Nic w życiu nie ma za darmo. cz 3

Nic w życiu nie ma za darmo. cz 3Dzisiejszy dzień zaczyna się obiecująco, przynajmniej pogodę mamy ładna nie jest zbyt gorąco i dobrze. Dawno nie byłam w klubie, podobno jakaś dziewczyna próbowała dosiadać Mojego konia. Ale Delon nie miał zamiaru jej na to pozwolić, stał się nieposłuszny, nie chciał współpracować. Po śmierci rodziców nie umiałam tam jechać. Bo właśnie dzięki jedzie i udziale w zawodach nie poleciałam z nimi i nie wracałam w ten feralny dzień tym pieprzonym autem. Tęsknię za nim za moim pięknym młodym wierzchowcem. Jest to piękny biały Arab z elementami szarości. Wygląda jakby go ktoś po plamił farba. Ale jak ja się tam dostane skoro Olafa nie ma, będę musiała jechać z tym dupkiem. To w końcu jego zasrany obowiązek wozić mnie gdzie mi się tylko spodoba. Ruszyłam do łazienki, szybki prysznic nie będę tracić czasu tęsknię za moim przyjacielem. W garderobie znalazłam szare bryczesy założyłam swoje czarne oficerki i kremowa polówkę. Do ręki wzięłam torbę ze szczotkami, bandażami, toczek. Ruszyłam do kuchni potrzebuje śniadania.  
-Dzień dobry Babciu.
- Dzień dobry moje dziecko.  
- Mogę prosić o owsiankę, kanapki i sok na później ze dwa jabłka i kilka kostek cukru.  
- Jedziesz do stad-liny.
- Najwyższy czas mój chłopczyk tęskni za mną.
-Tak słyszałam, że nikt nie może na nim jeździć bo zachowuje się jakby nie chodził pod siodłem.  
- Uparciuch z niego.  
- Ma to po właściciele. Tu masz wszystko a owsiankę na stole.  
- Dziękuję kochana jesteś.  
- Smacznego Lenko. - Pocałowałam ja w policzek i znikła na pewno ma coś do zrobienia.  
Po śniadaniu i zaparkowaniu wszystkiego wyszłam przed dom była dopiero 7 rano, ale nie interesowało mnie to. Udałam się prosto do mieszkania Sebastiana, pukam w drzwiach ale nikt nie otwiera. O nie tak nie będzie, wstawaj do cholery. To twój zasrany obowiązek być do mojej dyspozycji. W końcu drzwi się otwierają i widzę wkurwiona twarz jego zielone oczy błyszczą od złości. Mam to w dupie, teraz mu pokaże do czego jestem zdolna. On mi zabrania i stwarza chore sytuacje.  
- Wiesz która jest godzina?  
- Zdecydowanie za wcześnie.  
Próbował zamknąć drzwi. Czym mnie rozzłościł już konkretnie, co on sobie myśli.  
- Jest 7 wystarczająco wcześnie żebyś zaczął prace nie sądzisz?
- Żartujesz tak?  
- Nie. Chce jechać zobaczyć się w końcu z Delonem. Wiec masz 5 minut czekam pod autem.  
- Zamów sobie taksówkę.  
- Ty chyba zapominasz z kim rozmawiasz. I do czego należą twoje obowiązki. Ale dobrze po taksówką mówisz. Najpierw wykonam telefon ale do Olafa.  
- Teraz tak będziesz ze mną rozmawiać jak ktoś lepszy ode mnie. Nie poznaje Cie.  
- No cóż to samo mogę powiedzieć o Tobie. 5 minut.  
Dokładnie po 5 minutach stał przede mną wściekły Sebastian. Wsiadam do auta na przednie siedzenie, co widocznie nie podoba się zielonookiemu. Wie gdzie ma jechać wiec droga mija w ciszy po godzinie jesteśmy na miejscu.  
- Ile chcesz tu być, mam zaczekać czy wrócić za kilka godzin?
- Będę tu do wieczora, wiec bez sensu żebyś czekał. Może Kasia będzie chciała gdzieś jechać. Albo masz coś innego do zrobienia.  
- W sumie to mam dzisiaj wolne…
- Dlaczego nic nie mówiłeś?! Pojechałabym taksówką.  
- To mój obowiązek.
- Nie gdy masz wolne. Jedź do domu wrócę sama.  
- Sama wieczorem, raczej nie, zostaje.  
- Ale przecież…
- Zostaje to mój wolny dzień i spędzę go tak jak chce.  
- No dobrze Ja idę do stajni a Ty zajmij się czymś.
- Mogę iść z Tobą?  
- Jeśli chcesz.  
Otworzyłam wielkie drzwi i weszłam do stajni pełnej pięknych koni. Delon miał boks na samym końcu, wyczuł moja obecność bo zaczął nerwowo truchtać w miejscu i rżeć. Cudowny dźwięk dla moich uszu, spokojnie ale pewnie ruszyłam w stronę mojego przyjaciela.  
