Dziennik epidemii zombie cz.11

Trochę mi się zeszło, ale dopiero teraz naszłą mnie wena po wysłuchaniu Rise Against Help is on the way. To teraz tak:
Magik daj numer to razem się najebiemy, tylko wiesz, z dala od okien
D12- Jednak nie zapomniałem jak się pisze, choć miałem problem z początkiem.
Doodie- Oglądanie zombiaków nic nie pomogło, choć obejrzałem wszystkie 3, 5 sezony Walking dead.
nemfer- Jaki syn Asi? Bo nie łapie
A teraz zapraszam do czytanie, miłej lektury. Faktycznie zrobię wam prezent na wigilie :D

Dzień 11  

Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw, plan był dosyć dobry i prosty-wykonanie już niekoniecznie, tym bardziej jeśli w grę wchodzą niespodziewane czynniki. Przykładowo grupa 30-40 osób szukająca tego samego co my, czyli zapasów jedzenia i ubrań (mieliśmy jeszcze jesienne), ale może zacznę od początku. Początkowo wszystko szło po naszej myśli, ale jeśli coś idzie za dobrze, to prędzej czy później się spierd*li (nawiasem mówiąc to moje motto życiowe). Zrezygnowaliśmy z dwóch czołgów i zabraliśmy tylko dwie ciężarówki. W miarę bezproblemowo dojechaliśmy w okolice Kaufalndu i wtedy zobaczyliśmy kilka samochodów i parę ciężarówek, których wcześniej tam nie było. Na zastanowienie się co zrobić, mieliśmy dosłownie kilka sekund, albowiem tamci jak tylko nas zobaczyli otworzyli do nas ogień, co było głupie, ponieważ ujawnili tym samym swoje wrogie zamiary. Normalnie próbowalibyśmy negocjować, albo załatwić to bez rozlewu krwi, ale no cóż, sami tego chcieli. Postrzelaliśmy do nich z działa, co ich zdziesiątkowało, a następnie na piechotę z obstawą czołgu, którym kierował Kacper, ruszyliśmy do boju… Wspomniałem, że coś się spierd*li prawda? Pierdol*ne skur**syny miały wyrzutnie rakiet i zanim ktokolwiek zdążył zareagować wystrzelili w kierunku czołgu kierowanego przez Kacpra… Śmierć kogoś z grupy to dopiero boli a pomyśleć, że jeszcze godzinę temu marudził, że musimy tak wcześnie wyjechać….. Siła eksplozji ogłuszyła większość z nas, jedynie Kuba dostał odłamkiem w ramie, co prawda niewiele mu to zrobiło, ale stracił przytomność. Na polu walki zostało nas 4, Ja, Marek, Damian i Alicja, Emilka i Olka kierowały ciężarówkami, a Klaudia została z Wojtkiem w kryjówce. Nie wiem czy to za sprawą adrenaliny, czy nabytej odporności na ból, ale ze wszystkich to właśnie Ja pozbierałem się najszybciej, tym samym ratując pozostałych przed tamtymi. Kolejnym, który wstał był mój brat, razem z nim udało się jako tako odeprzeć ich atak.  
Ja- IDŹ SPRAWDŹ CO Z POZOSTAŁYMI BĘDĘ CIĘ OSŁANIAĆ!
Damian- NIE MA MOWY TY IDŹ, JA CIĘ BĘDĘ OSŁANIAŁ, JESTEŚ JESZCZE ZA MŁODY, ŻEBY TAK RYZYKOWAĆ BEZ POTRZEBY!
Ja- RATOWANIE PRZYJACIÓŁ TO RYZYKOWANIE BEZ POTRZEBY!?
Damian- WIESZ O CO MI CHODZI, MASZ KOGOŚ KOMU NA TOBIE ZALEŻY, MASZ DO CZEGO WRACAĆ, JA NIE, WIĘC RUSZ DUPSKO I IM POMÓŻ!
Ja- ŻE CO NIB…
Damian- NIE TERAZ, ZAPIE*RZAJ IM POMÓC, ALBO WSZYSCY ZGINIEMY.
Zbyt wielkiego wyboru nie miałem, toteż niechętnie zostawiłem brata i pomogłem reszcie. Oprócz Kuby nikt nie ucierpiał, choć mieli lekkie zachwiania równowagi, jednak każdy szybko się pozbierał i razem ruszyliśmy do boju. Strzelanina rozpętała się na dobre, pewnie byśmy przegrali, gdyby nie to, że dziewczyny zaczęły ściągać każdego po kolei ze snajperek. Po 10 minutach wszystko ucichło, tamci rzucili broń i się poddali. Z tego co widziałem tylko 2 mężczyzn pozostało przy życiu, na dodatek rannych, a reszta to kobiety i dzieci. Dla bezpieczeństwa związaliśmy wszystkich, a sami poszliśmy zebrać to co nam potrzebne. Biorąc jednak pod uwagę tamtych zostawiliśmy im trochę zapasów, aby mogli przeżyć, nie byliśmy przecież potworami… Wychodząc wszystkich uwolniliśmy:
Kobieta1- Od tak sobie nas uwalniacie?
Ja- Tak, nie jesteśmy potworami zabijającymi wszystko co popadnie.
Kobieta2- Co nie przeszkodziło wam zabić naszych mężów i przyjaciół
Damian- Tyle, że to oni do nas zaczęli pierwsi strzelać.
Kobieta1- A co mieli zrobić? Zaczęliście do nas mierzyć.
Ja- Ciekawe z czego, jak wszyscy byliśmy wtedy w czołgu. Nie mogliście nas nawet zobaczyć.
Kobieta2- Wystarczyło, że obróciliście lufę w naszą stronę.
Ja- Dobra nie mamy czasu, idziemy.
Po tych słowach ruszyliśmy w drogę powrotną. Śmierć kolegi, którego znałem praktycznie od początku życia wstrząsnęła mną do głębi, kolejna śmierć, a wystarczyło mu powiedzieć, żeby poszedł z nami, może wtedy by żył… To miał być tylko wypad po zapasy, a skończyło się na szaleńczej walce o życie. Każdy go lubił, mimo początkowej nieufności, najgorsze jednak było to, że nie było czego pogrzebać. Wszystko co było w środku czołgu uległo całkowitemu spaleniu. Nie było żadnej uroczystej ceremonii, było tylko symboliczne postawienie krzyża z imieniem i nazwiskiem Kacpra. Kiedyś kiedy z nim rozmawiałem, powiedział że chciałby umrzeć w obronie tych których kocha, bądź lubi. Kto będzie następny, Damian, Olka, a może Wojtek? Nie przeżyłbym kolejnej śmierci, oni chyba też.
***
Ja- Co miałeś na myśli mówiąc "masz kogoś komu na tobie zależy, masz do kogo wracać, ja nie”? Przecież mi na tobie zależy, kocham cię jako brat, choćby nie wiem co, zawsze będziemy mieć siebie nawzajem i właśnie dlatego proszę cię, żebyś tak więcej nie mówił.
Damian- Powiedziałem tak dlatego, że ty zawsze możesz wrócić do Oli, ja nie mam nikogo spoza rodziny. Wole się poświęcić dla ciebie, wole żebyś żył razem ze swoją ukochaną, niż gdyby ona miała żyć bez ciebie i obwiniać mnie za to, że pozwoliłem ci się poświęcić.
Ja-… Jeżeli martwisz się, że nie znajdziesz swojej drugiej połówki, to nie musisz się martwić. My tutaj nie jesteśmy ostatnimi ludźmi, znajdziesz kogoś. Najpewniej przyjdzie to w najmniej oczekiwanym momencie.
Damian- Serio tak myślisz?
Ja- Jak najbardziej, zawsze trzeba mieć nadzieje, nawet jeśli jest ona znikoma
Damian- Teraz sam sobie zaprzeczasz. Przed chwilą mówiłeś, że są duże szanse że kogoś znajde.
Ja- Tyle, że nie miałem na myśli ciebie
Damian- A kogo?
Ja- Samego siebie. Nigdy nie sądziłem, aby mi wyszło z Olką, nigdy. A tu proszę, wszystko się ułożyło w najmniej spodziewanym momencie.
Damian- Może masz racje, musze mieć nadzieje.
Ja- I tego się braciszku trzymaj.

