Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Modelka amatorka - miłośniczka sztuki i pędzli

Modelka amatorka - miłośniczka sztuki i pędzli„Zatrudnię modelkę!” — krzyknął do mnie nagłówek ogłoszenia w „Horyzontach Krakowa”, kiedy to pewnego jesiennego dnia przy porannej kawie w „Wesoła Café” czekałam na spotkanie z Anną.  
Za oknem, w świetle październikowego słońca, tętniło życie wczesną gonitwą zabieganych ludzi, a wewnątrz pachniało aromatami czarnego napoju i świeżego pieczywa. Przyjaciółka się spóźniała, a dochodzące do mnie bodźce bombardowały ilością i intensywnością doznań. Dźwięki ekspresu do kawy, stawianych i przesuwanych naczyń oraz rozmów ludzi, które wcześniej tak lubiłam o poranku, tego dnia drażniły mnie, a ostatecznie wywołały duży dyskomfort.  
Myśli kołatały się w głowie, serce o wiele bardziej niż zwykle dawało o sobie znać. Towarzyszyło mi uczucie poddenerwowania oraz narastający lęk przed niezaplanowanymi wydarzeniami, które mogą nadejść ni stąd, ni zowąd. Rozstanie z Jackiem było właśnie takim zdarzeniem, które dodatkowo przyniosło wiele zmian, o których nie chciałam owego ranka w ogóle myśleć. Niestety mózg przegrywał kolejną bitwę z emocjami, a zachowanie równowagi po ostatnich przeżyciach okazywało się bardzo trudne, szczególnie w chwilach samotności. Widok Anny ucieszył mnie jak nigdy. Przywitałyśmy się uśmiechem i całusem w policzek. Wymówki o zbyt późnej pobudce, korku na Alei Trzech Wieszczów i szukaniu miejsca do zaparkowania wysłuchałam bez większego zaangażowania. Gdy Anna zamawiała swoje latte oraz tosta z awokado i jajkiem, mój wzrok ponownie przykuło ogłoszenie, które z ciekawością przeczytałam, tym razem w całości.

    — Kasieńko, co tak studiujesz? — Wyrwała mnie z lektury Anna. Pokazałam jej nagłówek, a ona parsknęła śmiechem.  
    — Uważasz, że się nie nadaję?! — Nie kryłam oburzenia jej reakcją.
    — Oczywiście, że się nadajesz, moja ty prześliczna! Jednak nie wyobrażam sobie ciebie na wybiegu. Jesteś chyba za niska. — Skwitowała i puściła do mnie oczko.  

Moje 170 cm wzrostu rzeczywiście nie predysponowało mnie do zawodu prawdziwej modelki, ale nie o taki modeling tu chodziło. Zresztą moja praca w muzeum pasowała mi i nie zamierzałam jej zmieniać. Gdy wyjaśniłam, że jakiś malarz poszukuje postaci do swojego projektu, Anka zaczęła mnie nagle namawiać do kontaktu z nim. Wśród argumentów „na tak” wymieniła moją nietuzinkową urodę (piękną okrągłą twarz, rude, bujne loki, zielone oczy) i wyjątkową figurę (kształtne piersi, zaokrąglone biodra, wąską talię, smukłe palce, zgrabne nogi), które z pewnością zachwycą artystę. Dodatkowo wypunktowała możliwość zdobycia nowych doświadczeń i znajomości oraz zarobek, o którym w ogłoszeniu była mowa na pierwszym miejscu.  
        I tak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, siedziałam tego samego dnia przed mężczyzną o imieniu Marek, pijąc z nim jaśminową herbatę podczas spotkania dogadującego szczegóły umowy. W głowie kłębiły mi się myśli w stylu: czy aby wiem co robię, a może to jakiś zboczeniec lub morderca, czy dam radę? On zaś patrzył na mnie wnikliwie. Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu. Czułam się lekko skrępowana, a natrętne wątpliwości, czy zrobiłam dobrze przychodząc tutaj, robiły się coraz bardziej natarczywe. Wiedziałam jednak, że powinnam zająć czymś myśli i czas, których miałam ostatnio w nadmiarze. Postanowiłam zaryzykować i spróbować. Z nerwów zaczęłam rozglądać się wokół. Pracownia znajdowała się na poddaszu starej kamienicy na Kazimierzu. Było to duże, ale przytulnie urządzone pomieszczenie, bardzo dobrze doświetlone przez kilka okien w dachu. W powietrzu wyczuwałam zapach farb i terpentyny. Kilkanaście prac Marka stało przy ścianach. Mimo tej chaotycznej prezentacji zauważyłam, że są one ciekawe i bardzo intrygujące. Duże jakby kwiaty lub wnętrza owoców w przepięknych barwach robiły wrażenie. Nie wypadało mi się przyglądać wnikliwiej, gdyż Marek w końcu odezwał się i efektywnie skupił na sobie moją uwagę. Był bardzo przystojnym mężczyzną, wysokim, dobrze zbudowanym, z prostymi, długimi i ciemnymi włosami, spiętymi schludnie z tyłu głowy. Niewielki ciemny zarost dodawał mu powagi i męskości. Mówił spokojnie, uśmiechał się od czasu do czasu pokazując garnitur białych, równych zębów. Zadał mi kilka luźnych pytań. Odpowiedziałam na wszystkie, ale ostatnie mnie zszokowało. Nie dałam jednak za wygraną. Po chwili zastanowienia, odpowiedziałam twierdząco. Postanowiłam sprostać zaproponowanemu przez zleceniodawcę zadaniu. Umówiliśmy się na sobotę rano, by podczas malowania Marek mógł skorzystać z naturalnego światła. Mimo obaw, wiedziałam, że chcę się zmierzyć z własnymi ograniczeniami, ze wstydem, który w wielu momentach życia zbyt mocno odczuwałam i najczęściej zupełnie niepotrzebnie. Rysowało się przede mną nie lada wyzwanie.  

