To nie koniec! cz. 13

Obudziły mnie pocałunki Marka i jego dłoń między moimi nogami. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz.
- Cześć kochanie.
- Cześć, a co ty robisz?
- Jak to co? – zrobił minę niewiniątka, ale jego dłoń nadal drażniła wnętrze mojego uda – witam się z moją przyszłą żoną.
- Tak chcesz się witać? – odwróciłam się w jego stronę i włożyłam rękę do jego bokserek, nie rozczarowałam się, objęłam dłonią jego penisa i zaczęłam delikatnie i rytmicznie poruszać ręką – czy moje przywitanie ci odpowiada?
- Mhm – zaczęliśmy się całować, nigdy nie mogłam się nacieszyć jego ustami – może ściągniemy tę koszulkę? – szybko pozbył się mojej piżamy i pogładził moje nagie ciało – ależ ty jesteś piękna.
Nie musieliśmy rozmawiać, nasze ciała zaczęły domagać się jak najwięcej, ale niekoniecznie jak najszybciej. Przytuleni gładziliśmy swoje ciała, między nogami czułam wzwód Marka. Nogę zarzuciłam na jego nogę, a on jednym ruchem podciągnął mnie wyżej. Zaczął całować moje piersi, delikatnie drażniąc mnie swoim penisem. Bardzo chciałam, żeby mnie wziął, ale  wiedziałam, że nie zamierza się spieszyć. Byłam coraz bardziej podniecona, chciałam więcej. Położył mnie na plecach i od razu skierował do złączenia ud. Całował i lizał mnie, a moje ciało poruszało się w jego rytmie, czułam, że już niewiele brakuje mi do orgazmu, ale ja też nie chciałam się tak spieszyć.  
- A może teraz moja kolej? – spojrzał na mnie nie wiedząc, o co chodzi, a ja dałam mu znak, żeby się położył. Kiedy to zrobił uklękłam z boku i wzięłam do ust jego penisa. Był duży, więc nie cały mieścił się w nich, ale już wcześniej zauważyłam, że jemu to nie przeszkadza. Zaczęłam pieścić go oralnie, a on przymknął oczy skupiając się na doznaniach, jego ręka zaś powędrowała najpierw na mój pośladek, żeby zaraz potem zacząć mnie pieścić. Czułam się tak nakręcona, że zaczęłam coraz bardziej się wypinać, a Marek spokojnie poruszał swoimi dwoma palcami. W końcu nie dałam rady zajmować się nim, bo jego palce zapewniły mi orgazm. Kiedy nieco ochłonęłam wróciłam do jego penisa, on jednak nieco zmienił naszą pozycje, rozszerzył mi nogi i wsunął się między nie, tak, że teraz oboje pieściliśmy się oralnie. Wcześniejszy orgazm sprawił, że nabrzmiałam, tak, że jego język sprawiał mi jeszcze większą przyjemność, czułam, że za niedługo nadejdzie kolejny.
- Chodź, muszę nareszcie w ciebie wejść – szybko położyłam się na plecach, a on wszedł między moje nogi i zanurzył się we mnie. Ach…. Niewiele było mi trzeba, jego rytm sprawiał, że bez problemu zaczęłam szczytować, on zaraz po mnie.
- Chyba nigdy ci się nie oprę – wystękałam, bo jego ciężar nie pozwalał mi na głęboki oddech.
- Ma nadzieję, że się nie oprzesz, chodź pod prysznic.
Niestety nie mogliśmy zostać w łóżku cały dzień, Marek zaplanował nam kilka rzeczy. Przed południem mieliśmy odebrać obrączki, pojechać na sale i podać ostateczną liczbę gości i potwierdzić menu. Następnie ścianka i wspólny prysznic, a później, jak zapowiedział: seks, seks i seks. Odpowiadało mi takie postawienie sprawy. Cieszyłam się na wspólny dzień, mając nadzieję, że będzie ich jak najwięcej. Wypiliśmy kawę i poszliśmy do jubilera po odbiór, poszło szybko, a kiedy wyszliśmy, Marek pociągnął mnie na ławkę i usiedliśmy.
- Coś ci pokaże – otworzył pudełeczko i wyjął mniejszą obrączkę – po wewnętrznej stronie jest grawerunek – podał mi obrączkę.
- „Na zawsze Twój” – przeczytałam na głos i łzy stanęły mi w oczach – dziękuje.
- Nie dziękuj, pamiętaj, że zawsze będę twój – pocałował mnie i schowała obrączkę – chodź, musimy jechać na salę.  