Shruikan

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 1165 słów i 6504 znaków.

9 komentarzy

 
  • nemfer

    Długi okres "przemiany", stan "hibernacji" gdy nie ma pożywienia w pobliżu :D
    Coś słaba wyobraźnia ;P

    25 gru 2013

  • Shruikan

    nemfer, ja po prostu próbuje jakoś "usprawiedliwić" ich rzadkie pojawianie się.

    25 gru 2013

  • nemfer

    PS. co ci zombiaki zrobiły? Zostaw je przy hmm… przy życiu… chyba że chcesz zakończyć powieść

    25 gru 2013

  • nemfer

    Zima stulecia… he he… ale chyba nie taka jak za oknem? Jak szaleć to szaleć… dodaj jakieś nienaturalne zjawiska atmosferyczne… wogóle cza było zacząć z tym od pierwszej części… nie wiem… może żrący śnieg czy cykliczny deszcz meteorytów ;)
    Przecież i tak i tak to jest powieść sf :D

    25 gru 2013

  • Shruikan

    A tego to nie powiem, bo sam nie jestem pewien. Może do końca tygodnia, a może po nowym roku.

    24 gru 2013

  • Łola

    Wydaje mi sie ze powinieneś dać do zimy taki kulminacyjny moment (np. ze ktoś zginie itp.)  i po tym zdarzeniu zacząć pisać o zdarzeniach które będą na wiosnę ale to tylko moje zdanie. Pozdrawiam O. Ps. kiedy możemy się spodziewać kolejne części?

    24 gru 2013

  • Shruikan

    Teraz raczej będzie mało akcji z zombie, ponieważ panuje tam zima stulecia i wszystkie pozamarzały. Zastanawiam się czy nie pominąć całej zimy i nie przenieść akcji na wiosne.

    24 gru 2013

  • Łola

    Jejujeju!! Jestem zachwycona, uradowana, ze wkoncu napisales. Zrobiles mi wielka przyjemnosc na swieta!:) Za to wielkie dzieki:)
    Po 2 , uwielbiam to co piszesz genialny pomysl, nawet jezeli to przez sen:) moim zdaniem troche za malo djalogow i jakos coraz mniej akcji z zombi, daj cos z nim wiecej flakow, krwi xd
    Pozdrawiam O.

    24 gru 2013

  • nemfer

    Asasyn -> Asia syn -> syn Asi
    :D zagmatfane troche :)

    23 gru 2013