Ogniste Serce. Rozdział 5.

Ogniste Serce. Rozdział 5.Ciocia Adela starsza siostra ojca, najstarsza seniorka rodu o trudnym i władczym charakterze, nigdy nie owijała w bawełnę i mówiła to co myśli. Kierowała się oczywistym przekonaniem, że zawsze ma rację. Interesowała się okultyzmem, wróżeniem i wywoływaniem duchów. Była ekscentryczką. Daga zawsze powtarzała, że czuje się u niej jak na cmentarzu. Za to ja do pewnego stopnia ją lubiłam. Zdaje się, że jest to obustronna sympatia, Adela zawsze traktowała mnie jak swoją ulubienicę.  

Ponownie zerknęłam na zegarek. Miałam półgodziny, żeby dostać się na drugą stronę miasta. Spojrzałam na tabele odjazdów autobusów, najbliższy odjeżdżał dopiero za kwadrans. Katem oka zauważyła taksówkę, podniosłam rękę i dałam kilka zdecydowanych kroków.  

Usłyszałam przeraźliwy dźwięk klaksonu, pisk hamujących opon. Spojrzałam w bok. Światło w jakiś niepokojący sposób załamywało się na smukłej karoserii, bordowego samochód. Kolor nieprzyjemnie skojarzył mi się z zakrzepłą krwią. W chwili gdy do mnie dotarło, że samochód jedzie wprost na mnie, poczułam uderzenie i upadłam na bruk. Głupia ja! Weszłam mu wprost pod koła!  

Wokół zrobiło się spore zamieszanie. Nagle znikąd pojawił się spory tłum ludzi. Ktoś ukucnął naprzeciw mnie.  

- Nic Pani nie jest!? Nie zdążyłem zahamować, znikąd wpadła Pani na jezdnię! - Młody mężczyzna tłumaczył się gorączkowo. Miał intensywnie zielone oczy i szeroką twarz. Spróbowałam się podnieść, chwycił mnie za ramiona i postawił na nogi.  

- Przepraszam to moja wina. - Świat lekko wirował, z tył głowy czułam ćmiący ból. Biodro pulsowało. Musiałam uderzyć w krawężnik. Oprócz tego, wszystko wydawało się być na swoim miejscu.  

- Zabieram Panią do szpitala. - Zdecydował.  

- Naprawdę nie trzeba, nic mi nie jest. - Zaprotestowałam słabo, łapiąc się za tył głowy.  

- Właśnie widzę. - Zaprowadził mnie do samochodu, usadził w fotelu pasażera. Sam usiadł za kierownicą i uruchomił silnik.  

- Nie cierpię szpitali.  

- Ja też! Ale pani nie odpuszczę. - Roześmiał się. Zastanowiłam się, czy aby na pewno mówimy o tym samym.  

- Jestem Klara.  

- Adam. - Przedstawił się na moment przenosząc na mnie spojrzenie pełne słabo skrywanego entuzjazmu.  

***  

W szpitalu lekarz dokładnie obmacał moją czaszkę i biodro, poświecił latarką w oczy. Stwierdził, że kości są całe. Mam stłuczenie biodra, mogę mieć lekkie wstrząśnienie mózgu, więc na wszelki wypadek skierował rentgen. Jeśli w badaniu nic nie wyjdzie mogę wracać do domu. Dopiero przed pracownia RTG przypomniałam sobie o Dagmarze.  

Ja: Miałam wypadek. Jestem w szpitalu, ale wszystko OK. Pozdrów ciocię Adel.  

Klikałam Wyślij akurat, gdy Adam przyniósł dla siebie kawę, a dla mnie czekoladę ze szpitalnej kawiarenki. Nadal czułam się lekko oszołomiona i obolała, ale gdy przez gardło przepłynęła ciepła słodycz od razu poczułam się lepiej.  

- Adam, jeszcze raz przepraszam. Naprawę nie wiem, jak mogłam się nie rozejrzeć.  

- Daj spokój. Najważniejsze, że nic poważnego się nie stało.  

- Nie musisz tu ze mną siedzieć, na pewno miałeś jakieś plany.  

- Plany mogą poczekać, poza tym towarzystwo bardzo mi odpowiada. - Mój niedoszły zabójca uśmiechnął się.  

Z pracowni wyszła brunetka we fartuchu i zaprosiła na badanie. Z gotowymi kliszami wróciłam pod gabinet lekarza.  

