Utracony czas cz. 15

Utracony czas cz. 15XV





     Oczy wodza powędrowały na ranną dziewczynę. Pytającym wzrokiem spoglądał w jej kierunku, jakby badał czy dziewczę będzie w stanie zaspokoić jego ciekawość. Nie chciał nalegać, aby się przemęczała, z drugiej strony ciekawość sięgała zenitu. Otwierał już usta by zadać pytanie gdy Jezabeth kopnęła go w kostkę. Dało to czas zamyślonej Beatrice, by się otrząsnąć i wręcz podbiec do leżącej dziewczyny. Zapewniała ją iż nie ma potrzeby by się teraz wysilała, pytała czy jest spragniona, jak się czuje. Jednym zdaniem zalewała ją troską. Dziewczyna poprosiła o wodę, od dłuższego czasu chciało się jej pić ale nie chciała przerywać opowieści, czując w niej coś znajomego, w połowie upewniła się że to opowieść w której i ona brała udział. To dlatego wtrąciła się na samym końcu. Zapewniła również że czuje się dobrze, no może poza zdziwieniem, iż rozumie mowę, ale jest pewna że to zasługa tej samej osoby, która wydostała ją z łap nomadów. Nie była tylko pewna jak to możliwe, ale wczorajszego dnia to on mówił płynnie w Jej języku, zapewnił też że wszystko będzie dobrze i zawiezie ją w bezpieczne miejsce, do siostry i pozostałych dziewczyn. Zamilkła na chwilę i nim Beatrice zdążyła ruszyć się po wodę, dla leżącej dziewczyny na jej ramieniu wylądowała ręka wodza. W drugiej trzymał kubek z winem mówiąc.
- Gdybym ja miał do wyboru wodę i wino Beatrice, nie ważne w jakim bym był stanie, zawsze wybrałbym Jej wino, więc nie widzę powodu by Tobie go odmawiać. Pij dziecko.
- Tato nie powinna pić wina gdy jest spragniona, to nie ugasi pragnienia.. - próbowała oponować Beatrice, lecz widok błogości na twarzy dziewczyny po upiciu odrobiny zamknął Jej usta, wódz zaś odwrócił się do Kingi mówiąc.
- Kochanie nalej też wina Jej siostrze, przez opowieść zapomnieliśmy o nich, co źle o nas świadczy. - Kinga skinęła głową i po chwili w rękach Serenity był już kubek z jej porcją wina. Obie siostry podziękowały, a wódz zapytał o ich imiona. Serenity przedstawiła siebie i swą siostrę, dziękując za pomoc i gościnę jaką otrzymały one i pozostałe towarzyszki niedoli.
- Tak jak już powiedziałem wcześniej, każda z was może czuć się tu jak w domu, będziemy zaszczyceni jeśli zechcecie zostać z nami. Nie musicie się martwić niczym, zadbamy o Was. I uprzedzając to co zaraz powiecie, nie narzucacie się nam, nie sprawiacie kłopotów, wręcz przeciwnie, wasze odejście ściągnęło by na moją głowę gniew reszty wioski, gotowi mnie powiesić na suchym konarze nad przepaścią. Jezabeth zaśmiała się z tyłu, co dało do zrozumienia bliźniaczkom, że wódz troszkę przesadził, więc i same się zaśmiały. Po czym Jezabeth dodała:
- Przesadza, nie użylibyśmy SUCHEJ gałęzi.. - zaakcentowała, a Joseph posłał jej spojrzenie mordercy. Obie bliźniaczki znowu się zaśmiały. Wódz zwrócił się ponownie do leżącej i stwierdził:
- Jeśli czujesz się na siłach, będę wdzięczny jeśli zaspokoisz mą ciekawość teraz, jeśli jednak nie czujesz się na siłach możemy wrócić do tego tematu kiedy poczujesz się lepiej - mówiąc to usiadł pomiędzy Serenity, a Beatrice i pogładził po czole ranioną.