Spokojnym krokiem wracaliśmy pod blok po auto, cały czas się obejmując. Marek stwierdził, że skoczy do sklepu po wodę, a ja zostałam przy samochodzie. Pomyślałam, że zjadłabym coś słodkiego, więc też skierowałam się w stronę sklepu. Dzieliło mnie od niego kilkanaście metrów, a Marek już wychodził trzymając wodę w ręku. Uśmiechnął się do mnie, ale nagle jego wyraz twarzy się zmienił, w oczach pojawiło się przerażenie, coś krzyknął, ale nie usłyszałam, co to było, zerwał się, jakby miał zamiar biec do mnie, spojrzałam w bok i zobaczyłam, że w moją stronę pędzi rozpędzone auto. Samochód niszczył przydrożny trawnik, ale kierowca nawet na sekundę nie zwalniał. Odruchowo próbowałam się ratować, niestety byłam zbyt wolna, albo samochód zbyt szybki. Ostatnie, co zarejestrowałam to widok Justyny za kierownicą samochodu.
*****************************************
Otwarłam oczy.  
Bolała mnie głowa, a co chwilę coś piszczało. Wokół mnie było bardzo jasno, biały sufit, białe ściany. To nie jest mój dom. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Marka, siedzącego na krześle przy ścianie. Chyba spał, bo miał zamknięte oczy. Spojrzałam znów na sufit, już wiedziałam, co się stało. Justyna mnie chyba potrąciła skoro tu leże. Ruszyłam się i zabolał mnie cały bok ciała, jęknęłam.  
-Marek – z moich ust wydobył się cichy dźwięk, zdecydowanie za cichy, żeby mnie usłyszał, odchrząknęłam – Marek! – teraz poszło lepiej. Ruszył się i otworzył oczy, popatrzył na mnie i skoczył na równe nogi wołając kogoś. Złapał mnie za rękę.
- Jak się czujesz?
- Pić mi się chce – zanim to powiedziałam, do pokoju wpadła pielęgniarka, spojrzała na monitory i wyszła. Marek podstawił mi kubek ze słomką, chciałam wziąć kubek do prawej ręki, ale ból w boku nie pozwolił mi na to.
- Nie szarp się, po prostu się napij – posłuchałam go, nie miałam wyjścia.
- Potrąciła mnie?
- Tak, ale wyzdrowiejesz – uśmiechnął się, choć widziałam, że tak naprawdę chce mu się płakać, cały czas nachylał się nade mną i głaskał po głowie.
- Czy tobie nic się nie stało? – spojrzałam na niego uważniej, ale nic nie dostrzegłam.
- Nie, mnie nic się nie stało.
Chciałam zadać kolejne pytanie, ale do pokoju wszedł lekarz, do którego Marek od razu wykrzyknął „poznała mnie”. Uśmiechnął się do niego i przedstawił się. Zaczął mnie badać, obejrzał moje oczy świecąc mi po nich, pomachał mi palcem przed oczami, spojrzał na monitory i coś zanotował, w końcu spojrzał na mnie jak na człowieka.
- Cieszę się, że się pani nareszcie obudziła, wszystko wygląda w porządku. Jak się pani czuje?
- Jestem obolała, co mi jest?
- Miała pani mocno stłuczoną głowę, pojawił się obrzęk mózgu, ale teraz już wrócił do swoich rozmiarów, dlatego postanowiliśmy panią wybudzić. Źrenice reagują dobrze i poznała pani narzeczonego, więc wszystko powinno być w porządku. Oczywiście będziemy jeszcze panią badać. Ma pani ogólnie bardzo stłuczoną prawą stronę ciała, bark jest już nastawiony, żebra są tylko popękane, a nogę operacyjnie złożyli. Dziś lub w poniedziałek przyjdzie ktoś z ortopedii, żeby o tym porozmawiać. Mogę powiedzieć, że pani stan jest całkiem dobry, jak na taki wypadek to nawet świetny, nie miała pani pękniętego żadnego narządu, a to prawie cud. Czy ma pani jakieś pytania? – patrzyłam na niego tak naprawdę nic nie rozumiejąc.
- Na razie chyba nie, muszę pomyśleć. – uśmiechnął się i wyszedł. Spojrzałam na Marka, a on w oczach miał tyle troski, współczucia i miłości, że zachciało mi się płakać.  
- Wszystko będzie dobrze, słyszałaś, co powiedział lekarz, wszystko będzie dobrze – powtarzał to jakby chciał mnie przekonać, albo jakby sam chciał w to uwierzyć.
- Marek – spojrzał na mnie uważnie – Odpowiedz mi na kilka pytań. Co to znaczy, że postanowili mnie wybudzić?
