Patrzyłem na to wszystko jakby nowymi oczami. W każdej upływającej chwili utwierdzałem się w przekonaniu, że odejście z pracy dla Syndykatu pozostawało jedynie słuszną i sprawiedliwą decyzją. Zadzwoniłem do szkoły i powiadomiłem dyrekcję i nauczyciela o tym, że zabieram syna wcześniej. Nie robiono mi żadnych trudności i nie zadawano pytań. Szkoła miała bardzo renomę i zabieranie dzieci podczas godzin szkolnych, nie zdarzało się często, a skoro, to musiał istnieć ku temu solidny powód.
Zbliżał się czas przylotu mojego brata. Postanowiłem zjeść coś, zanim pojadę do szkoły, żeby odebrać syna. Dopiero potem razem z nim, miałem pojechać na lotnisko. Widziałem teraz, czego wcześniej nie dostrzegałem, że Remi widocznie lepiej się rozumiał z Hajze niż ze mną. Prawdopodobnie niepotrzebnie i zbyt mocno zareagowałem podczas rozmowy z bratem, ponieważ to jego obwiniałem za wpływ na mojego syna, a w prawdzie powinienem siebie. Tak sądziłem w tej chwili. Poskładałem wszystko, schowałem do sejfu i rzuciłem ostatni raz okiem na mój gabinet.
– Betty, jadę po Hajze. Prawdopodobnie już dzisiaj nie wrócę. Wiesz wszystko, jak zawsze.
– Tak, panie Euri – dostrzegałem lekki uśmiech na lekko zmęczonej twarzy.
Coś skrywała i to bardzo długo, co do tego nie miałem najmniejszych wątpliwości, ale powodu jej trosk nie mogłem w żaden sposób się domyśleć.
Wyszedłem z biura i skierowałem się do windy, a po dwóch minutach już jechałem Rolls Royce.
Niewielu wie, że nazwa tego samochodu pochodzi od nazwisk dwóch ludzi, którzy wspólnie rozpoczęli budowę tych samochodów. Charlesa Stewarta Rollsa, który obok mechaniki pasjonował się aerodynamiką i niestety zginął w wypadku lotniczym w wieku lat niespełna trzydziestu trzech i mechanika Henry Royce. Ciekawą rzeczą w tym samochodzie jest emblemat, zwany Duchem Ekstazy. Nie jest to, jak większość sądzi anioł, tylko kobieta z rozwianymi na wietrze częściami garderoby. Oryginalnie wykonano rzeźbę kobiety. Artysta nazywał się Charles Robinsob Sykes, a modelką została jego kochanka Eleonora Velasco Thornton. Ich romans utrzymywano w tajemnicy, ponieważ kobieta była zamężna. Sam emblemat w wozie kosztuje w zależności od materiału od dwóch do dwustu tysięcy dolarów. Jest bardzo trudno go ukraść, ponieważ przy dotknięciu automatycznie się chowa, a w zasadzie jest wysunięty tylko w czasie kiedy silnik jest w ruchu. Pierwszy RR miał nazwę Srebrny duch i ta nazwa używana jest do dzisiaj. Rolls Royce jest bardzo dobrym samochodem i w zasadzie się nie psuje, ponieważ jest prawie całkowicie, wykonamy ręcznie.
Po kilkunastu minutach jazdy zatłoczonymi ulicami Londynu podjechałem pod szkołę. Wysłałem sms–a do córki. Zawiadomiłem ją, że przyjechałem po jej brata i życzę jej miłego dnia. Po chwili otrzymałem krótką notatkę, że mnie kocha. Wiadomość udekorowała słoneczkiem i serduszkiem. Przez sekundę poczułem wzruszenie. Co dziwne, nigdy wcześniej nie wysyłałem do niej wiadomości, bardzo rzadko rozmawiałem z żoną przez telefon podczas godzin pracy i w ogóle musiałem chyba być zimnym skurwielem, skoro tego nie robiłem. Oczywiście to, że wysłałem teraz wiadomość do córki, nie łączyło się w żaden sposób z tą sprawą, którą mieliśmy razem.
