Zerwanie z Jackiem, nie było dla mnie ani proste ani łatwe. Ale chyba jednak sobie na to zasłużył. O ile samo zerwanie, to raczej bułka z masłem, I chyba raczej impuls, niż poważne przemyślenie, to znacznie gorzej było z tym co potem. Koniec w końcu, jak się jest z kimś dobre trzy lata, to się człowiek do tego kogoś przyzwyczaja, a tu nagle bum.
Nagle budzisz się sama. Nikt nie zrzędzi, że używałaś jego lapka. A że nie pozamykałaś przeglądanych stron i dawałaś mu dużo do myślenia. Ani też nie znajdujesz waszej bielizny w najbardziej nieoczekiwanych miejscach. I nagle jak grom z jasnego nieba, dociera do ciebie, że już nie masz obok siebie tego, na kim ci ponoć tak bardzo zależało.
Ale stało się jak stało. I teraz, patrząc na to z perspektywy z czasu, zastanawiasz się, czy czasami sama nie byłaś tak całkowicie bez winy. Bo może nie trzeba było wdawać w te popieprzone wyznania i opowiadać jakiś bzdetów. Albo zwierzać się z snów, które jednych nakręcają a ciebie tak dołują.
Ale czy ludzie, którzy się ponoć, choć trochę kochają, powinni mieć przed sobą jakieś sekrety? A myśmy się ponoć kochali na zabój! I mimo tych jego codziennych wad, na które się niejednokrotnie cholernie wkurzałam, a jednocześnie dobrze wiedziałam, że nigdy nie zrobiłabym niczego z innym facetem. Ale chyba nasz rozum i podświadomość nie bardzo i nie zawsze idą w parze.
Q…! Też nie byłam, i nie jestem jakąś świętą pituchną, i nie raz a obcinałam i obgadywałam z dziewczynami jakieś napotkane ciacho. Tyle tylko, że to zawsze kończyło się tylko i wyłącznie na głupim gadaniu, co by było gdyby i takie tam. I jedynym namacalnym tego pierniczenia skutkiem było to, że nabierałam jeszcze większej ochoty na seks z moim facetem, z którym to dawałam upust swoim nieogarniętym chuciom. I bądź tu człowieku mądrym! Tak źle i tak niedobrze.
- Q… Anka! Daj sobie w końcu z nim spokój! Olać debila! Nie ten to będzie inny! Kurna! Tego kwiatu jest pół światu!-
Magda powtarzała mi to do znudzenia, ciągle próbując mnie gdzieś wyciągnąć. Ja niby przyznawałam jej rację, zawsze jednak znalazł się jakiś powód by się wymigać. Na ten czas miałam chyba dość facetów, czy może raczej jakiś stałych z nimi związków. A te nasze przelotne pieszczoty całkowicie mi wystarczały. Tyle tylko, że chyba sama się trochę oszukiwałam. I jak mantra, gdy tylko wpadała mi w ręce wizytówka, którą nie wiadomo czemu dawno nie wyrzuciłam do śmieci, w tyle głowy wracały do mnie słowa usłyszane po pamiętnej imprezie.
– Gdybyś była moja, to w życiu bym cię tu nie zabierał! Ty tu nie pasujesz, jesteś na to za dobra.[i/]
Co to kurna miało być? Co za moja!? Nie żadna tam moja dziewczyna, czy moja sympatia. A tylko samo [i]moja[i/]! I to, że tu nie pasuję! Nie pasowałam bo co? Bo nie pieprzyłam się, jak to robiła cała reszta, każda z każdym?