- To znaczy, że jakiś czas trzymali cię w śpiączce farmakologicznej, tak, żeby twój mózg mógł wypocząć, a obrzęk zejść.
- Aha, jakiś czas. Jak długo?
- Siedem dni – patrzył na mnie ze strachem w oczach.
- Który dzisiaj?
- 14 maj – ból, jaki poczułam przewyższał wszystkie moje objawy fizyczne, dziś miałam brać ślub, założyć suknie, złożyć Markowi przysięgę. Z moich oczu trysnęły łzy, ze złości podniosłam się na lewej ręce i usiadłam na łóżku. Pewnie zawyłabym z bólu, gdyby nie furia, jaką czułam w sercu. Marek próbował mnie zatrzymać, ale odepchnęłam jego ręce.
- Zostaw – odetchnęłam i spojrzałam na niego – Marek, bardzo cię kocham, ponad życie, ale teraz będę siedzieć i nawet ty mnie nie zatrzymasz, rozumiesz? – kiwnął głową, bojąc się do mnie podejść. Chwilę milczałam.
- Wybity bark rozumiem, ale o co chodzi z nogą. Czemu ortopeda musi ze mną rozmawiać?
- Anka, proszę uspokój się. Nerwy na pewno nie pomogą. To złamanie było podobno bardzo skomplikowane, musieli je naprawić operacyjnie, ale nie są pewni czy od razu wrócisz do pełniej sprawności. Poza tym pewnie, co najmniej dwa miesiące będzie usztywniona, więc będziesz pewnie musiała mieć rehabilitację, ale z czasem na pewno wszystko się ułoży – znów poczułam wściekłość. Czułam, że zaraz wybuchnę, czułam tak wielką furię, że chciałam kogoś skrzywdzić, ale tylko on tu był, a nie mogłam krzywdzić właśnie jego.
- Ale to tylko ślub, przecież przełożymy, wszystko się ułoży…..- milczałam, a chciałam krzyczeć, muszę mu przerwać, nic nie będzie dobrze.
- Marek! Chce zostać sama – widziałam, że jest mu przykro, ale nie mogłam się pogodzić z tym, co usłyszałam – proszę, na pewno powinieneś zadzwonić gdzieś i coś załatwić. Chce zostać sama.  
Widziałam, że chce podejść, ale odwróciłam głowę. Nie zbliżył się już do mnie, bez słowa opuścił sale i lekko przymknął za sobą drzwi.  
To miał być najpiękniejszy dzień w moim życiu, miałam wyjść za niego, kochać go, rodzić mu dzieci. To miał być początek spokojnego życia, którego tak chciałam, ale nie był. Dziś miałam za niego wyjść, a leże w szpitalu, miałam tańczyć na własnym weselu, a nie wiadomo, kiedy będę chodzić. Nic nie widziałam, łzy przesłoniły mi widok, czułam, że zaraz się uduszę, bo nie mogłam złapać oddechu, a ból w żebrach robił się nieznośny. Zaczęłam głębiej oddychać, choć ból w żebrach nieco mi to komplikował. Skupiłam się tylko na tym, wdech i wydech, wdech i wydech…. Po kilku minutach mogłam już funkcjonować. Czemu mnie potrąciła? Chciała mnie zabić? Nie mieściło mi się w głowie, że mogło dojść do czegoś takiego. Uniosłam lewą rękę do twarzy i otarłam łzy, coś zabolało mnie na czole, lekko zaczęłam dotykać miejsce nad prawą brwią, a tam były szwy! Miałam na twarzy szwy! O Boże. Kolejne łzy popłynęły mi po twarzy. Nie dość, że jestem poobijana i połamana, ledwo się ruszam i nie wiadomo, co z nogą, to jeszcze jestem oszpecona! Nienawidzę jej. Znów skupiłam się na oddechach, pomogło. Źle zrobiłam, wyrzucając Marka, chciałam żeby już wrócił, wygnałam go, bo potrzebowałam chwili samotności, ale przecież to on był moim oparciem, miałam nadzieje, że nie odszedł daleko.
- Marek? – nie minęła sekunda, a już pojawił się w drzwiach – przepraszam.
- Nie masz za co kochanie – podszedł do łóżka podstawiając krzesło i usiadł na nim – rozumiem – wyglądał jak zbity pies, to była moja wina.
- Marek – spojrzał na mnie – dziękuje, potrzebowałam tej chwili i przepraszam, że cię wyrzuciłam – chciał znów coś powiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa – mam trzy prośby, pierwsza: proszę przynieś mi lusterko- uśmiechnęłam się, a on nieśmiało odwzajemnił uśmiech
- Skąd ja ci wezmę lusterko?
