Zdzi*a cz. VI

Nie broniłem się. Już wcześniej zdałem sobie sprawę, że odkąd zrobili ze mnie marionetkę, tak naprawdę nie miałem po co żyć. Nie mogłem wyjść na prostą, nie narażając się szefowi. Nie dane mi było założyć rodziny, mieć normalnej pracy, żony, czy dzieci. Chociaż o te nietrudno i pewnie szefuńcio przymknąłby oko. Nie chciałem jednak być tatuśkiem z doskoku i fagasem byle jakiejś panienki. Tak, byłem głupim chujkiem, ale nie złym do szpiku kości. Miałem jakieś marzenia, a sny nie jawiły mi się tylko jako koszmary. Czasem pragnąłem czegoś więcej niż aktualnie pozwalano mi mieć.  

Czemu więc nie walczyłem, gdy Aniela zaczęła mnie dusić? Bo w głębi serca łudziłem się, że przez moją uległość zniechęci się i sama odpuści. Nie stanowiłem dla niej zagrożenia, nie traktowałem, jak inni, nie uważałem za gorszą. Wprost przeciwnie. W tym całym bagnie była jedyną osobą, którą brałem na serio. Była również jedyną, o którą podświadomie się bałem.  

– Dlaczego nie walczysz! – wrzasnęła wzmacniając uścisk. – Walcz sukinsynu! Broń się do jasnej cholery!

Pozostałem niewzruszony. Powoli zaczynało brakować mi tchu. Odchyliła się i klęcząc próbowała złapać mój wzrok. Widziałem ślady łez na jej policzkach i dziką desperację malującą na ślicznej twarzyczce. Szybko zamknąłem oczy. Nie mogłem jej pozwolić wygrać. Nie w ten sposób. Nie chciałem, by miała nade mną przewagę.

Zaczynałem już odlatywać, gdy uścisk nieoczekiwanie zelżał. Obrazy z mojego życia, które chwilę wcześniej zaczęły migać przed oczami, na powrót zmieniły się w ciemność zamkniętych powiek. Zacząłem kaszleć i łapać powietrze niczym żywy karp na wigilię. Aniela zaś cały czas klęczała przede mną.

Gdy w końcu otworzyłem oczy zobaczyłem, że chowa twarz w dłoniach. Wstrząsały nią spazmy i kuliła się niczym wróbelek. Tym razem jej nie przytuliłem. Nie, nie dlatego, że chciała mnie przed chwilą udusić, ani też ze względu, iż byłem łachudrą, ale właśnie po to, by mogła zrozumieć powagę swych czynów. Nie można było jej wiecznie albo chwalić, albo poniżać. Musiała sama stanąć na nogi i bez opinii innych zawalczyć o siebie samą.

Usiadłem więc po turecku i czekałem aż w końcu się uspokoi. Chwilę to zajęło, ale bez łechtania jej ego sama się jakoś pohamowała. Otarła twarz wierzchem dłoni i zerknęła na mnie niepewnie. Kilka sekund później niezbyt zgrabnie klapnęła tyłkiem na podłogę i podkuliła nogi pod brodę. Tym samym zapodała mi widok pończoch i delikatnych koronkowych majteczek. Nic dziwnego, skoro była w spódniczce tak krótkiej jak pas zapaśniczy. Nic sobie z tego nie robiąc, oparła się plecami o zapomniane wcześniej krzesło, po czym westchnęła:

– Dlaczego? – zapytała tylko, spoglądając spod czarnych od tuszu powiek. – Czemu nie chcesz żyć?

Stwierdziłem, że to nie jest najlepsze miejsce na rozmowę. Dla jednej osoby kuchnia była wystarczająca, ale gdy było nas dwoje, a do tego siedzących na podłodze, stawało się zwyczajnie zbyt ciasno.

– Idź się umyj – odparłem, wstając. Bez słowa wyjaśnienia poszedłem do salonu i z szafki wyjąłem świeży ręcznik. Wróciłem do kuchni, gdzie zdezorientowana Anielka nie poruszyła się nawet o włos. – Proszę. – Podałem jej puszysty materiał i dodałem, wychodząc. – Będę czekał w salonie. Wtedy porozmawiamy.