I ten jego lubieżny wzrok, z tym dziwacznym uśmieszkiem, gdy ukradkiem wsunął mi w dłoń tą pieprzoną wizytówkę, a którą, jak bym miała nie wiadomo co na sumieniu, szybko schowałam do torebki. Bo niby po co? Żeby Jacek jej nie widział? Byłyby to raczej płonne obawy, tak strasznie był zajęty żegnaniem się z pozostałymi dziewczynami, pewnie i tak by tego nie zauważył. I ten jego cmok w policzek, przesunięcie warg po policzku z pieszczotliwym przygryzieniem małżowiny, i wyszeptane w ucho – [i]zadzwonisz![i/]-
A jaki był przy tym pewny siebie, i czy to już czasami nie podchodziło pod jakieś molestowanie? Po prostu tylko [i]zadzwonisz! . Nie prośba, propozycja, czy nawet zapytanie! Po prostu stwierdzenie oczywistej oczywistości! Co to za Dupek!?
Nie zadzwoniłam i nie zadzwonię! Tylko na jaką cholerę trzymam wciąż tą wizytówkę!? I czemu ukryłam to nawet przed Magdą? A ponoć nie mamy przed sobą żadnych tajemnic!
A ta małpa chyba postawiła sobie dziś za cel, że nie odpuści, i że tak w końcu ulegnę.
- Dzisiaj to już na bank wychodzimy! Idziesz z nami i to bez żadnych dyskusji! Zabawimy się, zapijemy robaka, i w końcu zapomnisz. Zobaczysz! Będzie dobrze! A może nawet coś tam wyrwiesz?! Nie ma nic lepszego na złamanego k****a, jak nowy i odpowiednio twardy. –
I tak to jej marudzenia, jak widać w końcu zadziałało, i może bardziej dla świętego spokoju niż z własnej potrzeby przystałam na jej namowy.
–Kurna! Świat się od tego nie zawali! A ja wcale nie muszę się rozglądać za jakimś nowym facetem. –
Na to moje dictum acerbum, obie posikałyśmy się ze śmiechu. Ale tak prawdę mówiąc, to właśnie takiego kopa w cztery litery, już chyba dawno i to na gwałt potrzebowałam. Po prostu, wyjść między ludzi, oderwać się od wszystkiego i zapomnieć o mola co mnie gryzie. Tylko, że z tym jak to określiła, odpowiednio twardym, to już chyba nieco trochę przeholowała. Moje libido gdzieś poszybowało. A amory i seks to już chyba była ostatnia rzecz, której teraz było mi trzeba.
W głowie bowiem ciągle tkwił mi jeszcze ten, co to zwalił mi cały świat na głowę, przez którego runęło wszystko to, co było w moim świecie normalne, a przynajmniej takim mi się wydawało. I jedyne w czym ta szalona pipka Madzia miała rację to to, że już naprawdę i na gwałt potrzebowałam jakiejś zmiany.
I w końcu stało się co się prędzej czy późnię stać musiało. Wylądowaliśmy całą naszą trójką w naszym ulubionym klubie. I pierwsze co? To jak zwykle z ustaloną już tradycją szybciutko do baru, przyjąć po dwa szybkie shoty tequili, po których to człowiekowi zaraz robi się weselej. I potem już bez zbędnej zwłoki można wystartować na parkiet. Tyle, że wychylając drugiego, wpadł mi w oko pewien niezły przystojniak. A właściwie to Magda gestem głowy mi go wskazała. Na koniec baru a właściwie na siedzące tam ciacho, sączące drinka, i wymieniające z barmanem, jakieś głupkowate pewnie uwagi i na bank na nasz temat bo dość nachalnie się nam przy tym przypatrywał. Ciacho tak na oko mogło pewnie mieć z jakieś trzydzieści może trzydzieści pięć lat. I co istotne miał mój pieprzony fetysz. Krótko obcięty, wyraziste kości szczęki i ten cudownie seksowny i dwu, trzy dniowy, zadbany zarost. Wyciągnięta przez Magdę na parkiet szybko jednak o nim zapomniałam. Muzyka, alkohol i całe to bawiące się towarzystwo, to chyba było akurat to, co było mi dziś potrzeba. Tyle tylko, że ciągle gdzieś w tyle głowy byłam jakaś taka niespokojna, bo podświadomie chyba wciąż czułam na sobie to natarczywe spojrzenie. Wzrok faceta z baru, wlepiającego się we mnie, dosłownie tak, jak jakiś głodny pies w smakowity gnat. Jednocześnie taksując mnie, jak jakąś zdobycz, oceniając swoje szanse, jakby nawiązując jakąś więź wywołującą we mnie jakieś dziwne dreszcze. I choć robiłam co mogłam, ale nie dawałam rady by się powstrzymać. By zerkając ukradkiem, nie sprawdzać czy jeszcze ciągle tam tkwi i się patrzy.
