Zagubiona 12

Ciężko było mi znieść kolejne dni nauki. Nie mogłam skupić się na tym, co mówili do nas nauczyciele. Moje samopoczucie również nie było najlepsze. Na szczęście to już koniec. Jeszcze tylko matury i żegnaj liceum. A za razem żegnaj edukacjo, przynajmniej na razie. Zawsze miałam bardzo ambitne plany. Od dziecka wiedziałam, co chcę robić. Marzyłam o lidze bluszczowej. Niestety, nie wszystko poszło tak, jakbym tego oczekiwała. Teraz muszę myśleć także o maleństwie. Nie jestem już sama. W nocy dużo myślałam o swoim życiu, o Harrym, o tym, co teraz będzie. Niosło to za sobą wiele łez, ale w końcu uświadomiłam sobie, że nie będę już więcej sama. Będę miała moją kochaną kruszynkę. Postanowiłam odwiedzić Harrego na kilka dni i kto wie, być może poinformuję go o moim stanie. Najpierw jednak chciałabym zobaczyć, jak mu się układa. Nie chcę rujnować jego życia, nie chcę niszczyć marzeń. Jeżeli jego życie faktycznie jest tam tak sielskie jak opowiada to dam sobie z tym spokój. Jakoś sobie poradzę. Bardzo bym jednak chciała uzyskać wsparcie choć od niego. Moja rodzina się mnie wyparła i nie czuję się już kochana. Gdyby nie maleństwo prawdopodobnie w tej chwili rozważałabym próbę samobójczą. Na szczęście je mam. Choć ono jedno. Otarłam oczy, w których zdążyły zgromadzić się łzy i podniosłam się z łóżka. Postaram się choć odrobinę ukazać Mii swoją wdzięczność i przygotuję jej śniadanie, a później w końcu udam się do lekarza. Szybko wykonałam poranną toaletę, ubrałam się, a także wykonałam telefon do przychodni, którą znalazła dla mnie Mia. Później ruszyłam do kuchni i przez kolejne piętnaście minut przygotowywałam Mii kanapki i sałatkę owocową. Początkowo pomyślałam o zrobieniu jej jajecznicy, ale za bardzo bałam się reakcji mojego organizmu. Ostatnie spotkanie z jajkami okazało się opłakane w skutkach. Kiedy wszystko było gotowe poszłam obudzić moją przyjaciółkę. Zastukałam, a nie usłyszawszy odpowiedzi weszłam do środka. Mia spała jeszcze głęboko. Nie chciałam jej budzić, ale pragnęłam, by na tej pierwszej wizycie ktoś był przy mnie, a jeśli pozwolę jej jeszcze chwilę spać nie zdąży pójść ze mną. Usiadłam na brzegu jej łóżka i delikatnie potrząsnęłam za ramię. Ona jednak wymamrotała coś tylko niezrozumiale i przekręciła się na drugi bok. No cóż, chciałam po dobroci... przysunęłam do jej łóżka głośniki, podłączyłam do nich telefon i włączyłam dźwięk, imitujący syrenę strażacką. Mia wstała natychmiast i spanikowana zaczęła rozglądać się w koło. Ja natomiast po raz pierwszy od dnia, w którym dowiedziałam się, że noszę pod sercem dziecko, szczerze się roześmiałam. Wyłączyłam dźwięk i ciągle chichocząc zaczęłam rozmowę z przyjaciółką.  
-Dzień dobry. Wybacz mi tę brutalną pobudkę, ale po dobroci się nie udało, a przygotowałam ci śniadanie.  
-Tessa! Ja cię kiedyś zamorduję!-udawała oburzenie i starała się stłumić uśmiech, który od jakiegoś czasu cisnął jej się na usta.  
-Też cię kocham skarbie. A teraz poważnie. Budzę cię tak wcześnie, ponieważ chciałabym udać się dziś do lekarza, a naprawdę nie chcę iść sama-wyjaśniłam. Z każdym kolejnym słowem mój uśmiech stawał się bledszy, aż w końcu zniknął. Mia jednak nie traciła humoru.  
-Och, tak się cieszę, że mnie zabierzesz! Nie mogę się doczekać. Daj mi chwilę, ubiorę się tylko. Ty w tym czasie zadzwoń i się umów-nie rozumiem skąd ona bierze tę energię, ten entuzjazm.  
-Już dzwoniłam. Mam wizytę o 12:30-rzuciłam i opuściłam pokój przyjaciółki, by dać jej czas na przygotowanie się. Nogi same zaprowadziły mnie do kuchni, gdzie otworzyłam lodówkę i mimo tego, że już wcześniej zjadłam, szykując posiłek Mii, sięgnęłam po jogurt. W kilka chwil później zostało mi tylko opakowanie, a nadal miałam ochotę na coś... wiem! Zjadłabym czekoladę. Rozpoczęłam poszukiwania. Właśnie stanęłam na stołku, by zajrzeć na najwyższą półkę, kiedy do kuchni weszła przyjaciółka. Roześmiała się serdecznie na mój widok i spytała, czego szukam. Kiedy wyjaśniłam jej swój problem, czekolada błyskawicznie się znalazła, a ja, mimo że nie byłam szczególną