***
        Czułam się niezręcznie, choć było mi naprawdę bardzo wygodnie. Nogi musiałam mieć rozchylone, a kolana opierały się na rozstawionych po bokach moich ud poduszkach. Po instruktażu udzielnym przez Marka, automatycznie złączyłam kolana, jakby moje ciało nie chciało robić tego co zamierzałam.  
W pracowni było ciepło, kominek dodatkowo dogrzewał zajmowany przez nas metraż. Leżałam bez bielizny, w zasadzie naga, jedynie góra tułowia osłonięta była atłasowym szlafroczkiem w kolorze beżu, który zapewniał mi odrobinę komfortu, o ile można to tak nazwać w tej sytuacji. Za moment miałam bezpardonowo pokazywać artyście to, co niewielu mężczyzn miało okazję do tej pory podziwiać, to co skrywałam pomiędzy nogami. Rozterki nie opuszczały mnie od pierwszego spotkania z malarzem. Również, gdy już tak leżałam rozsądek walczył z chęciami i ciekawością.  
To determinacja jednak, by powiedzieć “B” skoro było już “A”, przechyliła szalę. Umowa była klarowna. Ja się na nią zgodziłam.
Marek nie odzywał się, nie patrzył mi w twarz. Kończył przygotowania do malowania. W tle leciała muzyka relaksacyjna, której tony zaczęły na mnie działać kojąco. Tego potrzebowałam, to mi pomagało.  

    — Jesteś gotowa? — Wyrwał mnie z zadumy jego przyjemny, niski głos.  
    — Tak — odpowiedziałam nieśmiało, położyłam głowę na poduszce, przymknęłam oczy, rozchyliłam nogi na boki.

