Dziennik epidemii zombie cz.15

Tak jak obiecałem, kolejna część przed końcem tygodnia... Właściwie to następne części tego opowiadania będę wrzucał właśnie w niedziele pod wieczór... No chyba, że wcześniej najdzie mnie olśnienie i skończę szybciej. Z góry też zaznaczam, że ta część mi nie wyszła zbytnio (co da się zauważyć po przeczytaniu drugiej połowy tekstu)
***
Edit: Mała poprawka, góry są na południu Polski, nie północy ^^"" Przez nieuwagę tak mi się napisało ^^"

Dzień 100
I to dołujące uczucie, kiedy wszystko co uważałeś za sen okazało się prawdą. W tym przypadku mówię o wczorajszym dniu, nadal nie mogę uwierzyć, że ledwie wczoraj rano obejmowałem w łóżku miłość swojego życia, a teraz już jej tu nie ma… Nawet nie zdążyłem jej powiedzieć "kocham cię”, ani pocałować na pożegnanie… Na samą myśl o tym chcę mi się wyć, ale pociesza mnie fakt, że odjechali w bezpieczne miejsce, teraz pozostaję mi tylko dowiedzieć się gdzie. Naradziłem się z Damianem w sprawie naszej podróży, co zabrać, co zostawić i takie tam. Ostatecznie wzięliśmy:
- Cztery m4 (tylko tyle zostało) i całą aminucję (a tej z kolei było 30-40 magazynków)
- Ja wziąłem kuszę i spory zapas bełtów, a Damian AW magnum z dużym zapasem aminucji
- Po nożu i maczecie dla każdego z nas i kilka w zapasie.
- Dwa Cold Python’y dla mnie i dwa desert eagle dla niego (nie najlepszy wybór z uwagi na głośność strzałów)
- Dodatkowo na Humvee którym zamierzaliśmy pojechać (Został jeden) zamontowaliśmy PKM
- Racje żywieniowe i picie, tego zapakowaliśmy ile się dało, zarówno do plecaków jak i do Humvee.
- I kilka baniek paliwa uwiązanych po bokach (tak wiem, niezbyt bezpieczne, ale nie mieliśmy wyboru)
Hmmm, to chyba wszystko, ale i tak sporo zostało, a nie mogliśmy już więcej zabrać bo nasz pojazd i nasze plecaki były już wyładowane po brzegi. Wtedy to przypomniałem sobie, że niedaleko nas ulokował się mój kolega Mateusz (A dokładniej jakieś pół kilometra) Wspomniałem mu o tym i po krótkiej dyskusji obydwoje zdecydowaliśmy oddać resztę zapasów jego grupie.
***
Eee, sam nie wiem od czego by tu zacząć… Najpierw udaliśmy się w miejsce które wskazały nam te dziwne istoty i szukaliśmy tej wiadomości. Po krótkich poszukiwaniach trwających jakieś 10 minut odnaleźliśmy ją, a jej treść, któ®a była wypisana krwią zombie, brzmiała mnie j więcej tak:  
"Jedziemy na południe w góry,  
Co jakiś czas będziemy zostawiać
Wam wskazówki dokąd się udaliśmy
Mam nadzieję, że przeżyliście obaj”
   Ola i reszta
Później pojechaliśmy do Mateusza by mu powiedzieć o tych zapasach… Nie spodziewałem się, że oni również postanowili opuścić nasze rodzinne strony, ale może zacznę od początku. Jak tylko dojechaliśmy na miejsce natknęliśmy się na wartowników, którzy na szczęście mnie rozpoznali. Po ubiciu kilku zombiaków które się napatoczyły zaczęliśmy rozmowę:
Ja- Jest Mateusz?
Wartownik1- Jest, ale to nie najlepszy czas na rozmowy
Ja- A to dlaczego?
Wartownik2- Ponieważ wyjeżdżamy z tego miasta, za dużo tu się ostatnio szabrowników zjeżdża.
Damian- Dziwny zbieg okoliczności, bo my też wyjeżdżamy
Wartownik1- Aha… A wy z jakiego powodu?
Ja- Wczoraj duża grupa szabrowników napadła na naszą kryjówkę i reszta naszej ekipy uciekła. Teraz będziemy musieli ich odszukać
Wartownik1- A wiecie chociaż gdzie szukać?
Ja- Tak, póki co wiemy, że pojechali na południe w góry i co jakiś czas będą nam zostawiać wskazówki w którą dokładnie stronę się udali.
Damian- A wy gdzie się wybieracie?
Wartownik2- Jeszcze nie wiemy, dopiero to ustalimy…  
Ja- To może zaprowadzilibyście nas do Matiego? Bo mam jedną sprawę do niego.
Wartownik1- Chodź za mną.
I poprowadził nas przez mnóstwo korytarzy (szkoła w której się schronili jest bardzo duża, zanim to się jeszcze zaczęło to dzwonili do siebie na telefon żeby się odnaleźć wzajemnie)W końcu dotarliśmy do pokoju gdzie, jak wyjaśnił mi mój "przewodnik”, odbywały się narady w ważniejszych sprawach, w których to brał udział każdy zainteresowany. Na dźwięk otwieranych drzwi wszyscy tam obecni zwrócili się w naszą stronę.
Mati- O, cześć, co tu robicie?
Ja- Przyszliśmy ci kilka rzeczy powiedzieć
Mati- Jakich?
Ja- Po pierwsze, podobnie jak wy wyjeżdżamy z miasta…
Mati- Dlaczego?
Ja- Bo wczoraj zaatakowała nas duża grupa szabrowników i jako że my osłanialiśmy ich powrót, zostaliśmy pojmani… Ale jakoś udało nam się uciec
Mati- A ilu ich było w ogóle?
Ja- Z 40-50… (wypowiedziałem te słowa zanim zdałem sobie z tego sprawę)
Mati i kilka osób z Sali- Że co?! To jakim cudem uciekliście?
Ja-Eee… Dostaliśmy pewną niespodziewaną pomoc od… Zombie
Mati- Zombie? Jak? Ich było tak wielu… a zombie ile było?
Ja- Cztery, ale zanim mi przerwiesz, to wysłuchaj do końca tego, co mam do powiedzenia.
I w tym momencie streściłem im wydarzenia dnia poprzedniego, bez zbytnich szczegółów. Pod koniec zadawali mi mnóstwo pytań odnośnie tych tajemniczych istot, ale mając na względzie to, że musimy szybko ruszyć za resztą ukróciłem to "przesłuchanie”
Ja- Dobra, słuchajcie. Powiedziałem wam wszystko co powinniście wiedzieć i teraz powiem tylko jedną główną zasadę której przestrzegajcie: Nigdy ich nie atakujcie, kule im nic nie zrobią, najlepiej po prostu ich zignorujcie.
Ktoś z Sali- Ta, jasne, my ich zignorujemy a oni nas zaatakują gdy tylko odwrócimy się do nich plecami? O nie, nie ze mną te numery, wyładuję w nich cały magazynek jak tylko ich zobaczę…
Ja- Zrozum ty kretynie, że kule im nic nie zrobią, a tylko ich tym rozwścieczysz. Z resztą nieważne, jak chcesz zginąć to proszę bardzo, rób co chcesz. Teraz druga sprawa, gdzie wy jedziecie, zapadła już decyzja?
Mati- Tak, postanowiliśmy, że jedziemy na północ, nad morzem znajdziemy jakiś spory statek i wypłyniemy nim.
Ja- A jeżeli żadnego nie znajdziecie? Bo pewnie nie tylko wy wpadliście na taki pomysł.
Mati- Jeżeli nie znajdziemy żadnego, to pewnie ulokujemy się w jakimś spokojnym miejscu.
Ja- Hmmm, jak tam uważasz, ja jadę na południe w góry, więc jeżeli nad morzem wam się nie powiedzie, to spróbujcie nas odnaleźć… Rzecz jasna o ile zajdzie taka potrzeba.
Mati- Ok, chciałeś coś jeszcze? Bo nas w sumie też czas goni, musimy się popakować i tak dalej.
Ja- Tak, to już ostatnia sprawa, w naszej kryjówce zostało jeszcze sporo zapasów, więc jeżeli by wam brakowało jakiś rzeczy to zajrzyjcie tam.
Mati- A co tam zostało?
Ja- Sporo broni, żywność, woda i takie tam przydatne rzeczy.
Później jeszcze chwilkę życzyliśmy sobie powodzenia i pożegnaliśmy się. Wyszedłem z Damianem ze szkoły, wsiedliśmy do naszego wyładowanego po brzegi Humvee i ruszyliśmy na południe, ku reszcie naszej ekipy.

