To nie koniec! cz. 5

Czułam się, jakbym dostała w twarz. Coś więcej? Czy on chciał naprawdę coś więcej? Ja chciałam na pewno, ale do tej pory byłam przekonana, że nie ma na to szans. Ale może…..może to jest możliwe? Myśli przebiegały mi przez głowę w zawrotnym tempie, nie mogę tak stać! Rusz się! Odwróciłam się na pięcie i rzuciłam torbę na podłogę.
- Marek, zaczekaj – już zamykał za sobą drzwi – proszę zaczekaj – przytrzymałam klamkę.
- Coś się stało? – widziałam, że się spiął – masz jakąś sprawę?
- Nie, to znaczy tak – nie wiedziałam, jak dowiedzieć się, co on czuje, nie odkrywając się – co miałeś na myśli mówiąc, że jest między nami coś więcej?
- Nic
- Przestań.  
- Anka, nic – chwilę przyglądałam mu się. Miał napięte wszystkie mięśnie twarzy, nie mówił mi prawdy.
- Nie wiedziałam, że się okłamujemy – przymknęłam lekko oczy, stwierdzając, że chyba lepiej odpuścić – ale, skoro mówisz, że nic, niech tak będzie – puściłam drzwi i poszłam do siebie.
Usiadłam na łóżku zrezygnowana. Czułam, że być może przez głupotę, a raczej zbyt dużą samokontrole, straciłam coś ważnego. Nie umiałam nawet określić, co straciłam, ale czułam się smutna i rozczarowana, niepotrzebna i odrzucona, choć po prawdzie to ja jego odrzuciłam. Nie wiem, jak długo użalałam się nad sobą, ale kiedy spojrzałam na zegarek było już dawno po 23. Powinnam iść spać. Będę musiała z nim porozmawiać, jutro, na pewno jutro uda nam się wszystko wyjaśnić.  
Niestety kolejne dni przyniosły coraz to nowe rozczarowania. W pracy wszystko się waliło, roboty było bardzo dużo, Kamila wisiała mi cały czas nad głową, poganiając i wypominając dzień, w którym nie przyszłam do pracy, Alicja chodziła w nerwach przedślubnych, wszystkich w koło irytując. A ja od feralnego wieczoru nie widziałam się z Markiem, co mnie bardzo bolało. Czułam, że musze go zobaczyć, chce go zobaczyć, porozmawiać z nim, wrócić do tego, co było. Niestety ciągle się mijaliśmy, nawet nie wiem, czy sypiał w mieszkaniu, bo ciągle go nie było.  Mijał ósmy dzień, od kiedy ostatni raz widziałam Marka, bardzo za nim tęskniłam. Ciągle o nim myślałam. Aż w końcu dotarło do mnie. Chyba się w nim zadurzyłam. I w sumie nie ma znaczenia, czy dlatego, że jest przystojny i fajny, współczujący, pomocny i kochany, czy dlatego, że jest po prostu blisko. To nie ma znaczenia, bo prawda jest taka, że bardzo go chce, potrzebuje nie tylko jego towarzystwa, chce też jego ciała, pocałunków, dotyku. Chce wszystkiego i nie ma też dla mnie znaczenia, jak to się skończy. Być może będzie to jednorazowe, a może na dłużej. Kogo to obchodzi?! Życie jest tylko jedno, a ja tracę czas na zastanawianiu się, co by było, gdyby. Pora dorosnąć. Podjęłam decyzje, dzięki czemu od razu było mi lżej. Nawet praca poszła mi o wiele szybciej, dzięki czemu Kamila miała dobry humor, a ja zamierzałam to wykorzystać. Zrobiłam wszystko, co musiałam, więc powiedziałam jej, że mam ważną sprawę i muszę wyjść. Zgodziła się, a ja w te pędy pognałam do domu. Była dopiero 15, więc uznałam, że Marek będzie w domu. Zaskoczę go, postaram się z nim porozmawiać, nie może mnie unikać do końca życia. Do cholery, przecież razem mieszkamy! Weszłam do mieszkania i uderzyła mnie cisza. Kurczę, byłam pewna, że będzie w domu. Weszłam do kuchni i nastawiłam wodę na kawę. Już zamierzałam iść do jego pokoju, kiedy kątem oka zauważyłam kartkę na stole.  
Anka,
Nie będzie mnie jakiś czas. Muszę jechać w sprawach firmy do Warszawy. Nie wiem ile to potrwa, ale najwyżej dwa tygodnie. Nie martw się, zdążę na wesele, chyba, że zmieniłaś zdanie i wolisz iść sama.
Do zobaczenia,
Marek
Zamarłam, trzymając tę kartkę. Nie słyszałam do tej pory, żeby miał jakiekolwiek delegacje. Przecież chyba nie uciekł z własnego domu, żeby mnie nie spotkać? To by było bez sensu.  
Za późno, jak zwykle przegapiłam swój moment, a teraz zostałam tu sama. No, nie sama, zostało ze mną rozczarowanie i poczucie, że być może straciłam wszystko, choć tak naprawdę nic nie miałam.  
*******
13 dni później.  
