Utracony czas cz. 17

Utracony czas cz. 17Panno Ambitna nie wściekaj się za opis Endays.. nie złamałem umowy co do pewnego aspektu ^^. Najwyżej napiszę to miłosne opowiadanko w rekompensacie..




XVII


     Gruby patrzył na zdumione twarze zebranych w nowym domu Alte mężczyzn. Po naradzie u wodza zebrał tu wszystkich najważniejszych do wykonania jego planu mieszkańców wioski. Opowiedział im jak zamierza rozprawić się z nadciągającymi oddziałami.
- Nie wiemy kim oni są, za wcześnie na Aleksandra, za wcześnie na Cezara, ale wnioskując iż kierują swój odwrót na południe, do linii brzegowej morza sugeruje, że zamierzają wracać statkami. Ale jeśli mają wracać statkami, będą potrzebowali zapasów. Samych zapasów dać im nie możemy.. sami zostalibyśmy bez środków do życia, nie wspomnę iż nie tylko zapasów by chcieli, poprzednie zaatakowane osady były małe, do 20 / 30 rodzin.. Osady ewakuowały się więc nie dostali tego czego najbardziej chcieli.. kobiet. Sądzę, iż są co najmniej znudzeni zabawami "między sobą". Dlatego musimy się im przeciwstawić. Jak wspomniałem ich liczebność nie stanowi problemu, idą na nas od północy, wykorzystamy naturalne ukształtowanie terenu na naszą korzyść. Będą musieli przejść wąwozem i tam się z nimi rozprawimy. Licząc nowo przybyłych uciekinierów jest nas teraz powyżej 100 wojowników. Połowę ustawimy po obu stronach wąwozu, w ukryciu będą czekać na wejście armii. Zasypią ich strzałami, widziałem tam też nie małe głazy leżące na grani. Przygotujemy je do zrzucenia im na łby. To rozbije oddziały, część się wycofa z wąwozu, cześć będzie chciała nim uciekać. Ci którzy będą uciekać wąwozem nie unikną śmierci. Zablokujemy wyjście, więc znajdą się w potrzasku. Wykończą ich strzały. Ciężej będzie z tymi którzy się wycofają. Użyją łagodniejszego stoku, wycofując się w stronę niegdysiejszego obozu medisów. Ominięcie na piechotę wąwozu zajmie im delikatnie licząc pół dnia. Wyjdą na nas na równym polu przed "Doliną Alvario", podążą z biegiem rzeki na południe, do nas, zaatakowanie ich tutaj byłoby głupotą. Pozwolimy im kierować się do nas, a gdy miną dolinę znajdą się w potrzasku. Rzeka przybiera tam na szerokości i głębokości, więc od zachodu będą ograniczeni jej korytem. Wystawimy małe oddziały na przynętę, które ściągną ich z równiny na przedpole wioski tak by po lewej stronie mieli wzniesienie, nie jest ono strome w tym obszarze, a od prawej rzekę. Użyjemy jazdy konnej zjeżdżającej po zboczu, mimo iż jest ślisko, zbocze jest łagodne, co pozwoli nabrać konnicy impetu, a wróg, albo zginie stratowany przez konie, lub nadziany na kopie, albo zepchnięty do rzeki.. Tak czy siak są już martwi. Konnicę wyposażymy w specjalny rodzaj kopii, długie na 5 metrów, wydrążone w środku.. Podobne do tych, jakie nosiła pewna armia. Armia ta budziła postrach na całym kontynencie, a u szczytu swej sławy swą szarżą rozbiła i pokonała 300 tysięczną armię, podczas gdy samych szarżujących było 20 tysięcy. - Gruby dostrzegł błysk w oku Alvario. Był świadom, iż przyjaciel rozpoznał nawiązanie do jednej z ulubionych historii, jakie słyszał od Grubego na temat historii kraju, z którego pochodził. Gruby był pewien, iż Alvario rozpoznał w tych kilku ogólnikowych słowach nawiązanie do husarii i bitwy o Wiedeń. Skinął więc głową w jego stronę i kontynuował - Nie mamy czasu by przygotować pełni uzbrojenia, ani też koni jakimi dysponowała tamta armia, ale nam wystarczy jedna jedyna szarża. To co zostanie z wroga, albo pierzchnie w popłochu, albo zginie. Jakieś uwagi odnośnie mojego planu? - tymi słowy zwrócił się do zebranych wojowników.
