Mroczny Świat Nieludzi cz 2.

Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym zebrała się mniej więcej setka osób. Damy ubrane w obszerne suknie, szyte według najnowszej mody, mężczyźni towarzyszący swoim partnerkom, również przedstawiali sobą nienaganny wizerunek. Wszyscy oni patrzyli się teraz na Ninę stojącą w drzwiach. Chwilę później dziewczyna sprężyła się w sobie i dumnie unosząc głowę, miękkim krokiem skierowała się w stronę podwyższenia, gdzie na złoconym tronie siedział jej ojciec. Gdy przechodziła wśród tłumnie zebranych osób, czuła na sobie wzrok wielu nieżonatych mężczyzn, którzy chętnie wzięliby ja na swą małżonkę. Ona jednak z oczami twardo wlepionymi w postument, nie zwracała na nikogo uwagi. Zbliżając się do ojca, kątem oka dostrzegła lorda Viktora, który stał nieopodal, oraz kilku możnowładców tego psiego rodu. Lekko skłoniła się przed ojcem, który w tym czasie wstał ze swego siedziska i wyciągnął do niej swoją sędziwą dłoń.
- Córko. Wszyscy radzi jesteśmy, że udało ci się szczęśliwie zakończyć walkę z klanem goblinów i bez żadnych większych przygód powrócić w progi twego rodzinnego domu – rzekł mężczyzna, jednocześnie przytrzymując dłoń dziewczyny w swych długich palcach. Wśród zebranych rozległy się brawa. Nina patrząc na nich zimnym wzrokiem, ukłoniła im się delikatnie, dziękując tym samym za oklaski. Następnie usiadła na mniejszym, zdobionym krześle obok swego ojca. Gdzieś w głębi pomieszczenia rozległy się tęskne tony harfy i fletu. Nieliczni tancerze wyszli na parkiet, podczas gdy pozostali goście usiedli przy zastawionych piękną porcelaną stołach. Nina z zadowoleniem patrzyła na tańczące pary. Taniec zawsze był tym, na co uwielbiała patrzeć, bowiem wtedy mogła się odprężyć i zapomnieć o codzienności. I tak też stało się teraz. Tak bardzo zapatrzyła się na wirujące w takt muzyki pary, że nie dostrzegła nawet, jak do jej miejsca, jakby czającym się krokiem, zbliżył się rosły, blondwłosy młodzian, odziany w srebrno-czarny surdut. Pokłonił się przed jej ojcem, a potem ciepłym głosem zwrócił w stronę kobiety.
- Czy uczynisz mi pani ten zaszczyt i zatańczysz ze mną? – zapytał, szarmancko, wyciągając do niej dłoń i pozostając zgięty w półukłonie. Nina zmierzyła go chłodnym spojrzeniem, po pierwsze dlatego, że przerwał jej obserwowanie tańczących, po drugie, że sama nie tańczyła najlepiej, a po trzecie bowiem go z całego serca nie znosiła. Wiedząc jednak, jak zareaguje jej ojciec, gdy odmówi, skinęła jedynie lekko głową i pozwoliła się poprowadzić na parkiet. Tańczące pary natychmiast rozstąpiły się, pozostawiając im wolny środek. Młodzian objął ja lekko w pasie i ruszył z nią w tan. Orkiestra zagrała powolną, dźwięczną melodię. Suknia Niny, błyszczała w płomieniach świec umieszczonych w kryształowych kandelabrach, od czasu do czasu owijając się wokół nóg jej partnera.
- Cudownie wyglądasz, pani – rzekł mężczyzna, patrząc na nią roziskrzonym wzrokiem.
- Dziękuję, lordzie Viktorze. Miło mi to słyszeć – zmusiła się do lekkiego uśmiechu.
- Bardzo cieszę się, że ojciec panienki zgodził się na tak szybki termin – zagadnął Viktor.
- O czym mówimy? – zapytała, obracając się wraz z nim w takt muzyki.
- O naszych zaręczynach, moja droga – szepnął jej do ucha. Poczuł, jak jego partnerka zdrętwiała gwałtownie.
- Słucham? – syknęła. Jej źrenice zwęziły się gwałtownie, oczy poczerniały.
- Uspokój się – warknął, przyciągając ją mocniej do siebie. – Na pewno nie chcesz zrobić swemu ojcu afrontu.
- Dobrze wiesz, że nic do ciebie nie czuję. Jesteś dla mnie nic nieznaczącym możnowładcą – mruknęła.
- Lepiej zacznij się zastanawiać, co mówisz, bo za tydzień będziesz już moją żoną. – w oczach młodzieńca pojawił się ten sam dziwny blask, który towarzyszył Ninie. Jego oczy również pociemniały, a w chwilę później z jego ust dobiegł cichy warkot. Muzyka właśnie się skończyła, więc kobieta szybkim krokiem odeszła do swojego ojca. Gdy tylko się przy nim znalazła, warknęła zła:
- Co ty wyrabiasz?... Przyrzekłeś mnie Viktorowi? I zaplanowałeś nasz ślub bez pytania mnie o zgodę?! – kilka osób spojrzało z zaciekawieniem w stronę podium z tronami.
- Ciszej! – warknął mężczyzna. – Gdybyś nie była taka uparta, może by do tego nie doszło, ale potrzebujesz mężczyzny, który cię poskromi.
- Nie chcę być poskramiana, ojcze!
- Ale zostaniesz! I powijesz Viktorowi potomka! – syknął władca.
Twarz dziewczyny i tak już blada, teraz powlekła się niemal trupią bielą. Tymczasem jej ojciec władczo skinął ręką na stojącego nieopodal młodego lorda i przywołał go do siebie. Następnie głośno klasnął w ręce, a muzyka natychmiast ustała. Tancerze i pozostali goście z zaciekawieniem spojrzeli na podium. Podbiegł do niego jakiś młody pachołek, a kiedy stary kiwnął mu potakująco głową, pospieszył do odległych drzwi, zza których kilka chwil później dobiegł wrzask kilku osób. Nie trwał on jednak długo. Wkrótce do sali weszło kilkunastu kelnerów, każdy z kryształowym kieliszkiem napełnionym gęstą czerwoną cieczą. Do tronu podszedł najstarszy ze służących, którego oczy były czarne jak noc i nie dało się w nich zauważyć źrenic. Podał trójce ludzi kielichy zrobione ze złota i napełnione tym samym płynem.
- Moi drodzy. – stary zwrócił się do zebranych, którzy wciąż patrząc na niego ciekawie, odbierali od kelnerów kieliszki. – Chciałbym w tym wyjątkowym dniu, przedstawić wam naszych nowych narzeczonych. Moją ukochaną córkę Ninę i lorda Viktora, który osobiście poprosił mnie o rękę córki. Ślub odbędzie się za tydzień. – najpierw wśród zebranych rozległ się szmer zaskoczenia, a w chwilę później kamiennym sklepieniem wstrząsnęły tak ogromne brawa, że zakołysały się kandelabry. Władca pierwszy wychylił kielich, wznosząc toast za narzeczonych i patrząc na nich swoimi jasnymi oczami. Viktor, promieniejąc szczęściem, podszedł do swej oficjalnej już narzeczonej i pocałował ja delikatnie w usta, co natychmiast wywołało nową falę euforii wśród zebranych, po czym również spełnił toast, patrząc Ninie w ciemne oczy, w których czaiła się żądza mordu. Dopiero po chwili zdołała zanurzyć wargi w pucharze, a kiedy słodki napój dotknął jej języka, natychmiast poczuła niewyobrażalną radość, jaką sprawiało picie tej cieczy. Reszta gości niezwłocznie poszła za przykładem gospodarzy. Ich oczy przybrały ten sam czarny odcień, a spomiędzy gdzieniegdzie rozchylonych w uśmiechu warg, dało się zauważyć błysk białych kłów. Jedynie goście reprezentujący klan psów, zareagowali inaczej na podany im trunek. Ich twarze wydłużyły się w kształt psich pysków, a z ich gardeł dobiegło głuche wycie, którzy pozostali zebrani przyjęli z najobojętniejszymi minami, bowiem po chwili, postacie wróciły do swych normalnych kształtów.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1287 słów i 7188 znaków.