Pewna ulga i odprężenie przyszło dopiero gdy zauważyłam, że facet w końcu gdzieś znikł. Jego stołek jest pusty, a na ladzie została niedopita szklaneczka whiskacza.
Na szczęście mój „prześladowca” w końcu wyparował. I teraz mogłam już odetchnąć pełną piersią, nie myśląc ciągle, o tym jego spojrzeniu. Poczuć ulgę, ale zamiast jej wkradł się pewien zawód. Jest inna!
Szalejąc we trójkę na parkiecie, pomału zapominam o wszystkim. Gd nagle orientuję się, że roześmiana od ucha do ucha Magda, błądzi wzrokiem gdzieś za moimi plecami. Pełna ciekawości już mam się odwrócić, by sprawdzić, co, lub kto, ją tak intryguje, gdy nagle czuję jak czyjeś silne, męskie dłonie zaciskając się na moich biodrach, mocno przyciągając do siebie, dosłownie krępują moje ruchy. Na dodatek ten gorący oddech na szyi, i te delikatne muśnięcia czyiś warg, pieszczące ją delikatnie, powodują że głupia, zamiast się wyrwać z tego uścisku, dać w gębę temu nachalnemu natrętowi, za to całe spoufalanie! To zamiast tego, robię coś czego nie powinnam. I prawie przyklejam się do niego plecami. A czując jego umięśniony tors na swoich plecach, jego twarde podbrzusze na pośladkach, i te śmiałe dłonie powolutku opuszczające moje biodra, zajmujące kolejne strategiczne miejsca, jedna pod piersiami druga na drżącym już podbrzuszu. Dosłownie mięknę jak wosk. Nogi robią się miękkie i drżące jak galareta i jeszcze chwila a będę leżała jak długa, albo co najmniej wyląduję tyłkiem na parkiecie. I już wiedziałam! Nagle do mnie doszło! Nie widząc, wiedziałam, że to nie może być nikt inny, jak ten mój nieszczęsny prześladowca.
Zmiana didżeja i rodzaju muzyki którą nowy zaoferował a nam nie bardzo przypadała do gustu, wybawiła mnie na szczęście z tej nieco kłopotliwej sytuacji. I z parkietu przenieśliśmy się na kanapy gdzieś w zakamarkach lokalu. A facet obejmując mnie ciasno i podtrzymując idzie z nami i na moje oko ani myśli nas opuścić. Za to mnie prześladuje myśl, że jak nic a zachowywałam się pewnie jak jakaś niewydarzona gówniara, obmacywana przez chłopaka na swojej pierwszej randce. Cała hepi jak jakaś idiotka, której to się wydaje, że oto chwyciła Pana Boga za nogi, powalając na łopatki wszystkie zazdrosne koleżanki, trące zaciśniętymi udami, na sam widok jej zdobyczy.
Coś jednak musiało w tym być, bo gdy nasi faceci ruszyli do baru po drinki, to zaraz zabrakło mi jego dotyku, bliskości, czy tego jego wzroku, pełnego dzikiego pożądania i ukradkowo kradzionych pocałunków. Pewne otrzeźwienie dopiero przyszło, gdy Madzia, nic nie uszło jej uwagi z tej popieprzonej sytuacji, z szelmowskim uśmiechem i diablikami w oczach, nie omieszkała skomentować tego wszystkiego krótko i dosadnie.
- No nareszcie! –
A widząc mój pytający pewnie wzrok, a może to, że się strasznie czerwienię, czułam jak pieką mnie poliki, ciągnęła dalej.
