Deszcz 10.

Za miesiąc poznałem Dianę. Tego samego wieczoru byliśmy już w łóżku. Potem następnego dnia również. Przez dwa tygodnie spałem z nią codziennie. Za miesiąc powiedziała, że jest w ciąży.  
Oczywiście powiedziałem jej o Koi. Przyjęła to bardzo łagodnie. Nie pytała, czy za nią wyjdę. Nie pytała o nic. Zostawiła mi wolną wolę. Kiedy byłem bliski zareagować podobnie jak poprzednio i ją zostawić, szepnęła.
– Nie zostawiaj mnie. Bądź ze mną do końca życia. Kocham cię.
Czy ja kochałem wówczas? Nie wiem. Z całą pewnością zacząłem, kiedy jej brzuszek się zaokrąglił. A potem kochałem ją mocniej i głębiej.  
Joseph Parker? Zapisał mi sześćdziesiąt procent majątku. Hajze nie wydawał się o to ani zły, ani zazdrosny. Robił wrażenie, że kocha mnie jak nikogo. Tydzień przed urodzinami Chloe przyszła paczka z Japonii. Sądziłem, że będzie tam list. Od Kenzi, od Koi. Nic. Tylko miecz i prawo własności. Jak załatwili wywóz miecza legalną drogą, nigdy się nie dowiedziałem. Nie wiedziałem, że z tego powodu będą poważne kłopoty. Mistrz wiedział o czymś, ale złamał święte prawo, żeby moje przeznaczenie mogło się wykonać*.
Kiedy wróciłem Hajze miał prawo własności do mniejszego budynku. Dopiero kiedy moja córka miała dwanaście lat, kupiliśmy ten trzydziestopiętrowy budynek, w którym obecnie pracowałem. Mieliśmy właściwie dla siebie jedno piętro, dwa poniżej puste. Resztę zajmowały inne firmy, które nie miały pojęcia, co robię wraz z bratem.
Nigdy nie zapomniałem mojej pierwszej miłości i pierwszej kochanki. W tym właśnie czasie zrozumiałem, że to ja zostawiłem Koi, zdradziłem i porzuciłem.  
Dlatego też napisałem do niej list. Wyjaśniłem, jak umiałem. Posłałem zdjęcie żony, córki i syna. Nie odpisała słowem. Moje serce wiedziało, że nadal mnie kocha, ale nie dała znaku życia. Wiedziałem, że zrobiła coś najlepszego, co mogła.  
Gdyby zaszła potrzeba wynajęcia strzelca wyborowego, wiedziałem, że mogę na nią liczyć. O tak! Kenzi-Omura nauczył nas strzelać. Sam uczył nas większości technik bushido i chińskiego kung – fu. Potem rozszerzył nasz trening. Zaprosił mistrza Krav magi, samego Haima Gidon, a potem, w następnym miesiącu trenował z nami mistrz Systemy z Rosji. Kenzi zapoznał nas ze wszystkimi znanymi systemami walki, jednak nadal preferowaliśmy ken-do i walkę na miecze. Byłem od Koi lepszy jedynie w posługiwaniu się pistoletem, natomiast ona doskonale strzelała z karabinu z lunetą, nawet do obiektu z dwóch kilometrów. Różniliśmy się zasadniczo jednym. Ona nie zabiła jeszcze nikogo i sądziła, że nigdy nikogo nie pozbawi życia.  
Kiedy wróciłem do Londynu, też tak sądziłem, że z mojej ręki więcej nikt nie zginie. Obiecałem mistrzowi, że nikogo więcej nie zabiję w Japonii i przyrzeczenia dotrzymałem.
Nie byłem dobrym mężem ani ojcem. Gościłem w domu rzadko, czasami spałem poza domem, nawet kiedy pozostawałem w Londynie. Diana nigdy nie narzekała. Sama zajmowała się domem i dziećmi. Właśnie dopiero kiedy Chloe skończyła piętnaście, a Remi miał już prawie dwanaście zacząłem dostrzegać, jak złym mężem i ojcem byłem do tej pory.  
Doszła do tego myśl, jakim człowiekiem jestem. Czułem żal do ojca i matki, że nie dali mi tego, co każde dziecko otrzymać powinno. Miłości. Czułem radość tego rodzaju, ale dopiero po pewnym czasie, kiedy poznałem mistarza Kensi-Omurę. Koi wypełniła moją pustkę braku miłości od rodziców, swoim uczuciem. Miałem zawsze w sercu do niej miłość, ale ponieważ Diana była innego rodzaju aniołem, nie robiłem porównań. Kochałem żonę całkowicie, a w głębi serca miałem niezmienną miłość do mojej pierwszej kochanki.