- Tak, tylko jedno. - odezwał się Serwal. Gdy Gruby zawiesił na nim wzrok dokończył pytanie - Jakiego drzewa mam użyć by przygotować te kopie? Bo że obowiązek ten spadnie na mnie.. to oczywiste jest.
- Heh. Masz rację Serwalku. Nie ma równego Tobie jeśli chodzi o obróbkę drewna, a co do rodzaju, Alvario Ci wszystko wyjawi. Skoro nie ma innych pytań jutro z samego rana jeszcze raz omówimy wszystko, zanim wyjadę, podzielimy obowiązki. Zgoda? - mieszkanie wypełniły głosy potakujące Grubemu. Zbierali się do powrotu do własnych domów, od jutra ponownie ciężka praca, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Po zaproszeniu, otwarły się i wkroczyła Anne. Prosząc Grubego na słowo. Oboje wyszli udając się do Jej i pozostałych kobiet domostwa.
     "Wszystko się zazębia. Zataczamy krąg." W głowie Grubego rozległ się odgłos słów Endays. Przez chwilę stał zdezorientowany, by w ułamku sekundy znaleźć się w znajomym już sobie miejscu pogawędek z niematerialną.
- Hey! Wybrałaś sobie moment!.. Właśnie idę z Anne. Chcesz, żeby pomyślała, że coś ze mną nie tak?!
- Nie przejmuj się, niczego nie zauważy. - w jego głowie rozległ się głos współlokatorki, a do świadomości dotarł dziwny obraz. Po raz pierwszy Endays przybierała formę. Nie miała kolorów, była czymś na wzór kształtu otoczonego przez chmurę, ale kształtem tym był zarys niesamowicie pięknej kobiety. Trwał wpatrzony w uśmiech, który rozpędzał, każdą i wszystkie złe myśli, uśmiech którego widok dodawał sił i poprawiał nastrój. Czuł się jak w niebie. Przeniósł swoje "spojrzenie" na Jej oczy. Mimo, iż był to tylko kształt, Gruby prawie zatracił się w nich. Z kontemplacji wyrwał go głos Endays:
- Cały proces zakończy się wkrótce... Dziękuję za cierpliwość i nie przejmuj się, wszystko w końcu Ci wyjaśnię. - słowa Endays jednak nie robiły wrażenia na Grubym, wrażenie zrobił na nim widok Endays. Nie wiele myśląc wypalił:
- Czy Ty.. Czy to Twoja prawdziwa postać?
- A co widzisz? -odparła - A z resztą nie ważne sama sprawdzę co widzi... O rany. Niee to nie jest moja "forma". Tak mnie odbierasz. I powiem Ci że mnie zaskoczyłeś. Myślałam, że wyobrazisz sobie mnie jako potwora. A tu.. Nie no dziękuję to jak najlepszy komplement! Jak tak patrzę na siebie Twoimi oczyma, to aż sama bym się przeleciała!
- Yyyyy.. - to było wszystko co Gruby z siebie wydobył.
- Tak, tak, typowe zachowanie samca... Tylko się nie masturbuj! - słysząc złośliwość Endays Gruby wpadł na pomysł odpłacenia się.
- Skoro to moje wyobrażenie.. to znaczy, że mogę JE DOWOLNIE modyfikować?
- No tak - tej krótkiej odpowiedzi Endays pożałowała równie szybko jak szybko jej udzieliła.
- Nie próbuj! Nawet o tym nie myśl! Nie taplaj mnie w swoim fetyszu! - mówiła wściekle patrząc na pojawiające się czarne pończochy na jej nogach i czerwoną przepaskę na lewym udzie poniżej linii końca pończoch, na swej postaci zauważyła koronkowy, wyjątkowo pociągający kostium, Jej ciało nabrało ludzkich barw, a włosy przybrały taki sam kolor, jakim cechowały się włosy Kasi. - DOBRA CHCESZ WOJNY?! TO WOJNĘ DOSTANIESZ! - dokończyła wściekle.