- Myślę, że mogę opowiedzieć, nie czuje zmęczenia, ani tym bardziej bólu, co mnie dziwi. Jak już moja kochana siostra zdążyła powiedzieć mam na imię Gamina, pochodzę z tej samej wioski co Anne i chciałam bardzo podziękować za to co dla nas zrobiliście. Jak wspomniała Kinga ten mężczyzna, niestety nie znam jego imienia, który ruszył mi na ratunek został powalony. Zdziwiona byłam niesamowicie, iż w ogóle dał radę tak długo stanowić godnego przeciwnika dla tej bestii zwanej przez wszystkich katem. Nikt kto wyzwał go na pojedynek nie przeżywał pierwszej wymiany ciosów, lub padał powalony i był zabijany. Kat był synem wodza i jego następcą, lecz nawet jego ojciec się go bał. Zostałam wybrana by towarzyszyć Katowi tamtej nocy. Gdy rozległ się huk, Kat był już prawie całkiem rozebrany, zerwał się by założyć ubranie, jego ojciec wybiegł pierwszy i padł u progu. Kat widząc to pochwycił mnie i trzymając jak tarczę wyciągnął mnie przed dom. Wywiązała się walka między nim, a.. - zawiesiła spojrzenie na pozostałych licząc na podpowiedzenie imienia, na co wódz odparł.
- nie przejmuj się, my też nie znamy jego imienia - tu kątem oka zaobserwował nagły przypływ smutku na twarzy Beatrice - zwiemy go zazwyczaj padalcem, lub innym epitetem, lubi nabijać się ze starców czekających na wieści. A na poważnie nazywamy go Gruby. Kontynuuj dziecko. - Gamina nabrała wina do ust ponownie i ciągnęła:
- Stałam tam sparaliżowana hukami i pożarem, dym gryzł w oczy, zatykał płuca. Stałam i patrzyłam jak walczą. Wymieniali ciosy jak błyskawice, widziałam zdziwienie na twarzy kata iz przeciwnik nie daje mu się podejść. Ich walka zdawałoby się trwała wieczność, lecz w końcu Kat dał radę użyć swej siły i silnym ciosem powalił.. Grubego. Niezdolny go zabić znowu mnie pochwycił, byłam dla niego żywą tarczą i wycofał się z płonącej wioski. Z oddali wszyscy obserwowali jak płonie osada. Rankiem Kat dostał napadu wściekłości. Prawie połowa wojowników zbiegła, bojąc się huczących demonów. Bez koni i z połową armii nie był w stanie kontynuować działań przeciwko wam. Postanowiono wrócić do osady, zabrać co przetrwało i następnie powrócić do poprzedniego miejsca. Cały czas trzymał mnie ze sobą, czy to jako przynętę czy jako tarczę, a może i jedno i drugie. Wiem, że pragnął dokończyć walki, zabić przeciwnika. Lecz zapadający zmrok w spalonej osadzie znowu wywołał panikę u wojowników, którzy odmówili zostania w niej, wracając do obozu założonego rankiem. Gdy zostało już tylko 4 wojowników, zaczęły się dziać dziwne rzeczy. W świetle ogniska widać było kolejno, czerwoną plamkę światła zataczającą małe kółeczka, jakie robią palcem dzieci w piasku, na głowach straży. Zaczęli panikować, nawoływać że to jakiś demon, lecz Kat ich uciszył. Kazał czekać. Gdy się uspokoili, plamka światła przestała zataczać kółeczka jak poprzednio. Pojawiła się na środku czoła jednego z wojowników i padł on martwy. Pozostali