Ale… – zaczęła cicho, jednak wystarczająco głośno bym ją usłyszał – ja nie mam się w co przebrać…

Musiałem przyznać, iż mnie tym zaskoczyła. Sądziłem, że chce jedynie doprowadzić twarz do porządku, a nie się cała wykąpać. Czyżby po tym wszystkim nadal chciała mnie zabić? Uwieść, uśpić czujność i zarżnąć we śnie? "Okej". – Pomyślałem. – "Skoro tak chcesz to rozegrać, spróbuję pokrzyżować ci plany".

Odwróciłem się na pięcie, podszedłem do niej i wyciągnąłem dłoń, by mogła wstać. Popatrzyła na mnie zdziwiona. Chwyciła się jednak i silnie podźwignęła do góry. "Zapasy" – mruknąłem w myślach. – "Oczywista-oczywistość".

Zaprowadziłem ją do łazienki. Od wielu lat trzymałem w niej pokaźny zasób koszulek i gaci. Prasuję wszystko wcześniej i tam właśnie zanoszę. Zbyt wiele razy musiałem z wackiem na wierzchu lecieć do sypialni po nachy.

Gdy weszliśmy Aniela spojrzała na mnie zdziwiona i chyba nieco wystraszona. Zwłaszcza wtedy, gdy zamknąłem za nami drzwi i przekręciłem kluczyk.

– Co ty najlepszego wyprawiasz?! – wyparowała, próbując mnie przesunąć. Była silna, ale nie dostatecznie szybka. Już wiedziałem, że jej największą bronią było zaskoczenie. Tym razem spodziewałem się ataku. – Wyłaź stąd, albo mnie wypuść!

– Nie – odparłem spokojnie, chwytając ją za oba nadgarstki. – Nie ufam ci na tyle, by pozwolić grzebać w mych rzeczach. Przed chwilą chciałaś mnie udusić. Masz tutaj wszystko, co jest potrzebne do zaciukania człowieka: brzytwa, żyletki, pilniczki… Na pewno nie zostaniesz sama.

– Nic ci nie zrobię – odparła cicho. – Obiecuję.

– Poprzednio też myślałem, że jestem bezpieczny. Sądziłem, że zawarłem z tobą coś w rodzaju porozumienia, tam przy barze, gdy patrzyłaś na ochroniarza. Ale nie! – podniosłem głos. – Z tobą nie ma czegoś takiego jak pakt! Nie wierzę ci! Nie przekonujesz mnie. Dam ci jednak szansę się wytłumaczyć jak już zażyjesz upragnionej kąpieli.

Wyswobodziłem jedną rękę, by sięgnąć do szafki po podkoszulek i dłuższe gatki. Wcisnąłem je w jej dłoń i popchnąłem w kierunku prysznica. Nie był to krzyk mody, ot tylko kafelki, rura z sitkiem i kotarka odcinająca wodę, ale gwarantował prywatność. Cerata firanki nie przepuszczała bowiem grama światła.  

– Idź – powiedziałem, gdy się zawahała – Nie skrzywdzę cię, ani nie będę podglądał. Umyj się na spokojnie, a ja w tym czasie opłuczę się nad zlewem. Jeszcze dam radę zadrzeć stopy do umywalki. Aż tak stary nie jestem.

Przez jej twarz przemknął cień uśmiechu. Rzecz jasna duma nie pozwoliła się w tym momencie roześmiać. Pokiwała głową i weszła pospiesznie pod prysznic. Odgrodziła od siebie kotarą.  

To był chyba pierwszy raz, gdy w moim domu dałem kobiecie zgodę na samotną kąpiel. W sumie też pierwszy, gdy prawie pozwoliłem się jakiejś udusić. – Skrzywiłem się i odkręciłem kurek od kranu.

W tym samym czasie, parę kroków ode mnie, Anielka zaczęła zdejmować ubranie…

Kocwiaczek

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał i erotyczne, użyła 1192 słów i 6676 znaków, zaktualizowała 29 wrz 2020. Tagi: #kobieta #wulgaryzmy #przemoc #seks #alkohol

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto