Noc Łowcy Smoków cz.12

Noc Łowcy Smoków cz.12Obudziła się z zawrotami głowy, oblana zimnym potem na całym ciele. Jej oddech był nierównomierny, a serce szalało w klatce piersiowej. Nie otworzyła jednak oczu, tylko wsłuchiwała się w otoczenie. Wolała zorientować się, czy ktoś jeszcze znajduje się przy niej.
To był najgorszy koszmar jaki kiedykolwiek miała. Często po śmierci matki, śniła jej się po nocach. Nigdy jednak nie próbowała jej zamordować. Aithne zaczęła się zastanawiać, czy ten sen miał jakiś ukryty przekaz dla niej, ale powoli zaczynał zacierać się w jej pamięci. Próbowała chwytać najmniejsze jego strzępki, ale im bardziej była przytomna, tym mniej pamiętała i nie mogła na to nic poradzić. Ostatecznie w jej głowie pozostały tylko słowa ''nigdy nie uciekniesz śmierci''.
Leżała tak jeszcze chwilę, nasłuchując najróżniejszych dźwięków. Padał deszcz za oknem, mysz przebiegała prędko do swojej norki, ktoś – prawdopodobnie strażnik – nierównomiernie oddychał za drzwiami komnaty, w której się znajdowała, ale wewnątrz nikogo nie było. Wreszcie otworzyła oczy i powoli usiadła na krawędzi łoża, uważając by nie stracić ponownie przytomności od zawrotów głowy.
Rozejrzała się dookoła próbując rozpoznać miejsce swojego uwięzienia. Nigdy nie była w tej komnacie, więc nie mogła zorientować się nawet, w której części zamku się znajduje.
Aithne postawiła stopę na ziemi i wstała. Dopiero, gdy poczuła, że lewa noga nie potrafi utrzymać jej ciężaru ciała, zobaczyła, że jest cała zabandażowana. Usiadła ponownie, by nie upaść na zimną podłogę i zaczęła odwiązywać opatrunek. Nie przypominała sobie, by się wcześniej zraniła, więc ktoś musiał to zrobić w czasie snu.
Ręce zaczęły jej się trząść z emocji, gdy przypomniała sobie o spożywanym winie przy królu Larkinie. W jej głowie krążyły pytania, dlaczego to zrobił. Mogła jednak winić o to tylko siebie, ponieważ sama, dobrowolnie pokazała się w zamku. Spodziewała się jednak, iż ją prędko zabiją lub będą trzymać w zimnym lochu i karmić czasami czerstwym chlebem. Na początku potraktowano ją zaskakująco dobrze, ale były to widocznie tylko pozory. Gdy traciła przytomność myślała, że umiera. Nie mogła wtedy nawet wezwać swojego smoka na pomoc.
Po odwinięciu całego bandaża zobaczyła tylko bliznę. Zaczęła się zastanawiać, ile przespała. Po chwili namysłu Aithne uznała, że nie mogła trwać w takim stanie zbyt długo, bo umarłaby od braku pożywienia. Nie pasowała jej tylko duża blizna na nodze. Rana za szybko się zagoiła. Wtedy pomyślała, że dużą rolę mogła odgrywać w tym magia, albo... jej ciało ma ogromne zdolności do regeneracji.
Postanowiła wstać jeszcze raz, by móc się przebrać w zwyczajne ubrania. Szło jej bardzo ciężko i musiała się cały czas podpierać o krzesło, czy stolik, by dotrzeć do szafy stojącej na drugim końcu komnaty. Gdy wreszcie dotarła do upragnionego celu, zaczęła przeglądać rzeczy wewnątrz. Suknie, suknie i jeszcze raz suknie. Miały najróżniejsze wzory i inne upiększenia. Aithne nie widziała nigdy tylu kolorów w jednym miejscu. Nie miała jednak ochoty dźwigać ich ciężaru na sobie, więc po dosyć długich poszukiwaniach odnalazła białą koszulę, futrzaną kamizelkę i luźne, brązowe, skórzane spodnie. Tym razem usiadła na krześle. Nie miała sił, by wracać na łóżko. Czuła się już wyczerpana, a głód również odbierał jej siłę.
Szybko zrzuciła z siebie białą koszulę nocną i założyła wybrane ubrania. Podczas wiązania kamizelki, drzwi komnaty otworzyły się i weszła jedna ze służących. Prawdopodobnie nie spodziewała się widoku przytomnej Aithne i szybko się wycofała, bojąc się, że dziewczyna zrobi jej krzywdę. Nasłuchiwała oddalających się kroków służącej, która pewnie szła powiadomić o przebudzeniu odpowiednie osoby.
Aine ciągle siedziała na krześle, obserwując spływające po szybie krople wody. Co chwilę wycierała ręce o spodnie, bojąc się spotkania z królem. W tej chwili się go bała. Wyobrażała sobie co będzie chciał jej jeszcze zrobić. Wolała chyba szybką śmierć, niż przeprowadzanie na niej eksperymentów. A jeżeli zaczną ją torturować?
Jej rozmyślania przerwały prędkie kroki na korytarzu. To nie była już służąca, ani król. Aithne odetchnęła nieświadomie z ulgą.
Gdy drzwi komnaty otworzyły się, wpadła przez nie Shannon z kilkoma strażnikami. Na widok przytomnej dziewczyny, w jej oczach rozbłysły małe iskierki. Wyraźnie była czymś podekscytowana.
- Jak się teraz czujesz? Czy zauważyłaś coś... dziwnego? - Zapytała wprost kobieta.
Aithne zastanawiała się co mogła mieć na myśli mówiąc ''coś dziwnego''.
Uśpiliście mnie i wykonywaliście jakieś dziwne eksperymenty. Raczej ty powinnaś mi pierwsza wyjaśnić co się działo i po co to było. - Rzuciła beznamiętnym głosem Aithne. Na pierwszy rzut oka była spokojna, jednak potwornie się stresowała.
- Cóż... dobrze. Powinnaś na początku się dowiedzieć, że to ja tego chciałam. To był jeden z moich warunków współpracy z królem. Fascynujesz mnie, odkąd się o Tobie dowiedziałam. Poza tym musimy coś o Tobie wiedzieć, zanim pozwolimy Ci mieszkać w tym zamku. Życie władcy nie może być zagrożone.
- Mam tutaj zamieszkać? Myślałam...
- Że zostaniesz zamordowana przy pierwszej okazji? Ha! Tutaj się mylisz. Król ma co do Ciebie trochę inne plany. Ale teraz to nieważne. Dowiesz się w swoim czasie. - Powiedziała Shannon, zaczynając bawić się warkoczem. Po chwili jej złote oczy znowu na niej spoczęły.
Aithne zapytałaby się o więcej, jednakże nie mogła się na to zdobyć. Czuła, jak wszystkie słowa uwięzły jej w gardle z niewiadomego powodu.
- Hmm... a jak tam Twoja noga? - Zapytała się czarodziejka podchodząc do Aithne i podwijając nogawkę spodni. - To jest niesamowite... została tylko blizna. - Shannon przypatrywała się jej ze wszystkich stron. Nagle wyciągnęła sztylet.
- Co Ty... - Dziewczyna nie zdążyła dokończyć, próbując wyrwać nogę z żelaznego uścisku. Nastąpił szybki błysk, a jej rana została ponownie otworzona.
- Nie ruszaj się, jest znacznie płycej niż ostatnio. Chcę coś sprawdzić, więc siedź spokojnie. - Rzekła Shannon.
Aithne obserwowała, jak krew cieknie powoli po jej nodze, aż w końcu zaczyna skapywać na podłogę. W pewnej chwili przypomniała sobie chłód sztyletu ze snu. Był taki prawdziwy, a ten, którym została rozcięta jej skóra był uderzająco podobny, chociaż nigdy nie widziała go na oczy.
Kilka minut później krew przestała skapywać, a Aithne spojrzała na ranę i Shannon wlepiającą w nią wzrok.
- Znowu się zagoiło! A jeżeli to ten ogień? - Aithne była pewna, że kobieta nie mówi do niej, a do siebie. Nie miała pojęcia o co chodziło z tym ogniem, jednakże Shannon ponownie ożyła w jej oczach. - Trzeba będzie wezwać kogoś, kto usunie Ci tę bliznę, a w najbliższym czasie siedź tutaj spokojnie i postaraj się nie sprawiać problemów.
- Gdzieś się wybierasz? - Aithne chciała zdobyć jak najwięcej informacji o bieżącej sytuacji. Ukrywała głęboko w sercu zimną furię i chęć zamordowania kobiety, stojącej przed nią.
Shannon wzięła głęboki oddech i złapała za kielich z winem przygotowany wcześniej dla Aine. Pociągnęła z niego mały łyk i subtelnie oblizała czerwone, jak krew usta. Następnie zbliżyła się do dziewczyny i podała jej kielich do rąk, patrząc głęboko w oczy.
- Wypij to. Nie jest zatrute, ani nie ma w sobie żadnych środków nasennych. Wino złagodzi emocje, które w sobie ukrywasz i pozwoli zapomnieć. - Rzekła czarodziejka, zaczynając się przybliżać do drzwi wyjściowych. Gdy już drzwi miały się za nią zamknąć, Aithne usłyszała bardzo cichą wiadomość przeznaczoną dla jej wyczulonych uszu.
Nie zadawaj nierozsądnych pytań.