uciekli. Jedynie Kat pochwycił mnie, przystawił mi do szyi swe ostrze. Wołał w ciemność. Z ciemności wyłonił się właśnie on, szedł miarowym, ale stanowczym krokiem, głowę miał spuszczoną, ale nie wbitą w ziemię. Stanął w odległości kilku kroków od Kata, po drugiej stronie oświetlającego nas ogniska. Podniósł obie dłonie i wykonał nimi przyzywający gest. Zostałam odepchnięta przez Kata. Obserwowałam z ziemi ich walkę. - Gamina ponownie przystawiła kubek do ust i zwilżyła je, widząc jednak niecierpliwą minę słuchających prawie się zakrztusiła. Po chwili jednak wróciła do opowiadania - Kat skoczył przez ognisko, trzymając swe ostrze wysoko nad głową, Gruby uskakiwał każdemu zamachnięciu. W pewnym momencie uchwycił wysuniętą dłoń po ciosie Kata, to trwało ułamki sekund, po czym dziwnym sposobem Kat znalazł się na ziemi. Pierwszy raz ktoś powalił go. Wydał z siebie ryk wstając, jego ostrze siekło powietrze ze świstem, ani razu nie trafiając. Po Grubym widać było niesamowite skupienie, każdy ruch miał swój cel. W pewnym momencie gdy Kat ponownie wymierzał cios ostrzem, Gruby szybkim kopniakiem wybił mu je z ręki. Nastąpiła wymiana ciosów. To działo się tak szybko, że wyglądało jakby się tylko dotykali. W pewnej chwili Kat znowu powitał glebę, wykorzystałam ten moment by wstać, chciałam uciekać, lecz zobaczyłam jak kat sięga po ostrze, które znalazło się w zasięgu jego ręki. Nie podniósł się z ziemi, jedynie machnął nim by odciąć nogi Grubemu. Jednak nie trafił, Gruby uskoczył w ostatniej chwili, to dało jednak czas Katu by wstać, ujrzał mnie, ujrzał że chcę uciec.. Rzucił we mnie ostrzem, jednak w ostatniej chwili jego dłoń została trafiona kopniakiem, ostrze tylko się o mnie otarło, nie poczułam wtedy nic. Stałam jak wryta, jak następny kopniak trafia Kata w twarz, a kolejny miażdży krtań. Oczy Kata świadczyły o tym iż wie że już nie żyje. Ciągle charczał na ziemi gdy.. gdy Gruby podbiegł do mnie, wyrywając części swego ubrania. Pochwycił mnie i zaczął mocno je przyciskać tam gdzie musnęło ostrze. Dopiero wtedy zauważyłam krew, poczułam ból. Straciłam przytomność. Obudziłam się tutaj, z moją siostrą u boku i życzliwymi ludźmi wokół. Chciałabym podziękować za to tak Wam jak i jemu. Czy ktoś mógłby..
- Leż spokojnie moje dziecko, Gruby się zjawi niedługo - szybko przerwał jej wódz - on jest jak sęp, a łupem są bezbronne kobiety he he he. Na poważnie to jak tylko wróci to przyjdzie do Ciebie. Musi przecież obejrzeć jak goi się Twa rana, którą zszył.
- A gdzie się udał?
- On lubi się czasem gdzieś zaszyć, by potem zrobić efektowne wejście..- wypowiedziane przez wodza słowa wywołały błysk w oczach Beatrice. Wstała i skierowała się do wyjścia, w drzwiach obróciła się do córki i poprosiła:
- Kiniu zajmij się zmianą opatrunku jeśli będzie trzeba. Dobrze? Ja.. Ja muszę gdzieś jechać. - Z tymi słowy zniknęła za drzwiami zostawiając wszystkich w zdziwieniu.
