Cisza, jaka zapanowała po jego słowach zdawała się być niemal namacalna.
- Chyba nie bardzo rozumiem, mój synu – odezwała się po dłuższej chwili starsza kobieta, którą Nina zauważyła dopiero teraz, jako że wcześniej siedziała wciśnięta w ciemny kąt pomieszczenia. – O czym ty mówisz?
- O tym drodzy rodzice, że przestawiam wam moją ukochaną – odparł spokojnie, podchodząc do Niny i obejmując ją delikatnie.
- Nareszcie! Powrócimy w łaski króla!
- Niestety, ale muszę cię wyprowadzić z błędu, bowiem Nina i ja nie jesteśmy zaręczeni.
- Jakże to?
- Pokochałem ją, lecz jest ona żoną innego… Mojego dowódcy.
- Kostrynie, cóż żeś ty zrobił?!
- Coś za co najpewniej poniosę śmierć, lecz proszę nie smućcie się, póki jeszcze żyję.
- Panie, przepraszam, lecz ja również nie jestem bez winy. Zgodziłam się na ucieczkę z waszym synem, gdyż darzę go miłością – wtrąciła się Nina do rozmowy, zwracając się do ojca swojego kochanka.
Dwoje starszych spojrzało na nią zalęknionych, a następnie na zawiniątko w jej rękach, skrywające uśpione niemowlę.
- Ośmielę się zadać ci pani to pytanie, lecz czy dziecko, które trzymasz w swych ramionach jest owocem lędźwi mego syna?
- Nie, panie.. To dziecko spłodził mój małżonek, lecz Kostryn kocha je jak swoje własne.
Małżeństwo znów wymieniło zaniepokojone spojrzenia.
- Pani, jesteś córką naszego króla, a także żoną wysoko postawionego lorda. Czy na pewno wiesz co czynisz uciekając? Narazisz życie swego potomka.
- Wiem, lecz większe niebezpieczeństwo grozi mojemu dziecku, gdy pozostanie przy ojcu, bowiem Lord Viktor jest tyranem. Nie chcę dłużej przy nim żyć, a jeśli mam w końcu umrzeć za miłość do waszego syna, to chcę spędzić kilka szczęśliwych chwil właśnie z nim. Wiem, że dziecko również może ucierpieć, lecz wierzę, że lepsza dla niego śmierć niż dalsze życie pod jarzmem mego męża.
- Rozumiem… Rozgośćcie się więc kochani. Księżniczko, przepraszamy za skromne warunki w jakich przyjdzie ci teraz mieszkać, lecz nie stać nas na odnowienie naszego dworu.
- Proszę się tym nie kłopotać, pani. Zostaniemy tutaj tylko przez parę dni.
- Dlaczegóż?
- Wyruszamy do wampirów królewskich – odparł Kostryn.
- Czy tobie synu już całkowicie mózg odjęło? Przymierze naszego króla z wampirami królewskimi sprawi, że znajdziecie się tutaj ponownie szybciej niż tam dotrzecie. Zastanów się co czynisz! – odezwał się z trwogą jego ojciec.
- Ojcze! – warknął Kostryn. – Spokojnie, wiem co robię.
Kilka minut później, Nina została sama w przestronnym pokoju, który chyba wcześniej należał do jej partnera. Kochanek poszedł rozkulbaczyć konie. Wrócił niedługo później i natychmiast wziął ją w objęcia.
- Cieszę się, że udało nam się tutaj dostać – szepnął.
- Mnie również…. Kostrynie?
- Słucham cię, ma ukochana.
- Dlaczego twój ojciec powiedział, że znów znajdziecie się w łasce króla?
- Czy herb na bramie nic ci nie przypomina?
- No właśnie nie pamiętam skąd go znam – mruknęła, marszcząc czoło i próbując sobie przypomnieć.
- Pomogę ci… Mój ród niemal od samego początku prowadził zapiski rodu panującego – wyjaśnił mężczyzna. – Gdy twój dziad doszedł do władzy, zaczął kontrolować naszą pracę, coraz częściej nakazując nam, co zapisywać. Jakie zdarzenia. W końcu doszło do tego, że nakazał nam całkowicie zmienić któreś zapiski, by w lepszym świetle go ukazać. Mój wuj mu się sprzeciwił, za co został skazany na śmierć. My z kolei zostaliśmy pozbawieni tytułów szlacheckich i odsunięto nas od rodziny królewskiej. Naszą pozycję królewskich pisarzy przejął inny zamożny ród, a moja rodzina z czasem zaczęła popadać w coraz większą biedotę i niełaskę króla.
- Dlaczego więc zapisałeś się na służbę do mojego ojca?