5 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • AnonimS

    Ciekawie się zapowiada. Pozdrawiam

    24 sie 2020

  • Duygu

    Ojej, jak miło się tu wraca... Wspaniałe opisy. Rób to, co robisz, bo robisz to fantastycznie! Masz dużą wiedzę, pasję i wspaniałą wyobraźnię. Cudo  :kiss:

    29 sie 2019

  • elenawest

    @Duygu naprawdę mi miło :-D cieszę się że tak bardzo się podoba

    29 sie 2019

  • AuRoRa

    Ojciec twardo stawia warunki, to wygląda na ciszę przed burzą. Wątpię aby bohaterka tak lekko przyjęła obcego jej mężczyznę.

    28 sty 2019

  • Kuri

    Co oni chleją!? D: Z innej beczki: bardzo zgrabnie przedstawiasz klimat średniowiecza, gdzie, wśród "wyższych sfer" nawet wychodzenie do sracza było dwa dni wcześniej zaplanowane, żeby przypadkiem nie wyjść w niestosownym momencie. Do tego protagonistka, niepasująca do systemu w którym przyszło jej żyć... i nie zostaje nic innego, jak czekać na kolejne rozdziały :D

    1 lut 2016

  • elenawest

    @Kuri coś czerwonego, stosunkowo słodkiego :-P jak większość prawdziwych arystokratycznych ostrozębnych truposzów ;-) a nie tych świecących się jak psu jajca zmierzchowatych ciot

    1 lut 2016

  • ♠

    Tak się zastanawiałem, co oni tak warczą na siebie, ale jak się używa takiego dopalacza... :devil:

    1 lut 2016

  • elenawest

    @♠ nooo, dopalacz jest niezły :-P

    1 lut 2016