     Drzwi domu Alte otwarły się, wkroczyli kolejni goście. Jezabeth uśmiechnęła się do męża, Alte widząc pełen dzban wina na stole jeszcze bardziej się załamał. Wszyscy rozsiedli się, usłyszeli iż Beatrice musiała wyjść, a Kinga przejęła obowiązki Colie jako pani domu. Trunek został ponownie podany wszystkich, co wywołało już doborowe miny na twarzach wszystkich, jedynie Alte był poniekąd markotny. Kinga podeszła do niego wyszeptała mu na ucho jedno zdanie, oczy wujka powiekszyły się z lubością i stwierdził. Pijmy, cieszmy się - Jezabeth i Malachius widząc Kingę szepczącą na ucho do Alte utkwili swój wzrok na nim, oczekując jego kolejnych słów - Kinga zdradziła mi tajemnicę! - oczy wszystkich zwróciły się na Alte i Kingę. - Beatrice robi nowe wino, więc bez żalu na sercu podzielę się z Wami tym co mam! Życie jest piękne! - cały dom wypełnił się gromkim śmiechem i przytykami na temat skąpstwa i pazerności Alte pod względem alkoholu. Wódz nie omieszkał wytknąć mu historii ze śliwowicą, co Alte stanowczo sparował:
- Nie widziałem sensu marnowania dobrego trunku, na to by podpalić namiot nomadów! Poza tym WY macie czelność zarzucać mi skryte pijaństwo? Mnie?! To nie ja z bladego świtu do wina się do wina przysysam!
- Masz rację mężu - powiedziała akurat wchodząca Colie - Ty przysysasz się do wina wczesnym południem, potem po południu, na wieczór, a na koniec masz pretensje że nie chcę się z Tobą..., bo śmierdzisz wińskiem. - izbę wypełnił ponownie śmiech.
     Alvario z daleka dostrzegł JouJou, "durna szkapa" była dlań charakterystyczna, w końcu widział ją dzień w dzień od wielu miesięcy, dostrzegł też jeźdźca w którym rozpoznał swą żonę. Zmierzali w tym samym kierunku. Zrozumiał iż żona musiała zrozumieć, tak jak on, gdzie ich przyjaciel się udał. Spotkali się przy wjeździe do dolinki, obdarzyli uśmiechami i skierowali drogą w głąb. Nie trwało długo jak dostrzegli jednego z rumaków przywiązanego do tego samego drzewa, do którego zwykł przywiązany być JouJou. Nie znaleźli przyjaciela jednak w chacie, więc udali się do miejsca na plaży, w którym zwykł przesiadywać. Siedział w swym czarnym kombinezonie, wyglądał prawie tak jak wtedy gdy go ujrzeli pierwszy raz. Był zamyślony, siedział wyglądając jak siedem nieszczęść, nie zwrócił uwagi na odgłosy zbliżających się kroków. Zatrzymali się kilka kroków od niego i razem wypowiedzieli jego imię, prawdziwe imię, które zdradziła im Endays zeszłej nocy. Wyglądał jak oparzony. Zerwał się na równe nogi. Nie wierzył ani w to co usłyszał, ani w to co widział. Próbował coś powiedzieć, lecz to Alvario się odezwał.
- Uspokój się przyjacielu, pozwól że wszystko, naprawdę wszystko Ci wyjaśnię. - podszedł do Grubego położył rękę na jego ramieniu i ujrzał łzy w oczach przyjaciela.
- Nie jestem wart tego byś nazywał mnie przyjacielem.. - po tych słowach osunął się bezsilnie na piasek, Alvario i Beatrice usiedli obok niego.
