Zdzi*a cz. XXI

„Mokre majteczki” przywitały nas przyjemnym chłodem – jakkolwiek dziwnie to zabrzmi. Moja lejdi w drodze na miejsce została ocucona i opatrzona, by teraz niezbyt spokojnie siedzieć w sali przesłuchań. Michał i Dolcia maglowali zaś "Józia" w pomieszczeniu obok. Nie chciałem brać w tym udziału. Już zbyt długo skazany byłem na spoglądanie w jego parszywe ślepia. Zrobiłem więc dwie mocne kawy i nieco stremowany poszedłem do blondi.

Gdy tylko uchyliłem drzwi, oczy Anielicy zabłysły mieszaniną uczuć. Czaił się w nich lęk, niepewność oraz obawa, co z nią zrobimy. Macie rację, to było zupełnie bez sensu, ale na jej miejscu, pewnie zrobiłbym to samo. W końcu ukatrupiła kilku niezbyt grzecznych chłopców. Nawet obietnica Doroty, nie mogła wyplenić lęku na myśl o pace. Co z tego, że za jej czyny odpowiedzą inne osoby? Joanna wiedziała, kto naprawdę przelał krew. Pozostawało zatem pytanie, czy do samego końca będzie chciała nas kryć?

Wszedłem do środka i postawiłem kubki na blacie szarego stolika. Wszystko w „Mokrych” było nieco prowizoryczne, jednak czego można wymagać od tajnego komisariatu, na dodatek mieszczącego się w burdelu? Nawet bez tej całej oficjalnej otoczki widziałem, jak Joanna wierci się z nerwów na krześle. Zająłem więc miejsce naprzeciw niej i zapraszającym gestem wskazałem na kubek. Wówczas nie wytrzymała i wypaliła:

– Co teraz ze mną zrobicie? – Pomimo strachu, nie wahała się zadać pytania wprost. Podziwiałem tę siłę. Jej psychika mogła spokojnie konkurować z fizycznością.  

– To zależy, czy będziesz chciała współpracować. – Uśmiechnąłem się kącikiem ust, tak jak miała w zwyczaju. – Potrzebujemy, byś oddała nam zegarek oraz trzymała zwinny języczek za zębami.

Pokręciła nieznacznie głową, czym mnie mocno zdziwiła. Czyżby wolała spędzić najlepsze lata w więzieniu?

– Nie mogę oddać zegarka. – Podniosła na mnie oczy wielkie jak pięć złotych. – Już go nie mam.

– Co z nim zrobiłaś? – zapytałem ostro, niezbyt wierząc w taką bajeczkę. Jedyny rozsądny powód jaki mogła mieć, by się go pozbyć, to chęć zdobycia kasy. Na tej misji nie zarobiła przecież ani grosza.

– Wysłałam – odparła, a w jej oczach zaszkliły się łzy. – Wysłałam, do ojca…

No, tego to jeszcze nie grali. Po jakie licho miała swojemu staremu dawać tak drogi gift?  

– Po co? – dociekałem. – Nie znajduję żadnego rozsądnego powodu, dlaczego miałabyś to zrobić.

Nieco zadrżały jej wargi, ale szybko odwróciła od nich uwagę, sięgając po kubek i biorąc długiego łyka. Obserwowałem ją uważnie, oszacowując, czy próbuje ze mną pogrywać. Nie znalazłem jednak w anielskim zachowaniu żadnej sztucznej nuty. W końcu postawiła napój na stoliku i powiedziała:

– Wiedziałam, że długo to już nie potrwa. Dolores obiecała, iż po wszystkim będę oczyszczona z zarzutów. Przyrzekła, że dadzą mi wolną rękę i puszczą płazem wszelkie późniejsze przewinienia. Ja – głos jej się załamał, jednak szybko kontynuowała – po prostu chciałam mieć wymówkę, żeby pojawić się w domu.

Teraz wszystko nabierało sensu. Elżunia pragnęła wrócić i ocalić swoją matkę. Zapewne też odpowiedzieć pięknym za nadobne staruchom, którzy wyrządzili jej krzywdę. Sama myśl, że ponownie będzie w niebezpieczeństwie napawała mnie w pełni uzasadnionym lękiem. Moja miłość do niej była bowiem szczera. W całej roli, jaką odegrałem, to jedno poszło niezgodnie z planem.

– Chcesz się zemścić, mam rację?  – zapytałem, świdrując blondi spojrzeniem. Jej oczy ze szklistych szybko stały się lodowate. Gdyby mogła zamroziłaby wszystko na swojej drodze.

– Muszę – odparła pewnie. – Tylko w ten sposób osiągnę upragniony spokój.

– A ja? – wymsknęło mi się nieoczekiwanie.  

– Co „ty”? – Udawała głupią.  

