Rozdział Szósty: Gdzie jest krzyż?! - Bolesław Chrobry: Dzieje Chwalebne (i Nieco Zmyślone)

Rozdział Szósty: Gdzie jest krzyż?! - Bolesław Chrobry: Dzieje Chwalebne (i Nieco Zmyślone)Droga do Gniezna, wąska i pełna wybojów, od zawsze była zmorą podróżujących. Królewska furmanka, przeciążona zarówno ładunkiem w postaci kosztowności, jak i pokaźnym brzuchem króla Bolesława, trzęsła się przy każdym kamieniu. Na dodatek padający od trzech dni deszcz zmienił drogę w błotnistą pułapkę.

— Panie, może zawrócimy? — zaproponował Dobromir, który siedział obok woźnicy. — Droga jest nieprzejezdna.

— Głupstwo! — odparł Bolesław, machając ręką. — Jak się Polska ma stać wielka, skoro jej król boi się odrobiny błota?

— Odrobiny?! — Dobromir spojrzał z przerażeniem na kałuże, które przypominały raczej bagna.

— Panie, pamiętaj, że błoto to symbol pokory i boskiej woli — dodał biskup Radzisław, jak zwykle gotowy nadać każdej sytuacji wymiar duchowy. — Może to próba od Pana Boga?

— Tym lepiej! — Bolesław roześmiał się, wznosząc kielich miodu. — Wyzwania są dla wielkich ludzi!

Zaledwie kilka chwil później natura postanowiła wystawić króla na wyzwanie, o którym wspomniał. Koło furmanki wpadło w głęboką dziurę, woźnica stracił kontrolę, a cały pojazd przechylił się gwałtownie. Po chwili furmanka przewróciła się, a jej pasażerowie wylądowali w błocie.

— Na Boga! — krzyknął Dobromir, próbując wydostać się z grzęzawiska. — To nie droga, to bagno!

Bolesław, cały pokryty błotem, próbował wstać, ale poślizgnął się i znów upadł.

— Kto za to odpowie?! — wrzasnął, ocierając twarz rękawem. — Woźnica?! Droga?! Cesarz Otton?!

Tymczasem biskup Radzisław, który także leżał w błocie, wpatrywał się w niebo z zachwytem.

— To znak! — krzyknął. — Znak od Boga!

— Znak czego?! — ryknął Bolesław, próbując wyciągnąć but, który ugrzązł w błocie.

— Że Polska jest narodem wybranym! — Biskup uniósł ręce w triumfalnym geście. — To, że przeżyliśmy tę katastrofę, dowodzi, że Pan nad nami czuwa. W tym miejscu musimy postawić krzyż, by upamiętnić ten cud!

---

Kilka dni później w miejscu wypadku stanął drewniany krzyż. Jego fundatorem był sam król, który nakazał, by na krzyżu umieszczono napis: „Tu Bóg ocalił Polskę”.

Krzyż szybko stał się miejscem pielgrzymek. Tłumy gromadziły się, śpiewając religijne pieśni i wznosząc modły. Kobiety klękały w błocie, dziękując za cud, a chłopi z okolicznych wsi sprzedawali przyjezdnym święte amulety wykonane z kawałków drewna, rzekomo pochodzącego z królewskiej furmanki.

Nie wszyscy jednak podchodzili do „cudu” z entuzjazmem. Grupa opozycyjnych możnych i wojów zebrała się nieopodal, drwiąc z całej sytuacji.

— To nie cud, tylko nędzna droga i jeszcze gorsza furmanka! — powiedział Wojmir, młody i ambitny woj, który nie bał się mówić, co myśli.

— Król zrobił z wypadku farsę! — wtórował mu inny możny. — Jeśli to cud, to ja jestem aniołem!

— Może i jesteś — zaśmiał się Wojmir — ale aniołem upadłym, skoro utknąłeś w tym bagnie.

Ich kpiny nie spodobały się królewskim zwolennikom, którzy zaczęli rzucać w opozycjonistów grudami błota, a wkrótce na miejscu „świętego krzyża” wybuchła regularna bójka.

---

Kilka dni później, pod osłoną nocy, krzyż zniknął. Następnego ranka pielgrzymi, którzy przybyli na miejsce, zastali jedynie pustą polanę.

— Gdzie jest krzyż?! — krzyknęła stara kobieta, upuszczając w błoto różańce.

Tłum zaczął skandować: „Gdzie jest krzyż?! Gdzie jest krzyż?!”

Wieść o zniknięciu krzyża dotarła do królewskiego dworu. Król Bolesław, choć początkowo wściekły, szybko dostrzegł w tym okazję do działania.

— To nie jest zwykłe zniknięcie — powiedział, zwołując nadzwyczajne zebranie. — To sabotaż! Wrogowie Polski chcą podważyć naszą wielkość!

— Panie, musimy działać! — dodał biskup Radzisław. — To atak nie tylko na krzyż, ale na świętą wiarę i naród!

Król ogłosił powołanie specjalnej komisji ds. zbadania wypadku i „aktu sabotażu”. Na jej czele stanął Dobromir, choć jego mina zdradzała, że nie był zachwycony nowym zadaniem.

— Panie, jak mamy badać zniknięcie drewnianego krzyża? — zapytał niepewnie.

— To proste — odpowiedział Bolesław. — Zbierz świadków, powołaj ekspertów, przesłuchaj każdego, kto mógł mieć z tym coś wspólnego. Nie spoczniemy, póki nie poznamy prawdy!

— A jeśli prawda okaże się niewygodna? — zapytał cicho Dobromir.

— Prawda nigdy nie jest niewygodna, jeśli to my ją ogłaszamy! — odpowiedział z triumfem biskup Radzisław.

---

Komisja działała przez wiele miesięcy, nie dochodząc do żadnych konkretnych wniosków. W międzyczasie król Bolesław wydał nowe dekrety, które miały „zapewnić bezpieczeństwo symbolom narodowym”. Zamiast krzyża w miejscu wypadku postawiono pomnik przedstawiający królewską furmankę, a pod nim napisano: „Polska nie zginie, póki my jesteśmy w błocie!”

Lud, choć wciąż skandował „gdzie jest krzyż”, powoli zaczął wierzyć, że może lepiej nie znać odpowiedzi na to pytanie.

Dodaj komentarz