      Przez chwilę mocniej oddychałam, serce waliło mi jak oszalałe. W myślach uspokajałam samą siebie, argumenty miałam mocne, więc się powoli wyciszałam.  
Gdy tak leżałam z przeświadczeniem, że to po prostu taka sztuka, nic w tym przecież dziwnego, poczułam jakby pieszczotę na moim wzgórku. Zdziwiło mnie to i z przerażeniem otworzyłam oczy. Przez myśl mi przeszło, że Marek zaczął się do mnie dobierać. On jednak stał oddalony, przy swojej sztaludze, wpatrzony raz w płótno, raz w moje łono.
Przyglądałam się badawczo i z niedowierzaniem. Spostrzegłam, że gdy pędzlem dotykał materiału tworzonego dzieła, moje ciało reagowało w sposób niewiarygodny. Odczuwałam autentyczne pieszczoty, jakby mnie ktoś głaskał. Nie wiedziałam co o tym sądzić, ale głupio mi było zareagować jakkolwiek, zapytać o co może tu chodzić. Zamknęłam więc oczy. Postanowiłam sprawdzić co będzie dalej, poddać się tym doznaniom i jakby nie było przyjemnemu doświadczaniu. Odczucia były tak realistyczne, że momentalnie ogarnęło mnie podniecenie. Mój oddech był miarowy, lecz zrobił się bardziej głęboki. Dokładnie czułam rodzaj łaskotek dookoła mojego intymnego miejsca. Najpierw na wzgórku łonowym, potem przechodziły te doznania prawą stroną w dół, gdzie po prostu przyjemność była zwielokrotniona, by na koniec tego ciągu doznań wrócić lewą stroną do łona. Wiedziałam, że mój „środeczek” już zaczął wypuszczać soki, robiłam się wilgotna i spragniona dalszych doznań. Zerknęłam na twarz Marka. Był skupiony, ale w tym momencie, w którym poczułam kolejną porcję kropel wyprodukowanych przez moje intymne gruczoły, zauważyłam przelotny uśmiech na jego ustach. Musiał zdawać sobie sprawę, że jestem bardzo podniecona. Tymczasem każde jego pociągnięcie pędzlem dostarczało mi kosmicznej przyjemności, której nie chciałam za żadne skarby przerywać. Leżałam więc otwarta na tę magię trudną do zrozumienia, a miłe pieszczoty zniewalały mój rozsądek i racjonalne podejście do tych okoliczności. Gdy poczułam pierwsze muśnięcie nad łechtaczką, dreszcz oblał mnie całą. Biodra leciutko drgnęły ku górze i za każdym kolejnym tak jakby pocałunkiem reagowały mimowolnym ruchem. Rozkosz oblewała moje intymne wargi i była na tyle silna, że wargi ust zaczęłam oblizywać językiem i przygryzać zębami. Przestałam udawać, że nic się nie dzieje. Musiałam coś zrobić z dłońmi. Rozwiązałam więc szlafrok i nagie sterczące piersi uwolniły się spod materiału, który je osłaniał. Byłam już tak podniecona, że przestałam wstydzić się Marka, który zaaferowany malowaniem swojego obrazu zdawał się nie zwracać większej uwagi na to co się ze mną dzieje. Malował z pasją, wnikliwie wpatrując się we mnie i w płótno.  
Ja zaś oddawałam się rozkosznemu głaskaniu piersi i dalszemu odczuwaniu pociągnięć jego pędzla. Moja szparka doznawała kolejnych magicznych stymulacji, bez niczyjego w tym udziału. Nie myślałam już jednak o tym wcale. Niewidzialne pocałunki zaczęły lądować na moich dolnych mniejszych wargach. Świat mi wirował, podniecenie osiągało najwyższy stan gotowości. Z każdym kolejnym muśnięciem, pędzelek Marka zbliżał się do przedsionka mojej dziurki.  
Moje tajemne cząstki wibrowały pod wpływem niewidzialnego języka, drżały dotykane niewidzialnymi palcami, doświadczały ekstazy pod wpływem niewidzialnych dmuchnięć.  
Nogi rozchylałam coraz bardziej szeroko, całe me ciało pulsowało w rytm odczuwanych bodźców.  
Marzyłam by stało się coś jeszcze. Chciałam tego bardzo. Bezgłośnie wolałam do niego: weź mnie, proszę weź naprawdę, chcę tego tu i teraz.
