyna zamknęła oczy z których wypłynęły łzy. – Otwieraj! – warknął. Sophie wciąż walczyła o każdy oddech z zaciśniętą na jej gardle dłonią. Łysy jeszcze bardziej poddenerwowany wyprostował się, odłożył na bok majtki i otwartą dłonią z całej siły uderzył w cipkę dziewczyny na co zaczęła jeszcze bardziej płakać i wierzgać się. – Ostatni raz mówię… Otwieraj buzię. – dziewczyna zrobiła co kazał a on wziął bieliznę i wsadził ją w jej usta. Później rękę z szyi przełożył na jej usta mocno dociskając. Pospiesznie rozpiął spodnie garnituru i wyciągnął z szafki lubrykant. Na stojącego i twardego penisa nałożył trochę żelu i rozprowadził dłonią. Uśmiechnął się do przerażonej dziewczyny i oblizując usta mocno w nią wszedł. Sophie chciała krzyczeć ale majtki i dłoń mężczyzny tłumił dźwięk, rękami machała dookoła chcąc coś złapać i rzucić w gwałciciela. Ten jednak złapał obie jej ręce i nachylił się nad nią cały czas mocno w nią wchodząc. – Nie płacz kochanie. Bądź grzeczna to znajdziemy twoją koleżankę. – puścił jej oczko i chwilę później doszedł w niej głośno jęcząc.  

-Odwieźć cię do domu czy masz jak wrócić? – powiedział zapinając spodnie. Dziewczyna leżała na biurku patrząc w sufit ciągle wypuszczając kilka łez. –Mhm… W takim razie wstawaj bo nie mam czasu kursować po mieście. – złapał ją za ramie do pozycji siedzącej. Popatrzyła na niego morderczym wzrokiem i z całej siły uderzyła go w policzek jeszcze bardziej płacząc.  
-Ty skurw… - nie zdążyła dokończyć. Mężczyzna złapał ją za brodę i zbliżył swoją twarz.  
-Przyjdź jutro tutaj o szesnastej. Pojedziemy do mojego znajomego a on zdecyduje czy możesz się spotkać z koleżanką. – powiedział spokojnie i pocałował ją w czoło. – I nie próbuj zgłaszać tego na policję.  
-Bo co? – łysy zaśmiał się i wyciągnął z szuflady pistolet, który przyłożył do jej skroni.  
-Bo cię zabiję. – pocałował jej usta. – A teraz… Przestań płakać, zawiozę cię do domu.

InnaKobieta

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i kryminalne, użyła 1725 słów i 9362 znaków.

Dodaj komentarz