Przedstawiła się jako Aniela. Szczerze mówiąc mogła powiedzieć cokolwiek, a i tak byśmy uwierzyli w każde jej słowo. Ciężko było nam się zdecydować na czym skupić uwagę, gdy wymieniała swe kompetencje. Najważniejsze mieliśmy przecież tuż przed oczami.
Barman Jarosław miał jednak pierwszeństwo. To jego "skrobnęła" jako pierwsza. Po chwili kompletnego zaćmienia zaproponował jej pozycję swej prawej ręki (czyt. kelnerki). Szef nie oponował. Blond bogini była gwarancją większych zysków. Gdyby tylko Jaruś wiedział, że tak szybko zostanie wysiudany ze swojej ciepłej posadki... Z pewnością dwa razy zastanowiłby się nad jej angażem.
Pracowała naprawdę sumiennie. Słomkowe loki opadały kaskadą pomiędzy jędrne półkule za każdym razem, gdy nachylała swe ciało nad nalewakiem. Klientela z dnia na dzień się powiększała, zyski zaś potroiły. Tylko Jaro był jakiś taki markotny.
Patrząc na wszystko z perspektywy czasu muszę przyznać, że wcale się mu nie dziwię. Chabrowe oczęta miały więcej gości do zaspokojenia. Nie mógł już spoglądać w nie tak często jak sobie zażyczył.
Któregoś dnia zupełnie przypadkiem podsłuchałem ich burzliwą rozmowę. Pamiętam, że miałem wtedy wartę na bramce i urwałem się w przerwie na fajka. Odstrojony w garnitur i lakierki chowałem się więc w cieniu żeby w spokoju wyjarać skręconego zawczasu szluga.
– Jak długo mam jeszcze to znosić! – Aż podskoczyłem, gdy wzburzony Jareczek tuż za winklem przyparł Anielkę plecami do cegieł. Nie wiedziałem co robić, więc skitrałem się szybko za śmietnik.
– Co dokładnie, kochanie? – zapytała, niczego nie rozumiejąc. Musiałem przyznać, że grać umiała tak samo dobrze, jak kłamać.
– Tą... tą... twoją... – szukał odpowiedniego słowa. Zasób miał niewielki, a mózgownicę zblazowaną od koki, zatem trochę mu to zajęło – sukowatość!
– Nie rozumiem, co masz na myśli? – odparła, słodko trzebiocząc – przecież to moja praca. Sam mi ją dałeś.
– Ale nie sądziłem, że będziesz się mizdżyła do każdego złamanego fagasa na sali! – Złapał ją za szczękę. – Miałaś być moja! Tylko moja! – Już miał uderzyć, ale w ostatniej chwili go odciągnąłem i przyparłem za kołnierz do siatki.
– Łapy przy sobie! – warknąłem do niego. – Mam gdzieś wasze romanse, ale załatwiajcie swoje sprawy poza robotą. Nie toleruję bijatyk na mojej zmianie. Przeproś panią ładnie, a potem wszyscy zapomnimy o tym, co tutaj zaszło.
– Ty cholerny... – zaczął, jednak posłałem mu piorunujące spojrzenie. Zamilknął zanim dokończył myśl. Puściłem go więc, aby mógł zaczerpnąć powietrza. Odchrząknął, po czym spróbował ponownie:
– Nie zamierzam przepraszać tej zdzi... – nie dokończył ponieważ Aniela wpadła mu w słowo:
– Nie trzeba. Jaruś tak tylko żartował. – Podbiegła i przytuliła się do tego oblecha. – Prawda koteńku?
Przyciągnął ją do siebie i ścisnął za pośladek. Uniosłem brew zniesmaczony tą scenką. Blondi zachichotała jak mała dziewczynka. Barman pociągnął ją w stronę wejścia i kazał mi się, delikatnie mówiąc oddalić w nieznanym kierunku. Nie przeprosił swojej kochanki. Nie przepuścił jej w drzwiach. Nawet na nią nie zaczekał.
Ona zaś odwróciła się do mnie i lekko przymrużyła powieki. Uśmiechnęła się kącikiem swych pełnych ust. Nie odsłoniła zębów, jak miała w zwyczaju, nie zmierzyła mnie wzrokiem, ani nim nie onieśmieliła. Po raz pierwszy przyjrzała się mi uważnie i z tym tajemniczym uśmiechem złożyła nieznaczny ukłon. Trwało to zaledwie ułamek sekundy. Chwilę później zniknęła wewnątrz budynku.
Następnego ranka ciało Jarunia zdobiło wdzięcznie nasz śmietnik.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.