Nic w życiu nie ma za darmo. cz 6

Nic w życiu nie ma za darmo. cz 6Zaparkowaliśmy pod domem było już po 24, ale z tego co widzę to u Sebastiana się świeci. Postanowiłam o tym teraz nie myśleć, Max patrzył na mnie tymi swoimi ślicznym oczami.  
- Miło spędziłem dzień, mogę częściej być Twoim kierowca.  
- Kierowcę już mam, z Tobą chciałabym się spotykać z innego powodu.  
- Tak, a z jakiego?
- Hm…  w celach towarzyskich.  
- I taka odpowiedź mi się podoba. To ja będę jechał, a ty grzecznie do łóżeczka.  
Nachylił się zawisł nad moimi ustami, ale widząc moje zakłopotanie, pocałował mnie w policzek.  
- Dobranoc śliczna.
- Dobranoc przystojniaku.  
Teraz to ja go pocałowałam w policzek. On się uśmiechnął pod nosem. Był mocno zadowolony, gdy poznałam powód, jego uśmiechu. Mi w cale nie było do śmiechu, na progu domu stał Sebastian, jego mina mówiła, wiedziałem że tak będzie, jak mogłaś mi to zrobić, ostrzegałem Cię przed nim. Wysiadłam z auta poczułam chłód, ale nie chyba z zimna, tylko przez postawę zielonookiego. Chciałam minąć go bez słowa, ale mi nie pozwolił.  
-Aż w tak złym stanie jest?
- Kto?
-Delon, że wracasz po północy.  
- Nie, z Delonem wszystko dobrze, ma kuracje antybiotykowa i witaminy, musi odpoczywać trzy miesiące.  
- To co sprawiło, że jesteś tak późno?
- Olaf wie.  
- Ja się pytam, nie jestem Olafem.
-No właśnie, wiec dlaczego mnie pytasz, nie jesteś moim ojcem, ani bratem. Wiec co Cie to interesuje?!
- Nie krzycz bo wszyscy śpią, gdzie byłaś?
- Z Maksyminem. Spędziłam z nim kilka miłych godzin, nie kłóciliśmy się, nie przytulał moich wrogów. Wiesz taki normalny wypad.  
- Mówiłem Ci jaki jest.  
- A co z tego jest prawda? Bo jakoś nie widzę żeby był dupkiem. Ktoś inny się tak zachowuje i to nie jest Max. Przesłuchanie zakończone? To dobrze. Idę spać, jutro też jest dzień.  
-Chcesz jutro jechać do stad-liny?
- Tak ale najpierw do Klary, wraca z wakacji, a ty masz coś do zrobienia około 12 jutro?  
- Chyba nie, ale dam Ci jeszcze jutro znać.  
- Dobranoc miłych snów.  
- Dobranoc Lenka.  
Zniknęłam w domu i poszłam prosto na górę, nie miałam siły na prysznic, a po za tym chciałam, czuć perfumy Maxa. Włączałam laptopa i zalogowała się na fb, nowe posty, kilka osób ma urodziny, a to co ktoś mnie zaczepia. Klikam i na ustach mam ogromny uśmiech, Maksymilian Mikołajczyk. Zaczęłam przeglądać jego zdjęcia, nie było ich mało, dziwne jak na faceta. Pierwsza fotka zapadła, mi dech w piersiach, stoi tylko w ogrodniczkach, wysmarowany smarem, opalony, włosy w nieładzie. Nie ma zdjęcia z żadną dziewczyna, ale za raz tu coś jest. Trzyma na kolanach, śliczna rudowłosa nastolatkę, a ona uśmiecha się do fotografa. Trzyma ma go za dłonie, widać że są blisko. Ale opis mi tu nie pasuje, “ Wraz z Twoim uśmiechem, zgasło słońce, gwiazdy nie świecą takim samym blaskiem. Na moment ziemia się zatrzymała, a ja zostałem całkiem sam, z dziura po sercu, które umarło. “
Ta dziewczyna musiała umrzeć, komentarze mnóstwo, komentarzy, i jeden od jakiegoś chłopaka. “ Moje kondolencje, stary nie wyobrażam sobie co możesz czuć, sam mam młodsza siostrę. Trzymaj się chłopie. “
To była jego siostra, stracił ja, też coś co pozwalało mu żyć normalnie. Tak jak ja, oboje straciliśmy cały nasz świat. Może dlatego tak dobrze się rozumiemy.  
