Zagubiona 2

-Tesso, wstawaj. Czas do szkoły-usłyszałam głos mojej rodzicielki. Nie chciałam się podnosić. Nie miałam na to siły po tym, co stało się wczoraj, jednak dla moich rodziców szkoła była najważniejsza. Mogłam sobie odpuścić tylko wtedy, gdy faktycznie nie miałam sił podnieść się z łóżka. Wiedziała, że nie ma tu o czym dyskutować.  
-Już wstałam-bąknęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Ścianę na przeciwko mojego łóżka zdobiło lustro, dlatego od razu ujrzałam obraz nędzy i rozpaczy, który przedstawiałam. Oczy zapuchnięte i czerwone, włosy potargane, policzki i nos czerwone. Będę dziś miała sporo pracy przy maskowaniu tego wszystkiego. Wstałam z łóżka i wyjęłam z szafy komplet ubrań przygotowany na dzisiejszy dzień. Składała się na niego zwiewna sukienka oraz dopasowany żakiet. Po tym nadszedł czas na poranną toaletę. Przy tak opłakanym wyglądzie zajęła mi ona sporo czasu, ale w końcu byłam gotowa. Niestety, zabrakło mi czasu na zjedzenie śniadania. Włożyłam na nogi baleriny i wybiegłam z domu. Ledwie zdążyłam na autobus, ale później było już z górki. Zajęłam miejsce przy oknie, na którym zawsze siedziałam z Harrym. Dziś było wyjątkowo pusto. Poczułam się osamotniona. Już czuje, jak bardzo brakuje mi chłopaka. Ale użalanie się nad sobą nic mi nie da. Muszę wrócić do życia. Na podobnych rozmyślaniach minęła mi cała droga do szkoły. Kiedy dojechaliśmy wykonałam swoje zwyczajowe procedury, czyli wyprostowałam plecy, uniosłam głowę i zaczęłam patrzeć na innych jakby z góry. Moi rodzice nakazywali mi nienaganność. Chcieli, by ich jedyna córeczka była idealna, dlatego nie mogłam sobie pozwolić na żadną wpadkę. Korytarze naszej szkoły od zawsze mnie przerażały i nie wiem, jakbym sobie poradziła bez Hazzy. Teraz czułam się słaba, ale nie mogłam tego pokazać. W tej dziczy za każdą słabość mogą cię zjeść. Nie mogę do tego dopuścić. Kiedy weszłam do sali lekcyjnej od razu poczułam się pewniej. Na lekcje zawsze byłam przygotowana, więc nie stanowiły one dla mnie żadnego problemu. Mogłam sobie odpuścić i oddać się rozmyślaniom. Szybko zaczęłam wspominać moje życie z Harrym. Poznaliśmy się jako dzieciaki. W wieku trzech lat wprowadziłam się na jego dzielnicę. Odkąd pamiętam bawiliśmy się razem. Berek, chowany, wspinaczki po drzewach...to była wtedy nasza codzienność. W szkole również zawsze trzymaliśmy razem. Szybko staliśmy się nierozłączni. Najlepsi przyjaciele. W szóstej klasie oboje przeżyliśmy pierwsze związki, jednak szybko stwierdziliśmy, że to nie to. W końcu, w gimnazjum zrozumieliśmy, że żywimy do siebie nawzajem głębsze uczucia i od tamtej pory, aż do wczoraj byliśmy parą. Moje rozmyślania przerwał dopiero ostatni dzwonek. Szybko wróciłam do domu. W szkole, autobusie i chyba wszędzie indziej czułam się nieswojo. Pierwszy raz od bardzo dawna nie było przy mnie Harrego. Myśl, że teraz tak właśnie ma być mnie przygnębiała. Wróciłam do domu i spodziewałam się zastać puste ściany. Jakież było moje zdziwienie kiedy ujrzałam mamę w kuchni.
-Mama?