- Masz gdzieś moją torebkę? – kiwnął głową – To lusterko jest w środku – szybko się schylił i sięgnął do szafki stojącej obok łóżka, chwilę tam grzebał, po czym wyjął małe lustereczko i mi je podał.
- Kochanie, ta opuchlizna zejdzie – spojrzałam na niego, a później w lusterko, miałam rozcięte pół czoła, widziałam kilkanaście szwów, rana była napuchnięta. Spojrzałam na całość, byłam blada, oprócz rany na czole miałam kilka zadrapań i bladoniebieskich śladów, po znikających siniakach. Świetnie, pomyślałam i oddałam lusterko.
- Wiem, że opuchlizna zejdzie, teraz druga prośba: pomóż mi się położyć, bo sama chyba nie dam rady – jedną ręką złapał mnie za dłoń, a drugą podłożył pod moje plecy, oparłam się na nim, a on delikatnie położył mnie na łóżku.
- Jaka jest trzecia prośba?
- Potrzebuje coś na ból, poprosisz pielęgniarkę? – szybko wyszedł z sali i wrócił w towarzystwie kobiety, która była tu już wcześniej.
- Jak się złotko czujesz? Bardzo cię boli? Już podaje ci coś, co przyniesie ci ulgę, możliwe, że po tym zaśniesz, ale to tylko dobrze. Sen zawsze pomaga.
- Dziękuje – kiedy zostaliśmy sami spojrzałam na Marka – co z nią? Co z Justyną?
- Nie wiem, czemu pytasz, prawie cię zabiła – potarł ręką czoło – jak cię potrąciła, szybko odjechała. Policja jej szukała trzy dni. Jak ją znaleźli, uciekała. Wskoczyła pod pociąg, zanim ją złapali. Nie żyje.
Chwilę milczałam, przez chwilę życzyłam jej śmierci, ale teraz było mi przykro. Była chora, nie wiedziała, co robi, pewnie normalnie nie zrobiłaby czegoś takiego.
- Źle, że tak to się skończyło – cały czas patrzył w ziemię, trzymał mnie za rękę, ale wiedziałam, że coś go dręczy – hej, co jest?
- Nic. Po prostu martwiłem się o ciebie, ale teraz jest już dobrze.
Nie odpowiedziałam, nie wiedziałam czy będzie dobrze.
Weszła Agata, ale robiłam się senna, więc tylko chwilę pogadałyśmy, uśmiechała się, ale widziałam, że jest jej ciężko. Wyszli, ale słyszałam jak rozmawiają.
- Marek przestań sobie to robić! Ogarnij się! – Agata szeptem krzyczała na niego.
- Jak mam patrzeć jej w oczy, kiedy przeze mnie tu jest! To moja wina, przeze mnie tu leży i nie wiadomo czy będzie chodzić.
- To nie prawda! To Justyna ją potrąciła, nie ty! Nie odpowiadasz za nią.
Marek milczał, wydawało mi się, że słyszę, jak płaczę.
- Agata, jak ona by umarła, to ja chyba też bym umarł, nigdy się tak nie bałem. Ciągle mam przed oczami jej ciało, całe we krwi.
- Wiem, byłam tu. Widziałam, jak to przeżywasz – ona też płakała – to nie jest twoja wina, a dzięki tobie nie wykrwawiła się tam. Ja jestem ci wdzięczna, bo gdyby nie ty, nie miałabym już siostry.
Pocieszali się nawzajem płacząc, a ja płakałam cicho leżąc w łóżku. To były dwie najbliższe mi osoby, które bardzo cierpiały, kiedy mnie ratowali, czekały aż się obudzę, a ja jego wyrzuciłam z sali, a przy niej prawie zasnęłam. Zastanowiłam się nad sobą, jestem egoistką, myślałam tylko o tym, jak mnie to zdarzenie zniszczyło życie, a nawet przez sekundę nie pomyślałam o nich. Otarłam łzy. Weź się w garść, głupia pipo! Twoje życie nadal się nie skończyło. Uspokoiłam się i zamknęłam oczy, słyszałam, jak Marek wraca do mojej sali, znów usiadł na krześle. Udawałam, że śpię, bo chciałam dać mu chwilę wytchnienia, a odpoczynek naprawdę był mi potrzebny.

Hush

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i erotyczne, użyła 2875 słów i 15521 znaków.

3 komentarze

 
  • Kadia

    Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie 😉czekam na kolejną część!

    16 mar 2018

  • moniq

    fajne

    16 mar 2018

  • Gaba

    Dobre. No dalej dobre! Kilka małych błędów wynikających z szybkości pisania, myślę że sama je znajdziesz. Czekamy na cd! Pozdrawiam 😏

    15 mar 2018