Nie wiem nawet kiedy usunęłam, rano obudził mnie jakiś ruch w pokoju. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechnięta twarz Olafa, podniosłam się i zauważyłam że mój laptop jest na kolanach wuja.  
- Cześć córeczko.  
- Cześć tatko hehe. Co tu robisz?
- Chciałem porozmawiać.  
- O czym?
- O kim. Max to fajny facet, ale jako mój kolega, kochanie to nie odpowiednia osoba dla Ciebie.  
- Ty też, dlaczego wszyscy mówią mi z kim mogę się widywać a z kim nie. Tak wiem znasz go tak jak mój niedoszły obrońca. Mam tego dość. I to chyba moje.  
Zabrałam mu laptop odłożył na biurko i wyszłam do łazienki, nie zwracając uwagi na zdezorientowanego Olafa. Prysznic trochę mnie ostudził, ale i tak byłam wściekła, mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu imię moje przyjaciółki.
- Nareszcie Klara. Jesteś już w domu?
- Cześć Lena, tak od pół godziny, o której będziesz? Jest mnóstwo do oglądania.  
- Dokładnie też muszę Ci opowiedzieć co się tu działo. Będę za jakiś czas idę zgarnąć Sebe.  
- Jej musisz z nim?
- Przestań, to że się nie lubicie to nie oznacza że mam zmieniać kierowcę, a zresztą wiesz że Seba to jak rodzina.  
- No masz rację to ja czekam. Kocham Cie.  
- Tez Cie kocham moja Wariatko.  
Zbiegam do kuchni wzięłam kilka rogalików i idę prosto do Sebastiana. Pukam, ale nikt nie otwiera, może go nie ma, ale przecie mówił. I w tedy drzwi się otworzyły a w nich stał on tylko w ręczniku.  
- O Lena. Daj mi chwile ubiorę się.
- Nie musisz.  
- Mam Cię wozić nago?
- Nie obraziłabym się, he żartuję zaczekam na Ciebie. Chce jechać do Klary, zawieziesz mnie czy mam kołować inny transport?  
- Zawiozę, nigdzie nie musisz dzwonić. Daj mi 10 minut, w kuchni masz sok.  
- Dobrze przyniosłam, rogaliki babci może zrobię kakao?
- Rogaliki pycha, jeśli chce Ci się to ja poproszę tylko ja…
- Tak wiem jedna łyżeczka do kakao, żeby nie było zbyt słodkie.  
- Zaskakujesz mnie.  
- Pamiętam co mój przyjaciel lubi.  
Posłałam mu słodki uśmiech i puścił oczko. Jak wrócił to kakao już pięknie pachniało, a ja objadałam się regałami z czekolada. Zielonooki wyglądał cudownie, doskonale podkreślona sylwetka, był w szortach, nie wierzę on zawsze w garniturze.  
-Mas dziś wolne?
- Nie, jestem cały do Twojej dyspozycji, Olaf dzisiaj spędza dzień z Kasią, coś mu marudziła, że tylko praca i praca. Wiec zabiera ją na wycieczkę i kolacje.  
- Chciałabym mieć takiego faceta jak wujaszek.
- Dbanie o potrzeby bliskich to chyba coś normalnego?
- Niby tak ale teraz, wiesz jaka jest Młodzież. Moi kolędy nie nadają się do niczego.  
- Bo ty jesteś zbyt dojrzała.
- Tak, musiałam dorosnąć szybciej.  
- Przepraszam nie chciałem, nie chce żebyś była smutna.  
- W porządku, chcesz rogalika?  
- Jednego? Gdzie reszta?
- Mam ostatnie trzy dla Ciebie, resztę ktoś ukradł.  
- He he. Ta ukradł, czekaj sprawdzę monitoring.
Piliśmy kakao i rozmawialiśmy, było jakoś po 10 wiec napisałam Klarze, żeby się szykowała jedziemy do stad-liny.  
Do domu Klary było 10 minut autem, czekała pod domem, z torba i nie naganie ubrana, jedziemy na konie a ona wygląd jak by miała spotkać królową Anglii po drodze. Wysiadłam z auta a ona biegnie w moja stronę rzuca się na mnie, piszczy w niebogłosy.
- Wariatko, puść bo mnie udusisz.  
- Tak tęskniłam za Tobą, musimy wszystko nadrobić,  może przyjedziesz dziś na noc.  
- Możesz Ty do mnie, wiesz jak bardzo lubię twojego brata.