Wyszedłem z wozu i udałem się do budynku. Zgodnie z umową Remi miał czekać na mnie w sekretariacie. I kiedy tam wszedłem, siedział na krześle.
– Witaj synu, to jedziemy.
Wstał bez słowa i ruszył do drzwi wyjściowych. Nigdy nie okazywał zbyt wielu uczuć, ale ostatnio zachowywał się jeszcze zimniej i obojętnie. W pierwszej chwili chciałem zapytać, ale zaniechałem. W końcu to ja do tego doprowadziłem, przynajmniej tak odczuwałem. Z powodu braku relacji ze mną, prawdopodobnie traktował mnie jak obcego człowieka. Przełknąłem te gorzką pigułkę i postanowiłem wszystko naprawić, chociaż wiedziałem, że zajmie to sporo czasu.
– Wszystko dobrze w szkole? – zagadnąłem jednak.
– Tak, wszystko dobrze – odrzekł sucho.
– To dobrze. Teraz kiedy zostawiłem ten interes, będę miał więcej czasu dla ciebie, mamy i siostry.
– To, że zostawiasz, co robisz, nie jest dobrym posunięciem.
Trochę mnie zmroził swoimi słowami. Mówił jak dojrzały człowiek. Dobre posunięcie? Raczej nie usłyszał tych słów od Hajze. Dlaczego właśnie takich słów użył?
Nie chciałem o tym rozmawiać, przynajmniej nie teraz kiedy jechałem po brata. Zabrałem Remiego właśnie, aby sprawić przyjemność synowi. A nie zauważyłem nawet najmniejszego odruchu podzięki z jego strony. Jednak i tym razem nie powiedziałem nic. Skoro to ja zawaliłem w relacjach rodzinnych, postanowiłem cierpieć w milczeniu. Dziwne pozostawało to, że ani żona, ani tym bardziej córka nie robiły wrażenia, że za cokolwiek powinienem ponosić winę. Jednakoż każdy jest inny. Być może dla nich nie popełniłem niczego złego, a dla niego tak.
Nie chciałem, aby panowało milczenie i postanowiłem zagajać rozmowę.
– Przy umiarkowanym ruchu powinniśmy dojechać na lotnisko za czterdzieści pięć minut. Prowadzę lepiej niż mama? – zapytałem.
– Dużo lepiej.
Czułem, że rozmowa się nie będzie kleić. Jednak kontynuowałem.
– Podobały ci się prezenty z Singapuru, bo nie mówiłeś?
– Tak. Dron jest fajny.
– A czapka?
– W porządku.
– To dobrze. Cieszę się.
Zerknąłem na niego. Patrzył w okno. Spasowałem, skoro nie chce rozmawiać, to trudno, pomyślałem. Kiedy sądziłem, że do samego lotniska już nic nie powie, jednak go usłyszałem, a jego słowa mnie nieco poruszyły.
– Przemyśl tato swoją decyzję odnośne odejścia z organizacji.
Zerknąłem na niego krótko z lekkim zdziwieniem.
– Już podjąłem decyzję i jest nieodwołalna.
Przez chwilę milczał.
– Skoro tak...
– Co masz na myśli synu?
– Nic. Każda decyzja niesie ze sobą konsekwencje.
– To prawda. Ta jest najlepsza decyzja, jaką podjąłem.
Ku mojemu zdziwieniu ogarnął go śmiech. I nie odebrałem tego jako radosnego uniesienia. Raczej wyczułem tam tragizm, częściowo pomieszany z sarkazmem.
– Co cię tak rozśmieszyło Remi?
– Nic. Zupełnie nic, tato – spojrzał na mnie dziwnie.
– Nie jesteś zadowolony z mojej decyzji?
