Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Duch córki

Marlena siedziała na brzegu łóżka, ręce drżące.  W półmroku pokoju ukazała się Julia, jej córka, której śmierć wciąż była dla niej nie do pojęcia.  Julia trzymała w rękach starą, czarną skrzynię, drewno jej połyskiwało w bladym świetle.

**Julia:** Mamo… musisz to zobaczyć.

Julia powoli otworzyła skrzynię. W środku, pośród pożółkłych listów i zdjęć, leżały kolejne fotografie. Nie te, które Marlena znała.  Zdjęcia przyszłości.

**Marlena:** (Szeptem) Julia… co to…?

**Julia:** To nasze wspomnienia… z przyszłości, którą miałyśmy.  Zobacz.

Julia wyciągnęła jedno zdjęcie. Pokazywało Marlenę i Julię śmiejące się na plaży, Julia była już dorosła, a Marlena wyglądała młodo i szczęśliwie.

**Julia:** (Czytając list przywiązany do zdjęcia) *„Mamo, pamiętasz ten dzień?  Był cudowny.  Słońce świeciło, a morze było ciepłe.  Nigdy nie zapomnę tego dnia, ani Twojego śmiechu…”*

Marlena łzy ciekły jej po policzkach.  Julia wyciągnęła kolejne zdjęcie, tym razem pokazywało Marlenę i Julię na jakimś weselu. Julia w pięknej sukni ślubnej, a Marlena, promieniejąca radością, stała obok.

**Julia:** (Czytając kolejny list) *„Dziś jest mój ślub, Mamo.  Jestem szczęśliwa, że jesteś tu ze mną.  Pamiętaj o tym dniu, jak pamiętasz o wszystkich naszych wspólnych chwilach…  Kocham Cię…”*

Marlena cicho szlochała, nie mogąc wypowiedzieć ani słowa.  Julia wyciągnęła ostatnie zdjęcie. Pokazywało starszą Marlenę trzymającą na kolanach dziecko.  Uśmiech na twarzy Marleny był zmęczony, ale spokojny.

**Julia:**  (Głos jej drżał) *„Babciu… Mamo… To jest Twój wnuk.  Nazwaliśmy go na Twoją cześć.  Kochamy Cię…”*

Julia zamknęła skrzynię. Cisza zapanowała w pokoju.  Tylko łkanie Marleny zakłócało spokój.

**Marlena:** (Szeptem)  Moja Julia…

**Julia:**  Mamo… nie smuć się.  Nasza przyszłość…  nie zniknęła.  Jest gdzieś tam…  Pamiętaj o nas… Pamiętaj o miłości, którą czułyśmy…

Julia uśmiechnęła się, blady obraz jej twarzy zaczął zanikać.

**Julia:** Kocham Cię, Mamo.

A potem zniknęła, zostawiając Marlenę z czarną skrzynią, pełną wspomnień i nadziei na lepszy dzień, ukrytą w niepewnej przyszłości.

W mrocznej, wilgotnej piwnicy, otoczona kurzem i zapomnianymi przedmiotami, Marlena szlochała cicho, tuląc do siebie wypłowiałą fotografię Julii.  Nagle, powietrze zdało się drgnąć, a przed nią, w delikatnej, mlecznej poświacie, ukazała się postać jej córki.

**Julia:** Mamo…

**Marlena:** (Podnosząc głowę, z oczami pełnymi łez) Julia? To naprawdę ty?

**Julia:** Tak, mamo. Jestem tutaj, żeby ci pomóc.  Wiem, jak bardzo cierpisz.

**Marlena:**  (Szlochając) Jestem sama, Julia. Zrozpaczona.  Życie straciło sens po… po twojej śmierci.  Nigdy się z tym nie pogodzę.

**Julia:**  Wiem, mamo. Ale musisz iść dalej. Musisz żyć.  W katakumbach, tam gdzie zawsze chciałaś się wybrać, czeka na ciebie coś, co zmieni twoje życie.