Shruikan

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 1286 słów i 7002 znaków.

8 komentarzy

 
  • Użytkownik plum

    mega opowiadanie tak sie wciagnolem ze dzisiaj przeczytalem wszystkie, z ogromna niecierpliwoscia czekam na kolejne...

    8 wrz 2014

  • Użytkownik Shruikan

    Serio? Hmm, czyli tylko mi się wydaje, że są bardzo naciągane :) A 16 część będzie dopiero po rozpoczęciu roku szkolnego, albo trochę przed :)

    13 sie 2014

  • Użytkownik ToudiTV

    No nie doczekam się 16cz!?!? :( Twoje opowieśći są bardzo wciągające
    :O

    13 sie 2014

  • Użytkownik Shruikan

    hahaha, przynajmniej to pozytywne zaskoczenie :D

    16 lip 2014

  • Użytkownik iza0199

    O rany. Nie spodziewałam się, że tak szybko dodasz kolejną część :o

    16 lip 2014

  • Użytkownik KillerS

    ty ****ie w szkole się zobacymy ;D

    14 lip 2014

  • Użytkownik Shruikan

    Bracia pojechali na południe sami, a tamci pojechali na północ (chyba ze mi się coś pokręciło i źle napisałem)

    14 lip 2014

  • Użytkownik Gabi14

    To na północy te góry, czy na południu? XD

    14 lip 2014