To nie koniec! cz. 16

Obudziłam się i chwilę patrzyłam w sufit. Ach, słońce chyba wstało już dawno. Mimo tego, że była połowa września piękna pogoda nadal się utrzymywała. Spojrzałam na Marka, spał jak dziecko, słyszałam jego równy oddech, jego dłoń leżała na moim brzuchu. Uśmiechnęłam się - dziś nareszcie biorę ślub! Serce zabiło mi mocniej na myśl o tym wydarzeniu. Gdyby nie wypadek już od czterech miesięcy byłabym mężatką, a tak znów przeżywam te wszystkie emocje. Ale teraz jest inaczej, bo już nic nie może się spieprzyć. Nie ma już żadnych chorych byłych, które nas oszukają albo postanowią zabić. Nic się już złego nie wydarzy. Dziś wyjdę za Marka! Poczułam, że robi mi się niedobrze, szybko acz delikatnie wstałam, żeby nie budzić mojego ukochanego i na boso pobiegłam do łazienki. To już trzeci dzień, kiedy wymiotuje rano. Usiadłam na podłodze obok sedesu i oparłam o niego głowę. Myślałam, że czymś się zatrułam, ale w zasadzie nie miałam czym. Jedliśmy to samo, a jemu nic nie było. Poza tym, miesiączkę powinnam dostać już dwa tygodnie temu. Myślałam, że znów się rozregulował, to nie byłby pierwszy raz, przecież dlatego stosowałam antykoncepcje. Od wypadku jednak nie brałam tabletek, więc nie raz Marek mógł zrobić mi dziecko, a mimo to nie było żadnych oznak, no do teraz. Dobra, chyba pora to zrobić. Test ciążowy kupiłam już wczoraj, nie sądziłam, że mogłam być w ciąży, niemniej lepiej to sprawdzić. Gdybym jednak była w ciąży bardzo bym się cieszyła, ale to oznaczało brak stresu i kolejne miesiące leżenia i oszczędzania się. Już parę lat temu miałam wykryte nieprawidłowe komórki w szyjce macicy, musieli mi ją niestety skrócić, więc o ile zajście w ciąże według lekarzy nie miało być problemem, tak utrzymanie jej niestety wyzwaniem. Zamknęłam się w łazience i zrobiłam test. Kilka minut czekania, a dłużyło się jakbym tam siedziała, co najmniej godzinę. Spojrzałam na wskaźnik – dwie kreski. Jeszcze raz spojrzałam na instrukcje, dwie kreski to ciąża.  
- Anka? Za ile wyjdziesz? Pamiętaj, że o dwunastej masz makijaż i włosy, czyli masz godzinę.
- Wiem, już wychodzę – szybko ukryłam test w koszu na pranie i nabrałam powietrza. Powiem mu wieczorem, po ślubie, kiedy emocje opadną. Wyszłam i przywitałam się z nim, udając pośpiech do kosmetyczki szybko się ogarnęłam i wyszłam z mieszkania. Na szczęście etap strachu przed moim wyjściem z domu już minął i Marek nie nalegał żeby ze mną iść. Chciałam chwilę pobyć sama, ciąża cieszyła mnie, ale na radość pozwolę sobie dopiero, kiedy i on się ucieszy, nie wcześniej.
Dwie godziny później wracałam do mieszkania piękniejsza niż kiedykolwiek byłam, włosy jak włosy, nie o nie mi chodziło. Kosmetyczka jednak stanęła na wysokości zadania i prawie całkowicie zamaskowała bliznę na czole. Naprawdę byłam zdumiona widząc rezultat. Bałam się, że będę najstraszniejszą panną młodą, a to mi jednak nie grozi. Pod blokiem czekała na mnie już Agata, w pięknej sukience w kolorze bladoróżowym.
- Chodź szybko, musze cię wystroić w godzinę!  
- Ale ślub dopiero o szesnastej
- Wiem, ale muszę jeszcze jechać na karmienie, przecież moja mała nie może zostać głodna, poza tym żadna z nas chyba nie chce, żebym zaczęła przemakać! – no tak, Agatka urodziła pod koniec lipca zdrową i piękną dziewczynkę ważąca dwa i pół kilo, dali jej na imię Marysia, tak jak jej matka chrzestna ma na drugie. Uśmiechnęłam się, kiedy o niej wspomniała.
- Agatka przepraszam, że odrywam cię od niej. Powinnaś pewnie siedzieć w domu i się nią zajmować.
- Daj spokój! Moja teściowa z chęcią zostanie z Marysią, a ja mam szanse na sam na sam z Krystianem. O dwudziestej będę musiała jechać na karmienie, ale później, kiedy już wszyscy będę podpici, wybacz nam, ale zamierzamy iść do pokoju na górze i bzykać się jak nigdy dotąd, więc tak naprawdę to wyświadczasz mi przysługę.
- To dobrze, bardzo się cieszę.
- Nawet nie wiesz, jaka jestem podekscytowana – szybko ruszyła do bloku – jakbym miała się z nim kochać pierwszy raz! – zaśmiała się – poza tym tobą też chce się zająć. Nareszcie się pobierzecie.
Sprawdzając czy Marek nie kręci się po korytarzu wprowadziła mnie do mojego pokoju. Chciała, żeby choć trochę zachowane były tradycje, czyli dopiero przy wyjściu z domu, pan młody ma mnie zobaczyć. Bawiło mnie to, ale zgodziłam się na wszystko. Ubrała mnie w rekordowym tempie i siadłyśmy na łóżku obok siebie.
- Czujesz to? – zapytała
- Co?
- Ten spokój, nic mnie na martwi, nie mam żadnych złych przeczuć.
- Ja też – troszkę się wzruszyłam – jestem spokojna jak nigdy dotąd. To chyba dobrze, prawda?