**Marlena:** Katakumbach?  Co tam mam zobaczyć?  Jak to może mi pomóc?  Nic nie jest w stanie wypełnić pustki po tobie.

**Julia:** Zobaczysz…  fragment siebie, który zagubiłaś.  Odkryjesz siłę, o której nawet nie śniłaś.  To otworzy cię na nowe doświadczenia, na nowe relacje.  Znajdziesz w sobie odwagę, by kochać ponownie, mamo.

**Marlena:**  Ale… jak?  Jak mogę kogoś pokochać po stracie ciebie?  Serce mi pęka na samą myśl.

**Julia:**  Będziesz gotowa, gdy znajdziesz tam to, co ma cię uzdrowić.  W katakumbach odnajdziesz spokój, a spokój przyciąga miłość.  To nie zastąpi mnie, mamo, ale pomoże ci żyć pełnią życia, z otwartą duszą i sercem gotowym na nowe uczucie. Zobaczysz to jasno, gdy tam będziesz.  Zaufaj mi.

**Marlena:**  (Wycierając łzy)  Boję się, Julia. Boję się tam iść sama.

**Julia:**  Nie musisz iść sama.  Twoje serce cię poprowadzi.  A ja będę przy tobie, czuwaj nad tobą.  Tylko idź, mamo. Dla mnie. Dla siebie.

**Marlena:** (Głos jej drży, ale w jej oczach pojawia się iskierka nadziei) Dobrze, Julia. Pójdę. Pójdę do katakumb.  Dla ciebie.  I dla siebie.


Postać Julii powoli zanika, pozostawiając Marlenę w ciemnej piwnicy, ale tym razem z iskierką nadziei w sercu i mocnym postanowieniem.  Wiedziała, że to co ma się stać w katakumbach,  może być kluczem do odnalezienia spokoju i na nowo otwarcia się na miłość.

Marlena, z zapaloną świecą w ręku, stała przed otworem w murze katakumb. Zimny wiatr niósł ze sobą zapach wilgoci i rozkładu.

**Duch:** (szept)  Marleno…

Marlena podskoczyła, ale szybko opanowała strach.

**Marlena:**  Kto… kto tam jest?

**Duch:**  Jestem tym, kogo wezwałaś.  Julia wysłała mnie.

**Marlena:** Julia… moja córka?  Ale… jak to możliwe?

**Duch:**  To nie ma teraz znaczenia.  Przyszłaś tutaj, bo Julia chciała ci coś pokazać.  Chciała, żebyś zobaczyła prawdę. Prawdę o tym, co jej się przytrafiło.

**Marlena:**  Prawdę?  Policja powiedziała, że to nieszczęśliwy wypadek…

**Duch:**  Nieszczęśliwy wypadek?  Ha!  To kłamstwo.  Przyjdź ze mną. Pokażę ci, co naprawdę się stało.

Duch przesunął się w bok, ukazując ciasny, wilgotny korytarz.

**Marlena:**  Boję się…

**Duch:**  Strachu nie ma miejsca tam, gdzie szukasz prawdy.  To ważne dla Julii.  Chce, żebyś wiedziała, żebyś mogła jej pomścić.

**Marlena:**  Pomścić…?  Ale kogo?

**Duch:**  To zobaczysz.  Chodź.

Duch powoli przeszedł w głąb katakumb, a Marlena, drżąca z przerażenia i ciekawości, podążała za nim, światło jej świecy rzucało długie, chwiejne cienie na wilgotne ściany.  

**Marlena:** (po chwili ciszy, szeptem)  Co… co mi chcesz pokazać?  Co się stało z Julią?

**Duch:**  To wszystko zobaczysz wkrótce.  Ale uwierz mi, prawda jest bardziej przerażająca niż mogłabyś sobie wyobrazić.  Julia cierpiała, Marleno.  I chce, żebyś wiedziała dlaczego. Chce, aby sprawiedliwość została uczyniona.