Dopiero kilka lat po powrocie do Wielkiej Brytanii zrozumiałem jakim złym człowiekiem jestem. Nie ważne, że wydawałem decyzje, kto ma zginąć, a kto nie. Wystarczyło, jak potraktowałem moją pierwszą kochankę.  
Ale co mogłem zrobić kiedy to zrozumiałem? Niewiele. Miałem żonę i dzieci, które kochałem. Nadal miałem w sercu Koi, ale powracanie i dotykanie przeszłości spowodowałoby tylko nowy ból. Idealnie pasuje do tego powiedzenie, że rozdrapywanie starych ran nie jest dobre.  
Mogłem tylko zaakceptować przeszłość i postarać się, by być dobrym dla rodziny. To pragnienie głównie spowodowało moją decyzję o odejściu z organizacji. Oczywiście liczyłem się z konsekwencjami. I sądziłem, że najgorsze co może się stać, że stracę życie. Nie wiedziałem wówczas, jak bardzo się myliłem.  
Nie w pełni zdawałem sobie sprawę, że wszystko, co się robi, przynosi konsekwencje. Właśnie wówczas zaczęły się dziać rzeczy, które były tylko wynikiem mojego wcześniejszego postępowania. Dostałem jedną informację, ale ją całkowicie przegapiłem.  
Jeżeli dzieci nie postępują właściwie, to nie jest winny system, wiek, w którym żyjemy, szkoła, internet, towarzystwo czy nawet pozycja i status społeczny. Winni są rodzice. Z nich dwojga większą odpowiedzialność ponosi mężczyzna, czyli ojciec. Bo ten świat jest męskim światem. To mężczyzna ponosi winę za zło tego świata. Nie Bóg, nie Lucyfer. Tylko mężczyzna. Niektórzy, właśnie mężczyźni twierdzą, że podobnie jak biblijna Ewa namówiła Adama do grzechu, tak i teraz kobieta czyni podobnie. Nic bardziej mylnego. Zawsze winny jest mężczyzna. Nie wszyscy, a w zasadzie coraz mniej, wierzy w biblijną mądrość i sprawiedliwość. W niektórych aspektach można mieć wątpliwości. Dlaczego jednak w tej księdze wiele razy jest wymienione, że współżycie między mężczyznami jest wielkim przekroczeniem, a to samo jeżeli dotyczy kobiet, jest wymienione tylko dwa razy? Wygląda na to, że Bóg Biblii również uważa, że mężczyzna jest bardziej winny niż kobieta.  
Czy mogłem coś zmienić? Z pewnością, ale miałem zasady i swoiste poczucie sprawiedliwości. Czy zawsze przynosiło pozytywy? Nie. Gdybym wówczas kazał aresztować dwóch ludzi, którzy śledzili nasz dom, może uratowałbym im życie. Czy na pewno dobrze zrobiłem dając lekcję Hitaro? Wówczas też sądziłem, że tak. Człowiek po czasie widzi swoje błędy i czasem rozważa, że tego a tego dnia mógłby zrobić coś innego, a wszystko by było lepiej. O jak nieszczęsny jest taki człowiek!
Analizując w ten sposób, moglibyśmy dojść do czasu naszych urodzin. Niestety to nie dziecko pcha się na świat. Skurcze porodowe matki nie dają mu wyboru. Musimy żyć i w końcu musimy umrzeć. Wszystko pomiędzy jest wynikiem naszych czynów w relacji z działaniem innych ludzi. Nikt nie wie, co przyniesie następny dzień, a nawet godzina. Czasem planujemy i nasze plany się spełniają i to nawet te dalekowsteczne. Ale innym razem jeden mały szczegół powoduje ruinę nawet najbardziej mądrego i pieczołowicie dopracowanego planu.  

Troche więcej niż trzy lata temu.

Kto zabił tych ludzi i dlaczego? Mimo dochodzenia policji, samego zarządu i mojego z pomocą Hajze, nie posunęliśmy się ani o milimetr do przodu. Pozostawało to zagadka. Ale ponieważ nic nieprzewidzianego się nie wydarzyło, życie szło dalej swoim torem. George odbierał dzieci ze szkoły, czasem sam, innym razem ze mną. Zauważyłem, że Remi stał się posłuszny i przestał wspominać o tym, że w przyszłości chce zajmować się tym, czym ja do tej pory robiłem. Hajze nie rozmawiał ze mną o mojej decyzji. Ja nadal chciałem odejść, on być może sądził, że przemyślałem i zmieniłem zdanie. Byłem częściej w domu, ale nie tyle ile bym chciał. Nie zbliżałem się do Diany, ale z innego powodu niż poprzednio. Czekaliśmy na wzrost hormonów we krwi. Poprzednio byliśmy blisko trzy miesiące wcześniej, teraz nie chcieliśmy czekać tak długo, może tylko maksymalnie miesiąc.  
