Sid spoglądał na szpital. Nie dostrzegł w nim niczego szczególnego, żadnych odrapanych ścian, brunatnych plam, czy zapachu sików. Odbiegało to od dotychczasowych standardów. Duchy uwielbiały ponure gmachy, a nie czyste i nowoczesne budynki.
Sid wzruszył ramionami i wszedł do środka. Przywitał go dyrektor szpitala, siwy jegomość z długą brodą. Wyglądał na całkiem poczciwą osobę, dlatego Sid miał się na baczności.
- O, specjalista przybył – powiedział dyrektor. – Liczymy na pańska pomoc.
- Witam. Jestem Sid. W szkole po dobrej odpowiedzi nauczycielka mówiła do mnie „ Dziękuję, usiądź”, a potem koledzy przezywali mnie Sid Down, ale gdy poszedłem do samochodówki, to ja gnoiłem wszystkich.
- Samochodówki?
- Takiej szkoły, gdzie uczą, co robić, gdy zepsuje się samochód.
- I co wtedy zrobić?
- Nie wiem. Musiałbym zadzwonić po mechanika.
- Przejdźmy do sprawy. Ostatnio dzieją się tu naprawdę dziwne rzeczy. Przedmioty spadają z półek, mleko kiśnie w kartonach, a w zupie pływają ludzkie włosy.
- Może to kucharka je gubi.
- Nie, po ostatniej epidemii wszawicy, ogoliła się na łyso.
- Ale duchy też nie mają włosów.
- I to właśnie jest niepokojące. Gdybyśmy widzieli wałęsającą się po korytarzach zakrwawioną zjawę, byłoby zupełnie normalnie. Do tego mamy tu jedna taką dziewczynę, która rzekomo rozmawia z duchami. Mówią na nią Medium, bo wszyscy średnio ją lubią. Nazywa się Bridget.
Sid podszedł do młodej kobiety o twarzy pięknej niczym jego własne odbicie w lustrze. Musiała być jednak mocno zdenerwowana, bo obgryzała paznokcie u nóg.
- Witam panią – zagaił. – Czy widziała pani duchy?
- Ja? Nie! Tylko je słyszałam. To bardzo sprośne istoty. Czasem wołają do mnie: „ Pokaż cycki!” albo „Przeleciałbym twoja matkę!”.
- Może to inni pacjenci tak do pani mówią.
- Bardzo możliwe.
- Dobra, dziękuję za pomoc.
Sid wyjął z kieszeni niewielki przedmiot przypominający radio i pokręcił wielgachną gałką. Zaraz rozległy się trzaski i piski.
- Co to? – zapytała Bridget.
- Specjalny przyrząd do nawiązywania kontaktów z istotami nadprzyrodzonymi i komornikami – wytłumaczył Sid.
- Nie pana pytałam. On tu jest! On tu..! – wykrzyczała i uciekła. Sid spojrzał na dyrektora szpitala, ale on również wyparował. Została po nim tylko mokra plama na podłodze i zapach potu.
Po chwili z radyjka dobiegł męski głos:
- A co to za dzikie jęki?
- Jesteś duchem? – zapytał Sid.
- Na to wygląda.
- Jak się nazywasz?
- Michał Anioł.
- O! Skąd znasz nasz język?
- Miałem kilkaset lat, żeby się nauczyć. Che, che. Nie no, żartuję. Nie jestem tym Michałem Aniołem, tylko zwykłym robolem. Kiedyś budowałem ten szpital i przyszedłem w odwiedziny. Akurat w Zaświatach rozdawali karnety i się załapałem.
- Są tu inne duchy?
- Nie widziałem żadnego. Zresztą siebie też nie widziałem od bardzo dawna.
- To skąd włosy w zupie?
- Kucharka je gubi.
- Przecież ona jest łysa.
- A kto powiedział, ze to włosy z głowy? Spoko, już sobie idę. Nie chcę siać popłochu.
Sid wyłączył radyjko. Sprawa załatwiona. Duchy przepłoszone. Tylko Bridget była zła, bo zjawy przestały z nią rozmawiać.
Dodaj komentarz