Zagubiona 4

Kiedy się obudziłam bolała mnie głowa i było mi niedobrze. Wbrew sobie musiałam zerwać się z łóżka. Pobiegłam do toalety i w ostatniej chwili pochyliłam się nad muszlą. Przez długie minuty wymiotowałam, a z moich oczu leciały łzy. Kiedy myślałam, że to już koniec przyszła kolejna salwa. Zaczęłam płakać. Dlaczego musiała mnie dopaść jakaś paskudna grypa żołądkowa? Czemu akurat dziś? Była niedziela, więc miałam zjeść wspólny obiad z rodzicami. Ludzie, którzy mnie wychowali oczekiwali, że zejdę udając idealną ze schodów, a tymczasem ja pochylałam się nad toaletą i wypruwałam wnętrzności. Bałam się tego spotkania. Nie wiedziałam jak będą się dziś zachowywać. Nie miałam pojęcia czy spotkam się z na pozór kochającymi rodzicami czy z tyranami. Na szczęście niedługo później mdłości ustąpiły i mogłam spróbować udawać, że wszystko jest dobrze. Podniosłam się z podłogi, przepłukałam usta i umyłam zęby. Później wykonałam poranną toaletę i włożyłam jedną z sukienek przeznaczonych właśnie na niedziele. Kiedy byłam już gotowa niepewnie ruszyłam w stronę schodów, jednak zanim postawiłam krok w dół gwałtownie się zatrzymałam. Z salonu dobiegał mnie gwar rozmów. W budynku, w którym mieszkałam było to rzadkością, ponieważ nawet kiedy cała moja rodzina była w domu każdy zajmował się swoimi sprawami. Rodzice nie rozmawiali ze sobą, tylko siedzieli nad papierami. Ja również nie wydawałam z siebie głosu bez konieczności. Czyżbyśmy mieli gości? A co, jeśli znów się gorzej poczuję i zrobię wstyd rodzicom odbiegając od stołu? Postanowiłam się przysłuchać i choć trochę wybadać sytuację panującą na dole. Usłyszałam radosny głos mojej rodzicielki, a później...czy to możliwe? Wydawało mi się, że słyszę ten charakterystyczny ochrypły głos. Uśmiech wpełzł na moją twarz i przestałam się przejmować samopoczuciem. Szybko zbiegłam na dół i wpadłam do salonu. Zobaczyłam rodziców mojego przyjaciela, których moi wręcz uwielbiali, a chwilę później ujrzałam tą burzę loków. Tego nie dało się z niczym pomylić. Podeszłam do kanapy i rzuciłam się na Kędzierzawego.  
-Harry! Jak ja za tobą tęskniłam!-wykrzyknęłam. Odpowiedział mi śmiech przyjaciela. W mgnienia oku znalazłam się w jego żelaznym uścisku.  
-Też się cieszę, że cię widzę, Mała. Tęskniłem-po tych słowach puścił mi oko i przyciągną do siebie jeszcze bliżej. Po tym czułym powitaniu opamiętałam się. Kiedy rodzina Hazzy wyjdzie rodzice będą mi wyrzucać, że jestem niewychowana. Wstałam z kanapy i grzecznie podeszłam do rodziców Harrego. Przywitałam się i wymieniłam z nimi uprzejmości. Podchodząc wraz ze wszystkimi do stołu spojrzałam na rodzicielkę. Patrzyła na mnie surowo. Później będę się tym przejmować. Teraz muszę się nacieszyć Hazzą.  
-A więc Haroldzie, czemu zawdzięczamy twoją wizytę?-spytała moja matka.
-No cóż, mamy z chłopakami zagrać koncert w okolicy, więc nie mogłem przepuścić okazji. Dawno państwa nie widziałem i chciałem znów zaznać przyjemności wstąpienia w progi państwa domu-Harry mówił bardzo oficjalnie. Wiedział, że moja matka innej odpowiedzi by nie uznała. Znał ją dobrze.
-Och, miło nam, że zdecydowałeś się nas odwiedzić. Opowiedz nam proszę, jak wiedzie ci się w Londynie-nie rozumiałam dlaczego, ale ton głosu Lauren Wilder był wyniosły.