- To ja nie jestem wart byś Ty nazwał mnie przyjacielem, przyjaciel nie spiskuje za plecami. Szkoda że pozwoliłem by to się tak zagmatwało, teraz już nie wiem od czego zacząć. Zacznę więc od początku. Pamiętasz gdy przybyłeś do nas, zastałeś nas w krytycznej sytuacji, mogłeś odejść, nie robić nic. Jednak Ty zostałeś.. i nie próbuj przerywać jak już zebrałem się na odwagę! - ostatnie słowa powiedział by zamknąć usta przyjaciela, który już chciał wtrącić swoje "ale każdy na moim.." - nie nie każdy by tak zrobił, wszyscy to wiemy. Pamiętasz jak podczas jednej z rozmów zagaiłem Cię, co było przyczyną powstania naszej przyjaźni? Opowiedziałeś mi wtedy pewną historię i tu muszę się z Tobą zgodzić. Tak ja jak i Beatrice wiedzieliśmy po Twych oczach, że jesteś tu dla Nas i zostaniesz z Nami tak długo jak zechcemy. Wiedz, że już wtedy w mej głowie był pewien plan. Nie wiedziałem jednak jak Ci go przedstawić. Brakowało mi tego Twojego sposobu mówienia, tej nonszalancji połączonej z ogromnym humorem i szczerością. Za każdym razem jak zbliżałeś się swymi cholernie dwuznacznymi wypowiedziami do Kingi, lub Beatrice, byłem o krok od postawienia "kawy na ławę" jak Ty to mówisz, jednak.. szybko docierało do mnie, że może to być żart z Twojej strony, a ja nie chciałem Cię urazić moją propozycją. Byłeś mi, jesteś i zawsze będziesz drogi, dlatego obrałem tak okrężny i podstępny sposób. Przyznam Ci się szczerze, że chciałem się nawet nauczyć tego stylu wypowiedzi, jednak za każdym razem coś mi nie pasowało, moje intencje były zbyt widoczne, a chciałem.. chciałem Ci to łagodnie podsunąć na myśl jedynie na początek. Raz byłem pewien iż jestem gotowy, ale postanowiłem przetestować to na Kindze. Gdy do niej powiedziałem w mój strasznie przemyślany sposób to co powiedzieć chciałem, odwróciła do mnie tylko głowę i chłodno stwierdziła "Tato, jak chcesz mnie przelecieć to po prostu powiedz, przynajmniej będę wiedzieć, że ktoś ma na tyle odwagi by to zrobić, a nie tylko insynuować, bo sexu z Grubym się nie doczekam raczej..." Tymi słowy pogrzebała moje nadzieje na odpowiednie zainsynuowanie Ci moich intencji..
- Dobra, dobra, ale ja nadal nie wiem co chcesz mi powiedzieć! -wtrącił Gruby
- No przerywa! Cicho siedź daj mi skończyć! Ja tu się produkuję nie widzisz?!
- Raczej kręcisz się w kółko - po tych trafnych słowach Beatrice zaniosła się od śmiechu. Alvario nie wiedząc jak kontynuować po prostu dziabnął łokciem w bok przyjaciela, roześmiał się i stwierdził.
- Faktycznie, dobrze, przeskoczmy trochę do przodu z "akcją". Nie tak dawno temu miało miejsce pierwsze zdarzenie z Endays, gdy to ona wróciła "Tobą" do domu. Miałem Ci wtedy powiedzieć co odczułem.. tzn jakie miałem wrażenie. Ona.. ona spotęgowała Twoje własne uczucia, Twoją chęć i potrzebę chronienia Nas. Gdy zasypialiśmy sterowani przez Nią czuliśmy jak otula nas Twoimi uczuciami, ale było w nich coś jeszcze. Jej własna chęć opieki nad nami. Narodziło mi się wtedy w głowie podejrzenie iż można się z Nią kontaktować. Pierwszy taki kontakt miał miejsce gdy pilnowaliśmy Cię, po Twoim całonocnym czuwaniu. Był tylko przelotny. Wyczuła moją chęć kontaktu, odniosłem wrażenie iż otula mnie delikatnie całą sobą i czule dosłownie sprawdza czego pragnę.
- Dlaczego ze mną się tak nie obchodzi? - Gruby pytał z nieukrywanym zdziwieniem - No po prostu szczyt bezczelności..