Shannon niemal biegła po korytarzach zamku, sprowadzając na siebie zaskoczone oczy innych ludzi. Całemu dworowi chyba udzielił się jej entuzjazm, bowiem przez cały dzień ściany mogły wysłuchiwać różnorakich plotek dam dworu i służek.
Czarodziejka jednak chciała jak najszybciej powiadomić króla o swoim odkryciu. Czuła ucisk w żołądku na myśl o wieściach oraz ponownej możliwości zobaczenia go.
Gdy w końcu dotarła do komnaty, ogromne dębowe drzwi okazały się być zamknięte. Zapukała kilka razy, mając nadzieję, że Larkin zwyczajnie chciał odpocząć od dworskiego życia i zaszyć się w samotni. Jednak po kilku minutach Shannon miała pewność, że nikogo nie ma wewnątrz. Postanowiła więc poszukać w sali tronowej, ale mimo mnóstwa ludzi oczekujących na audiencję, ślad po nim zaginął. Rozglądała się po całej sali, ale nigdzie go nie widziała, a brak tacy z winogronami zapewnił ją o tym.
Gdy w tym tłumie zobaczyła jedną ze służących, przeciskających się w stronę bocznych drzwi, szybko się obok niej teleportowała. Na takie małe dystanse zużywa mniej energii oraz zajmuje to tylko kilka sekund. Poza tym nienawidziła pospólstwa.
Pojawiając się przed służącą w świetle błękitnych płomieni, prawie przyprawiła ją o zawał. Niecodziennie widuje się magię, w szczególności kilka centymetrów od siebie.
- Gdzie jest król? - Zapytała Shannon. Zawsze wiedziała gdzie się znajduje, zawsze jej o tym mówił. Jednakże teraz tak nie było, a ona zaczynała panikować. Był jej jedynym wsparciem w tym królestwie.
- Myślałam, że pani wie...
- To źle myślałaś! Gdzie on jest? Czy coś mu się stało? - Krzyknęła wbijając paznokcie w ramię niewinnej dziewczyny.
Służąca miała już łzy w oczach, ale Shannon to nie obchodziło. Miała złe przeczucie i musiała coś z tym zrobić, bo czuła jak ono wyżera jej wnętrzności.
- Król... Król... pojechał na...
W tej chwili drzwi komnaty się otworzyły, a do środka wpadł Larkin, wraz z kilkoma rycerzami. Nieśli oni upolowaną zwierzynę. Król widząc czarodziejkę, szybko do niej podszedł, zostawiając na ziemi swój wór z dużą zdobyczą. Objął ją w przyjaznym geście i pocałował w rękę.
- Wpadłem kilkanaście minut temu na idealny pomysł dotyczący Aithne. Chciałem Cię jednak najpierw o nim powiadomić. Na osobności. Te słowa nie mogą się dostać do niczyich uszu. Widzimy się za godzinę w mojej komnacie, muszę się umyć i przebrać.
Shannon podświadomie wiedziała, że plan Larkina wpłynie na życie wielu ludzi. Niekoniecznie w dobry sposób. A szczególnie nie będzie korzystny dla niej.