-Londyn to piękne miasto, a ja dostałem ogromną szansę i mogłem w nim zamieszkać. Spełniam tam swoje marzenia. Mogę robić to, co kocham i jeszcze dostaję za to pieniądze. Mieszkanie z chłopakami to również ciekawe doświadczenie. Uczę się tam samodzielności i muszę mieć na uwadze to, że nie mogę w każdej chwili pójść do mamy, jeśli coś nie wyjdzie-jego odpowiedź chyba zadowoliła moją matkę. Nie zaprzestawała jednak swoich pytań. Zmieniła jednak ich odbiorców.
-Rachel, Matthew, a wy jak sobie radzicie nie mając syna u boku?  
-No cóż, tęsknimy za naszym Skarbem. Zawsze jednak wspieraliśmy go w realizacji marzeń, więc nie mogliśmy odmówić mu wyjazdu. Codziennie rozmawiamy telefonicznie czy też poprzez internet, więc ciągle mamy przy sobie namiastkę Harrego-odpowiedziała Rachel Styles, którą niegdyś traktowałam jak drugą matkę. Moja rodzicielka ciągnęła jeszcze przez chwile swoje przesłuchanie, a my w między czasie zjedliśmy obiad. Kiedy posprzątałam po posiłku matka pozwoliła mi zabrać na chwilę Hazzę do siebie. Kiedy tylko zatrzasnęłam za sobą drzwi ponownie przytuliłam się do chłopaka.
-Ale cię wzięło na czułości Tess-powiedział żartobliwie Harry.  
-Nie marudź. Nie widziałam cię ponad cztery tygodnie. To chyba jasne, że się za tobą stęskniłam. Powiedz mi, na ile tutaj zostajesz?
-Tylko do wieczora. Później muszę wracać, bo mamy z chłopakami próby przed koncertem-ta odpowiedź mnie przybiła. Miałam nadzieję, że zostanie dłużej.  
-Och...-tylko tyle z siebie wydałam.  
-Ale się nie smuć. Może niedługo przyjadę na dłużej, albo ty mnie odwiedzisz-jak zawsze chciał mnie pocieszyć.  
-Bardzo bym chciała by w niedalekiej przyszłości coś takiego miało miejsce. A teraz opowiadaj jak jest naprawdę, a nie te sztywne odpowiedzi serwowane mojej matce-zachęciłam.
-Jest naprawdę niesamowicie! Ciągle nie mogę uwierzyć, że daję koncerty. Poznałem ludzi, których od dziecka uważałem za swoje autorytety. To wszystko jest takie wspaniałe. Londyn jest piękny. Powoli zaczynam czuć się tam jak w domu. A do tego jest tam tyle przepięknych dziewczyn-dwie ostatnie uwagi mnie zabolały. Nie sądziłam, że tak szybko zapomni o tym, co było tutaj. Ja codziennie przed zaśnięciem odtwarzałam w głowie naszą pierwszą, a zarazem ostatnią wspólną noc, a on ogląda się za innymi dziewczynami. Harry chyba nie wyczuł zmiany w moim nastawieniu, bo niedługo później zadał beztrosko swoje pytanie.
-Dlaczego wczoraj nie odebrałaś ani nie oddzwoniłaś? Chciałem ci powiedzieć, że przyjeżdżam.
-Miałam męczący dzień. Do późna byłam z rodzicami na kolejnej z biznesowych kolacji, a gdy wróciłam byłam tak zmęczona, że nawet nie sprawdziłam telefonu-źle się czułam okłamując go, nawet w tak błahej sprawie. Nie mogłam mu jednak powiedzieć, że wczoraj matka rozpętała dziwaczną awanturę i nie czułam się psychicznie na siłach by zadzwonić. Nasza dalsza rozmowa była dla mnie bardziej beztroska. Buzie nam się nie zamykały, ponieważ mieliśmy wiele do nadrobienia. W końcu nadszedł czas na wyjazd Hazzy.  
-Teraz muszę iść, ale będę dzwonił w miarę możliwości. Ostatnio mamy więcej ofert, a co za tym idzie więcej prób i koncertów, dlatego mam mniej czasu. Mimo wszystko postaram się z tobą kontaktować najrzadziej co trzy dni-te słowa przyjaciela jeszcze bardziej mnie przybiły. Nie dałam tego jednak po sobie pokazać.
-Rozumiem to. Będę bardzo za tobą tęsknić, wiesz?
