Zagubiona 9

-Thereso! Zejdź natychmiast na dół!-krzyk ojca był tak donośny i surowy, że wystraszyłam się jeszcze bardziej. Podniosłam się i jak najwolniej, by odwlec chwilę konfrontacji, zeszłam do salonu. Kiedy przekroczyłam próg drzwi zobaczyłam moich rodziców siedzących sztywno przy stole i wpatrujących się we mnie. Samym spojrzeniem mogliby zlikwidować mnie z powierzchni ziemi. W moich oczach zebrały się łzy. Nie miałam pojęcia co teraz nastąpi i bardzo się bałam.  
-Czy to, co powiedziała mi twoja matka to ma być jakiś głupi żart z twojej strony?-słowa były jak ostrza. Nie mogłam się zdobyć na to, by cokolwiek powiedzieć. Język związał mi się w supeł. Nie miałam odwagi już nawet na nich patrzeć, więc spuściłam wzrok na swoje stopy. To był błąd.
-Odpowiedz mi głupia smarkulo! I patrz na mnie do cholery!
-Przepraszam. To, co powiedziała mama to prawda-wyszeptałam tak cicho, że przez chwilę zastanawiałam się, czy w ogóle mnie usłyszał.
-Ty mała ladacznico! Powiedz mi to w twarz, słyszysz?! Powiedz mi to, co powiedziałaś matce!
-Jestem w ciąży tato-wyszlochałam.
-Nie waż się nigdy więcej nazywać mnie swoim tatą! Oddałbym ci wszystko, a ty co nam dajesz w zamian?!-po pierwszym zdaniu z moich oczu zaczęły płynąć wodospady łez.  
-Ja nie chciałam, żeby tak wyszło. Przepraszam-próbowałam poprawić swoją sytuację.  
-Milcz! Myślałaś, że skąd się biorą dzieci, co?! Ty niewdzięczna szmato! Nie mam już siły na ciebie patrzeć! Poczekaj tu, ja muszę porozmawiać z żoną-kolejne ostre słowa padły w moją stronę. Poczułam ulgę, kiedy opuścili pomieszczenie. Martwiło mnie jednak to, że zostawili mnie tu bez żadnej decyzji, kary, a matka nie odezwała się ani słowem. Usiadłam na kanapie i zaniosłam się płaczem. Dlaczego takie rzeczy zawsze spotykają akurat mnie? Czym ja sobie zasłużyłam? I dlaczego moi rodzice są tacy? Moment, w którym dowiedziałam się, że w tak młodym wieku zostanę matką był dla mnie najbardziej traumatycznym wydarzeniem, a ludzie, którzy powinni być dla mnie teraz wsparciem sprawiają, że czuję się jeszcze gorzej. Jak jakiś śmieć. Nie mam już siły do tego wszystkiego. Czy to by było tak wiele, gdyby oni okazali mi jakiekolwiek wsparcie? Łzy nieprzerwanie płynęły z moich oczu, a rodziców nie było widać. Co jakiś czas dochodziły mnie z góry krzyki, ale byłam tak zmartwiona, załamana i zmęczona, że nie rozróżniałam słów. Nie wiem ile minęło czasu, kiedy znów usłyszałam kroki na schodach. Wielu rzeczy się spodziewałam, ale nie tego, co nastąpiło. Rodzice weszli do pokoju z torbą.  
-Masz wybór. Albo usuniesz tą ciążę, przeprosisz nas i już nigdy nie wyjdziesz nigdzie ze swoimi puszczalskimi, a także nie skontaktujesz się z ojcem dziecka, albo możesz wyjść z tego domu i nigdy nie wracać-głos taty przeszedł zupełną metamorfozę. Był spokojny, zupełnie wyprany z uczuć, jednak słowa, które wypowiedział zmroziły mi krew w żyłach. Jak oni mogą? Dlaczego robią mi coś takiego? Nie potrafiłam wydobyć z siebie choćby słowa.
-Musisz zdecydować w tym momencie. Jeśli nie przystaniesz na nasze warunki nie chcemy ani sekundy dłużej takiej ladacznicy w tym domu-pierwszy raz od powrotu ojca zwróciła się do mnie moja rodzicielka. Rodzice, a właściwie ludzie, którzy dali mi życie patrzyli na mnie z wyczekiwaniem. Miałam w głowie zupełny mętlik. Nie wiem dlaczego, zupełnie bezwiednie objęłam swój brzuch w opiekuńczym geście. I ten pierwotny instynkt podpowiedział mi decyzję. Nie usunę tej ciąży. Nie mogę zabić maleństwa, które się we mnie rozwija. Nie mogę.
-Nie mogę-te same słowa uleciały z moich ust. Były ciche, ale stanowcze.  
-Powtórz co powiedziałaś-odezwał się zimny głos człowieka, którego nazywałam swoim tatą.
-Nie mogę zabić własnego dziecka-powiedziałam nieco głośniej. Ludzie, którzy stali przede mną posłali mi krytyczne spojrzenia. Rodzicielka wzięła torbę i zaniosła ją w stronę drzwi wyjściowych, a ojciec pchnął mnie w tamtą stronę. Nie chciałam, by szarpał mnie tak do samych drzwi, dlatego uwolniłam się z jego uścisku i sama tam pobiegłam. Złapałam torbę, którą matka wystawiła za drzwi i szybko zaczęłam się oddalać od miejsca, które zwałam domem. Z każdym krokiem po moich policzkach spływało więcej łez. Wiedziałam jednak, że podjęłam słuszną decyzję i że muszę być teraz silna, dla mojego Maleństwa.  

__________________________
No i co myślicie? Wybaczcie mi, że tak długo zwlekałam z opublikowaniem tego, ale najpierw wypadł mi jeszcze jeden wyjazd, później zamieszanie związane z rozpoczęciem roku szkolnego i o tak. Przepraszam również za to, że część jest krótka. Postaram się dodawać części dłuższe i robić to najczęściej jak to tylko możliwe. Niestety napisanie czegoś również zajmuje mi trochę czasu. Komentujcie, oceniajcie. Nawet nie wiecie jak to motywuje i cieszy. Pozdrawiam.

Tessa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 912 słów i 5069 znaków, zaktualizowała 30 kwi 2016.

6 komentarzy

 
  • ~szalona~

    Kiedy next??  Nie porzucaj tego opowiadania. Jest świetne.

    26 gru 2015

  • Misiaa14

    Jest cudowne jak zawsze  ;*

    6 wrz 2015

  • Marlens

    Gratuluję słusznej decyzji.! Mam nadzieje, że po tym co przeszła z rodzicami troszkę naszej bohaterce odpuścisz... :rolleyes:

    6 wrz 2015

  • Domiii

    Cudownee ale jej rodzice nie mają  <3

    6 wrz 2015

  • LoveHaze

    Naprawdę nie rozumiem jak jej rodzice mogą być tacy bezduszni? Nazywać własną córkę szmatą? O.o Mam nadzieję, że Tessa da Sb rade a jej rodzice zrozumieją swoje zachowanie .

    6 wrz 2015

  • Roza543

    Fajnie

    6 wrz 2015