- Muhahahaha! Ty się ciesz, że nie latasz z bosymi stópkami! Swoją drogą teraz to sam bym Cię przeleciał. Ech jak to dobrze mieć wyobraźnię. Całuski dla Ciebie! - musiał być trochę złośliwy, by ukryć swoje zmieszanie i zaskoczenie. Wiedział iż zdenerwowana niematerialna zaraz wykopie go na powrót do normalnego świata. Nie pomylił się, wrócił na deszcz i ze zdumieniem stwierdził, iż właśnie otwiera drzwi domu kobiet, przepuszczając Anne przodem. Jednak gdzieś głęboko w sobie czuł zadowolenie Endays. Wcale taka zła nie była na niego jak próbowała to okazać. "Ech kobiety, czy materialne, czy te niematerialne, żadnej nie zrozumiem". Z tą myślą przekraczał próg domostwa kobiet.
     Nie było dla niego zaskoczeniem "kto" chciał z nim pogadać. Od momentu gdy poczuł jego przenikliwe spojrzenie na sobie, jeszcze w chatce wodza, wiedział iż brat Anne będzie chciał porozmawiać.
- O co chodzi? - przeszedł bez zbędnych ceregieli do pytania skierowanego do siedzącego przy stole chłopaka.
- Kim jesteś!? - słowa chłopaka były dość ostre.
- No tak.. Gdzie moje wychowanie.. Mów mi Gruby. - nie przejmując się ostrym tonem, jak i ukrytym w nim pytaniu odparł spokojnie. Zorientował się po usłyszeniu pytania o co chodzi, a raczej o kogo. Pytanie zadane było w języku rodaków Alvario.
- Wiesz, że nie o to pytam! Jakim cudem zacząłem rozumieć Wasz język z chwilą gdy tylko się odezwałeś!!?
- Długa historia, Twoja siostra z chęcią Ci opowie, ja nie za bardzo mam teraz czas na historie, które obrosły w legendę. - obserwował jak twarz chłopaka zmienia kolejno wyrazy, by na końcu przybrać wyraz pełnego zdecydowania.
- Pojadę z Tobą! Przydam Ci się w..
- Nigdzie nie pojedziesz! - Gruby przerwał chłopakowi w pół słowa. - Zostaniesz tu, będziesz pomagał w przygotowaniach do walki. Nie mam czasu na cackanie się z młodzikami. Rozumiem, że masz swój powód by się udać ze mną, ale większe szansę na osiągnięcie tak mojego, jak i Twojego celu mam w pojedynkę! Wysłów się, byle szybko i jasno co chcesz osiągnąć. - chłopak oniemiał, nie rozumiał jakim sposobem został tak szybko rozszyfrowany, jednak czując na sobie utkwiony wzrok zaczął mówić jak na spowiedzi.
- Chodzi o Karo. Ona też uciekała. Wyruszyła z rodzicami wcześniej. Jednak gdy ja dotarłem do pierwszego postoju ich tam już nie było. Ani na żadnym innym. Liczyłem iż są już tutaj. Dlatego..  
- Jak wygląda i czym się poruszali?
- Piękne płomienne włosy i najwspanialszy uśmiech na świecie. Oczy w których się tonie, w kolorze morza.
- Dobra nie musisz mówić nic więcej.. Może uda mi się powstrzymać przed wykorzystaniem Jej jak tylko Ją zobaczę, ale wątpię! - widząc konsternacje chłopaka Gruby dodał ze śmiechem - Spoko jak tylko się na Nią natknę wyślę Ją i Jej rodziców do Ciebie. Jak się zwiesz?
     Wychodząc z domostwa kobiet uzmysłowił sobie, iż nie pamięta jakie chłopak miał imię. "A chuj, nie chce mi się wracać tam i błaźnić, coś wymyślę". Z tą myślą pobiegł w deszczu w kierunku domu Alvario. Jakież było jego zdumienie gdy zastał w środku trzy łoża złączone w jedno. "Chyba nasze Panie, postanowiły wprowadzić nowy porządek". Szedł w kierunku kominka, zdejmując z siebie zawilgotniałe ubrania. Zauważył iż w kącie, który przewidział na miejsce dla swojej pryczy stoi balia, a na rusztach kominka postawiony jest metalowy gar napełniony parującą mocno wodą. "Taaaaak! Kąpiel tego mi trzeba!" przemknęło w jego myślach, lecz tym samym dotarło do niego, iż nie dane będzie mu się wykąpać samemu. Balia spokojnie mieściła dwie osoby.. "Wykombinowały". Poczuł na nagich plecach ciepła dłoń. Beatrice uśmiechnęła się i stwierdziła.  