– Nie. Wiesz, że jestem temu przeciwny.
Powinienem się opanować, ale zanim przemyślałem, wybuchłem.
– Ja jestem twoim ojcem, a nie ty moim. Twoje decyzje nie są dojrzałe i nie powinieneś tak mówić. Nie masz jeszcze dwunastu lat i śmiesz mnie pouczać? Być może nie byłem dobrym ojcem, ale nie wolno ci tak mówić.
– A co mi zrobisz, jeżeli jeszcze raz tak powiem?
Wpadł wyraźnie w ton Hajze, a może go prześcignął. Pomyślałem tym razem, co mu mogę zrobic jeżeli tak powie. Co? Nie postępowałem jak mój ojciec. Nie wyobrażałem sobie nawet, że mógłbym tak powiedzieć do Josepha Parkera, a gdybym śmiał, nie skończyłoby się to dla mnie dobrze, w sensie fizycznym. Jednak musiałem coś odpowiedzieć.
– Remi jesteś moim synem, ale nie przeciągaj struny. To jest bezczelne, co mówisz. Nigdy cię nie uderzyłem, ale jeżeli będę musiał, zrobię to.
– Nie boję się ciebie. Poza tym mówisz, że mnie kochasz, wobec tego nie zrobisz tego. Stryj Hajze ma rację, jesteś słaby.
Poczułem uderzenie gorąca. Z trudnością się opanowałem. Ten młody człowiek stanowczo chciał zarobić. Ale był moim synem i skoro go nigdy nie biłem, teraz nie mógłbym tego zrobić. Pozostała mi ostatnia deska ratunku.
– Być może nasze stosunki do tej pory nie były dobre, ale zrobię wszystko, żeby je poprawić.
– Z późno. Nic już nie możesz zrobić.
Zaniemówiłem, a moje serce stanęło na chwilę. Nie wierzyłem, że to usłyszałem z jego ust.
– Mylisz się. Nie znasz potęgi miłości – powiedziałem cicho z łzami w oczach.
– Płaczesz? Prawdziwy mężczyzna nie płacze.
– To słowa Hajze. I on jest w błędzie. Prawdziwy mężczyzna płacze.
Milczał aż do samego lotniska Hartrow. I nawet na lotnisku, jednakże tym razem nie próbowałem zagajać rozmowy. Sądziłem, że kiedy zobaczy Hajze, ożywi się i nie myliłem się.
Mój brat wyglądał dobrze. Uśmiechnięty i opalony. Jak zawsze pewien siebie.
– Witaj bracie – rzekł pierwszy.
– Witaj.
Spojrzał na mojego syna, a ten podszedł i przytulił go szybko.
– Cieszę się stryju, że wróciłeś.
– Miło, że jesteś – spojrzał na mnie.
Jednak wyczułem, że te słowa są skierowane do Remiego, a nie do mnie. Zostałem niejako na uboczu. Rozmawiali, a ja nawet nie próbowałem słuchać. Cóż, zawiniłem i teraz zaczynałem odbierać tego plon. Ale Hajze nie zachowywał się jak mój syn i nie dostrzegał tylko jego.
– Pogadamy jeszcze, Remi. Chcę porozmawiać z twoim tatą.
Usłyszałem to. Odebrałem to pozytywnie.
– Jasne stryju, Hajze. To twój brat.
– Tak – odrzekł i zabrzmiało to jakoś dziwnie, mimo że nie powinno.
– To, co mój bracie, mów.
Popatrzyłem na niego. Wiedziałem, co ma na myśli. Czyżby nie wiedział? Odpowiedziałem uczciwie, zgodnie z jego pytaniem.
– Przyjął mnie Collins w sposób bardzo chłodny, jednak to wyglądało na grę. Przyjęli moją rezygnację i pozostawiają ci całkowite prowadzenie spraw w Anglii.
