Pokuta 17

Pokuta 17Czekałem na ten dzień odkąd ją poznałem. Mówią, że to dla kobiet jest najważniejszy dzień w życiu, że to one marzą o nim całe życie, ale ze mną było podobnie. Jeszcze miesiąc temu nie przypuszczałbym, że będę się cieszył na nadejście tego dnia jeszcze z innego powodu.
Wczoraj minęły dokładnie trzy tygodnie od dnia mojej spowiedzi. Miałem wrażenie, jakby minął co najmniej rok. Wiele się działo. Miałem tysiące pokus, a mimo to nie poddałem się i wygrałem. Byłem z siebie cholernie dumny i zadowolony.
Przede mną była ostatnia prosta. Najprawdopodobniej za kilkanaście godzin będę już w trakcie nocy poślubnej z Izą i rozładuje to, co skrzętnie gromadziło się w mojej mosznie przez ostatnie trzy tygodnie. Mimo wszystko starałem się myśleć o tej uroczystości, a nie o tym, co będzie później. Pomagał mi nieco stres, dzięki któremu nie miałem erekcji. To był jedyny plus całej sytuacji.
Powoli zjeżdżali się goście. Witałem się ze wszystkimi. Jedna z moich kuzynek włożyła naprawdę seksowną sukienkę. Zareagowałem tak, jak powinienem. Zrozumiałem, że to wesele, to wcale nie będzie takie hop siup. Będę się musiał jeszcze pomęczyć, ale na końcu dostane to, na co czekałem tak długo.
W końcu stanęliśmy przed ołtarzem. Iza miała naprawdę piękną suknię ślubną. Nie wiedziałem jej wcześniej zgodnie z obyczajem. Na szczęście nic nie prześwitywało, ale ja i tak wyobrażałem sobie ją w koronkowym białym staniku leżącą pode mną. Nie przeszkadzało mi, że takie myśli pojawiły się w kościele. Zaraz po ślubie udaliśmy się na wesele. Życzenia i obiad całkowicie odciągnęły mnie od lubieżnych myśli. Pierwszy taniec trochę mnie zestresował. Kiedy znalazłem się blisko mojej już wtedy żony, od razu przypomniała mi się Natalia, instruktorka, potem tańce z Izą w samej bieliźnie i nasza ostatnia próba zakończona w toalecie. W moich spodniach od razu pojawiło się napięcie. Modliłem się, żeby nikt tego nie zauważył. Taniec wyszedł perfekcyjnie. Oczywiście na końcu był pocałunek. Co prawda w kościele też się pocałowaliśmy, ale jakoś dziwnie byłem zestresowany i nic nie czułem. Całowanie w kościele było dla mnie co najmniej dziwne.
Pocałunek na sali, pierwszy tak naprawdę od trzech miesięcy to było to. Dopiero wtedy poczułem, jak mój mały tego potrzebował. Gdyby nie ci wszyscy ludzie to po prostu położyłbym Izę na parkiecie, zdarł z niej suknie, wszedł w nią i porządnie zerznął. Pierwszy seks ze swoim mężem zapamiętałaby do końca życia.
Niestety nie było tak kolorowo. Czas zaczął się wlec. Pokroiliśmy tort, którym zostałem nakarmiony przez moją małżonkę.
- Nie mogę doczekać się, a z ja cię nakarmię innym kremem — rzuciłem jej na ucho.
- Uspokój się wariacie — odpowiedziała z uśmiechem.
Starała się zachować pozory, ale wiedziałem, że pragnie tego tak samo, jak ja.
Zaczęły się tańce. Oczywiście panowie porywali pannę młodą, bo z nią każdy musiał zatańczyć. Ja nie byłem dłużny. Kobiety chyba jeszcze nigdy nie robiły na mnie tak wielkiego wrażenia. Patrzyłem na te ciała, sukienki, dotykałem pleców i tali. Musiałem trzymać dystans, bo cały czas miałem bardzo mocną erekcję. Myślałem, że tańce i bliskość moich sióstr pozwoli mi odpocząć, ale nic z tego. Każda kobieta tak na mnie działała. Czułem wilgoć w majtkach i to, jak ulewa się z mojego prącia. Pocieszałem się tylko, że byle do rana, i będzie to na co czekałem.
Koło dziesiątej wszyscy byli już podpici, a tańce prawie się zakończyły. Połowa gości zaczerpywała świeżego powietrza, reszta opowiadała przy stole, o swoich problemach zalewając je wódką Standardowe wesele. My oczywiście cały czas tańczyliśmy, jak tylko orkiestra grała.
Nasz wodzirej postarał się i oczepiny wyszły naprawdę nieźle. Nie obyło się bez wyciągania podwiązki, co doprowadziło mnie niemal do szału. Iza śmiała się jak zaklęta, kiedy po wszystkim byłem cały czerwony. Potem było kilka zabaw i ani się nie obejrzałem, była już druga w nocy. Miałem ochotę podejść do orkiestry poprosić, żeby zagrali „To już jest koniec” i kazali wszystkim wypieprzać. Potem zrobiłbym to, na co miałem ochotę. Im bliżej nocy poślubnej tym czas zadawał się płynąć wolniej.
Nie wiem, jak to się stało, ale Iza była bardziej pijana ode mnie. Toast z mamą, teściową, siostrami, kuzynkami i dziewczyna ledwo się trzymała. Zabrałem ją na krótki spacer.
- A może wejdziemy do jakiegoś kantorka? - zapytałem.
- Jesteś naprawdę nienormalny. Wytrzymasz chyba do jutra?
- Jak do jutra?
- Kochany mężu, jestem pijana i zmęczona. Wytrzymałeś trzy tygodnie, wytrzymasz jeszcze jeden dzień — powiedziała, po czym dała mi całusa i poszła w kierunku gości.
Stałem i nie wierzyłem, w to się działo.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • wram

    Świetny odcinek, tak jak pozostałe, czekam na cdn. :bravo:

    2 maj 2022