- Kolacja już czeka. Siadaj szybko! Robi się późno, a wy musicie wcześnie wstać rano, więc musimy was wcześniej uśpić. - przeniosła rękę na jego tyłek i delikatnie klepnęła. Po czym skierowała się do nie palących się jeszcze łuczywek w glinianych obudowach na ścianach domu, by je zapalić. Półmrok zbliżającego się wieczora, w akompaniamencie szarości chmur i deszczu szybko zastąpił ciepły blask palących się łuczywek. Zjedli kolację w świetnych nastrojach.
     Gruby otworzył oczy. Patrzył na sufit swego mieszkania, oświetlonego bladym światłem poranka, wdzierającego się przez okno. Rozejrzał się po mieszkaniu zdziwiony, wszystko stało na swoim miejscu, takie jakie zostawił je przed wyruszeniem na ostatnią misję. Na swym ramieniu czuł ciepło twarzy Kasi. Spała słodko wtulona w niego. Pogładził Jej włosy, by upewnić się czy nie śpi. Jego dłoń poczuła dotyk Jej włosów, czuł delikatny zapach Jej ciała. Nie mógł uwierzyć, że wszystko co przeżył to był tylko sen, dziwny pokręcony sen.. Cholernie prawdziwy sen. Odwrócił się do swego Skarba, by objąć Ją, lecz jego ręka natrafiła na pustkę. Zniknęła.. Zniknęło też mieszkanie. Otoczony pustką, szarością, obracał się by odnaleźć się w tym dziwnym miejscu. W swej głowie usłyszał głos. Znajomy głos.. "To może wrócić...", po chwili usłyszał inny głos, głos swej ukochanej: "Tęsknisz za mną? Pamiętasz mnie?". Gruby czuł jak wszystkie jego wnętrzności wykręca spazm bólu, wywołany smutnym głosem Kasi. Z całych sił i ze łzami w oczach wykrzyczał "Tak! Tęsknię! Gdzie jesteś Skarbie?". Pojawiła się przed nim, prawie na wyciągnięcie ręki. Stała tam taka jaką Ją pamiętał, lecz patrzyła smutnym wzrokiem, tak samo smutnym, jak za każdym razem, gdy wyruszał gdzieś na dłużej. Gruby chciał ruszyć i przytulić Ją, lecz nie mógł wykonać żadnego ruchu. Kasia popatrzyła jeszcze smutniej, jakby prosząc by Ją objął. Nie potrafił się jednak poruszyć, walczył całym sobą, lecz był bezsilny. W Jej oczach zagościły łzy. Na ten widok Gruby wydał z siebie ryk wściekłości, przestał walczyć tylko fizycznie. Do boju ruszył całym sobą, każdą częścią swego jestestwa. Wyrwał się sile, która trzymała go w miejscu, lecz gdy doskoczył do swej kobiety, Jej już nie było. Wokół niego rozległ się ponownie głos, tym razem rozpoznał ten głos. Słowa wypowiadał jego były zwierzchnik. Von Troff. "To wszystko może wrócić, nie musicie ginąć! Daj mi czego chcę, a zerwę okowy czasu i połączę Was. Ta wojna nie dotyczy ludzi. Możesz odzyskać Tą, której najbardziej pragniesz..." pojawiło się przed nim światło, wskazujące drogę ku jego ukochanej. Zrobił pierwszy ruch, by udać się w jego kierunku, gdy poczuł szarpnięcie, to szarpnięcie nie było fizyczne, coś szarpnęło jego umysł, wyrywając go z więzienia pustki. Jego myśli zostały wypełnione słowami : "Nie słuchaj, nie daj się oszukać! Wróć inaczej zginiesz!" Zawirowało mu w głowie. Słyszał teraz głos Endays. Ostatkiem sił wyrywała go z nicości, poczuł jak upada. Tym razem rozpoznał miejsce, w którym się znajdował.. znane mu z wielokrotnych rozmów z Endays. Spojrzał na niematerialną, widział w Jej oczach smutek i obawę. Nim jednak niematerialna zdążyła coś powiedzieć i w tym miejscu pojawiło się światło, dotarł też i głos Von Troff'a. Gruby ponaglił myślami niematerialną, a Ta połączyła swą i jego jaźń. Jego przypuszczenia zostały potwierdzone, obawy uzasadnione, zamiary poparte argumentami. Właśnie rozumiał wszystko.. Endays rozpoznała z KIM walczą i jak nikłe szanse mają, nie była jeszcze w pełni gotowa, a nawet w pełni sił, była zbyt słaba by pokonać Intruza. Gruby szukał rozwiązania, mimo iż niematerialna, wręcz nieomylna, Endays podsunęła mu tylko 2 wyjścia, były one odzwierciedleniem "NO WIN SCENARIO". Przyjął dar Endays, dar jakim była wiedza i umiejętność jej wykorzystania. Myślał jednak w innych kategoriach niż niematerialni. Szukał wyjścia i wyjście to znalazł, świadom w pełni, czym też przyjdzie mu zapłacić za opóźnienie starcia. W jego myślach rozległ się głos Von Troffa, nakazujący wybierać mu pomiędzy Endays, a Nim. Gruby podniósł wzrok do światła. Spojrzał pewnie w jego stronę i stwierdził.