- A mógłbyś komentować dopiero jak skończę? Może nie jesteś dla niej zbyt męski ha ha ha! Ale wracając do tematu.. Zostawiła mi wtedy.. jak ty to ujmujesz "uśmiech" mój plan Jej się spodobał. Miałem też wrażenie, iż mówi mi że jak tylko pozbiera się po tym stadium w jakim jest porozmawia z nami otwarcie. Po Twoich całonocnych wyczynach z Kingą, nasza córka powiadomiła nas o swojej krótkiej, ale znaczącej rozmowie z Endays. Miała nam do przekazania, kilka informacji, chciała też zapytać co sami o tym myślimy. Czego nam Kinga nie powiedziała, to to iż sama wcześniej dokonała wyboru, wolała jednak by to Endays nam uzmysłowiła dlaczego tak należało zrobić. Nie próbuj przerywać! - Alvario znowu upomniał Grubego.- Dowiedzieliśmy się dziś w nocy, iż nasza córka nie mogłaby mieć dzieci w związku z wadą jaką miało Jej ciało. Co dziwne ta wada nie była wadą wywołaną przez moje i Beatrice zbyt bliskie spokrewnienie, była echem chorobliwości Jej babki, a matki Beatrice. Endays nie mogła "naprawić zdalnie" naszej córki, a wadę wykryła podczas "zemsty na Tobie". Wtedy to przedstawiła się Kindze, połączyła się z Nią w myślach i dała Jej wybór. Mogła naprawić chorobę, ale musiała zmodyfikować Twoje.. wiesz co, potrzebowała na to jednak czasu, dlatego wasza zabawa.. tyle trwała. Ceną, a właściwie skutkiem takiego działania było zapłodnienie Kingi, jednak Jej dziecko nie będzie zwykłym dzieckiem. Normalnie ciąża zabiłaby Kingę jeśli do niej w ogóle by doszło, a w przypadku cudem donoszenia ciąży do końca dziecko urodziło by się martwe, a sam poród wywołałby krwotok wewnętrzny i śmierć Kingi. Nie przerywaj! - Gruby znowu zamknął dopiero co otwarte usta - wasze dziecko będzie tylko "powłoką", jego zadaniem jest naprawienie wad matki i to, że dziecko urodziłoby się martwe było najtrudniejsze dla Kingi. Jednak Endays widząc jak Kinga rozpacza w głębi nad wizją śmierci swego dziecka postanowiła znaleźć alternatywę. To dziecko urodzi się martwe, temu nie da się zapobiec, ale Endays stworzy je tak by było dla niej naczyniem. Będzie w nim żyć Endays. To był cios który Kinga mogła przełknąć. Co prawda Waszą córką będzie starożytna bogini, ale dziecko będzie żyło, co prawda tylko przez parę dni będzie "dzieckiem" potem Endays po całkowitym spojeniu się z naczyniem będzie w stanie przybrać dorosłą postać. My też popraliśmy ten wybór, skoro Kindze tak będzie lżej niech tak się stanie.
- Uhm.. - Gruby siedział z wzrokiem wbitym w piasek. Nie był w stanie skomentować. W końcu wybuchł. - Chcesz powiedzieć, że Endays traktuje wszystkich wokół jak matka, leczy i doradza, a MNIE traktuje jak zło konieczne? Nawet nie znieczuli mi bólu pleców po wczorajszej napierdalance? To jest kurwa przegięcie!!! Poza tym Endays nie jest boginią, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo..Chociaż nie wątpię, iż po przybyciu na tą planetę zgrywała ona i jej podobni rolę bóstw
- Yyyy -zaczął niezręcznie Alvario - to nie jesteś zły iż zostajesz ojcem?
- Pojebało Cię? Mam płakać przez to, że mój materiał genetyczny po obróbce pozwoli uleczyć Waszą córkę? Mówcie ile go trzeba, choćbym miał walić gruchę dzień i noc, aż mi żyłka na mózgu pęknie, to dam ile trzeba. Co do ojcostwa, to będzie Endays, nie nasza córka dobrze rozumiem? - patrzył na potakującego Alvario - zatem, w czym problem, ja się pozbędę tej niewdzięcznicy z głowy, Kinga zostanie uleczona, a wizja załamania psychicznego po śmierci dziecka u Niej zniwelowana do zera. Same pozytywy. Szczególnie, że będę miał troche prywatności, a nie będę musiał ukrywać moich myśli nie formułując ich do końca, jako przeczucia, bo z tego co widzę ich nie przegląda.