fanką słodyczy, pochłonęłam ją cała, nawet nie częstując Mii. Patrzyłam zdumiona na pusty papierek, a Mia chichotała nad swoimi kanapkami. Nic więcej na szczęście nie pożarłam, tylko poszłam się zbierać, gdyż zbliżała się 11:30, a do przychodni trzeba chwilę jechać. W trakcie wykonywania lekkiego makijażu pospieszyłam Mię i chwilę później siedziałyśmy w jej samochodzie. Nie wiedzieć czemu zaczęłam się bardzo denerwować. W mojej głowie pojawiły się miliony pytań. Większość z nich zaczynała się od "co jeśli...". Zacisnęłam pięści tak mocno, że zbielały mi kłykcie. Mia to zauważyła i złapała moją rękę w swoją dłoń. Dodało mi to otuchy, ale nie usunęło całego zdenerwowania i stresu. Kiedy przyjaciółka zaparkowała pod przychodnią zupełnie mnie sparaliżowało. Nie byłam w stanie się ruszyć, a co dopiero wysiąść z samochodu. Mia nie skomentowała tego, tylko w milczeniu opuściła samochód, po czym obeszła go w koło, otworzyła drzwi z mojej strony i mnie objęła. Nie będę płakać, nie będę płakać, nie będę płakać. A jednak, znów się rozkleiłam. Przyjaciółka szeptała mi do ucha, że wszystko się ułoży, zapewniała o tym z taką stanowczością, że w końcu uspokoiłam się i otarłam łzy. Myślę, że teraz jestem gotowa. Powoli opuściłam bezpieczny pojazd i ramię w ramię z Mią weszłam do przychodni. Zgłosiłam się w rejestracji, a po krótkim oczekiwaniu mogłam wejść do gabinetu. Przed drzwiami rozstałam się z przyjaciółką. Ustaliłyśmy, że tak chyba będzie lepiej. Nieśmiało zapukałam, a po usłyszeniu zaproszenia przekroczyłam próg.  
-Dzień dobry-wydukałam po zajęciu należnego mi miejsca.  
-Witam. Nazywam się Julia Cooper i jestem ginekologiem. Chciałabym założyć ci kartę pacjenta. Czy mogę zadać kilka pytań?-naturalnie odpowiedziałam twierdząco. Po kolejnych dziesięciu minutach miałam założoną kartę i szykowałam się do swojego pierwszego USG. Ciągle jeszcze zastanawiałam się, czy testy się czasem nie myliły, czy to wszystko nie jest jakimś żartem. Kiedy jednak doktor Julia wykonała badanie wyzbyłam się wszelkich wątpliwości.  
-Gratuluję. To już piąty tydzień-powiedziała z uśmiechem, a ja z nieznanych sobie przyczyn zaczęłam płakać.  
-No już, wszystko dobrze-powiedziała Julia, podając mi chusteczki. Wytarłam w pierwszej kolejności swój brzuch, później oczy i usiadłam z powrotem przy biurku pani doktor. Wyjaśniła mi kilka spraw, przepisała witaminy i umówiła następną wizytę. Nie wiedzieć czemu, chciałam jak najszybciej opuścić przychodnię. Wyszłam stamtąd jakby się paliło, zabrałam Mię i udałam się do samochodu. Tam rozkleiłam się już na dobre. Zanim z moich oczu zaczął toczyć się wodospad łez zdążyłam tylko podać Mii zdjęcie z USG. Jak przez mgłę pamiętam to, że wyraziła swoją radość, a następnie zawiozła mnie do swojego mieszkania. Tam natychmiast zamknęłam się w sypialni, objęłam swój brzuch i zmęczona płaczem w końcu zasnęłam. Kiedy się obudziłam na zewnątrz było już zupełnie ciemno. Podniosłam się z łóżka tylko ze względu na dziecko i udałam się do kuchni. Musiałam jeść. Nie zastałam tam Mii. Już miałam pójść do jej pokoju i spytać, czy czegoś jej nie przygotować, kiedy zauważyłam kartkę na stoliku. Przyjaciółka pisała, że nie chciała mnie budzić, a musiała wyjść. To znaczy, że jestem sama. Przygotowałam sobie spaghetti, na które miałam ogromną ochotę. Kiedy jednak zaczęłam jeść okazało się, że czegoś mi brakuje. Skończyłam zagryzając spaghetti ogórkami i popijając zieloną herbatkę. Kiedy zjadłam obejrzałam jeszcze film, wykąpałam się, po czym nadal nie widząc Mii położyłam się spać, trzymając w ręku zdjęcie ze swojego pierwszego USG.

Tessa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1527 słów i 8297 znaków, zaktualizowała 30 kwi 2016.

3 komentarze

 
  • Ona18

    O bony o bony... dawaj więcej :drool:

    26 lut 2016

  • Misiaa14

    i teraz Harry robi wjazd na chatę :D  było by zajebiście cudowne *-*!!!

    25 lut 2016

  • PannaNikt

    Jestem na tak dla tego opowiadania. Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że zaczniesz dodawać częściej.

    24 lut 2016