iza0199

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1974 słów i 10786 znaków.

3 komentarze

 
  • AuRoRa

    Aithne za spokojnie to wszystko przyjmuje jak dla mnie ;) Król coś knuje. Ciekawe czy będą dalsze części.

    11 kwi 2018

  • Gabi14

    ,,Ręce zaczęły jej się trząść z emocji" coś mi w tym zdaniu nie pasuje. Ogółem część super [choć przez Kuriego i jego mega długie części mam wrażenie, że przykrótkie (a wcale takie nie jest)] i mam nadzieje leniu, że weźmiesz się do pracy i będziesz wstawiał częściej :)

    4 maj 2016

  • Kuri

    Noo, rozdział porządnej długości :D Trochę szkoda, że nie było smoka, ale przeżyję... No i mała uwaga: Kobieta w spodniach? W tamtych czasach? (znaczy, wiem, że to fantastyka, ale...)?!?!?! Przecież za coś takiego spaliliby ją na stosie xD
    Ciekaw jestem, co ten Larkin za intrygi snuje xD Już gościa lubię xD

    4 maj 2016

  • iza0199

    @Kuri Czarodziejki mają prawo do noszenia spodni, bo jeszcze kogoś spopielą, czy coś :v A Aithne i tak nie wychodzi z tej swojej komnaty. W zasadnie ona też może kogoś spopielić :D

    4 maj 2016

  • Kuri

    @iza0199 No tak, siła ognia zawsze była siłą argumentów xD

    4 maj 2016

  • Gabi14

    @Kuri halooo, ona ma smoka, jest poszukiwana, jest ponad prawem i obyczajami człowieczku xd

    4 maj 2016

  • Kuri

    @Gabi14 Że niby ma smoka, to jest lepsza? To rasizm i dyskryminacja ludzi, którzy nie mają smoków! xD

    4 maj 2016

  • Gabi14

    @Kuri co z tego? XD

    4 maj 2016

  • Kuri

    @Gabi14 Ty nietolerancyjna feministko xD

    4 maj 2016

  • Gabi14

    @Kuri nie mogę być feministką xd

    5 maj 2016

  • iza0199

    @Gabi14 a niby dlaczego? Uracz nas swoją historią :D

    5 maj 2016

  • Gabi14

    @iza0199 bo przypomnij sobie kim były feministki jak Zbidi tłumaczył xd

    5 maj 2016

  • Kuri

    @Gabi14 Niby dlaczego? xD

    5 maj 2016