-Dalej jesteś zła na niego to było 5 lat temu.  
- Złamał mi moje dziecięce serce, wiesz jak jest. O wilku mowa.  
Przed dom wyszedł starszy brat Klary, Maciek był przystojny, miał kręcone brązowe włosy, ciemne prawie czarne oczy i cwaniacki uśmiech. Ciało jak trener personalny, z tego co mówiła Klara to chyba nawet nim jest. Nie wiem dokładnie, nigdy jej nie słucham gdy o nim mówi. To kolega Sebastiana, ale ja dalej mam to jak całował się z jakąś bladynka, a wcześniej mówi mi że mnie kocha. Fakt miałam w tedy jakieś 13 lat ale złamał mi serce.  
- Kogo moje oczy widzą Panienka Lena, jak miło widzieć.  
- Mi nie jest w ogóle miło, wiec możesz już iść.  
- Przestań się spinać mała, idę pogadać z kolega.  
- Twój kolega jest w pracy i nie ma czasu z Toba rozmawiać. Sebastian możemy już jechać???  
-Jedziemy nie denerwuj się już, a do Ciebie zadzwonię co do tej imprezy.  
- Spoko stary.  
Ciekawa jestem co to za impreza, ale nie zapytam przecież samego zainteresowanego. Może moja wszystko wiedząc przyjaciółka, słyszała coś na temat imprezy.  
- Co to za impreza?  - Szeptałam jej na ucho.  
-W klubie “ Ibiza” mają dziś iść z chłopakami na tak zwany podryw. Podobno Seba chce coś wyrwać na noc, tak jak mój głupi brat.  
- Yhm… Idziemy do klubu.  
- Co? Przecież ty nie lubisz takich miejsc.  
-A tam nie lubię, nie byłam pełnoletnia to nie chodziłam za tydzień moje urodziny, wiec najwyższy czas. Tylko powiem, że na ognisko idziemy, żeby Olaf nie świrował.  
W stadnina było ok, Delon czuje się dobrze dziś jeździłam na Korze, a Klara na swojej klaczy Sweet. Słodkie imię dla słodkiego konia, ma ja od źrebaka, to córka Olimpii dostała ja od nas na urodziny jak rodzice żyli. To było jakieś 6 lat temu, od 4 chodzi pod siodłem, kocha Klarę dlatego w wieku dwóch lat dała się osiodłać. Klara pojechała się szykować na “ ognisko” i ja też. Wzięłam kąpiel, ogoliłam wszystkie zbędne, włoski na ciele, owinięta w ręcznik. Stałam w pokoju z dwoma sukienkami, jedna to czarna z nadrukiem bambie bez pleców, a na pupie miała suwak, a druga to mała czarna. Do pokoju wszedł Sebastian, nie wiem czego może chcieć.  
- Ta czy ta?
- Obie nie.  
- Dlaczego?
- Są krótkie.  
- Oj Sebastian przestań.  
- W takim razie ta z bambie.  
-Dobra dzięki.  
Pocałowałam go w policzek i poszłam do łazienki.  
Wyszłam ubrana,a mój przyjaciel, pożerał mnie wzrokiem.  
- Gdzie się wybierasz?
- Na ognisko.
- Na pewno to ognisko?
- Tak, a Ty w jakim celu tu jesteś ?
- Idę na imprezę jutro mam wolne, ale jak będziesz chciała jechać gdzieś wieczorem to będę miał czas.  
- Dobrze dziękuję. A teraz przepraszam idę się szykować.  



Witam kochani, rozkręcam  się mam Wene na to opowiadanie. Gorzej z Nowy początek. Ale postaram się coś dodać.  
Jak się podoba?

Badgirl25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1850 słów i 9741 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik blogerka

    Świetne czekam na kolejną :):)

    30 wrz 2016

  • Użytkownik Badgirl25

    @blogerka Cześć masz jeszcze 3 kolejne części, a jeśli już je czytałaś to tak jak już mówiłam będą następne nie długo.

    6 paź 2016

  • Użytkownik SzczesliwySmutek

    Uu impreza ????. Ciekawa jestem co dalej ;)

    6 wrz 2016

  • Użytkownik Misiaa14

    Cudeńko :*

    5 wrz 2016

  • Użytkownik :D

    Suuuuper!!! Czekam  na next!! <3 :*

    5 wrz 2016