Nagle jedne z drzwi otworzyły się gwałtownie. Na korytarz wbiegł Arian. W jego czarnych, lekko lśniących oczach widać było wyraźny niepokój. Przez chwilę się rozglądał, gdy dostrzegł mnie wśród pacjentów ruszył w moją stronę.  

- Klara! Co się stało? Co powiedział lekarz? Nic ci nie jest? – Usiadł na krześle obok i chwycił za ręce.  

- Skąd wiedziałeś, że jestem w szpitalu? Mówiłeś, że wyjeżdżasz. – Spytałam zaskoczona.  

- Napisałaś do mnie SMS-a. – Szlag! Musiałam pomylić kontakty, zamiast do Dagi napisałam do Ariana.  

- Nic mi nie jest. Pomyliłam kontakty chciałam napisać do Dagmary.  

- Co to znaczy, że nic ci nie jest? Przecież jesteś w szpitalu! Nie można cię spuszczać z oka.  

- Miała wypadek. Potrąciłem ją samochodem. - Odezwał się Adam, który do tej pory przyglądał nam się milcząco. W miarę jak mówił twarzy Ariana zmieniała się w wykrzywioną wściekłością maskę, w której rozbłysły oczy.  

- Potrąciłeś!? - Chwycił go za poły koszuli i potrząsnął jak szmacianą lalką unosząc kilka centymetrów nad podłogę.  

- Arian! Puść go natychmiast! - Chwyciłam go za rękę, próbując ich rozdzielić. Ale równie dobrze mogłabym próbować rozgiąć stalowe pręty.  

- To moja wina, weszłam mu prostu pod koła. Puść go w końcu!  

- Mogłaś zginąć! - Wysyczał przez zaciśnięte zęby i z ociąganiem puścił Adama, wyglądał jakby miał zemdleć.  

- Co tutaj się dzieje!? - Ostro zawołał lekarz, który wyszedł z gabinetu. - Proszę się uspokoić, to jest szpital!  

- Zapraszam do środka. - Zwrócił się do mnie. Zabrałam z krzesła klisze i skierowałam się do gabinetu.  

- Pan jest z rodziny? - Zapytał Ariana, który podążył za mną. Ten zmierzył lekarza beznamiętnym spojrzeniem i wszedł do gabinetu. Pytanie nie padło ponownie, lekarz zajął się moimi zdjęciami rentgenowskimi.  

Po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że Ariana otacza coś w rodzaju aury władzy. Ludzie bez zastanowienia słuchają jego poleceń. Wspomniałam słowa Dagmary. Wzbudza niepokój, a może nawet i strach. Cóż za szczęście, że najwyraźniej na mnie ta aura nie działa.  

- Tak jak mówiłem, kości są całe. Może pani odczuwać ból i zawroty głowy, więc proszę dużo odpoczywać i się nie nadwyrężać oraz unikać stresu. – Spojrzał na Ariana - Biodro także może trochę boleć, zwłaszcza przy wysiłku. Przepiszę lek przeciwbólowy, ale proszę go zażyć tylko w razie konieczności.  

- Na pewno nie musi zostać w szpitalu? – Upewnił się mój towarzysz.  

- Nie ma takiej potrzeby. Chyba, że pacjentka sobie tego życzy.  

- Nie! W żadnym wypadku. - Zaprzeczyłam gwałtownie. Chciałam jak najszybciej opuścić ten cholerny szpital!  

-  Jednak, gdyby poczuła się pani gorzej, gdyby pojawiły się wymioty powinna się pani zgłosić do lekarza. - Podziękowałam i wyszłam.  

- Podwieźć Cię? - Zaproponował Adam, zerkając ostrożnie na Ariana.  

- Nigdzie z tobą nie pojedzie! - Ryknął Arian. Zgromiłam go wzrokiem.  

- Przepraszam za brata. Jest nieco nadopiekuńczy. Poradzę sobie. - Uśmiechnęłam się. Adam pokiwał głową i pożegnał się.  

- Co ty wyprawiasz!? – Dźgnęłam Ariana w pierś.  

- Naprawdę chciałaś jechać z tym wypiertkiem!? On mógł cię zabić! I dlaczego powiedziałaś, że jestem twoim bratem!?  