- ummm, errr, no bo... - tym razem Alvario nie wiedział jak wyrazić to co chciał. Widząc to Gruby spojrzał na niego z pytającym wyrazem twarzy. Alvario znalazł odpowiednio delikatne słowa ostatecznie - No bo widzisz, to nie było wszystko o czym rozmawialiśmy z Endays - widział jak Gruby podnosi podejżliwie lewą brew - no bo to tylko właściwie połowa..
- Wysłów się wreszcie!
- Bo zaczęliśmy omawiać z Endays moje i Beatrice zamiary. Stwierdziła jednak, że tu może być problem bo masz pewne zasady i ich złamanie, mimo okoliczności nadal będzie dla Ciebie czymś wyjątkowo złym. - powiedział to na jednym wydechu, nabrał ponownie powietrza i już normalnie kontynuował - wspomniała nam, iż martwi ją fakt, że jeszcze nie dotarło do Ciebie to.. To, że Kasia.. że Von Troff, że to coś co jest w nim może przejść na Nią, by zdobyć ten zasrany generator, a Ty.. a ty nie zdając sobie sprawy z tego, nie będziesz umiał.. wykryć podstępu.
- Ale ja sobie dobrze z tego sprawę zdaje, a co do sposobu.. wystarczy, że zwrócę się do Niej w Waszym języku "Kochanie chodź do mnie". Jeśli zrozumie..sprawa jasna, kto jest w Niej.
- No widzisz.. Powiedziałem Jej, że myślę, iż nie ma racji, bo ja.. Ja byłem świadkiem twojego załamania w.. w lesie. Długo myślałem co było powodem i doszedłem do wniosku, iż to musiało być coś związane z Nią. Więc.. widzisz.. Ja dałem jej trop i ona po nitce do kłębka.. Znalazła to co przed Nią ukryłeś!
- Że kurwa co?!
- Dokładnie to samo powiedziała! - bardzo szybko wtrącił Alvario, nie pozwalając przyjacielowi kontynuować ataku wściekłości - Była wyjątkowo zła, iż znalazłeś sposób, by odciąć ją od informacji. To właśnie wtedy.. ten Jej atak złości wyrwał Cię na chwilę.. ze snu. Aaaale to nie koniec.. - Alvario starał się nie paść trupem rażony piorunującym wzrokiem Grubego. - bo widzisz, w akcie zemsty opowiedziała nam WSZYSTKIE kompromitujące historie z Twojego życia - widział jak Gruby purpurowieje na Twarzy więc szybko kontynuował - no i opracowała plan jak wciągnąć Cię w Nasz plan, czego wstępem miał być dzisiejszy poranny żart Beatrice.
- Ja ją kurwa uduszę! Co wam powiedziała?!
- Chyba wszystko, właściwie to wszystko, bo po prostu przelała to w formie wspomnień. Mnie najbardziej rozbawiło to jak po pewnej imprezie..
- Nawet się kurwa nie ważcie komuś o tym wspomnieć!! -przerwał szybko Gruby, lecz usłyszał przerywany śmiech za swoimi plecami. To Beatrice ponownie padała ze śmiechu, próbując powiedzieć:
- To ja się już nie dziwię.. hahahhahaha.. czemu.. ha ha ha... unikasz... alkoholu!!! ha ha ha ha. Ale do-je-ba-łeś wtedy ha ha ha...