- There is always "another way". Nie skrzywdzisz Kasi, bo potrzebujesz mnie, nie pokonasz Endays, bo jesteś tu tylko dzięki mnie. Będziesz sam musiał z Nią walczyć gdy czas nadejdzie. Jeśli skrzywdzisz Kasię, ja wrócę i osobiście Cię zniszczę - mówiąc to stworzył w swym umyśle przepaść, nad której krawędzią stał. Pewnie zrobił krok naprzód..  
     Był środek nocy gdy Endays przejęła całkowitą kontrolę nad ciałem Grubego. Podniosła ciało z łóżka, by powiadomić Alvario i Beatrice, o tym co zaszło. Siedzieli w ciszy starając się zrozumieć słowa Endays, niestety bezskutecznie. Widząc to niematerialna postanowiła całkowicie wtajemniczyć i małżeństwo w historię swej własnej rasy.
- Posłuchajcie.. Wiem, że to zagmatwane, sama dopiero niedawno zrozumiałam, o co tak naprawdę walka się toczy. Moja rasa jest prawie tak stara jak wszechświat, najstarsi z nas, pierwsi, którzy przekroczyli próg świadomości, stali się tymi najpotężniejszymi. Nie interesowali się niczym poza pewnym odkryciem. Odkryli bowiem wiadomość.. Wiadomość od poprzednich ras.. Ponieważ przed NAMI nie było nikogo, to skąd wiadomość.. - tu Endays długo tłumaczyła koncepcje powstania uniwersum, jego cykliczne powstawanie i zapadanie się. Każde zapadnięcie, będące paroksyzmem niszczyło wszystko, ale w każdym paroksyzmie istniała przynajmniej jedna taka rasa jak rasa Endays, zdolna do tego by przesłać kolejnym paroksyzmom wiadomość. Wiadomość, którą odczytać mogła tylko podobnie rozwinięta rasa. Najstarsi rodacy Endays dotarli do wiadomości pierwszej ze wszystkich ras, rasy, która była na tyle potężna, by wszystko zapoczątkować, w ramach pewnego experymentu. Zostawili oni też wiadomość jak do nich dołączyć, wyrywając się z błędnego koła paroksyzmów. Tego właśnie chcieli Najstarsi. Przez całe swe istnienie badali oni wiadomości od poprzednich, aż natrafili na świadectwo rasy, która była o krok od osiągnięcia tego celu. Przeszkodziła im duma. Do osiągnięcia celu potrzebne były 3 elementy. Endays nie potrafiła dokładnie wyjaśnić Alvario i Beatrice dlaczego tymi elementami były 3 różne rasy. Chyba celem experymentu było sprawdzenie, czy rożne istoty potrafiłyby współpracować. W tamtym przypadku były to 2 rasy niematerialne, zdolne zgromadzić odpowiednia energię, i jedna materialna, szczególna rasa. Jednak pomiędzy niematerialnymi wybuchła waśń. Wojna, która nastąpiła zniszczyła całkowicie ostatni element. Najstarsi z rasy Endays postanowili odtworzyć warunki, ale bez ryzyka wojny. Odnaleźli słabiej rozwiniętą rasę niematerialnych, wchłonęli ich, zyskując ich możliwości. Dwa warunki już były spełnione. Ostatnim okazali się być ludzie.. Jedyna rasa tworząca społeczeństwa, zdolna pogodzić odmienności. I tu w drogę weszła im Endays. Użycie broni zniszczyłoby rasę która, została wchłonięta, a także nie pozwoliłaby kontrolować ludzi. Dlatego zareagowali po raz pierwszy od eonów w działania młodszych członków rasy. Zaatakowali grupę Endays razem z Jej pozostałymi oponentami, podzielili się na 2 grupy - pierwsza atakowała wraz z pozostałymi, by upewnić się co do likwidacji zagrożenia, druga grupa oczekiwała na wynik by dokończyć dzieła wchłonięcia ludzi. Nim