-Trafiona i zatopiona! Q…. gdyby nie ten mój Tomuś….. o ja pierdzielę,……sama bym go zaliczyła i to w locie. –
Obojętnie co to „ w locie” nie miało by znaczyć.
- Anka ! Tylko pamiętaj! Żadnego bara bara na pierwszej randce. Takie ciacho to jak nic a pies na baby! A to już wymaga odpowiedniej oprawy! -
A widząc, wracających, dodała ze śmiechem.
–No….Najwyżej…… jakieś tam buzi, buzi,….. albo jakieś delikatne macanko i grzecznie do domku!-
Adam, bo tak się nam przynajmniej przedstawił nasz nowy znajomy, okazał się zabawnym i elokwentnym facetem. Do tego ten jego dotyk, to spojrzenie, czy nawet tylko to, jak się mnie mówił a jeśli jeszcze dodać, że na krok mnie nie odstępował. I to że ciągle czułam jego bliskość a to wszystko razem i z osobna wzięte, wyzwalało we mnie zaraz taką burzę hormonów, że poniekąd miałam już w wyobraźni finał tego dzisiejszego wieczoru. A w tym finale nie było miejsca na rady kumpeli. I nawet, zupełnie przestały mi przeszkadzać, te jego, ktoś by może powiedział, że zbyt śmiałe, a nawet niestosowne jak na pierwszą randkę zagrania. Bo chyba zaczęło mi się to coraz bardziej podobać. I chyba obudził we mnie tę odwieczną naturę kobiety. Kobiety pragnącej adoracji i pożądania. Czego skutek był chyba z góry do przewidzenia. Przy wyjściu z klubu to chyba wyglądaliśmy raczej na parkę z dłuższym stażem, niż na takich co znają się dopiero od paru godzin. Na dodatek gdy przed klubem, trochę chyba nieopatrznie, czy może za ciekawie i zbyt długo, przyglądałam się migdalącej się nieopodal parce, po prostu odwrócił mnie do siebie i bez żadnych ceregieli i wstępów, dosłownie wepchnął mi w usta swój język , że o mało co, a się nim nie zadławiłam.
A co wówczas powinna zrobić, biedna, niewinna, szanująca się dziewczyna? Powinna się bronić, dać tupeciarzowi w twarz, zacząć krzyczeć, czy coś innego w tym guście? Ja zamiast tego wszystkiego i każdego z osobna. Jak jakaś niewyżyta idiotka, czy może wyposzczona kotka w rui, oddaje mu ten pocałunek.
Tyle tylko, że to określenie „oddaje”, to trochę jakby za mało powiedziane. Bo rzucam mu się na szyję i walcząc z jego językiem, sama wpycham mu się do ust i pewnie wygląda to trochę tak jak byśmy walczyli o to, kogo język wygra i głębiej sięgnie. I już wiedziałam, wiedziałam czy raczej sama nawet chciałam, że to się na tym nie skończy,
Nagle nie wiedząc jak a znaleźliśmy się w jakiejś obskurnej bramie. Z zadziergniętym w górę dołem kiecki, ściągniętą w dół jej górą. Świecąc gołymi piersiami a gołymi plecami doparta do muru, czując na nich, zatęchłe wilgotne zimno i całą tą chropowatość odrapanej ściany. I nie zważając na to, z całych sił oplatając nogami jego biodra, dosłownie i w przenośni, wprost chłonę, wsysam w siebie taran, wyważający wrota mojej twierdzy. Robiąc to tak gwałtownie i mocno, że praktycznie to wystarczyło tylko to jedno, jedyne pchnięcie by brama z trzaskiem wyleciała z zawiasów i padł stawiany opór, jeśli w ogóle kiedykolwiek jakiś był.