Minęło dwadzieścia pięć dni od tamtego razu. Był piątek, a ja wróciłem o szóstej po południu. Tego wieczoru Diana obiecała pójść do kina z Remi, na długi, prawie trzygodzinny film. Chloe miała się spotkać z Aishą. Mimo to cieszyłem się, że jestem w domu. Diana szykowała się do wyjścia, a Remi stał gotowy blisko drzwi wejściowych do garażu. Przyprowadziłem Urusa i tym autem właśnie żona i syn mieli pojechać. Chloe ciągle była w swoim pokoju i czekała na telefon od przyjaciółki. George zostawił Phantoma, ponieważ jego przyjaciółka po niego przyjechała swoim samochodem. George nie okazywał tego, ale wyglądało, że doskonale im się układa, co mnie nie dziwiło, kiedy poznałem jego wybraną. Zarówno on jak i ona byli porządnymi ludźmi i wyjątkowo do siebie pasowali.  
– To jedziemy, kochanie – szepnęła Diana do naszego syna.
Syn podszedł  do mnie, a ja przytuliłem go mocno
– Dobrego oglądania – rzekłem.  
– Będziecie chcieli coś zjeść, kiedy wrócicie? – zapytałem.
– Pewnie nie. Będzie dziesiąta. Miej dobry czas, kochanie.
Wyszli. Zostałem sam. Usiadłem na kanapie w salonie i włączyłem muzykę. Niezbyt często miałem czas na relaks i słuchanie. Nie minęło pięć minut kiedy Chloe zeszła na dół.
– Jedziemy? – zapytałem.
– Coś tam wypadło w rodzinie i tata ją prosił, by została w domu. Jakaś bliska rodzina z Egiptu przyleciała nieoczekiwanie.
– Och, gdybyś wiedziała, może poszłabyś z nimi do kina.
– To film Marvela, nie przepadam za takimi.
– Ja słucham muzyki, jak słyszysz.
– Chcesz coś do picia, tato?
– Nie tak bardzo, ale dziękuję, że pytasz.  
Sądziłem, że wróci do siebie, ale została. Czułem, że patrzy na mnie.
– Co się stało?
– Nic, a właściwie się stało. Tylko że nie chcę ci tego powiedzieć tutaj.  
– Dlaczego?
– Bo najbardziej komfortowo czuje się w swoim pokoju.
Zrobiłem zdziwioną minę. Ona stała, jakby czekając.
– To idziesz?
– Och, mam iść?
Podparła się pod boki i rzekła
– Chcę ci coś powiedzieć i mówię gdzie. Jaśniej nie potrafię się wyrazić.
– Przepraszam.  
Zgasiłem muzykę.  
– Lubisz ją, niech gra.
Wyjęła mi z dłoni pilota i włączyła z powrotem. Relaksująca muzyka buddyjska ponownie napełniła salon...
Wzięła mnie za dłoń i poszliśmy na górę.  
Mieliśmy późne lato i córka miała na sobie sukienkę z bawełny. Podobnie jak Diana lubiła pastele. Zieleń, wrzos i czasem coś bardziej zdecydowanego jak żółty czy pomarańczowy. Dzisiaj miała ładną wrzosową sukienkę, lekko przed kolana. Po domu chodziła przeważnie boso, niezależnie od pory roku. Weszliśmy. Usiedliśmy na kanapie. Podobnej, jaką mieliśmy w salonie, ale nieco mniejszą
– W razie czego mam wodę – powiedziała.
– Na razie dziękuję.
– To się może zmienić, kiedy usłyszysz wiadomość.
Zsunąłem brwi do środka, nie rozumiejąc. Patrzyła na mnie, wprost świdrowała mnie wzrokiem.
– Chloe, nie czuję się komfortowo gdy tak patrzysz.
– Przeprasza – delikatnie klepnęła mnie w ramię
Wiedziałem, że jest bardzo ekspresyjna, przeciwnie do Remiego, który raczej nie okazywał w ten sposób odczuć. Mój syn od kiedy pamiętam, zachowywał się zimno i zawsze zachowywał powagę.
– To powiem ci.
– Dobrze, mów.
– Mówiłeś, że nie powinnam, ale nie mam nikomu innemu powiedzieć.
– Ja mówiłem, że nie powinnaś?
– Tak, ale już się zdecydowałam, to powiem. Stało się.
– Co się stało?
– Ja i Aisha... pierwszy raz.
Poczułem gorąco i zimno. Przełknąłem ślinę. Faktycznie potrzebowałem się czegoś napić, może nie tylko wody.