- Napadłeś na niego! Miała powiedzieć: przepraszam to facet, którego ledwie znam! – Miałam tego dosyć! Ból głowy powrócił ze zdwojoną siłą. Przymknęłam oczy, ogarnęła mnie błoga ciemność.  

- Lara? – Wyszeptał łagodnie do mojego uch. – Wszystko dobrze?  

- Nic mi nie jest. Jedźmy już. – Obróciłam się zbyt gwałtownie, poczułam jak świat wiruje.  

- Właśnie widzę. – Objął mnie mocno i wyprowadził na zewnątrz. Świeże powietrze, trochę mnie otrzeźwiło. Wsiedliśmy do samochodu, który właśnie podjechał.  

- Gdzie jedziemy? - Zapytał Rob.  

- Do mnie. - Odpowiedział Arian.  

- Co!? Jak to do Ciebie?  

- Nie zostawię Cię samej. Słyszałaś co mówił lekarz. Zakręci Ci się w głowie i upadniesz. Co wtedy?  

- Ale ja nawet nie mam się w co przebrać. - Zaprotestowałam.  

- Pamiętasz suknię? Kupiłem jeszcze klika rzeczy. - Kilka rzeczy!? Pokręciłam zrezygnowana głową, nie miałam siły się z nim kłócić. Sięgnęłam po wyciszony telefon, uzbierało się trzydzieści nieodebranych połączeń i dziesięć wiadomości. Wszystkie od Ariana i Dagi. Wybrałam jej numer, odebrała po pierwszym sygnale.  

- Klara! Na miłość boską, gdzie ty się podziewasz!? - Daga o mało co nie rozerwała mi bębenków.  

- Miałam wypadek. Chciałam złapać taxi i weszłam wprost pod samochód. Nic mi nie jest. Mam tylko lekko stłuczone biodro, właśnie wracam ze szpitala.  

- Przyjadę do ciebie.  

- Nie trzeba, jest ze mną Arian. Pisałam do ciebie SMS i przez pomyłkę wysłałam do niego.  

- Jesteś pewna?  

- Tak, nie martw się.  

- Nie martw się!? Nie masz pojęcia jak nas wystraszyłaś! Ciocia Adela postawiła tarota. Wywróżyła, że jesteś w niebezpieczeństwie, ale będzie czuwał nad tobą żywioł ognia. Nie mam pojęcia co to znaczy, ale brzmi okropnie. O mało co nie dostałam ataku serca. - Arian przysłuchiwał się z zainteresowaniem.  

- Kobieto serce masz jak dzwon, zawał Ci nie groźny! - Roześmiałam się. - Muszę kończyć. Pozdrów ciocię i przeproś za moją nieobecność. - Rozłączyłam się, nim zdążyła zaprotestować.    

- Twoja ciocia jest wróżką? - Zapytał Arian.  

- Wróżką? Nie, po prostu ma oryginalne zainteresowania. – Nie wydawał się usatysfakcjonowany odpowiedzią, ale nie podjął tematu.  

W milczeniu obserwowałam miasto przepływające za szybą. Z trudem utrzymałam otwarte oczy, ociężałe powieki zatrzaskiwały się co chwila przesłaniając widok, silnik mruczał monotonnie. Ból głowy stał się odległy, nie krępował myśli. Zapadłam w półsen. Umysł tkwił już uśpieniu, ale zmysły rejestrował jeszcze wszystkie bodźce. Cichy szelest, ramię oplatające mnie w pasie, śliski materiał koszuli pod policzkiem i przebijające przezeń ciepło, równy szmer oddechu, kojący zapach ognia, gorącego wiatru, krzemieni.  

- Śpij, skarbie. - Nie byłam pewna czy ten cichy szept to rzeczywistość, czy wytwór wyobraźni.  

Ocuciło mnie trzaśnięcie drzwiami. Rozkleiłam powieki, byliśmy na podziemnym parkingu. Arian właśnie wyciągał mnie z samochodu.  

- Zostaw. - Odtrąciłam jego dłonie, gramoląc się z fotela. Podłoga zakołysała się u mych stóp.  

- Chociaż raz mi się nie sprzeciwiają! - Syknął chroniąc mnie przed upadkiem. Chwycił pod kolanami i uniósł w górę. Czułam się jakbym frunęła w powietrzu.  

- Wiesz, że jesteś jedyną kobietą, która ma okazję bywać w tym miejscu?  

- Jesteś gejem? - Zapytałam bez zastanowienia. Naprawdę nieźle przywaliłam w głowę.  