Duch milczał, prowadząc ją dalej w głąb mrocznych korytarzy katakumb.  Napięcie rosło z każdą chwilą, a Marlena czuła, że wkrótce pozna okropną prawdę o śmierci swojej córki.

Zimne, wilgotne powietrze katakumb otulało Marlenę.  W  świetle ledwie tlącej się lampy ukazał się duch, smukła postać w szarej,  prześwitującej szacie.

**Duch:**  Doszłaś. Julia chciała, żebyś poznała prawdę.

Marlena drżała, ale kiwnęła głową.

**Marlena:**  Powiedz mi wszystko.

**Duch:**  Twoja córka… jej śmierć… nie była wypadkiem. To była… tragiczna seria zbiegów okoliczności, splot nieszczęśliwych zdarzeń, których nikt nie mógł przewidzieć.  Nie ma winnych, tylko ból.  Ale Julia pragnęła, żebyś wiedziała, że jej odejście nie było związane z brakiem twojej miłości, czy opieki.  Kochałaś ją nad życie.

Marlena przycisnęła dłonie do ust, łzy spływały jej po policzkach.

**Duch:**  Twoja przyszłość… nie jest pozbawiona radości.  Zobaczyłaś już ojca Julii. Jego zdrada boli, rozumiem.  Ale  zapomnienie nadejdzie.  Spotkasz kogoś, kto wypełni pustkę w twoim sercu.

W powietrzu pojawił się wizerunek mężczyzny który był jest miły i ma ciepły uśmiech, który rozjaśnia jego twarz.  Nie był przystojnym w sposób powalający, ale emanował dobrocią i spokojem.

**Marlena:** (szeptem)  Kto to?

**Duch:**  On cię rozumie. Docenia twoją siłę i delikatność.  Wasze pierwsze spotkania będą niezwykłe. Nie będzie to ogłuszająca namiętność, ale powolne odkrywanie siebie nawzajem.

Wizerunek zmienił się. Pokazał małą kawiarnię, gdzie mężczyzna, nieśmiało, oferuje Marlenie filiżankę gorącej czekolady, a ona śmieje się z jego żartu.  Potem spacer po plaży, on zdejmuje jej z włosów opadający liść, jego dotyk lekki, pełen szacunku.  Kolejny obraz: on przygotowuje dla niej kolację, nieśmiało podając jej rękę. Ona czuje się bezpiecznie i otoczona ciepłem.  Następnie uśmiechnięte twarze dzieci bawiących się na podwórku.  Szczęśliwa rodzina.

**Marlena:** (z nadzieją)  Będę szczęśliwa?

**Duch:**  Będziesz kochała i będziesz kochana.  Będziesz miała dom pełen miłości i szczęścia.  A smutek po Julii, choć nigdy nie zniknie, stanie się cichym wspomnieniem, okraszonymi pięknymi chwilami, które wspólnie przeżyjecie.  To nie zastąpi Julii, ale to twój nowy rozdział.  Zapamiętaj to.

Duch stopniowo blednie, jego postać rozpływa się w powietrzu, pozostawiając Marlenę w ciszy katakumb, ale z iskierką nadziei w sercu.  Pamięć o Julii nigdy nie zniknie, ale przyszłość, choć trudna do wyobrażenia, przestała wydawać się zupełnie czarna jak wcześniej myślała

Warto żyć na złość swoim wrogą i nie warto słuchać ludzi bo dla jednych zawsze będziesz kimś,a dla innych zawsze będziesz nikim bo ile ludzi to tyle poglądów o kimś i co byś tu nie zrobił to tego nie zmienisz,a nawet jeśli to zatracisz w tym prawdziwego siebie i to dla osób które nawet nie chciały poznać twojej prawdziwej osoby i lubią tylko rolę która tu dla nich odgrywasz i tak chwalą cię bo czują się lepsi od ciebie i wiedzą, że mogą tobą łatwo rządzić z innymi ;)

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.