– Mówiłaś mamie, prawda?
Przypomniałem sobie, że trzy tygodnie temu oświadczyła, że się z nią tylko całuje.
– Nie, tym razem postanowiłam powiedzieć tylko tobie.
– Rozumiem. Nie pochwalam, ale wygląda na to, że nie mogę wam tego zabronić.
Zrobiła nieco smutną minę.
– Nie przepraszam, bo było super. Jakkolwiek dalej nasz związek jest duchowy.  
– Rozumiem – bąknąłem.
Nie czułem się zbyt mocno. Na szczęście nie zaczęła opowiadać szczegółów. Jednak dla pewności poprosiłem o to
– Tylko nie opowiadaj, jak było. Nie powinienem tego wiedzieć.
– Och nie, nie chciałam rozmawiać o tym.
Poczułem ulgę.  
– To dobrze...
Dotknęła mojej dłoni.
– Obiecaj, że się nie zezłościsz.
– Zwykle jestem spokojny...
– Obiecaj.
– Okej, nie zezłoszczę się. Obiecuję.
– Pomyślałam sobie, że to z Aiską jest na poważnie i do końca życia będzie mi lizać cipkę a ja...
– Chloe!
– Dobra, wiem. Muszę ci to powiedzieć. Jesteś jedynym facetem, któremu całkowicie ufam. Chciałam cię pocałować i to zrobiliśmy...
Poczułem, że zmierza do czegoś, czego raczej nie chciałem słyszeć, ale nie próbowałem jej powstrzymać. Tak naprawdę nie sądziłem, że to coś by dało. Zwykle okazywała zdecydowanie i zmienić jej decyzję było raczej trudno, a wręcz niemożliwe.
– Chciałabym pamiętać, jak to jest z mężczyzną...
Patrzyła na mnie i przygryzała wargę. Miała bardzo szeroko otwarte oczy.
– Co chcesz mi powiedzieć?
– Wiesz.
– Nie wiem – poczułem się dziwnie, bardzo dziwnie.
– Jest idealna chwila. Możemy to zrobić? Tylko raz...
Wybuchłem, mimo że obiecałem tego nie robić. Wstałem. Patrzyła tak bezradnie... 
 – Nie będę z tobą spać! Nie żałuję, że zezwoliłem ci mnie pocałować, ale co to, to nie! Nie ma mowy...
– Nie chcę, żebyś ze mną spał, chcę, żebyś mnie wyruchał.  
Grom z jasnego nieba nie zrobiłby większego wstrząsu.
– Zwariowałaś?! Jesteś moją córką. Masz piętnaście lat i co to w ogóle za słowa!
Zrobiłem wszystko, na co mnie było stać. Złamałem obietnicę, bo minutę temu powiedziałem, że się zezłoszczę, ale w tej chwili o tym nie myślałem. Wstała. Wcale już nie była zawstydzona, niepewna ani przepraszająca.
– Kocham Aishę, ale chce poczuć coś odpowiedniego w środku, wiesz, co mam na myśli.
Powinienem wyjść, ale tego nie zrobiłem. I to był poważny błąd. Z pewnością nie powinienem był prowadzić tej dyskusji, a już na pewno powiedzieć tego, co powiedziałem.
– To sobie znajdź chłopa.
Zareagowała błyskawicznie. Dostałem w twarz i to nie lekko.
– Masz mnie za kurwę! Nigdy cię nie było. Inne grały z ojcem w piłkę, chodziły na basen lub rower. A ty byłeś cały czas oddany tej demonicznej organizacji. Chce tego tylko raz z facetem, którego kocham, ufam i ... nie chcę z nikim innym.
We wszystkim, co powiedziała, nie mogłem odmówić jej racji. Wiedziałem, że ostatnie zdanie nie jest w porządku, ale nie miałem chyba dobrych argumentów. Zamiast się uspokoić, szedłem z pewnością złym torem. Byłem wręcz bezczelny. Robiłem kolejne błędy.
– Nie chcesz chłopa, to sobie skombinuj dildo, poproś Aishe by ci wsadziła palce, albo dłoń.  
Zasłoniłem usta dłonią. Jak mogłem powiedzieć coś takiego piętnastoletniej córce! Nauki Kenzi-Omura nie zdały się na nic. Medytacje, opanowanie, wzięły w łeb. Sądziłem, że mnie strzeli po raz drugi, bo zasłużyłem. Ale nie. Zrobiła jeszcze większe oczy i szepnęła.
– Proszę. Wyglądaliście tak podniecająco. Widziałam was i słyszałam jej jęki. Twoja dłoń jest stanowczo za duża dla mojej cipki, ale z pewnością możesz mnie wyruchać, jak mamę wtedy. Twój organ jest ogromny, porównywałam na internecie, ale przez trzy tygodnie się przygotowywałam. Naprawdę robiłam, co mogłam...