-Ja za tobą też. Ale jakoś to będzie. Wytrzymaliśmy ten miesiąc, wytrzymamy i kolejny. Do zobaczenia Złośnico-pożegnał się ze mną tak, jak robił to po odprowadzeniu mnie pod drzwi domu, kiedy tu mieszkał. Wtedy zwykle się z nim przekomarzałam, a on nazywał mnie Złośnicą, Wiedźmą i innymi podobnymi.  
-Cześć, Wielkoludzie. Do zobaczenia kiedyś tam-po tych słowach mocno się do niego przytuliłam i za nic nie chciałam puszczać. Tak bardzo kochałam tego stwora z kręconymi włosami i cudownym głosem. Kolejne pożegnanie bolało jeszcze bardziej niż to pierwsze, bo teraz już wiedziałam, jak ciemno jest bez niego i ile on światła wprowadza w moje życie. Kiedy w końcu wypuściłam go ze swojego uścisku udał się do auta. Zanim zamknął za sobą drzwi wysłał mi jeszcze buziaka. Po tym odjechał i tyle go widziałam. Pustka w moim sercu odnowiła się ze zdwojoną siłą. Stałam jeszcze chwilę na podjeździe, po czym udałam się do domu. Już w progu spotkałam się z kąśliwymi uwagami matki na temat mojego dzisiejszego zachowania.
-Co ty sobie wyobrażasz? Nie masz za grosz kultury. Rzucasz się na tego chłopca jak jakaś ladacznica, a z jego rodzicami nawet nie w głowie ci się przywitać-ton Lauren był lodowaty.  
-Nie mogłabyś raz mi odpuścić? Nie widziałam Harrego od tak dawna. Po prostu się ucieszyłam na jego widok-taka odpowiedź była błędem, bo po chwili kolejny raz w ciągu ostatnich dwóch dni ręka rodzicielki wylądowała na moim policzku. Łzy stanęły mi w oczach, ale nie dałam im popłynąć. Nie chciałam ukazywać słabości. Na moje nieszczęście świadkiem dzisiejszych wydarzeń był ojciec.
-Jak możesz być tak bezczelna dla matki?! Ona by dla ciebie wszystko zrobiła, a ty jak się odpłacasz?! Niewdzięcznica!-krzyk mojego ojca był chyba jeszcze gorszym ciosem niż policzek wymierzony przez rodzicielkę. Od dziecka traktowałam tatę jako wzór. Jeszcze kilka lat temu mogłam się z nim beztrosko bawić, rozmawiać. Pamiętam, jak nosił mnie na rękach. Zawsze miałam z nim lepsze relacje niż z matką. Teraz, nie wiedzieć czemu, to się popsuło. Bolało mnie to, jak mnie teraz traktował.  
-Przepraszam-szepnęłam-Czy mogę udać się do swojego pokoju?
-Odejdź-ton ojca był zimny jak serce Królowej Śniegu. Nie dbałam już o to, jak mój chód wypadnie w ich oczach. Pobiegłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi, a wtedy wybuchłam przeraźliwym płaczem. Łzy lały się i lały, a ciało trzęsło od spazmatycznego oddechu. Dopiero późno w nocy wycieńczona zasnęłam.

Tessa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1747 słów i 9683 znaków, zaktualizowała 30 kwi 2016.

5 komentarzy

 
  • ~mysza

    O baziu czytam I rycze !!  :/ pisz szubciutko nastepne ! Czekam <3

    12 sie 2015

  • Misiaa14

    Czytam ...i  płacze to ku*wa takie  smutne...jak  skończy 18  lat niech   harry ją  zabierze  do  siebie ...prosze ...bo ja  sie  załamie

    30 lip 2015

  • Marlens

    O rany, czytam i normalnie płakać mi się chce razem z bohaterka. Mam nadzieje, ze jej życie się poprawi, ucieknie od tych sadystycznych rodziców i ułoży sobie życie z kimś innym niż Harry bo przeczucie mam, że woda sodowa mu do głowy uderzyła od tej ''popularnosci";) kiedy następna część? ;)

    30 lip 2015

  • Nata208

    Superr :) kiedy dodasz kolejna ???? :)

    29 lip 2015

  • it

    pisz dalej

    13 lip 2015