Życie w przyjażni z matką naturą rozdział 2 Złe dni część 5

Rozdział 2  

                         Złe dni

     Czwartkowy poranek był deszczowy tak,  że bez parasola, nie można było wyjść na dwór. Na szczęście nie miał nic na dzisiejszy dzień zaplanowane, więc postanowił, że go spędzi na lenistwie. Nie miał ochoty z nikim się widzieć, bo jego samopoczucie w taką pogodę była pod psem.  
     Po domu snuł się, jak cień w samych bokserkach najchętniej nie wstałby wcale z łóżka, ale niestety musiał zrobić sobie coś do jedzenia i pieski nakarmić, które na koniec pogłaskał.  
     Po śniadaniu wrócił do sypialni i już z niej nie wyszedł. Wyłączył komórkę, żeby nikt do niego nie dzwonił, gdyż chciał być ze swoimi myślami sam na sam.  
     Podszedł do okna i je zasłonił ciemnymi zasłonami wiszącymi po bokach, że w pokoju z miejsca zapanował półmrok.  
     Z biurka wziął zdjęcie w ramkach w kształcie serca, na którym była zielonooka dziewczyna o kasztanowych włosach. Na sobie miała sukienkę w turkusowym kolorze, jak tropikalne wody, której. Kąciki ust lekko się unosiły do góry w uśmiechu Marcin przycisnął fotografię do serca i się położył na boku. Tak zwinięty w kłębek przeleżał do rana.
     Następny dzień dla Marcina był tak samo zły, jak poprzedni. Mimo wszystko zdecydował się wstać z łóżka. Zdjęcie odstawił na swoje miejsce z komody wyciągnął świeżą bieliznę, którą położył na brzegu łóżka.  
     Po czym wszedł do łazienki odkręcił kurek z ciepłą wodą, a sam stanął przed lustrem i zaczął myć zęby, kiedy skończył to ściągnął bokserki wrzucając do kosza na brudne rzeczy.  
     Następnie wszedł pod prysznic żelem dla mężczyzna nasmarował ciało.  Po czym stanął twarzą do ściany tuż nad strumieniem wody, która go spłukała. Cały czas miał zamknięte oczy, gdyż starał się z zakamarków swojej pamięci wygrzebać twarz ukochanej.  Ale niestety się nie udało zawiedziony otworzył oczy dokładnie się wytarł i wrócił do sypialni owinięty ręcznikiem.
     Odkręcił klucz w sypialnianych drzwiach  szeroko je otwierając.  Do środka wbiegły pieski stęsknione za swoim panem. Radośnie szczekając na niego skakały.  
     — Sara, Maksiu nie wolno!  
     Marcin ubrał slipy, po czym go odwiązał i odrzucił na bok. I wyszedł z pokoju schodami zszedł na dół przechodząc koło drzwi, aż podskoczył, gdy nagle zadzwonił dzwonek.  
     — A kogo to u diabła znów niesie — zamruczał pod nosem.  
     Lekko uchylił drzwi i zobaczył, że na schodach stała Violet.
     — Chwileczkę!  
     I pobiegł na górę po pięciu minutach wrócił ubrany w szlafrok.  
     — Violet, co ty tutaj robisz?
     — Przyjechałam sprawdzić, czy u ciebie wszystko w porządku. Bo od dwóch dni nie dawałeś znaku życia, że zaczęłam się martwić.  
     — To miło z twojej strony obiecuję, że więcej się to nie powtórzy.  
     — Nie wyglądasz najlepiej dobrze się czujesz?  
     Kobieta dotknęła jego czoła było rozpalone bez zaproszenia weszła do środka zamykając za sobą drzwi.  
     — Czy masz w domu takie urządzenie jak termometr?  
     — Tak.  
     — Gdzie go trzymasz?
     — W moim pokoju w łazience.  
     Violet weszła na piętro mężczyzna szedł za nią, po chwili znaleźli się w jego sypialni.  
     — Przepraszam za ten bałagan, ale ostatnio nic mi się nie chce.  
     Kobieta usiadła na brzegu łóżka założyła nogę na nogę.  
     — No, co tak stoisz, jak kołek przynieś ten termometr  — poprosiła.  
     Marcin wszedł do łazienki, po pięciu minutach wrócił wręczając jej go.  
     — Dziękuję, a teraz się połóż — poprosiła.  
     Chłopak posłusznie wykonał jej polecenie, a ona mu włożyła termometr pod pachę. Po trzydziestu minutach wyjęła rtęć wskazywała trzydzieści dziewięć stopni gorączki.  
     — No pięknie, gdzieś ty się tak załatwił to ja nie wiem. W tym układzie zostajesz w łóżku — oświadczyła.  
     — Dobrze pani doktor — zażartował.  
     — Widzę żarty się ciebie trzymają.  
     Mężczyzna na łokciach trochę się podciągnął i plecami oparł o żelazne pręty od strony głowy.  
     — Czym się zajmujesz? — zapytał Marcin.  
     — Jestem masażystką.  
     Nagle zadzwoniła kobiety komórką wyciągnęła ją z kieszeni.  
     — Halo?  
     — Ja wiem, że pani nie kazała do siebie dziś dzwonić. Bo jedzie na spotkanie z panem Marcinem.  
     Chłopak się jej przyglądał z wyraźnym zainteresowaniem, aż cały w środku drżał z podniecenia, bo mu się ona bardzo podobała. Kobieta nerwowo chodziła, po pokoju.  
     — Tina siostrzyczko chyba wyraźnie cię prosiłam, żebyś do mnie nikogo nie umawiała.  
     — Tak, ale ta pani strasznie nalegała.  