To był chyba najszybszy seks w moim życiu, ale w którym o dziwo doszłam. I to doszłam już po paru pchnięciach. Nie było to co prawda jakieś spektakularne dojście, ale wystarczyłoby zmyć to całe napięcie. Bo po zaledwie paru ruchach, przyszło nagle i niespodziewanie, wielkie BUM. To BUM, które szybko poszybowało gdzieś wysoko w górę, by równie nagle i szybko zaraz potem gdzieś zniknąć. BUM po którym pomału wracałam do rzeczywistości, a swoją władzę nad moim ciałem, zaczęło tracić na rzecz umysłu, to miejsce pomiędzy udami i po którym zaczynała do mnie docierać ta cała komiczność tej całej sytuacji. A już nieco otrzeźwiona, obserwując nad jego ramieniem, moje podskakujące za jego plecami moje stopy, ciągle jeszcze w szpileczkach, za to z zwisającymi na jednej z nich, wcale już nie tak śnieżnobiałymi majtkami. I nagle głupie skojarzenie. Że wygląda to tak, jakbym wywiesiła białą flagę, ogłaszając tym całemu światu tą swoją bezwarunkową kapitulację.
Kapitulacja kapitulacją, tyle tylko, że atakujący wróg, o żadnej kapitulacji wcale nie chce słyszeć , waląc we mnie raz za razem bez najmniejszego opamiętania. A ja za każdym pchnięciem, nie czuję już nic, tylko te jego uderzenia i zbierające się kolejne otarcia na plecach.
I jeśli ja, byłam już chyba wieki po! To widać jemu potrzeba było dużo więcej, i tak prawdę mówiąc z odebrałam to wielką ulgą, gdy w końcu poczułam w sobie jego pulsujące prącie, oznaka wyrzucania z siebie, ładunków nasienia.
W końcu skończył a obcałowując tkliwie, tkwił we mnie jeszcze przez dłuższy czas, za nim w końcu delikatnie postawił na ziemi. Prawie się roześmiałam, widząc jego fallusa, będącego ciągle jeszcze, w prawie że pełnym wzwodzie, z tą śmiesznie dyndającą końcówką, wypełnioną nasieniem gumki.
Kurtka…. zamiast mieć jakieś skrupuły, trochę wstydu, czy choćby tylko robić ich tylko pozory. Że oto moje ciało posyłając rozsądek gdzieś do diabła, wprost cieszy się z doznawanego orgazmu pieprzy się, z zupełnie nieznanym facetem. Bo to co się właśnie wydarzyło to chyba raczej trudno by nazwać jakimś kochaniem. A na dodatek jeszcze robi to, w jakiejś zapyziałej, zatęchłej i śmierdzącej moczem bramie. I zamiast….. no właśnie czego, jak taka totalna idiotka, zaczynam główkować nad tym, jak i kiedy ten mój ogierek!...... Założył sobie tą pieprzoną gumkę?
Kompletnie popieprzone!!!! Jak by kurna właśnie to i właśnie w tym momencie było teraz najważniejsze?
A w taksówce dopadła mnie jeszcze jedna równie genialna myśl, i chyba jeszcze bardziej durna niż ta pierwsza. Bo oto pomyślałam sobie, że jednak dziewczyna to ma lepiej od faceta. Jej wystarcza dosłownie chwila, by poprawić sukienkę i ogarnięta znaleźć się na ulicy, i zdążyć złapać taksę, gdy facet pewnie ciągle jeszcze mocuje się z spodniami, w tej pieprzonej bramie.
- Jednak nie posłuchałaś!?-
Tym pytaniem czy stwierdzeniem faktu, obudziła mnie rano, wślizgując się do mnie pod kołdrę, tuląc nie wiadomo czemu jak głodna kotka. Gdy jej podkrążone oczy, nie mówiąc już o napuchniętych wargach, czy nawet śladach zębów na piersi i szyi, dawały niezbite świadectwo, że tej nocy oj było ostro i chyba z Tomkiem nie żałowali sobie niczego. Zastanawiałam się tylko , czy to może miał być jakiś wyrzut, czy raczej stwierdzenie faktu. A może rzeczywiście po prostu tylko pytanie. Magda jednak chyba przyjmując to jako pewnik, nawet nie czekała na odpowiedź.