Złapałem ją za ramiona.
– Podglądałaś nas ty zboczona dziwko?
Znowu pożałowałem swoich słów, ale tym razem nie zrobiła wrażenia nawet obrażonej.
– Nie jestem dziwką. Nie jest mi przykro, że was widziałam. To było... bardzo podniecające.  
Usiadłem ciężko na kanapie i chwyciłem skronie w dłonie
– O kurwa, ale się porobiło. Nie powinnaś nas podglądać, dlaczego to zrobiłaś?
Nie usłyszałem odpowiedzi. Patrzyłem w podłogę i czułem się pokonany, zdruzgotany i kompletnie rozbity. Dostrzegłem, że jej sukienka spada na podłogę. Podniosłem wzrok. Była naga. Zupełnie. Kolejny szok na chwile mnie zamroził.
– Chyba nie jestem brzydka?
– Ubierz się – chciałem wstać.
Usiadła mi na kolanach i zaczęła całować. Tym razem jej utrudniałem, ale chyba niezbyt wystarczająco. Znowu poczułem jej język. Gładziła mi włosy z tyłu głowy. To trwało długo. Na szczęście nie poczułem erekcji, ale wiedziałem, że będzie mi trudno utrzymać obecny stan. Dziwne, ale nie zrobiłem nic. Nie odepchnąłem je, nie powstrzymałem. Oderwała usta, nie ja.
– Tylko raz. Dzisiaj jest koniec cyklu, nie musisz uważać.
Patrzyłem na nią błagalnie.  
– Wiesz, o co mnie prosisz? Będę musiał powiedzieć Dianie. Nic z tego.  
To dziwne, że tylko to powiedziałem. Musiałem mieć do niej cholerną słabość. Kochałem Dianę, a w sercu Koi. To jednak nie wystarczyło, bym zakończył tę nieodpowiednią sytuację, a powinienem to zrobić w jednej chwili i to zaraz na początku tej rozmowy.
Siedziała na kolanach i czułem, że jest wilgotna. Moja odmowa nie zrobiła na niej najmniejszego wrażenia.
– Rozważałam wówczas, czy może lepiej do was dołączyć, ale nie zrobiłam tego. Chcę tego z tobą. 
– I mam to zrobić, bo tego chcesz, tak? Mam pokochać własną, piętnastoletnią córką i ukryć t to przed żoną?
– Wiedziałam, że się zgodzisz. Gdybyś się wówczas nie pocałował ze mną, miałabym wątpliwości, a tak miałam pewność.
Triumfowała.
– Ja nie powiedziałem tak.
– Ale nie powiedziałeś nie.
– Owszem powiedziałem i powiem jeszcze raz. Nie!
– To chociaż mi się pokaż. Widziałam z daleka i nie w pełnym świetle. Przecież nie zrobię nic przeciw twojej woli.  
Znowu nie pomyślałem, że to tylko ją rozbudzi, a być może i mnie. Nadal nie nie chciałem tego i sądziłem, że kontroluję sytuację. Widziała mnie, widziała Dianę, więc uznałem, że teraz zobaczy mnie nago po raz drugi i wówczas to zakończę. Tak, miała rację w tym, że nie zrobi nic przeciw mojej woli, ale z pewnością ufała mi, że ja nie zrobię jej krzywdy. Szczerze mówiąc, w danej chwili, nie myślałem. Kontrolowałem podniecenie. Zgadzałem się na to co chciała, ale nadal to ja decydowałem o następnym kroku. Czyli chciałem tego, na to wyglądało. Co do niej. Była z nami w najbardziej szalonym zbliżeniu, jakie miałem z żoną, a co najgorsze, wyglądało na to, że najbardziej podniecało ją to, co i mnie. Pełny fisting. 
Zaczęła mi rozpinać koszulę. Gładziła mi tors, całowała.
– Chloe, przestań.  
Zabrzmiało to niezbyt przekonywająco dla mnie, a dla niej chyba znowu nie miało żadnego znaczenia.  
Wstała i podała mi dłonie. Wstałem. Rozpięła mi spodnie i po chwili byłem równie nagi jak ona, bo dawno zdjąłem buty i skarpetki.
Od czasów młodości w świątyni, nauczyłem się zdejmować obuwie w domu czy jakimkolwiek odaszonym pomieszczeniu, zaraz za drzwiami wejściowymi.  