– Czyli zagrywka Rodriguez, żeby cię nastraszyć, niczego nie dała. Chytra sztuka.
Ugryzłem się w język. Miałem całkiem inne zdanie o Rozalindzie.
Czasem kobieta potrafi udawać i w łóżku, jednak miałem pewność, że Brazylijka nie udawała. Najbardziej chytry wyglądał mi Morgan. Chociaż i Collins nie zdobył w moich oczach całkowitego zaufania. Takowe dzierżyła tylko Rodriguez, ale nie zamierzałem tego powiedzieć bratu.
– Kiedy będę miał kłopoty, będziesz służył pomocą? – zapytał.
– Nie. Zostawiam to zupełnie. Całkowicie. I tobie też życzę, byś to zostawił.
Roześmiał się serdecznie.
– Po moim trupie, braciszku.
– Jesteś dorosły i wiesz, co robisz – odrzekłem.
– To nawet nie jesteś ciekawy, co załatwiłem we Francji, prawda?
– Tak, masz rację. Chcesz do domu? – zapytałem, bo doszliśmy już do samochodu.
– Tak, trochę odpocznę i jutro już zacznę działać.
– W takim razie, jedźmy – odrzekłem.
– Czy jesteś na tyle zmęczony, stryju, że nie zechcesz ze mną spędzić trochę czasu? – zapytał go Remi.
– Nie, aż tak – poczochrał mu włosy.
Remi się ucieszył. No cóż, nadal preferował stryja niż ojca. Zachowywał się normalnie w stosunku do niego.
– Odwiozę go przed dziewiątą, dobrze?
– Jasne, bracie.
Pojechaliśmy do jego domu. Siedzieli razem na tylnym siedzeniu. Hajze pokazywał mu zdjęcia. Czasem fotografował architekturę.
Dojechaliśmy do jego domu po pięćdziesięciu minutach. Mieszkał trochę przed Bremtwood. Ja mieszkałem blisko Romford w pobliżu Cotton park. Po godzinach szczytu potrzebował około dwudziestu minut, żeby do mnie dojechać, od siebie z domu.
– To odpoczywaj bracie – rzekłem.
Podał mi rękę i oboje z synem poszli. Hajze miał tylko małą walizkę. Nie zamierzałem rozmawiać o pewnych sprawach przy synu. Tak naprawdę chciałem tylko wiedzieć jedno. Czy macza palce w handlu ludźmi, a szczególnie czy ma udział w porwaniach dzieci? Tylko czy mi powie prawdę?
Istnieją ludzie, którzy nie mają sumienia. Tylko tacy mogą uczestniczyć w takim procederze. Czy takim był mój brat?
Wracałem spokojnie. Dochodziła druga trzydzieści. Zadzwoniłem do żony. Miałem nieco dalej do szkoły niż ona, ale chciałem odebrać Chloe, tylko zapomniałem zapytać, jakie ma dzisiaj plany. Czy nie ma wspólnej nauki z Aishą? Pomyślałem krótko, jak się dogadują. Czy ich relacja im nie przeszkadza? Chloe miała piętnaście lat, ale umysłowo pewnie wyprzedzała swój biologiczny wiek o cztery lub pięć lat. A w niektórych aspektach doszła już do dorosłości.
– Hej, kochanie – zacząłem kiedy Diana odebrała.
– Hej. Odebrałeś brata?
– Tak i Remi został z nim. Obiecał przywieźć go przed dziewiątą. Jadę z powrotem do szkoły i przywiozę Chloe, tylko nie wiem, czy nie miała spędzić czasu z Aishą.
– Chloe mówiła mi, że będzie się uczyć w domu. To dobrze, że ją zabierzesz, bo nie skończyłam obiadu, a tak akurat zdążę. To uważaj na siebie.
– Dobrze kochanie. Będę. Całuję.
– Kocham cię mój wojowniku – szepnęła.