- Chyba jednak nie powiedziałeś mi wszystkiego - Gruby starał się ignorować Beatrice opartą na jego plecach i zwijającą się w spazmach śmiechu, nie wytrzymał jednak i szybkim ruchem odwracając się do niej położył palce dłoni na jej żebrach i zaczął nimi mocno i szybko przebierać. Wygięła się w łuk, probując wydostać z totalnie paskudnego uczucia pomiędzy łaskotkami a bólem z krzykiem na ustach:
- Nieeeeeeeeeeeeeeee! - po paru sekundach gruby przestał, lecz Beatrice znowu zaczęła rechotać, opadł więc z sił. Alvario kontynuował
- Pamiętasz jak kiedyś stwierdziłem iż z Twoją wiedzą mógłbyś być najpotężniejszym władcą na Ziemi? Odpowiedziałeś mi wtedy, że wielkie bogactwo to wielkie przekleństwo. Poprosiłem byś wyjaśnił i stwierdziłeś, że bardzo bogaty człowiek nie ma przyjaciół, wiecznie boi się o siebie, swą rodzinę i swój majątek. Zapytałem więc co za problem z zatrudnieniem strażników dla protekcji. Ty odparłeś mój argument opowieścią jak wiele porwań dla okupu zdarzało się z udziałem właśnie ludzi wynajętych do ochrony i jak niewiele ofiar takich porwań uszło z życiem. Zapytałeś wtedy czy zaryzykowałbym życiem Beatrice lub Kingi dla jakiegokolwiek skarbu na świecie. Odparłem, że nie i że wolę prowadzić moje ciche życie z nimi tutaj.Ty stwierdziłeś wtedy iż prawdziwie jestem bogaty, moim bogactwem jest moja rodzina.
- No tak pamiętam, ale co to ma do rzeczy?
- Często powtarzałeś opowiadając, lub komentując coś frazę "ale kto bogatemu zabroni". Dlatego wiedz, że chcę podzielić się z Tobą mym bogactwem "no bo kto mi zabroni". Stąd ten niby żart z Beatrice.
- Uhmm.. uhmm. Dobra udało Ci się mnie zgasić.. Ty tak na poważnie?
- Jeśli uraziłem Cię to wybacz proszę. Wiem jak wy w przyszłości dziwnie potraficie podchodzić do.. tych spraw. Ta cała moralność, która niby ma bronić, a tak naprawdę tylko oddala ludzi od siebie. Nie do końca rozumiem to. U nas to prywatna sprawa, z kim sypiamy jako małżeństwo. Nikt nikogo nie wytyka. Tylko dziś ukrywaliśmy wszystko, by nikt nie wiedział iż możesz coś takiego potępiać. Bo to Twoje poglądy i od Ciebie zależy czy je wyrazisz.
- Pogięło Cię.. Miałbym się czuć urażony, że dwoje najlepszych przyjaciół chce włączyć mnie do swego intymnego życia? Swoją drogą zemszczę się za knucie z Endays za moimi plecami!
- No to teraz ja mam pytanie do Ciebie - stwierdził Alvario - jakim cudem dałeś taki wycisk Beatrice i dałeś radę powstrzymać się przed sexem z Nią? Bo wiesz to genialny sposób na ukaranie, ale ja bym się nie oparł.. - lecąca z duża prędkością dłoń Beatrice trafiła w żebra Jej męża.
     Drzwi chaty otwarły się, a oczom trójki przyjaciół ukazał się widok mocno wstawionego już towarzystwa.
- A to co za okazja? -zapytał zdziwiony Gruby
- Jak to jaka okazja? - delikatnie plączącym się głosem odpowiedział wódz - właśnie świętujemy moje zaślubiny z Tymi oto przepięknymi bliźniaczkami. To jedyny okazało się sposób, do jakiego doszliśmy po wspólnej naraaadzie, żeby uchhhhuchronić je przed tym paaaadalcem. Znaczy się przed toobą.
- Mam prośbę..- zwrócił się Gruby do małżeństwa i po cichu dodał - zachowajcie moje prawdziwe imie tylko dla siebie, już wiecie jak brzmi i wiecie jakie ma głupie znaczenie. A oni jak tylko się dowiedzą.. Przy każdej imprezie będą się ze mnie nabijać. Tak swoją droga to cieszy mnie, że Endays tak długo ukrywała możliwość wypowiedzenia mojego imienia.

Arni

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 4864 słów i 26549 znaków.

Dodaj komentarz