– Co będzie z „nami”, kiedy wyjedziesz?  

Lekko westchnęła i sięgnęła przez stół w kierunku mojej dłoni.  

– Przecież to była tylko część twojej gry. – Mogłem przysiąc, że w tej wypowiedzi czaił się smutek. – A ja niestety uwierzyłam w szeptane mi kłamstwa. Nie mogę jednak mieć do ciebie żalu. W końcu też byłam całkiem niezłą aktorką. Szkoda jednak, że to ja teraz zapłacę najwyższą cenę za swoją naiwność. Myślałam, że złamię ci serce, ale wychodzi na to, iż sama zostałam wyrolowana. Do tego, być może spędzę resztę życia w kiciu, więc raczej ciężko będzie nam utrzymywać ten wyimaginowany zwią…

Nie pozwoliłem dokończyć. Szybko nachyliłem się ponad blatem i zamknąłem ciepłe usta pocałunkiem. Chyba zupełnie się tego nie spodziewała, bo gdy oderwałem od niej swe wargi, jej oczy wyrażały głębokie zdumienie.  

– Nigdy cię nie okłamałem – odparłem szczerze, nie jako bandzior spod ciemnej gwiazdy, ale porucznik. Potrafiłem świetnie odgrywać swoje role i zapominać o prawdziwym ja. Anielica musiała jednak dowiedzieć się, że moje serce należało wyłącznie do niej.

– Jakoś nie przypominam sobie byś powiedział mi, że jesteś milicjantem – zripostowała.

– Po prostu zadawałaś zbyt mało pytań. – Uśmiechnąłem się, na powrót siadając. Ująłem kobiecą dłoń i kreśliłem kółka po kosteczkach nadgarstka. – Albo tylko te niewłaściwe.

– Chcesz mi powiedzieć, że ta cała „miłość” – tu przewróciła oczami – to nie był zwykły blef?

– Tak, dokładnie – rzuciłem szybko i pocałowałem drobne paluszki. – Kocham cię i chciałbym byś ze mną została.

Przez chwilę pozwoliła mym słowom odbijać się echem od gołych ścian. Moment później jej twarz rozpromienił uśmiech, który sprawił, że moje serducho wywinęło orła o śliską posadzkę. Wówczas powiedziała:

– A wszystkie zabójstwa, których dokonałam? Tak po prostu będą mi darowane?

– Deal to deal. – Wyszczerzyłem się w głupkowatym uśmiechu.  

– A co z zegarkiem?

Wzruszyłem ramionami i rzekłem:

– Kupi się drugi.  

– Czyli sprawa zakończona? Kto inny odpowie za moje zbrodnie?

– Bez ciała Jacka jakoś ciężko będzie komukolwiek udowodnić twoją winę. Za Jarunia odpowie „Józio”, a za Jana sprzedajna sędzina.

– Czyli naprawdę ją w to wrobimy?

– Sama siebie wrobiła, gdy zataiła okoliczności morderstwa. Te podłożone dowody, jasno wskazują, że maczała w tym palce. A ciebie nigdy tam przecież nie było. Twoja tożsamość została całkowicie zmyślona. „Józio” nie miał na ciebie haka, tak samo jak na prawdziwego mnie. Powiedzmy więc sobie szczerze, że nic nas z tą sprawą i miejscem nie łączy.

Teraz uśmiech przemienił się w szaleńczy rechot. Śmiała się, niemal zanosząc do tyłu. Gdy już się trochę uspokoiła odparła:

– Niezłe z nas ziółka, nie ma co. – Wstała i okrążyła stół, po czym umościła się na moich kolanach. Złapała za szyję i mocno ucałowała. – Czy możemy stąd iść?

– Myślałem, że już nigdy nie zapytasz…

Szybko uniosłem dziewczę i posadziłem na stoliku. Sekundę później wstałem i chwyciłem ją pod kolanami. Otworzyłem drzwi nogą, niczym wprawny Karate Kid. Pewnie głupio wyglądało, jak niosłem moją lejdi do samochodu, ale miałem to totalnie w dupie. Zresztą i tak było ciemno. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że przed nami była stosunkowo przyjemna noc.

Aniela jednak nie chciała czekać. Muszę przyznać, że kierowanie autem z blond głową pomiędzy nogami, jest istnym hardcorem.  

A to był dopiero początek ostrej jazdy...

Kocwiaczek

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał i erotyczne, użyła 1358 słów i 7696 znaków, zaktualizowała 9 sie 2020. Tagi: #kobieta #wulgaryzmy #przemoc #seks #alkohol

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • shakadap

    Brawo.
    Pozdrawiam i powodzenia.

    10 sie 2020

  • Kocwiaczek

    @shakadap dziękuję:)

    10 sie 2020