- Mam nadzieje. Pamiętasz, jak przed moim ślubem piłyśmy szampana? Tak panikowałam, że cała butelka poszła na rozluźnienie. Szkoda, że ja nie mogę się napić, ale w lodówce jest szampan, jeśli potrzebujesz przyniosę.
- Nie, nie trzeba – nie chciałam mówić o ciąży – nie stresuje się.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Jestem podekscytowana i nie mogę się doczekać – mocno uścisnęła moją dłoń, czuła moje szczęście, jej również łzy stanęły w oczach. Ale nie miała na to czasu, szybko zebrała swoje rzeczy i pojechała nakarmić Marysię. Ja zaś siedziałam na łóżku w sukni ślubnej i patrzyłam na zegarek. Jeszcze tylko godzina i będę jego żoną. Jeszcze godzina. Zawsze, kiedy czeka się na coś ważnego, czas płynie niemiłosiernie wolno. I tak też było tym razem, na szczęście już po trzydziestu minutach usłyszałam, że wróciła i weszła po mnie.
- Chodź, auto już czeka, pora jechać – uśmiechnęła się – Marek wygląda bardzo przystojnie, a ty chyba nawet piękniej ode mnie w dniu mojego ślubu. Kocham cię siostra – mocno mnie uścisnęła.
- Ja ciebie też kocham – chwilę się tuliłyśmy, po czym wyszłam z pokoju, a tam czekał na mnie on. Był bardzo elegancki, garnitur był idealnie dopasowany, na szyi miał muszkę, co mnie lekko zaskoczyło, ale bardzo mu pasowała. Jego przystojna twarz była gładko ogolona, a oczy uważnie na mnie patrzyły.  
- Część przystojniaczku – przywitałam się onieśmielona. Wiedziałam, że ładnie wyglądam, ale w jego oczach widziałam więcej, to był taki zachwyt, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam.
- Cześć piękna – podszedł i delikatnie pocałował mnie w usta – kochanie, jesteś najcudowniejsza – czułam, jak na policzki wchodzi mi rumieniec, byłam zawstydzona – jesteś gotowa?
- Tak, chodźmy.  
Pod Kościołem czekało na nas mnóstwo osób, nie wiedziałam, że mamy aż tylu przyjaciół. Niestety nie było mojej rodziny, wszyscy już nie żyli, przez chwilę zrobiło mi się smutno, ale pozbierałam się. To jest mój czas.  
Kazanie było naprawdę piękne, o miłości i zrozumieniu, wsparciu na każdym etapie wspólnego życia, o tym, jaką podporą będziemy dla siebie. Od razu znalazłam przełożenie na nasze życie, przecież Marek od dawna dbał o mnie, nawet w tych trudnych chwilach, kiedy niepewna była nasza przyszłość, już od dawna był moim wsparciem i ostoją spokoju, ukojeniem. Kochałam go za to jeszcze bardziej. Przysięga nie sprawiła nam żadnych trudności, bałam się łez i pomyłek, a śmialiśmy się do siebie, oboje tak samo pewnie złożyliśmy sobie przyrzeczenie i założyliśmy nawzajem obrączki, te same, które pokazywał mi tego fatalnego dnia, cztery miesiące temu. Byłam szczęśliwa.  
Na sali już, kiedy rozbrzmiały pierwsze tony muzyki wyszliśmy na środek. Marek mocno przygarnął mnie do siebie i pocałował. Wtuliłam się w niego, nie myśląc o tym, że wszyscy nam się przyglądają. Byliśmy tylko my, to było dla mnie najważniejsze i najpiękniejsze.  
- Jak się czujesz? – zapytał
- Bardzo dobrze, jestem szczęśliwa. A ty?
- Ja też. Nie wiem, co mogłoby się wydarzyć, żeby ten dzień mógł być piękniejszy – pocałował mnie znów, nieco dłużej – dopełnieniem będzie tylko chwila, kiedy nareszcie będziemy sami. A później polecimy do Grecji w naszą podróż poślubną, ale nie dam ci wyjść z pokoju. Będę cię kochał cały czas.
Na chwilę zamarłam, zapomniałam o wyjeździe, a ja nie mogę nigdzie lecieć. Jak najszybciej muszę iść do lekarza.
- Marek…. – nie mogłam znaleźć słów.
- Coś się stało? – spojrzał mi w oczy – powiedz.
- Chodzi o ten wyjazd. Musimy go odwołać.
- Źle się czujesz? Coś nadal cię boli?
- Nie Marek, nic mnie nie boli – wzięłam jego twarz w dłonie – chodzi o to, że ja nie mogę teraz nigdzie lecieć. Marek….. jestem w ciąży.
Stanął, przestał tańczyć, nadal trzymał ręce na moich plecach, ale zastygł. Jego twarz wyrażała tak różne emocje, tak wiele ich, że nie umiałam przewidzieć reakcji końcowej.
- Jesteś w ciąży – powtórzył – jesteś pewna?
- Zrobiłam dziś rano test, wskazał ciążę, no i trochę wymiotuje. W poniedziałek pójdę do lekarza, ale chyba to potwierdzi – przyglądałam mu się, ale nic nie mogłam wyczytać z jego twarzy – Marek, skomentuj to jakoś. Nie wiem co myślisz.
-  Anka, kochanie……ja nie wiem co mam powiedzieć – zdjął ręce z moich pleców i ujął moje dłonie. Zauważyłam, że trzęsą się – Tak bardzo się cieszę, że nie wiem jak to okazać. To jest….
- Cieszysz się? Miałeś taką minę, myślałam, że wcale tego nie chcesz.
- Że nie chce? Przecież to jest najcudowniejsza nowina, jaką mogłaś mi powiedzieć – mocno mnie przytulił do siebie, kiedy w końcu puścił mnie po jego twarzy płynęła łza – tak bardzo cię kocham.