Czułem, że topniałem. Chciałem ją? Nie mogłem w to uwierzyć! Wtuliła się we mnie i zaczęliśmy się ponownie całować. Tym razem czułem erekcje i to chyba mocniejsza niż kiedy miałem zbliżenie z Dianą. Patrzyła mi prosto w oczy, a jej twarz wskazywała, że jest szczęśliwa. Z pewnością czuła się podniecona, a zachowywała się tak, jakby i ona całkowicie siebie kontrolowała. Po prostu stała bardzo blisko i patrzyła mi w oczy.
– Mimo że się przygotowywałam, będzie ciężko.
Zamiast podjąć jedną właściwą decyzję, przypomniałem sobie moją pierwszą kochankę, Koi, wówczas jeszcze prawie dziecko. Chloe miała piętnaście lat, ale była całkowicie rozwinięta. Sądziła, że osiągnęła to co chciała. Położyła udo na moim biodrze, oplotła kark rękami i uniosła drugą nogę. Teraz je uda oplatały mnie nad biodrami. Czułem jej chłodne piersi na swoim torsie
– O tak, kochanie – szepnęła.
Chloe mnie brała, tak bym to nazwał, a ja stałem bezradny. Rozluźniła, nieco uda i splecione ręce na moim karku i poczułem, że twardy łeb mojego organu dotyka jej cipki. 
Cóż, w normalnych warunkach kiedy mężczyzna ma kobietę w takiej pozycji, robi tylko jedno. Oczywiście i ja bym tak postąpił. Dopuściłem do tej sytuacji, w zasadzie chciałem tego i co gorsze chciałem Chloe. Nagle doszedłem do zmysłów. Najdziwniejsze jednak co to spowodowało. Nie to, że to moja córka. Nie świadomość, że kocham żonę, ani nawet to, że mam w głębi serca, Koi. Coś innego. To, że zarówno Koi, Diana jak i Chloe mówiły mi, że jestem dobry. A dobry człowiek nie może tego zrobić, czego ona pragnęła. Dobry człowiek nie może wyruchać swojej córki, jej własne słowa świdrowały mi umysł. Przytrzymałem jej pośladki, uniosłem i postawiłem na podłodze.
– Co się stało, kochanie? – zapytała z nieskończonym wyrazem zdziwienia na twarzy.
– Jestem twoim ojcem. Nie zrobię tego.
– Nie wyruchasz mnie? Obawiasz się, że jesteś zbyt gruby? Ja się przygotowałam...
– Chloe, kochanie. Ubierz się. Zostanę z tobą w tym pokoju i porozmawiamy.
– Nie chcę rozmawiać, wiesz, czego chcę.
– Tak, wiem. Proszę, ubierz się. Nic z tego nie będzie, ani teraz, ani pewnie nigdy.
– Dlaczego? Nie pragnę cię jako ojca, tylko fantastycznego mężczyznę. Ja...
– Chloe, ubierz się. Nie będę dyskutował z nagą córką. 
  - A ty? Też się ubierzesz? 
  - Tak. To nie podlega dyskusji, co teraz powiedziałem. Wybacz – miałem całkowite przekonanie, że to jest jedyna słuszna decyzja. 
– Zrobisz, o co proszę, zostanę i porozmawiamy. Nie zrobisz, wyjdę.
Widocznie podziałało. Zaczęła się ubierać. Ja również.
– Co zrobiłam złego? Dlatego, że cię uderzyłam? Nie chcę nikogo innego.
– Nie zrobiłem tego, bo jestem dobry. Sama to mówiłaś, mama i jeszcze kilka ważnych dla mnie osób o tym wspomniało.
– To bądź zły przez tę godzinę czy dwie.                                                                                       Chloe chyba nie zamierzała, łatwo zrezygnować.
– Dobry człowiek jest zawsze dobry, nie może być zły.
– Robisz sobie ze mnie jaja! Dlaczego?! - znowu wyglądała na mocno wkurzoną.
– Nie, Chloe. Jestem bardzo poważny. Powinienem do tego nie dopuścić. Muszę ci objawić prawdę, którą ciężko ci będzie przyjąć.
– Mianowicie?
Wyglądało, że podniecenie jej przeszło. Nie chciałem czekać.
– Skoro chcesz tego, znaczy, że nie będziesz z Aishą na życie.
– Nie rozumiem. Kocham ją. Co to ma do rzeczy?
– Wszystko. Nie twierdzę, ze jej nie kochasz. Nie dyskutuje z tym, że chcesz z nią być na życie. Nie wspominam o moralności, ani o prawie. Wiem to.  
– To nie ma znaczenia, co ty wiesz. Ja to muszę wiedzieć.
– Oczywiście. Któregoś dnia to zrozumiesz.
– Zrobiłam to z nią. Zrobiłam z nią, co robiłeś mamie na koniec, ale marzyłam wówczas, że ty mi to robisz. Nie jako ojciec, tylko jako mężczyzna. Wybacz, że to zrobiłem, bo chciałam twoją dłoń w sobie, a nie jej. Wybacz.