     — Już dobrze powiedz jej, że najpóźniej za godzinę będę.  
     Po czym się rozłączyła, a komórkę schowała do torebki. A następnie przysiadła na brzegu łóżka i przez chwilę się na niego patrzyła.  
     — Sam widzisz myślałam, że spędzę to po południe w twoim towarzystwie. Ale niestety praca wzywa, a ty spróbuj się zdrzemnąć, bo sen to najlepsze lekarstwo.  
     Po czym wstała ze swojego miejsca i podeszła do drzwi w progu  się zatrzymała przesyłają mu całusa i wyszła.  
     Mężczyzna przyłożył głowę do poduszki i po raz pierwszy od bardzo dawna zasnął spokojnym snem.  
     O ósmej do domu Marcina przyjechała Violet towarzyszyła jej siostra.  Kobiety wysiadły z auta i powoli ruszyły w stronę wejściowych drzwi. Tina nagle przystanęła i odruchowo spojrzała w górę, gdzie zobaczyła stojącego w oknie mężczyznę, który po chwili się schował za firankę.  
     — Tina idziesz? — zapytała Violet.  
     — Nie zostanę na świeżym powietrzu, jeśli oczywiście pozwolisz.
     — Pewnie, że możesz tylko nigdzie nie odchodź — poprosiła Violet.  
     Kobieta otworzyła drzwi i już w progu została przywitana przez dwa pieski, które domagały się pieszczot.  Violet kucnęła i zaczęła je głaskać, po brzuchu w pewnym momencie się podniosła i ruszyła ku schodom prowadzącym na piętro. Maksiu wybiegł na zewnątrz, a jego mama Sara jak strzała wleciała na górę radośnie szczekając kobieta koło niej przeszła  znikając za drzwiami Marcina pokoju.
     — Cześć moja siostra się pyta czy pojedziesz z nami na Mazury.  Bo my dziś wyjeżdżamy i nie będzie nas przez tydzień.  
     Nagle do pokoju wpadła Tina, która od biegania była cała zgrzana.
     — I co zgodził się?  
     Violet objęła siostrę ramieniem i obie wyczekująco się w niego wpatrywały.
     — Sam nie wiem ja się nie nadaję na wyjazdy, a nie chcę wam dziewczyny psuć odpoczynku.  
     — Daj spokój zobaczysz, że będzie fajnie.  
     — No dobrze.  
     Z szafy wyciągnął torbę i się spakował, gdy skończył to zaciągnął zamek, a na koniec sprawdził, czy czegoś nie zapomniał. W łazience się przebrał, bo nie chciał tego robić przy Violet i jej siostrze.  
     — Jestem gotowy.  
     — Świetnie, to co możemy jechać?  
     — Tak.  

Margerita

opublikowała opowiadanie w kategorii obyczajowe, użyła 1208 słów i 6822 znaków, zaktualizowała 7 mar 2019.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Piszesz jak dla mnie zbyt szczegolowo, przez co rozmywa się fabuła. Pozdrawiam.  Zestaw na tak

    26 lut 2019

  • Margerita

    @AnonimS  
    Dzięki

    26 lut 2019