- Nino, nie zapisałem się na służbę do króla, lecz do twego męża. Dopiero po kilkudziesięciu latach mojej służby u niego, Viktor został osobistym strażnikiem twego ojca.
- Rozumiem… Przynajmniej teraz już wiem, skąd znam wasz herb. Musiałam go widzieć na Księdze Rodu Wampirów. Dziwne tylko, że nie zostaliście wymazani z pamięci.
- Z tym byłoby za dużo zachodu. Poza tym to, co wcześniej spisywaliśmy było zgodne z racjami króla, więc nie było potrzeby wymazywać nas z historii… Nino, pani mego serca, jak sądzisz, uda nam się dotrzeć do wampirów królewskich i tam spokojnie żyć dalej?
- Dlaczego tak nagle masz jakieś wątpliwości? Ja wciąż mam taką nadzieję, chociaż widzę, jak trudna droga nas czeka. Nie poddaję się jednak zwątpieniu… Wiem, że biurokracja wampirów królewskich jest dużo bardziej rygorystyczna niż nasza, więc być może uda nam się unieważnić moje małżeństwo z Viktorem, bowiem zostało one zawarte wbrew mej woli, a słyszałam, że oni tego bynajmniej nie pochwalają.
- A więc i ja od tej pory będę mieć taką nadzieję.
Nazajutrz wieczorem, oboje wraz z rodzicami mężczyzny i jego brzemienną siostrą usiedli przy stole. Potrawy może i nie były bardzo wyszukane, ale domowo robione i smakowały Ninie bardziej niż dworskie jedzenie.
- Angebordo, powiedz mi, gdzie podziewa się twój małżonek? Czyż nie powinien on teraz czuwać przy swej ciężarnej żonie? – zapytał Kostryn w środku wieczerzy, spoglądając na siostrę. Kobieta zakryła twarz dłońmi, spod których po chwili zaczęły lecieć łzy.
- Król werbował młodych mężczyzn na jakąś wyprawę wojenną i żołnierze siłą zabrali chłopaka – wyjaśnił smutno ojciec rodu, podczas gdy kobieta próbowała uspokoić zapłakaną córkę. Kostryn spojrzał zszokowany na ojca, a później na ukochaną.
- Myślisz, że to chodziło o tą wyprawę, na którą wyruszył też lord Viktor?
- Nie wiem… Panie, a kiedy rzecz miała miejsce?
- Około tygodnia temu, może trochę więcej, księżniczko.
- Zaprawdę, nie ma potrzeby tytułowania mnie już w ten sposób – odparła lekko kobieta. – Termin mniej więcej by się zgadzał – szepnęła do kochanka. Ten jedynie kiwnął smutno głową, zwracając się jednocześnie do siostry.
- Nie chcę cię martwić, lecz musisz pogodzić się z tym, że być może już nigdy nie ujrzysz swego ślubnego.
Młoda kobieta wybuchła jeszcze większym płaczem i uciekła do swego pokoju. Nina natychmiast pobiegła za nią. Zastukała lekko we framugę otwartych na oścież drzwi i weszła do środka.
- Angeborda, tak? – szepnęła podchodząc do dziewczyny. Ta trzymała się za brzuch i beznamiętnym wzrokiem patrzyła w okno. Z jej oczu wciąż płynęły łzy. Gdy tylko Nina usiadła obok niej na łóżku, powiedziała:
- Mój mąż tak się cieszył z tego, że jestem brzemienna. Tak bardzo oczekiwał tego dziecka. A teraz mi go odebrali! Nie zobaczy już narodzin swego pierworodnego, a ja będę zmuszona sama wychowywać to dziecko. Najpewniej inni przezwą je bękartem, bo trudno będzie mi wszystkim wytłumaczyć, że jego ojciec zginął na wojnie.
- Przede wszystkim nie wolno myśleć ci o tym, że już nie ujrzysz męża. Wiem, co powiedział twój brat, ale zawsze pozostaje nadzieja, że jednak uda mu się cało wrócić do domu i być tu razem z wami. – Nina lekko objęła dziewczynę za ramiona, a ta natychmiast wtuliła się w jej objęcia.
- Jesteś taka dobra, księżniczko. Mój brat musi cię bardzo kochać. I ty jego również, skoro narażacie swoje istnienie, by być ze sobą.
- Tak to już jest, że kiedy spotka się tego jedynego, to pragnie się zrobić dla niego wszystko bez względu na cenę. I tak jest w twoim przypadku również. Jestem pewna, że gdyby nie twoja ciąża, to tak łatwo żołnierzom nie poszłoby wyciągniecie stąd twego męża. – Nina delikatnym ruchem głaskała włosy płaczącej.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
AnonimS
Idzie w stronę romansidła