- Alicja! Masz się natychmiast uspokoić – mówiłam, choć wiedziałam, że w przeddzień ślubu chyba nie da się być spokojnym, poza tym rozmowa przez telefon niekoniecznie może jej pomóc – wszystko będzie dobrze. Odpowiedz mi na kilka pytań, dobrze? – przez chwilę myślałam, że się rozłączyła, ale usłyszałam, jak głęboko wciąga powietrze próbując się uspokoić. W końcu powiedziała, że odpowie
- Kochasz go?
- Tak
- Chcesz z nim być?
- Tak
- Czy on ciebie kocha i chce z tobą być?
- Oświadczył się, sama wyznaczył datę, mówiąc, że nie ma na co czekać, bo chce ze mną być na zawsze. Tak, kocha mnie.
- Więc nie masz się czym martwić. Jesteście dla siebie stworzeni. Ślub i wesele będą wspaniałe, a wasze życie spokojne, dobre i pełnie miłości. Zrobicie sobie zdrowe i piękne bobaski, dzięki którym nigdy nie będziecie się nudzić. Zaufaj mi, nie musisz się stresować –spojrzałam na zegarek, była dwudziesta, muszę szybko przygotować kreacje na jutro, żeby rano nie biegać w kółko – jutro poślubisz mężczyznę swojego życia, bądź spokojna.
- Masz rację, zawsze ją masz. Nie wiem jak ty to robisz, ale zawsze potrafisz powiedzieć to, co potrzebuje usłyszeć. – zaśmiałam się.
- Ala, nie mówię tego, co chcesz usłyszeć, tylko to, co myślę. Zobaczymy się jutro, na pewno wszystko będzie dobrze.
- Dziękuję, a ty się wyśpij w końcu, żebyś z tymi workami pod oczami mi się jutro nie pokazała. Dobranoc.
Rozłączyłam się i spojrzałam w lustro, naprawdę źle wyglądam. Świadomość, że Marka nie ma w tym mieszkaniu dała mi się we znaki. Źle sypiałam, byłam rozkojarzona, co odbiło się niestety na mojej pracy, nie miałam energii na nic. Na dodatek jutro to nieszczęsne wesele, a jego nie ma. Jest już wieczór, a jego nadal nie ma. Chyba będę musiała iść sama. Myślałam, że najpóźniej dziś wróci. Weszłam pod prysznic próbując się zrelaksować, przestać myśleć i przeżywać każdą swoją złą decyzję. Skończyłam się myć i po raz setny spojrzałam na telefon. Minęły prawie dwa tygodnie, a on nie odezwał się ani słowem, nie napisał, nie zadzwonił, nic. Jakbym dla niego nie istniała. Pora spojrzeć prawdzie w oczy, nic nas nie łączy oprócz wspólnego mieszkania. Tyle, koniec historii. Położyłam się do łóżka, było przed 21. Wiedziałam, że będę miała ciężko zasnąć, dlatego od razu skupiłam całą swoją uwagę po kolei na każdym swoim mięśniu, rozluźniając go. To naprawdę pomaga, bo nie wiem kiedy, a obudziło mnie słońce za oknem.  
Była 9:30, czyli stosunkowo wcześnie, fryzjera i makijaż miałam dopiero na 12. Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio tak dobrze spałam. Chwilę poleżałam, rozmyślając o zbliżającej się imprezie. Mam nadzieję, że nie uznają mnie za desperatkę, tylko dlatego, że przyszłam bez pary. Bałam się, że całą noc spędzę sama przy stoliku, że nikt nie będzie chciał ze mną zatańczyć. Tak bardzo żałowałam, że potwierdziłam swoją obecność, Ala przeżyłaby beze mnie. Wstałam i spojrzałam w przez okno. Był piękny sierpniowy poranek, słońce świeciło, świat budził się do życia, wszystko wydawało się w porządku. Niestety dla mnie nie było. Z opuszczoną głową ruszyłam do kuchni i wstawiłam wodę. Kawa na pewno pomoże, zawsze pomaga.  
- Pięknie się prezentujesz, jak na osobę, która dopiero co wstała – uśmiechnął się widząc, jak bardzo mnie zaskoczył – masz bardzo ładną koszulkę.  
Tak naprawdę był to stary i zdecydowanie za duży męski t-shirt, który kupiłam na wyprzedaży z myślą, że do spania idealnie się nada.
- Kiedy wróciłeś?
- Wczoraj późnym wieczorem, zajrzałem do ciebie, ale spałaś, więc zostawiłem cię w spokoju.  
- Czemu?
- Czemu zostawiłem cię w spokoju? – zaczął się śmiać – chyba się za mną stęskniłaś. Stwierdziłem, że cała noc przed nami, więc warto żebyś się wyspała. Czyżbym widział rozczarowanie na twojej twarzy?
- Rozczarowanie? Na pewno nie – chciałam pograć na pewną siebie, ale tak naprawdę to się nie mylił. Tak bardzo za nim tęskniłam, że naprawdę żałowałam, że mnie nie obudził – po prostu nie spodziewałam się, że wrócisz. Myślałam, że pójdę sama.