Przerwała połączenie. Poczułem żal w sercu. Teraz w każdej chwili docierało do mnie, jak dobrą mam żonę. Powinienem dać jej tyle miłości, a zamiast tego zajmowałem się złymi rzeczami. Pomyślałem o czymś innym. W pobliżu szkoły, do której uczęszczały nasze dzieci, wybudowano niedawno francuską cukierenkę. Widocznie czasami narody zapominały o wzajemnej niechęci. Ponieważ robili naprawdę dobre produkty, mieli klientów. Nie wszystkie ciastka lubiłem. W niektórych dawano za dużo czekolady. Lubiłem musy i lekkie ciastka typu denish, czyli drożdżowe przekładane masłem, co nadawało im kruchość. Diana uwielbiała ptysie z bita śmietaną, a Chloe Czarny las. Moim faworytem pozostawał niezmiennie mus z czarnej porzeczki, Remi lubił szarlotkę i sernik z galaretką. Pomyślałem o synu i zrobiło mi się smutno. Być może miał rację. Co ze mnie za wojownik, skoro mój dwunastoletni syn mnie pokonał. Walka się jeszcze nie skończyła. Sądziłem, że moje uczucie do niego zwycięży wszystkie przeciwności.
Przycisnąłem nieco gaz. Rolls Royce jechał cicho. Pomyślałem o Georgu. Czy znalazł dobre miejsce? Nie wiedziałem, gdzie jest dokładnie. Spodziewałem się lada dzień wiadomości. Miałem dla niego dobre wieści. Nie chodziło o to, by wrócił. W końcu ze względu na pogodę Londyn nie wyglądał na najlepsze miejsce. Nie lubiłem wyprzedzać zbyt mocno w przyszłość, ale kiedyś planowałem przenieść się w lepsze i bardziej słoneczne miejsce. Dojechałem do cukierenki. Szybko kupiłem trochę ciastek. Dla każdego coś dobrego i nie zapomniałem o synu. W końcu jutro może posmakować słodkości.
Dojechałem pięć minut przed zakończeniem szkoły. Kiedy się tylko zatrzymałem, dostrzegłem, że Ahmed do mnie podchodzi. Otworzyłem drzwi i chciałem wyjść i przywitać go, ale podszedł szybciej.
– Możemy porozmawiać w środku? – po minie sądziłem, że to coś ważnego.
– Oczywiście, proszę.
Usiadł obok i wziął głowę w dłonie.
– Co się stało, Ahmedzie?
Spojrzał na mnie. W oczach miał łzy.
– Euri, wiedziałeś?
Nie mogłem udawać, w końcu miałem pewność, o czym mówi.
– Dowiedziałem się niedawno.
W pierwszej chwili sądziłem, że to jakiś zły sen. Jak ty to przyjąłeś?
– Cóż, przyjąłem. Wychowaliśmy ją dobrze. Dlaczego dokonała takiego wyboru, z pewnością się taka nie urodziła.
– Aisha twierdzi, że nie preferuje kobiet. Wyznała, że kocha Chloe i z wzajemnością.
– Tak, są na życie. Nie rozumiem, ale nie mogę nic z tym zrobić.
– Powiedziała mi, ponieważ uwierzyła, że ją kocham i akceptuję, jaka jest. To prawda, że tak jest, ale doznałem szoku. Najbardziej jednak poruszyło mnie coś innego. Ona sądziła, że ja zabiję. To prawda, ze wielu wyznawców islamu by tak uczyniło. Ale to moja córka. Pójdę na wieczne potępienie za to.
– Nie, Ahmedzie. Jesteś dobrym ojcem i to nie zostanie ci nigdy zapomniane.
– To zbrodnia. Czeka mnie piekło.
– Ahmedzie, kim byłby Bóg, gdyby kogoś skazywał na wieczną mękę?
– Koran tak mówi...
– To nie jest prawda. Zło zostanie ukarane, ale miłość nie jest złem.