********************************* KONIEC ***************************************

To ostatnia część opowiadania.
Bardzo się cieszę, że znalazły się wśród Was osoby, którym się moja historia spodobała. Dziękuje za wszystkie komentarze i lajki, jakie dostałam. To właśnie one były dla mnie motywacją.  
Gaba, dla Ciebie szczególne podziękowania, potrafisz przywołać do porządku :)
Chciałam też przeprosić za wszelkiego rodzaju błędy, jakie popełniłam podczas pisania.  

Pozdrawiam,
Hush

Hush

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1878 słów i 10353 znaków.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik Ela

    :cmoczek:

    26 lis 2018

  • Użytkownik Almach99

    Gratuluje opowiadania. Swietny pomysl, dobrze napisane. Najbardziej podobaja mi sie bohaterowie - tacy prawie, ze realni😃

    26 maj 2018

  • Użytkownik Kasia1988

    Świetne opowowiadanie super suę go czytało ☺☺☺  szkoda tylko że nie napiszesz jeszcze jednej częsci , ale opowiadanie naprawde super

    20 mar 2018

  • Użytkownik Mysza

    Moje życie to się skończyło...:) a tak poważnie to wracaj do nas z nowym opowiadaniem. Wszystko śledziłam jak najlepszy detektyw :)

    19 mar 2018

  • Użytkownik wiliino

    przyjemne i miejscami zaskakujące ;)  
    ma tylko jedną wadę już się skończyło :(  
    dziękuję i czekam na nowa serię

    19 mar 2018

  • Użytkownik elninio1972

    :) niespodziewany koniec... ale rewelacja, czyta sie na jednym oddechu :*

    18 mar 2018

  • Użytkownik Gaba

    @elninio1972 100/100!!!!!!

    18 mar 2018

  • Użytkownik elninio1972

    @Gaba :) ideał mówisz? hmm... fakt jest dobre

    18 mar 2018

  • Użytkownik Gaba

    No i Autorka poszła po bandzie! Tak szybko zakończyć (kiwam głową)...... no jak można???? Dobrze, KIEDY NASTĘPNA opowieść się napiszę?? Czekam i dzięki,bo to co przekazałaś było fajne. Zapewniam Cię, że moje wpisy nie były złośliwe! Dzięki Ci raz jeszcze no i czekam! Pozdrawiam Cię  :kiss: !

    18 mar 2018

  • Użytkownik Hush

    @Gaba musiałam zakończyć, bo happy end nasuwał się już od dawna :) Poza tym w mojej głowie urodził się nowy pomysł. Mam nadzieję, że cię nie zawiodę.

    18 mar 2018

  • Użytkownik Gaba

    @Hush a mam być znowu wredny, hahahaha! OczywiZda to był żart! Nie był bym sobą gdyby---------  a czy tytuł nie powinien brzmieć : To JEDNAK albo JUŻ koniec? Wiem, wiem itd...... Ale, czekam! Pozdrawiam Cię :nunu:

    18 mar 2018

  • Użytkownik Hush

    @Gaba @Gaba tytuł dotyczył życia bohaterki. Zdarzyło jej się stwierdzić, że to koniec jej życia. A jednak nie był :)

    19 mar 2018