- Adaś widzę że szybko się zmył! Co? Murzyn zrobił swoje i murzyn może odejść? Nie został nawet na śniadanko? No popatrz…… a wydawał się taki jak u Kargula….. taki miał być ……. [i]hamerykański[i/] .
- Adama ogóle go tu nie było. Pożegnaliśmy się pod klubem i wróciłam do domu. Za to ty mogłabyś wziąć prysznic! Zionie od ciebie seksem na kilometr! Co to oni nie mają tam prysznica???-
-No ty wredna małpo! A wiesz jak ja się martwiłam, gdy tak nagle znikłaś bez słowa? Na szczęście, ten cały barman to jak się okazało, jest jego dobrym kumplem. I poręczył, że ten cały Adaś to nie jakiś tam zbok ani seryjny morderca. I na pewno odprowadzi cię do domu. A jak jeszcze odpisałaś, że jesteś w domu i wszystko ok, to już byłam spokojniejsza.-
- Na tyle spokojniejsza, że wróciłaś do domu dopiero nad ranem? No jasne, panienki z dobrych domów, za dnia wychodzą i za dnia wracają.-
- Pieprzysz jak porąbana! Po prostu nie chcieliśmy wam przeszkadzać. Sama mówisz ze przerywanie jest niezdrowe. –
- Cholernie śmieszne! Wiesz?
- A Tomi zaciągnął mnie do akademika. Kurna czemu oni tam mają takie wąskie te łóżka. I na dodatek na drugim spał jego kumpel, a głupkowi zbierało się na amory i miał w nosie, że kumpel może nas usłyszeć albo zobaczyć. –
- Świętoszka się znalazła! Jakoś nie przeszkadzało ci pieprzyć z Tomkiem wiedząc, że was widzę i słyszę? –
- Ty to co innego. A co Adaś był nieśmiały i nie chciał wejść na górę? No popatrz, popatrz. Co za porządniś? W klubie to wyglądał na takiego, co jeszcze chwilka a zaraz zaciągnie cię do kibelka i przeleci w kabinie! Nawet poleciłam sprawdzić czy się tam czasem nie pieprzycie. Ale gdzie…… świętoszka się przecież nie pieprzy! Świętoszka się przecież tylko kocha. –
- Nie bądź chamska. –
- Sorki wybacz…. Ale nie wciśniesz mi chyba kitu, że facet tak po prostu odpuścił. A tak prawdę mówiąc, to wyglądałaś że masz taką chcicę, że dałabyś mu się przelecieć nawet na środku parkietu. Więc co on odpuścił czy ty? Kurdę a może to jakiś impotent? No bo gej… to chyba nie. –
- No wiec kurdę wiedz, że się po prostu z nim nie kochałam, a pieprzyłam. To znaczy chyba chyba nie pieprzyłam to znaczy, ja z nim, a to on mnie pieprzył. Po prostu jak głupia, nie wiedząc czemu i po co, tylko go pocałowałam. Dalej to już się wszystko potoczyło zupełnie jak by bez mojej wiedzy?-
No i od słowa do słowa, opowiedziałam jej wszystko. Czy tak wszystko z detalami? Nie wiem, ale wszystko to, co zapamiętałam to na pewno. Słuchała raczej spokojnie, nie przerywając. Dopiero jak dobrnęłam, doszłam do momentu z tą nieszczęsną białą flagą, to prawie że spadła z łóżka ze śmiechu, że skąd u mnie i to w takich momentach takie głupkowate skojarzenia? Odpowiedź mogła być tylko jedna, że nie wiem. Że jakoś tak same się j nasuwają. A i że nie to jest najgorsze, jak i nie to że doszłam. Tylko to, że nie wiedzieć czemu, ale to całe BUM…… to nawet mi się chyba nieco spodobało.
***
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
HIGLANDER
Swietne👍