Wszystko zostanie w rodzinie część trzecia.

Robiło się coraz bardziej gorąco i to zarówno dosłownie jak i w przenośni. Poza podnieceniem i ogromną ekscytacją odczuwałam także fizyczny gorąc. Spojrzałam na urządzenie do regulacji temperatury, na którym ustawione było aż trzydzieści stopni. Ojciec ustawił temperaturę specjalnie po to bym szybko się spociła, albo rozebrała, przeszło mi przez myśl. Było to jedyne rozwiązanie.
Na stole stał kieliszek, z czerwonym winem, jak się domyślałam, bo nie sądzę by z czegoś takiego pił oranżadę
- Gotowa na dalsza cześć naszej gry? - .spytał tuż po tym jak nasz wzrok spotkał się na termometrze. Nie podjął tego wątku, wiedział, że się domyślałam, a on nie lubił rozmawiać o rzeczach oczywistych.
- Alez ooocccczzzzzzyyyywwwwiiiiśśśścccccciiiieeeeee - odpowiedziałam po woli i z największą gracją na jaką było mnie stać. O ile kiedy tu szłam chciałam tylko sprawić mu przyjemność, to teraz byłam już na maksa nakręconą i zrobiłabym wszystko. Trzeba przyznać, że jeśli to był jego cel, to na pewno go osiągnął. Chyba przełamałam się i byłam gotowa nawet na seks z własnym teściem. W głębi duszy liczyłam, że ta cała gra to tylko przykrywka i najdalej za kilka chwil będę tonąć w jego objęciach. Marzyłam właśnie o seksie ze starszym, ponieważ czytałam, że podobno są o niebo lepsi w łóżku niż rówieśnicy. Chciałam się kiedyś przekonać na własnej skórze, czy to prawda.
Piotrowi wyraźnie schlebiało moje zaangażowanie. Chyba nie znał mnie od tej strony. Przytulanie i pocieszanie w garażu, to jednak inna para kaloszy, niż taki mega ostry flirt jak teraz.
Podszedł po woli do stołu, i podał mi kieliszek.
- Czerwone wino, Twoje ulubione - powiedział podając mi go.
- Ty nie pijesz? - zapytałam trochę zakłopotana, a trochę ciekawa. Pojawiła się we mnie lekka obawa, że przecież kieliszek był tu już kiedy przyszłam i nie widziałam jak otwiera butelkę. Nie wiadomo, czy nie dosypał mi czegoś.
- Nie, dziękuje, ten kieliszek jest specjalnie dla Ciebie - powiedział. Zanim jednak przejdziemy do sedna naszego trzeciego punktu, i podejmiesz decyzje w sprawie kroku numer trzy chciałbym zapytać Cię, czy w dalszym ciągu masz do mnie zaufanie, i wierzysz mi, że pomimo okoliczności nie wykorzystam Cię tego wieczoru? - zapytał nadrabiając tym zdaniem zaległości spowodowane jego dotychczasową lakonicznością.
- Podtrzymuje - odpowiedziałam jak świadek na rozprawie sadowej.
Piotr podszedł do szafki, po czym wyjął z niej talerzyk. Na środku granatowego spodka leżała mała biała tabletka. Spojrzał na mnie wymownie i uśmiechnął się. W tym uśmiechu nie było ani grama szyderstwa, ale wręcz przeciwnie. Zrobił to tak jakby chciał powiedzieć „możesz mi zaufać”.
Wziął w dwa palce prawej dłoni malutką tabletkę i wrzucił ją do mojego kieliszka.
Malutkie bąbelki unosiły się w górę, po chwili cała tabletka była już rozpuszczona.
- Wypij za nas - zaproponował, po czym nie spuszczając ze mnie wzroku oparł się o stół.
Miałam mały dylemat, nie wiedziałam jak zareaguje mój organizm po czymś takim. Nie miałam pojęcia czy ta tabletka, to atrapa, czy środek na poprawę libido dla kobiet, czy tabletka gwałtu, po której całkiem odlecę, a on będzie mnie rznął jak ostatnia upojoną dziwkę.
Po krótkiej analizie sytuacji pomyślałam, że kto jak kto, ale on nie zrobiłby mi czegoś takiego. Wypiłam cały kieliszek i odstawiłam na stół obok niego.
Usiadłam na kanapie i czekałam. Nie ruszył się z miejsca, ani tez nie powiedział ani jednego słowa.
Minęła minuta a ja siedziałam i czekałam. Biłam się z myślami. Czekam na reakcje organizmu na środek, który ma mnie sponiewierać ale z drugiej strony nie wierzyłam, że tam był jakikolwiek środek. A może to, że mam takie głupie myśli jest właśnie zasługa tej tabletki? Ogarnij się Weronika, pomyślałam. Powiedziałaś „A”, i musiałaś powiedzieć „B”. Musiałaś pokazać , że wypijesz, bo masz do Piotra zaufanie i trzeba było mu to udowodnić.
Minęło trzydzieści minut, przez które myślałam o wszystkim i o niczym.
-Podejdź do mnie - usłyszałam. Powiedział to cicho, ale w salonie była grobowa wręcz cisza, więc usłyszałam bez problemu. Właściwie to czekałam, aż w końcu coś powie.
Posłusznie wykonałam polecenie. Nie miałam żadnych zawrotów głowy, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie jestem pod wpływem jakiegoś świństwa.
- Gratuluje, właśnie zaliczyłaś zadanie numer trzy. Zaryzykowałaś utratę świadomości, będąc sam na sam ze mną, w mieszkaniu z którego nie masz ucieczki, ani możliwości wezwania pomocy. Szacunek.
- Wiedziałam, że to blef - odpowiedziałam spokojnie.
- To był zwykły cukier - uśmiechnął się pierwszy raz od dłuższej chwili.
- Tak podejrzewałam, choć nic w smaku nie wyczułam - odpowiedziałam całkiem szczerze.
Piotr pokiwał głowa, przez chwilę popatrzył na podłogę, a potem patrząc mi prosto w oczy spytał czy jestem gotowa na krok numer cztery. Potwierdziłam.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Gazda

    Ale dawkujesz napięcie😄😄

    26 lis 2019