-Witaj Thereso. Dziś przyjdą do nas na kolacje ważni goście. Pomóż mi przy gotowaniu, a później idź się odświeżyć i ubierz się elegancko. Musimy zrobić dobre wrażenie-no tak. To wszystko wyjaśnia. Goście. Jak by wyglądało kupowane jedzenie na takiej kolacji? Nienawidziłam tych spotkań. Musiałam na nich przywdziewać uśmiech, a moja rodzina udawała idealną i maskowała jak tylko mogła wszelkie niedoskonałości i panujący w tym domu chłód. Miałam ochotę wykrzyczeć mamie w twarz, że mam dość takiego życia, że nie chcę udawać. Chciałam powiedzieć, że dopiero straciłam przyjaciela i mam ochoty na te przedstawienia.  
-Oczywiście-zamiast pretensji zdobyłam się tylko na to. Jedno słowo, wypowiedziane jak najmilszym tonem. Zawsze tak odpowiadałam. Nauczyłam się, że to jedyne rozwiązanie. Przygotowałam z rodzicielką jakieś wytworne danie i udałam się na górę. Weszłam pod prysznic, a tam pozwoliłam łzom, kumulowanym przez cały dzień, popłynąć. Moje ciało zaczęło trząść się od wstrzymywanego szlochu, a ja oddałam się rozpaczy. Pół godziny później moją twarz z powrotem zdobił uśmiech, a ja siedziałam przy stole z jakimiś szychami i udawałam. Robiłam to przez większość życia. Tak naprawdę tylko przy Harrym byłam sobą, a teraz go nie ma. Harry, tak bardzo mi go brakuje. Przez całą kolację padło w moją stronę tylko kilka słów, a ja jak zawsze odpowiadałam grzecznościowo. Kiedy męka wreszcie się skończyła udałam się na górę i pospiesznie wykręciłam numer przyjaciela.
-Halo?-usłyszałam schrypnięty głos Hazzy, za którym tak bardzo dziś tęskniłam.  
-Witaj, Harry. Z tej strony Tessa-szepnęłam do słuchawki.
-Hej, Mała. Opowiadaj co tam u ciebie? Jak zniosłaś te męczarnie bez mojej osoby rozświetlającej twoje marne życie?-jak zawsze chciał mnie rozbawić, jednak średnio mu to wyszło. Dziś uświadomiłam sobie, że moje życie jest naprawdę kiepskie, zwłaszcza bez niego.  
-Tęsknię za tobą. W szkole było tak dziwnie. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do tego, że jesteś obok, że czułam się jak bez ręki. Poza tym wieczorem znów były u nas jakieś szychy i musiałam przemęczyć kolację, ale to nie ważne. Dzwonię, bo chcę się dowiedzieć co u ciebie. Podoba ci się Londyn?  
-Jest inaczej. Obco. Podróż była bardzo męcząca, więc wczoraj nic nie udało mi się zobaczyć. Nie zwiedziłem nawet domu, taki byłem wykończony. Nasza willa jest ogromna! Jak na pięciu chłopaków to prawdziwy luksus! Zresztą, mogłoby się tu pomieścić pięćdziesiąt ludzi! Mamy nawet basen. Musisz nas prędko odwiedzić. Rozmawialiśmy rano z Paulem, który został naszym menadżerem i umówiliśmy nasz pierwszy koncert poza X Factorem. Rozumiesz to? Będziemy mieć własny koncert! Za trzy dni na stadionie. Mamy być supportem dla innego zespołu, ale to i tak wspaniałe. Nie mogę się tego doczekać-głos chłopaka przeciekał entuzjazmem. W trakcie jego relacji uśmiech sam wpełzł mi na twarz.  
-W takim razie szkoda, że mnie tam nie ma. Może w któryś weekend uda mi się namówić rodziców i wpaść-rzuciłam.
-Byłoby świetnie. Ale teraz muszę cię przeprosić Niall mnie woła. Do usłyszenia!  
-Pa, Harry. Trzymaj się-pożegnałam się. Bardzo cieszyłam się z tego, że Londyn podoba się Harremu i że jest mu tam dobrze, ale mimo wszystko bardzo mi go brakowało i żałowałam, że nie ma go przy mnie. Myślałam o nim dopóki Morfeusz mnie nie objął.  

______________________
Za wszelkie błędy przepraszam, kolejna część pojawi się jutro. Zachęcam do komentowania.

Tessa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1244 słów i 6874 znaków, zaktualizowała 30 kwi 2016.

Dodaj komentarz