# Cześć maleńki. Tęskniłam za Tobą wiesz? Już, otwieram spokojnie Ciiii….
Otworzyłam boks a te piękne brązowe oczy patrzyły na mnie trochę z żalem. Ale po chwil jego biały pyszczek przesunął się bliżej. Nie czekając dłużej przytuliłam go mocno za szyję. On oparł łeb na moim ramieniu i tak staliśmy dobre pięć minut może i dłużej. Wyprowadziła go na padok. Wzięłam torbę i zaczęłam go czyścić. Nie był strasznie brudny ale widać było, że dawno nikt porządnie go nie wyczesał. Po jakieś godzinie gdy wszystko było zrobione, grzywa i ogon zapleciony. Kopyta wyczyszczenie i posmarowane, bandaże założone. Teraz tylko zostało osiodłać mojego przystojniaka i w drogę. Gdy próbowałam założyć mu siodło, zrobił się bardziej niespokojny. Przy czesanie grzywy i czyszczeniu kłębu zachowywał się tak samo. Blanka jakoś dziwnie mi się przyglądała, ale nic nie mówiła. To ona zawsze zazdrością mi że mam Delona. Próbowała kiedyś, na nim jeździć ale on nie chce z nikim współpracować. Ruszyłam do swojego trenera i opiekuna koni zapytać co się dzieje z moim podopiecznym.  
- Witam Marek, możesz mi powiedzieć co się dzieje z Delonem?  
- Cześć dobrze, że wróciłaś. A co konkretnie Cię niepokoi?  
- Nie chce dać się osiodłać, mam wrażenie że ktoś musiał mu obić kłęb.
- A no to nie dobrze. W prawdzie Blanka  próbowała kilka razy go siodłać i jakoś dwa dni temu w końcu postawiła na swoim i jeździła na nim. W prawdzie bez bata nie chciał nawet iść stępem.
- Co?! Kto jej dał prawo żeby w ogóle wchodzić do jego boksu. Chyba mówiłam dokładnie gdy dzwoniłam, żeby zostawić go w spokoju i tylko Klara może go dosiadać pod moją nieobecność!  
- Tak wiem, to się wiece nie powtórzy.  
- Na pewno bo jeśli tak to zmieniam stajnie. I bądź pewny, że zabiorę nie tylko Delona. Olimpia, Kora, Onix one też należą do mnie więc pilnuj lepiej swoich obowiązków.  
Sebastian przyglądał się całej sytuacji, nienawidzę tej małpy, dość że odbiła mi chłopaka to jeszcze pcha łapy do mojego konia. Zaraz sprowadza ja na ziemię.  
- Ostatni raz próbowałeś siodłać mojego konia!
- O co Ci chodzi?
- Ja to kurwa o co! Delon ma obity kłąb a Ty mnie pytasz o co mi chodzi. Nie masz prawa nawet wejść do jego boksu, zrozumiałaś!?
- A jeśli nie to co?
- Chyba zapominasz się troszkę czy mam Ci przypomnieć do kogo należy Olimpia, Kora i Onix. Ja zawsze mogę zmienić stajnie. A Ty w tedy będziesz dosiadać jedynie Pawła. Wiec uważaj bo nie będę się powtarzać.
Zła wróciłam do Delona wzięłam go na pastwisko, musi teraz odpoczywać. Jutro przyjadę z weterynarze do niego. Sebastian gdzieś mi znikł. Gdy wracałam z pastwiska doznałem szoku. Sebastian przytulał Blanke, tego już za dużo. Co ona sobie myśli, nie żebym była zazdrosna, no może troszkę. Co za małpa z niej, nienawidzę jej jeszcze bardziej.  
- Sebastian Skończ te macanki w pracy jesteś wiec zawieś mnie do domu, nic tu po mnie.  
- Nie jestem w pracy.  
- A zapomniałam wiec milej zabawy, wrócę sobie sama.  
Poszłam wściekła po torbę i do głównej drogi postanowiłam zaczekać na autobus, taksówką jest zbyt droga po co marnować pieniądze. Do autobusu miałam dwadzieścia minut, nagle podjeżdża czarne BMW. Szyba się otwiera i widzę ten głupi uśmiech, niech go szlak, dlaczego jest taki przystojny.  
- Wsiadaj.
- Nie.
- Nie wygłupiaj się będziesz wracać trzy godziny tym autobusem.  
- No i co z tego. Wole to niż wracać z Toba.  
- Wsiadaj nie denerwuj mnie.  
- Nie wracaj sobie do Blanki!
- A to o to Ci chodzi, zazdrosna hehe
- Chyba jesteś nienormalny, nienawidzę jej widziałeś co zrobiła Delonowi. A ty ja jeszcze przytulasz.  
- To ona się uwiesiła na mnie.
- Tak jak mówisz i już Ci uwierzę.  
W tedy zielonooki wysiadł z auta wziął moja torbę wrzucił do bagażnika, a mnie porwał na ręce i próbował wsadzić do auta. Gdy się wyrwałam mocno i skutecznie dał mi klapsa w pupę. Byłam w szoku, w tedy wsadził mnie na przednie siedzenie pasażera zapiął pas i zatrzasnął drzwi. Przez całą drogę się do niego nie odzywałam.  



Jak się podoba???? Pozdrawiam xxx

Badgirl25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1528 słów i 8065 znaków, zaktualizowała 26 sie 2016.

1 komentarz

 
  • Misiaa14

    No nieźle.....zajebiste xd <3

    26 sie 2016