Mroczny Świat Nieludzi cz 10.

Leżąc jakiś czas później, przytulona do umięśnionej piersi Kostryna, analizowała to, o co ją poprosił. Kochała go, co do tego nie mogła mieć żadnych wątpliwości. Kiedy tylko był przy niej, trzymał ją w ramionach, jej serce biło jak szalone, tak jakby chciało się wyrwać jej z piersi i gnać do niego. Z nim była spokojna, jej codzienne troski odchodziły w zapomnienie. Nawet synek zdawał się go lubić, bo zawsze kiedy Kostryn się nad nim pochylał, pyszczek małego rozjaśniał szeroki uśmiech. Zupełnie inny niż ten, jakim obdarzał jej męża. No właśnie, mąż. Viktor. Jego bała się najbardziej. Bała się, że jeśli ucieknie z kochankiem, Viktor będzie ja ścigał po całym królestwie. Jedynym sposobem by od niego uciec wydawała się w tym momencie podróż aż na odległą wyspę, gdzie mieszkały wampiry królewskie. Miała tylko nadzieje, ze ich król nie wyda jej Viktorowi, gdy ten upomni się o swoją własność. Strach przed utratą życia swojego i dziecka niemal spędzał jej sen z powiek. To nie to, żeby nie martwiła się o mężczyznę, którego pokochała, ale nie mogła znieść myśli, że zginie również to niewinne dziecko.
- Śpisz? – zapytała cicho.
- Nie… A dlaczego moja królewna nie śpi? – mężczyzna uniósł się na ręce i spojrzał w jej ciemne oczy.
- Zastanawiam się.
- Nad czym?
- Ty na poważnie mówiłeś o tej ucieczce?
- Oczywiście! Dlaczego pytasz? – rozbudził się natychmiast.
- Jesteś to dla mnie gotowy uczynić? Narazić się na gniew króla i mego męża?
- Jestem, moja pani. Sprawiłaś, że wreszcie od setek lat zacząłem prawdziwie żyć.
- Rozumiem… Powiedz mi, gdzie się skryjemy? Żołnierze mojego męża znajdą nas prędzej czy później, jeśli pozostaniemy na terenie królestwa.
- Wiem, dlatego już nad tym myślałem. Wydaje mi się, że najbezpieczniej będzie przemknąć się do wampirów królewskich.
- A więc wyjedziemy! – zdecydowała Nina.
- Kiedy?
- Jak najprędzej, ale musimy to zrobić to w jak największej tajemnicy i najlepiej tuż przed brzaskiem, bowiem najwięcej osób kładzie się wtedy na spoczynek.
- Kocham cię, wiesz, moja pani? – mruknął jej do ucha i pocałował namiętnie. – A wiec postanowione… Przygotuj kilka swoich ubrań, najlepiej takich podróżnych orz wyprawkę dziecku. Ja postaram się o tygodniowy zapas strawy dla nas.
- Dlaczego tylko tygodniowy?
- Po tygodniu dotrzemy do mojego domu, a tam zaopatrzą nas na dalszą drogę – wyjaśnił spokojnie. Jeśli nam się poszczęści, to po miesiącu dotrzemy na przystań, z której na statku wyruszymy do krainy wampirów królewskich.
- A jeśli nam się to nie uda? – zapytała z lękiem w głosie.
- To wtedy, ma ukochana, będę umierać pamiętając, że cię kochałem… Nie płacz, pani, nie mogę patrzeć na twe łzy.
  
Wyruszyli kilka dni później, gdy mrok nocy zaczął rozpraszać szary blask dnia. Nina przywdziała swój stary strój jeździecki. Na głowę zarzuciła kaptur, by jego cień spowił jej twarz. Z uśpionym dzieckiem na rękach, wymknęła się kuchenną, niestrzeżoną bramą ku odległej linii drzew, wśród których czekał już z objuczonymi końmi Kostryn. Z jego pomocą dosiadła swego wierzchowca i trzymając mocno dziecko, popędziła konia. Ruszyli cichym szybki kłusem. Dopiero po kilku stajach mężczyzna zdecydował się wyjechać z lasu na stary trakt. W drodze do jego domu zatrzymali się tylko dwa razy w podrzędnych gospodach.
Wreszcie zmęczeni długą jazdą i ciągłym strachem, ze jednak jakoś zostali zdemaskowani i w pogoni za nimi są już ludzie Viktora, dotarli do potężnego dworu, który jednakże lata swej świetności musiał mieć już dawno za sobą, bowiem część domostwa chyliła się już ku upadkowi. Gdy skierowali konie ku zniszczonej bramie, Nina dostrzegła na niej niewyraźny już herb, przedstawiający orle pióro i mecz skrzyżowane ze sobą. Jak przez mgłę przypomniała sobie, ze gdzieś już coś takiego widziała, jednak nie mogła wywołać w pamięci odpowiedniego skojarzenia. Tymczasem zdrożone konie kroczyły żwirową ścieżką, ku głównemu wejściu do budynku. Gdy zatrzymali się na zaniedbanym podjeździe, ze środka domu wybiegła młoda kobieta w zaawansowanej ciąży i płacząc rzuciła się Kostrynowi na szyję, który objął ją mocno i przytulił. Zanim Nina zdążyła się jednak zdenerwować na niego za jego dwulicowość, mężczyzna przedstawił jej kobietę, jako swoją młodszą siostrę. Zdezorientowana Nina z dzieckiem na rękach pozwoliła zaprowadzić się do domu, w którym pomimo niekoniecznego dostatku panowała miłość, ład i przede wszystkim nieskazitelna czystość. Weszła za siostrą swego kochanka do obszernego pokoju, który kiedyś musiał pełnić rolę sali balowej. Starszy mężczyzna siedzący przy kominku, widząc ją wchodzącą do środka, natychmiast zerwał się na równe nogi i pokłonił się jej nisko, mówiąc przejętym głosem:
- Księżniczka Nina… Co księżniczkę sprowadza w moje skromne progi?
- Ja, ojcze – odezwał się Kostryn wchodząc do pomieszczenia dopiero teraz.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 919 słów i 5194 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • AnonimS

    Hmmm stare dworzyszcze ...

    25 sie 2020

  • Kuri

    Musiałaś robić ten przeskok czasowy między rozdziałem 9, a 10? :P Coś mi się zdaje, że Viktor jeszcze powróci w tym opowiadaniu :D

    16 lut 2016

  • elenawest

    @Kuri powróci kilka razy ;-) a ten przeskok, no tak mi jakoś pasowało go zrobić :-P

    16 lut 2016