– To tylko potwierdza, co powiedziałem. Jesteś bardzo pobudliwa i jeszcze się napędzasz. To nie jest właściwe – zupełnie pominąłem, co powiedziała.
Musiałem.
– Może. Coś zawaliłam, to moja wina. Nie chciałam błagać ani powiedzieć ci tego co wiem i co ty powinieneś wiedzieć. Ja nie jestem... - zrobiła dziwne oczy i zasłoniła usta. 
   Ponownie zaczęła mówić coś, czego nie rozumiałem i po raz kolejny zamilkła. Ja znowu nie zrozumiałem. W ogóle to zignorowałem i kontynuowałem swoją w moim rozumieniu mądrą i pouczająca mowę.
– Nic nie zawaliłaś. Posłuchaj. Żaden dobry ojciec nie chce, żeby jego córka została lesbijką.
– Nie jestem lesbijką.
– Kochasz się z Aishą.
– Bo ja kocham, a ona mnie.
– Nie przeczę. Nie mogę siebie za to winić całkowicie. Nie możemy cofnąć czasu nawet o sekundę. Gdybym miał dla ciebie czas, grał w piłkę i chodził na basen i jeździł z tobą na rowerze, nie mogę mieć pewności, czy i tak nie byłoby identycznie, a tak mogę się winić za to i uważać, że to moja wina, że do tego teraz doszło. Wiem, że nie ma w tym twojej winy. Nigdy cię nie prowokowałem, byłem rzadko w domu, ale kiedy spędzałem z wami czas, nie zrobiłem nic, byś mnie pragnęła.
– Nie ma żadnej winy, ani twojej, ani mojej. Źle powiedziałam na początku, wszystko schrzaniłam. Ja cię kocham. Kocham... Jest jeszcze coś... – zamilkła.
Odczułem, że chciał mi powiedzieć coś ważnego, ale sama uznała, że jest za późno.  
– Być może. Być może byłoby ci dobrze i chciałabyś znowu.
– Postanowiłam to zrobić tylko raz.
– Sex to nie układanka. Wszystko ma wpływ na wszystko. Nie możesz tego wiedzieć, że nie chciałabyś drugi raz i trzeci. To zniszczyłoby naszą rodzinę. A może ten jeden raz by zniszczył wszystko.
– Mama cię kocha i wybaczyłaby. Tobie i mnie.
– Nie chodzi nawet o to. Chodzi tylko o ciebie. Ty chcesz tego, a to znaczy, że w głębi, pragniesz mężczyzny.
– Gdyby tak było, nie byłabym z Aishą.
– Chloe, musisz to zaakceptować. Powiedziałem ci z głębi serca, dlaczego nie zrobię tego. Nie mówię, że nie chcę. Nie powinienem. Podobnie jak ty, się zapomniałem. Przez chwilę się zawahałem. Ale widocznie nie jestem aż tak złym ojcem jak sądziłem. Cieszę się, że do tego nie doszło i nie jest mi przykro, że cię w tym zawiodłem.  
– Przemyśl to jeszcze. Euri ja się nie zapomniałam. Gdybyś wiedział... Nie rozumiem, jak mogłeś to zapomnieć.
– Chloe ja jestem całkowicie pewny swojej decyzji. Drugi raz nie próbuj. Ani trzeci. Nie mam pojęcia, o czym mówisz. 
 - Jestem cała mokra – wiedziałem, że zmieniła tok wypowiedzi, ale nie naciskałem, aby mi wyjawiła to, o czym mówiła, a co nie miało sensu.
Co wie, czego ja nie wiem, co zapomniałem.  
Już chciałem jej powiedzieć, że wyschnie, że może się umyć, ale nie powiedziałem nic. Nie chciałem być głupi i ordynarny. Nie chciałem zniszczyć tego co mieliśmy. Przytuliłem ją. Nawet nie jak ojciec. Odczułem inność tego aktu. Tuliłem ją jak istota nie z tego świata. Czułem w sobie uczucie niewiadomego pochodzenia. Milczała dłuższą chwilę i w końcu szepnęła.
– Jak cudownie. Czy coś czarowałeś?
– Nie, sam nie wiem, co to było. Też to czułem. Już będzie dobrze. Będziesz szła swoją drogą. Nie wierzysz mi i jesteś przekonana, że się mylę. Nadal będziesz chciała to powtórzyć, ale zawsze, zanim to zaczniesz, poczujesz, że nie możesz. Zobaczysz. Po kilku razach zrezygnujesz, a któregoś dnia przekonasz się, że ci dzisiaj powiedziałem prawdę.