- Jeśli chcesz, możesz iść sama, ale wierz mi na słowo, że ze mną będziesz się bawić o niebo lepiej – zbliżył się i delikatnie palcami musnął moją twarz – zresztą nie musimy nigdzie iść, żeby się dobrze bawić, zastanów się nad tym. I wybacz, że zwrócę ci uwagę, ale zaraz spalisz czajnik.  
Poszedł do siebie, a ja prawie umarłam ze wstydu. Tak bardzo mnie ten facet absorbuje, że kawa, o której prawie marzyłam, całkowicie wyleciała mi z głowy. Szybką ją zalałam i poszłam się ubrać. Jestem cholernym tchórzem! Kolejny raz miałam okazję poprosić, ale zapomniałam języka w gębie. Jestem beznadziejna! Wypiłam kawkę i szybko wyszłam z domu. Wróciłam dwie godziny później, w o wiele lepszym nastroju. Jednak porządny makijaż i fryzura robią swoje. Czułam się o wiele ładniejsza i pewna siebie. Nie będzie mnie tak zawstydzał. Jestem dorosłą kobietą i wiem, czego chce. Po cichu weszłam do mieszkania i uciekłam do siebie. była już 14, a ślub zaczynał się o 16, więc nie miałam dużo czasu. Szybko włożyłam sukienkę i buty. Miałam nadzieję, że zrobię na nim wrażenie, aż zaczęłam się stresować.  
- Anka! Musimy wychodzić.
- Już idę! – głęboki w dech i spokojny wydech, dam radę. Wzięłam torebkę do ręki i wyszłam z pokoju. Marek czekał przy drzwiach z kluczykami w ręku, wyglądał tak, że teraz naprawdę poczułam, że chce zostać z nim w domu. W garniturze wyglądał naprawdę seksownie, był tak przystojny i męski, że przez sekundę bałam się do niego podejść.
- Wyglądasz przepięknie, naprawdę cudownie – powiedział na mój widok i wyciągnął do mnie rękę, którą chętnie złapałam. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował prosto w usta, delikatnie acz zdecydowanie, niestety też krótko – pora na nas. Wyglądasz naprawdę pięknie.
Czułam się jak pijana, jego obecność przyprawiała mnie o palpitacje serca, a jednocześnie przynosiła spokój, czułam się przy nim piękna i pożądana, a jednocześnie zupełnie mnie onieśmielał. Jak ja sobie z nim poradzę?  
Ceremonia była bardzo ładna, Alicja wyglądała pięknie, a szczęście, jakie przeżywała, biło od niej na kilometr. Przejazd na sale w ogóle uleciał mi z pamięci, obecność Marka niestety całkowicie mnie pochłonęła, dopiero udało mi się skupić składając Ali życzenia. Pierwszy taniec młodej pary. Po chwili inni dołączają na parkiet i nagle Marek wstaje – chodź, zatańczymy – i już jestem w jego ramionach. Nie wiedziałam, że jest takim świetnym tancerzem. Ani razu nie wypuścił mnie ze swoich objęć, prowadził mnie wspaniale, a ja chętnie dałam się prowadzić. Kiedy siadaliśmy, żeby chwilę odpocząć, zabawiał mnie rozmową, opowiadał o swojej delegacji, byłam we wspaniałym nastroju. Całą noc świetnie się bawiłam, czułam się adorowana, czułam się po prostu cudownie. Kiedy w pewnym momencie zabrzmiały spokojne tony, romantycznej ballady, Marek przyciągnął mnie do siebie, a ja pozwoliłam na tę bliskość i chętnie oparłam głowę na jego ramieniu. To jest to czego chce. Tego bezpieczeństwa, a jednocześnie podekscytowania.
- Marek – lekko uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy – która godzina?
- Kilka minut przed drugą.
- Jak sądzisz, możemy już iść do domu?
- Źle się czujesz? Coś się stało? – zaniepokoił się.
- Tak, stało się. Chce już wrócić i cię o coś poprosić – wspięłam się na palce i delikatnie pocałowałam – czy ci to odpowiada?
- Jesteś pewna? – chyba go bardzo zaskoczyłam, bo znieruchomiał.
- Proszę
- Nie musisz prosić dwa razy – szepnął i w ciągu sekundy przygarnął mnie do siebie i zaczął całować. Och, co to były za pocałunki, jego usta wprost miażdżyły moje, miały w sobie tyle pasji, że aż zakręciło mi się w głowie. W końcu oderwał się ode mnie, tak samo jak ja, miał przyspieszony oddech.
- Chodźmy, bo jeszcze chwila, a wezmę cię tu i teraz.

Hush

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2352 słów i 12658 znaków.

3 komentarze

 
  • Margo1990

    Jestem pod wrażeniem. Rzadko czyta się coś tak dobrze napisanego. Czekam na kolejną część ????

    3 mar 2018

  • Lolisss

    Mam nadzieje ze dodasz szybko kolejna!

    2 mar 2018

  • Gaba

    Dobre! Dobre! Fajnie piszesz. Pozdrawiam

    2 mar 2018