jednak osiągnęli cel, Endays udało się uruchomić systemy, które zabiły wszystkich atakujących, nawet Najstarszych, wszystkich, oprócz tego jednego, najpotężniejszego. Endays zamknęła jego, siebie, swoich towarzyszy i ludzkość w pętlach czasu. Te pętle oderwane od głównych linii stały się utraconym, dla każdego obserwatora z zewnątrz, czasem. Ludzkość jako ostatni element została utracona, dla tych którzy oczekiwali na zniszczenie zagrożenia ze strony Endays, która teraz nie mogła się zgodzić na sposób, jaki wybrali Najstarsi na osiągnięcie najwyższego celu. Uważała rasę, żyjącą na tej planecie, za wyjątkową, od momentu gdy tylko przybyła tutaj. Teraz, żyjąc z nimi w jednym z nich, najzwyczajniej w świecie pokochała tą kruchą rasę. Jednak Najstarszy znalazł sposób na zniszczenie Jej działań. Był na tyle potężny by przełamać częściowo ograniczające go bariery czasu, by zamiast pojawić się w wyznaczonym dla siebie czasie, ingerować w zdarzenia wcześniejsze. Endays była pewna, iż razem z pozostałymi członkami swej fakcji, uda się im pokonać Najstarszego, gdy tylko wszyscy zjawią się w jednym jedynym wspólnym miejscu i czasie. Lecz do tego momentu była za słaba by przeciwstawić się potędze wroga. Gruby widząc jedynie dwie opcje, obie fatalne w skutkach, zdecydował się na inny ruch. Gdyby przyłączył się do Endays i stanął do odparcia ataku, Najstarszy zabiłby nie tylko ich, ale i Kasię. Nie otrzymałby za to generatora, aż ponownie pojawiłby się w swojej ramie czasowej.. To rozwiązanie było jedynie przeciągnięciem nieuniknionego. Drugim rozwiązaniem było oddanie Najstarszemu generatora, jedynego zdolnego uruchomić najważniejszy z dysków. Nie mógł jednak zaufać Najstarszemu, iż ten pozwoli im wszystkim żyć dalej. Stojąc przed dwoma paskudnymi wizjami, znalazł trzecie wyjście. Gdy Endays obdarzyła go całą swą wiedzą, zrozumiał, iż celem Endays od samego początku była metamorfoza, jednak nie mogła mu o tym od razu powiedzieć, byłby zbyt nieufny. Upewnił się że to dlatego wysłała go, aż 2 lata wcześniej, dając sobie czas na zdobycie zaufania, jednak jak się okazało potrafili dogadać się dużo szybciej. Zrozumiał też gdzie jest słaby punkt Najstarszego. Był tym punktem sam Gruby, tylko dzięki wniknięciu w Jego świadomość mógł wydać przedwczesna wojnę Endays. Jeśli wyeliminowałby swą świadomość z równania, Najstarszy będzie ograniczony do konkretnych ram czasu, dzięki temu niematerialna odzyska swą formę, siłę i pojawią się jej rodacy. Walka z Najstarszym będzie możliwa. Jedynym szkopułem, będzie samo wyeliminowanie swej świadomości, jedynego punktu zaczepnego Najstarszego, z racji iż Gruby pochodził z jego ram czasu. Wybrał więc ryzykowne zagranie.. Zagranie, które również nie dawało pewności na sukces. Wysłał swą świadomość w "podróż", która nie miała celu, podróż po własnej NIE świadomości, wysłał się w nicość, licząc na pewien bodziec zewnętrzny, który pozwoli mu znaleźć drogę powrotną, gdyż Endays nie będzie go w stanie przywołać. Stworzył w swym umyśle przepaść, przepaść bez dna, przepaść, w której ciągle spada.

Arni

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 3909 słów i 22142 znaków.

Dodaj komentarz