- Nie. - Roześmiał się. - Ale nie mam zwyczaju wpuszczać kobiet do swojego świata. - Nie odpowiedziałam zastanawiając się, dlaczego właściwie mi to mówi. Delikatnie ułożył mnie na łóżku w znajomej sypialni i usiadł obok.  

- Yyy... - Próbowałam wyartykułować niepokojące myśli - To twoje łóżko. - Przytaknął.  

- Mijaliśmy tyle drzwi, na pewno masz dodatkową sypialnie. - Przytaknął ponownie.  

- Więc? - Odchrząknęłam. - Dlaczego przyniosłeś mnie tutaj?  

- Chyba nie sądziłaś, że zostawię Cię samą na noc. - Prawdę powiedziawszy nic nie sądziłam. Byłam zmęczona, sztywna suknia uciskała, biodro pulsowało tępym bólem, głowa wydawała się ociężała i traciłam panowanie nad sytuacją.  

- To zły pomysł.  

- Nie przesadzaj, przecież się nie pozabijamy. – Spojrzał na mnie kpiąco, doskonale wiedząc o co mi chodzi.  

- No nie wiem, jeśli stoczymy walkę o kołdrę. Ja ciągnę, ty ciągniesz...  

- Jesteś niemożliwa. – Uśmiechnął się krzywo. – Miałaś poważny wypadek, postaram się trzymać swojej połowy. – Nie mogłam się zdecydować czy te słowa mnie ucieszyły, czy zmartwiły. I pozostało jeszcze jedno pytanie. Czy ja dam radę trzymać się Swojej Połowy!?  

- Zjesz coś? – Zmienił nagle temat. Skinęłam głową uświadamiając sobie, że od śniadania oprócz czekolady, nie miałam nic w ustach. Wyszedł, a ja korzystając z okazji wstałam. Poczekałam chwilę, aż zawroty głowy ustaną i ostrożnie ruszyłam do łazienki. Skorzystałam z toalety, stanęłam przed lustrem przytrzymując się umywalki. Spinki przytrzymujące ciężki warkocz uwierały, zaczęłam wyplątywać jedną po drugiej.  

- Lara, jesteś tam!? – Drgnęłam, gdy Arian zawalił w drzwi.  

- Już wychodzę. – Klamka zablokowana zamkiem podskakiwała. Otworzyłam wspierając się na ścianie.    

- Jak mogłaś się zamknąć!? – Zapytał z wyrzutem.  

- Odruchowo … – Zaczęłam, ale umilkłam pod siłą jego spojrzenia.  

- Przepraszam – Wymamrotałam. Gdy znów chwycił mnie w ramiona, poczułam się jak krnąbrne dziecko.  

- Skarbie, gdyby coś Ci się stało, musiałbym wyłamać drzwi. – Z powrotem położył mnie na łóżku. Wsunął palce we włosy i wyjął pozostałe wsuwki, pieszczotliwie przesuwając pasma między palcami.

4 komentarze

 
  • EwaGreen

    Obecnie pracuję nad zakończeniem tej opowieści, potem przyjdzie czas na korektę. Wtedy dodane już rozdziały zostaną zastąpione ulepszonymi wersjami, a kolejne będą publikowane regularnie. :D Póki co kilka rozdziałów jest dostępnych na wattpadzie (link na profilu). Tutaj opowiadania mają znacznie więcej odsłon, więc wolę pokazać je w jak najlepszej formie.
    PS: Dziękuję za wszystkie komentarze. :)

    10 kwi 2020

  • bella

    zapowiada się całkiem całkiem

    9 kwi 2020

  • EwaGreen

    @bella Cieszę się, że Cie zainteresowałam :)

    10 kwi 2020

  • Helen57

    Coraz bardziej tajemnicze ! bardzo ciekawe...........................

    9 kwi 2020

  • EwaGreen

    @Helen57 Miło słyszeć. :)

    10 kwi 2020

  • shakadap

    Brawo. Dobra robota! Oby częściej i więcej.
    Pozdrawiam i powodzenia.

    8 kwi 2020

  • EwaGreen

    @shakadap Mój pierwszy, najwytrwalszy komentator jak zawsze na stanowisku. :) Opowiadania będą częściej w swoim czasie, w komentarzu wyżej wyjaśniłam dlaczego.

    10 kwi 2020