– Nie chcę tracić Aishy, kocham ją – zobaczyłem łzy w jej oczach.
– Nigdy jej nie stracisz. Macie rację, że to jest na życie, tylko inaczej niż obie sądzicie.  
– Powiesz mamie?
– Boisz się?
– Nie. Wiem, że by zrozumiała.
– Jeżeli chcesz, sama jej powiedz. Możesz powiedzieć i Aishy.
Zrobiła minę.
– Ona mnie kocha. Powiedziałam, co zamierzam i nie powiedziała nic.
– To opowiedz jej, co się wydarzyło, a właściwie co się nie wydarzyło. Przez to jej uczucie do ciebie wzrośnie.
– Dobrze, powiem. Jak na tę chwilę, nie powiem Dianie. Być może to się zmieni. Wybronię cię.
Powinienem się zastanowić, czemu nazwała mnie i mamę po imieniu. Chloe nie nazywała nas tak nigdy.
– Nie koloruj. Powiedz dokładnie, jak było, o ile chcesz powiedzieć. Gdyby się to stało, musiałbym powiedzieć Dianie, a tak nie powiem. Nie ma sensu tego rozdrabniać, ale być może wszystko by się stało inaczej gdybyśmy się wówczas nie pocałowali i z całą pewnością nie powinnaś nas podglądać. Proszę, nie rób tego więcej. Obiecujesz?
– Tak, obiecuję. Poczekaj na dole. Posiedzę sama i postaram się zrozumieć. Wybacz. Chyba masz rację, to nie byłoby dobre. I przepraszam, że was podglądałam. Więcej tego nie zrobię.
– Wierzę. Nic nie powiem mamie. Ona z pewnością by zrozumiała, co nie znaczy, że jej serce by nie płakało. Czy to, że ktoś nas kocha, nie zobowiązuje nas, żeby byś dobrym i czułym dla tej osoby? Nigdy nie powinno się nadużywać tego, że ktoś ma do nas uczucie i jest pełen wybaczenia.
– Z pewnością. Pewnie Aisha się ucieszy w duchu, że tego nie zrobiłam z tobą, tylko nie ma w tym żadnej mojej zasługi.
– Oczywiście, że jest. Nie mów jej tego, co ci powiedziałem odnośnie ciebie i jej. Wszystko jest zmienne, ale jak na teraz mam pewność, że mam rację. Chciałbym, żebyś miała mężczyznę i może z nim dzieci. Chcę również, żebyś była szczęśliwa. Jeżeli jednak będziesz z Aishą do końca życia, nie będę się tym zadręczał, ani cię od tego odwodził. Sami jesteśmy odpowiedzialni za swoje życie.
– Czy twierdzisz, że to jest złe, że jestem z nią?
– Nie złe. Nienaturalne.
– Kocham ją, to wiem.
– Kochanie nigdy nie jest złe. Ale pragnienie ciał nie ma nic wspólnego z miłością.
– Nie?
– Nie. Miłość jest czysta. Nie potrafię wytłumaczyć, ani dać przykładu, ale mam co do tego całkowitą pewność.  
Wyszedłem z jej pokoju. W tej całej rozmowie padało wiele słów. Nie mogłem wówczas wiedzieć, że coś, co powiedziałem, było prawdą a coś innego nie. Wówczas naprawdę nie wiedziałem, że Chloe wie i Koi wiedziała to od momentu, kiedy ją zobaczyłem pierwszy raz. Kiedy odebrałem ją śmierci.  
Po kilku minutach spotkaliśmy się w salonie. Trzymała mnie za rękę i słuchaliśmy muzyki. Czułem, że zrozumiała. Wiedziałem, że być może zechce znowu spróbować, dlatego na wszelki wypadek musiałem uważać. Nigdy nie powiedziała Dianie i ja również nigdy tego nie zrobiłem. Czułem, że powiedziała Aishy, a przekonałem się o tym dopiero po trzech latach.

* Ten miecz nie miał prawa opuścić Japonii.

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i dramaty, użył 5452 słów i 30008 znaków, zaktualizował 18 lut o 7:45.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Marigold

    Będę szczera: historia mnie wciągnęła, ale wątki kazirodcze zepsuły całą przyjemność z czytania tego opowiadania. Zdaję sobie sprawę, że niektórym to się może podobać, ale mnie nie. No szkoda.

    Przedwczoraj

  • Użytkownik Sapphire77

    @Marigold Dziękuję. Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z czytania i komentowania. Resztę wyjaśniłem.

    Przedwczoraj

  • Użytkownik Marigold

    @Sapphire77 Do połowy tekst jest rewelacyjny! Przekonałeś mnie więc będę dalej śledzić losy Euriego.

    Przedwczoraj