Dostrzegłem dziewczyny.
– Idą. Pamiętaj, że nie ma większej siły niż miłość.
Uśmiechnął się i wyszedł z wozu. Ja otworzyłem drzwi ze swojej strony i obaj przywitaliśmy swoje córki. Chloe ukłoniła się w kierunku Ahmeda, a Aisha przytuliła mnie lekko. O ile dobrze wiedziałem, nie jest to typowy gest u muzułmanów, ale oczywiście zezwoliłem na to. Więcej, wiedziałem, że jest to przekroczenie prawa szariatu. W państwach muzułmańskich kobieta nie może ani podawać ręki, ani tym bardziej tulić innego mężczyzny. W dziesięciu krajach muzułmańskich takich jak Arabia Saudyjska, Jemen, Katar i Iran i w innych, za inną orientację niż hetero obowiązuje kara śmierci. Niemniej jednak dużo bardziej dotyczy to mężczyzn, a nie kobiet.
– Dziękuję – szepnęła.
Nie za bardzo wiedziałem, za co mi dziękuję.
Do zobaczenia jutro – powiedziała Aisha, do mojej córki
– Pa – odrzekła krótko Chloe.
Ukłoniłem się w kierunku Ahmeda.
– Do zobaczenia, przyjacielu – powiedziałem.
– Do zobaczenia, Euri – odpowiedział.
Po chwili Chloe usiadła obok mnie.
– Powiedziała mu – powiedziała szybko.
– Wiem, właśnie mi o tym powiedział. Czy wiesz, czym to jest dla niego? On sądzi, że będzie skazany na wieczne piekło, za to, że jej nie zabił.
– A czy ty sądzisz, że będziesz się smażył w piekle za coś innego?
– Nie wiem.
– Nie wiesz?
– Moim zdaniem istnieje Bóg, ale nie sądzę, by kogoś skazywał na wieczność na męki, sądzę, że Koran nie pisze prawdy.
– A Biblia?
– Nie znam dokładnie.
– Też pisze to samo, że jest kara wiecznego cierpienia.
– W takim razie nie może być cała prawdziwa.
– Czyli pozostają nam księgi hinduskie. Jest kara, ale nie wieczna.
– Być może jest tak.
– Czuję słodkości, tatusiu – zmieniła temat.
– Tak, kupiłem w tej nowej francuskiej cukierni.
– Tato, gdzie jest Remi? Został z Hajze?
– Stryjkiem Hajze – poprawiłem ją.
– Stryjkiem – poprawiła się i dostrzegłem uśmiech na jej buzi.
– Co jest śmiesznego w tym, kochanie?
– To wszystko – odrzekła szczerze.
– Tak, masz rację. Ale jest to również smutne. Czy też uważasz, że jestem słaby?
– Dlaczego tak pytasz? W jakim sensie? Kto ci powiedział, że jesteś?
– Twój brat. Zaczął być bezczelny, a kiedy mu powiedziałem, że nigdy go nie biłem, ale to zrobię, wyśmiał mnie.
– Tato, przykro mi, ale ci powiem, co czuję. Remi jest dziwny.
– Dziwny? Nie to miałaś na myśli.
– Tak, masz rację. Czasem myślę i czuję, że on jest zły.
– A ja?
– Och, przestań. Już ci mówiłam. Jesteś dobry.
– Nie wiesz, co zrobiłem.
– Obwiniasz się, że zrobiłeś to ze mną.
– Czasem.
– To nie rób tego. Biorę to na siebie. Kiedyś powiem o tym mamie.
Poczułem się dziwnie. Nie powinienem tego pytać, ale zrobiłem to.
– Chloe, mam do ciebie pytanie.
1 komentarz
Marigold
Mocno frapujący są Twoi bohaterowie. Jestem ciekawa, co za mroczne sekrety wszyscy skrywają. Bo, że coś ukrywają, to jestem pewna.