Rozdział Trzynasty: Korona i Chaos - Bolesław Chrobry: Dzieje Chwalebne (i Nieco Zmyślone)

Rozdział Trzynasty: Korona i Chaos - Bolesław Chrobry: Dzieje Chwalebne (i Nieco Zmyślone)Na dworze królewskim atmosfera była napięta. Wieści o uchwale Niezależnej Rady Sądowniczej dotarły do Gniezna, wywołując niemałe zamieszanie. Rada, składająca się z uczonych prawników i niezależnych możnowładców, zakwestionowała legalność koronacji Bolesława Chrobrego, twierdząc, że w ceremonii mogły wystąpić proceduralne nieścisłości.
— Proceduralne nieścisłości?! — ryknął król, tłukąc puchar z miodem o marmurowy stół w sali tronowej. — To ja jestem procedurą! Ja jestem prawem!
— Wasza Wysokość, problem polega na tym, że Cesarz Otton i Czesi mogą teraz wykorzystać te „nieścisłości” jako pretekst do podważenia waszej władzy — powiedział Dobromir, stojąc z rękami założonymi na piersi. — Jeśli uznają, że nie jesteście prawowitym królem, mogą zażądać waszego usunięcia… albo, co gorsza, sprowokować wojnę.
— Czyli to spisek! — wykrzyknął Wszemir Zawzięty, wstając z ławy. — Imperialistyczna polityka niemiecka, czeska zdrada i lewackie knowania! Oni wszyscy chcą obalić naszego króla!
— A może… — wtrącił się biskup Radzimir z błyskiem w oku — może to znak od Pana?
— Jaki znak? — spytał Bolesław, marszcząc brwi.
— Wasza Wysokość, w jednym z niemieckich opactw, niedaleko naszej granicy, znajduje się korona pobłogosławiona przez samego papieża. Miała zostać przekazana królowi węgierskiemu… ale cóż, być może opatrzność boska wskazuje, że powinna trafić w bardziej godne ręce?
Wszemir podchwycił pomysł niemal natychmiast.
— To genialne! Wystarczy przechwycić tę koronę, a nikt nigdy nie odważy się podważyć legalności władzy Bolesława! Korona pobłogosławiona przez papieża to najwyższy dowód boskiego namaszczenia!
Król uśmiechnął się pod nosem.
— Tak, to miałoby sens… — zamyślił się.
Tylko Dobromir wyglądał na wyraźnie zaniepokojonego.
— Wasza Wysokość, to szaleństwo. Przekroczenie granicy niemieckiej i napad na konwój królewski to nie tylko pogwałcenie prawa, ale też otwarte wyzwanie dla Cesarza Ottona. Zniszczymy tym nasze relacje z całym zachodnim światem!
Wszemir wzruszył ramionami.
— Relacje sąsiedzkie są przereklamowane, Dobromirze. Silna Polska nie potrzebuje poklepywania po ramieniu przez Niemców. Potrzebujemy tylko korony i wizji.
— To nie wizja, tylko grabież! — protestował Dobromir.
Bolesław jednak podniósł rękę, uciszając wszystkich.
— Dobromirze, dla legalności władzy królewskiej trzeba czasem poświęcić pewne sprawy, nawet relacje z sąsiadami. Polska musi być silna, wielka, zdolna do budowy regionalnej architektury bezpieczeństwa! — Ostatnie słowa wypowiedział z dumą, jakby były najwyższym objawieniem.
— Regionalna architektura bezpieczeństwa?! — Dobromir wyglądał, jakby chciał wybuchnąć. — Wasza Wysokość, mówimy o napadzie na koronę!
— To nie napad, tylko misja — poprawił go Wszemir. — Historia zapamięta to jako akt odwagi i zdecydowania naszego króla.
— Historia zapamięta to jako błąd, który zepchnął Polskę w otchłań konfliktów — rzucił pod nosem Dobromir, ale nikt go nie słuchał.

Kilka dni później król Bolesław zebrał swoich najlepszych wojów i osobiście poprowadził ich ku granicy niemieckiej. Plan był prosty: przechwycić koronę w drodze do Węgier.
Dobromir, choć z niechęcią, dołączył do wyprawy, wiedząc, że jego miejsce było przy królu, nawet jeśli nie zgadzał się z jego decyzjami.
— To jest nasza szansa, Dobromirze — powiedział król, kiedy stanęli na wzgórzu, spoglądając na drogę, którą miał przejeżdżać konwój. — Polska nie może być tylko pionkiem na szachownicy cesarza. Musimy być graczami.
— Graczami? — Dobromir spojrzał na króla z mieszaniną niedowierzania i rezygnacji. — Obawiam się, że zamiast graczy staniemy się bandytami w oczach całego chrześcijańskiego świata.
— Nie martw się, Dobromirze. Historia nas osądzi — odparł Bolesław, wyciągając miecz i wskazując na drogę.
Kiedy konwój w końcu się pojawił, król Bolesław i jego wojowie ruszyli do ataku. Jak na ironię, droga była tak błotnista i dziurawa, że większość wozów konwojowych utknęła, a niemieccy strażnicy bardziej skupiali się na wyciąganiu zaprzęgów niż na obronie. Korona została przejęta niemal bez walki.
— Triumf! — wykrzyknął Wszemir, unosząc zdobycz nad głową.
Król Bolesław uśmiechnął się, patrząc na błyszczącą koronę.
— Teraz nikt nie odważy się podważyć mojej władzy.
Dobromir tylko pokręcił głową, wiedząc, że ten triumf może kosztować Polskę więcej, niż wszyscy sobie wyobrażali.

Dodaj komentarz