      Nagle wszystko się zatrzymało. Brak doznań był niemal bolesny. Otworzyłam oczy, uniosłam głowę, spojrzałam na Marka, który przestał malować, odłożył paletę i pędzel, swój fartuch zarzucił na blejtram. Przełączył pilotem muzykę i usłyszałam bardziej nastrojowy klubowy utwór. Zaczął przyglądać mi się wzrokiem pożądania. Poznałam nie tylko po oczach, na co miał ochotę. Gdy zbliżał się do mnie, patrzyliśmy sobie w oczy. Wiedziałam co się stanie i bardzo na to czekałam. Moje zmysły szalały. Pragnęłam zaspokojenia. On o tym wiedział. Kiedy stał na wyciągnięcie ręki, spostrzegłam, że zakłada prezerwatywę. Ucieszyło mnie to, gdyż przez ułamek sekundy pomyślałam o wielu obrazach, które już zmalował ten przystojniak. Z tym to poczuciem bezpieczeństwa, rozpalona do granic możliwości, wabiłam go uśmiechem, a unoszeniem bioder zapraszałam do swojego wnętrza. Prawdziwy pędzel Marka wyglądał okazale, a co ważniejsze byłam pewna, że będzie pasował do mojej „galerii”. Wszedł. Nie spieszył się ze zwiedzaniem. Wycofał się i jeszcze powoli badał każdy centymetr wejścia. Wywołał tym we wnętrzu klimat lasów tropikalnych, który cechowało gorąco i naprawdę duża wilgotność. Właśnie tego chciał. Gdy już był w środku rozgościł się tam jak stary bywalec, a mnie cieszyła ta jego swoboda działania i artystyczna improwizacja. Takiego znawcy tematu i pasjonata jeszcze nie miałam.  
Wiedział jak zadbać o atmosferę odwiedzin, potrafił rozpoznać co ważne, umiał prowadzić swoisty dialog, a w końcu przyspieszył komunikację by więcej, szybciej i mocniej zgłębić co miałam do zaoferowania. Byłam zachwycona jego każdym ruchem i gestem. Ręce artysty badały budowę modelki. Penetracja zagadnienia stawała się coraz intensywniejsza. Mój oddech przyspieszył, z moich ust wydobywały się odgłosy zachwytu i podziwu, głowa kiwała się z zadowoleniem na boki, a włosy w nieładzie płonęły na poduszce. Ten intensywny dialog zapoznawczy przerodził się w namiętny taniec, ciche szepty zmieniły się w głośne jęki. Ostatecznie galop opętanych ciał wróżył coraz bliższe spełnienie. Po ostatnim donośnym i przedłużonym - „Ooooh!”, mój malarz opadł na mnie czule. Nasze erotyczne zbliżenie przerodziło się w prawdziwą bliskość. Tak to wtedy odbierałam. Czułam jego piękny zapach, gdy jakby na pożegnanie zaczął całował moje piersi. Dotyk jego ust na skórze był niczym podpis malarza na obrazie. Tak zakończył swój fantastyczny akt twórczy, a ja mruczałam słodko na znak, że jestem pełna podziwu dla tego dzieła. Było ono piorunujące, zachwycające, oszałamiające. Moja satysfakcja, że miałam w tym wszystkim udział, ogromna. Obrazu nie mogłam jednak zobaczyć tego samego dnia. Marek zapowiedział, że musi go jeszcze dopieścić. Byłam zdziwiona i trochę zawiedziona, że nie potrzebował mnie do tego, że nie zaproponował kolejnego spotkania.  
      I choć rzeczywiście okazało się to naszym jedynym tego typu obcowaniem ze sztuką, nie czułam zawodu. Ta przygoda uzmysłowiła mi, że świat jest piękny, a tajemnice i niewiadome potrafią być zaskakująco przyjemne.
***
       Po miesiącu Marek zadzwonił i zaprosił mnie na wernisaż swojej wystawy w MOCAK-u. Oczywiście poszłam. Było tam obecnych mnóstwo pięknych, wyjątkowych kobiet, a na ścianach zaprezentowanych było mnóstwo tak samo pięknych, tak samo wyjątkowych obrazów. Każdy w tytule zawierał imię modelki. Moje widniało pod soczystą, przepołowioną brzoskwinką bez pestki, której wnętrze kojarzyło się z pewnym innym zjawiskowym nibyowocem. Mmmm, właśnie tak, zaprezentowałam go pewnej soboty osobiście artyście, a on nie tylko go zachwycająco namalował, ale i ze smakiem skosztował. Jak to zrobił, że modelka wspięła się na wyżyny modelingu, do dziś nie mam pojęcia. Mogę przypuszczać, że przyczynił się do tego zestaw jego pędzli. Śmiem twierdzić, że nie tylko ten jeden był zaczarowany. Cóż, pozostanie to dla mnie i zapewne wielu innych modelek, niezbadaną tajemnicą oraz naprawdę rozkosznym wspomnieniem. ;)

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Jakubek

    Świetne opowiadanie

    3 dni temu

  • Użytkownik andkor

    Bardzo pięknie napisane. Twoje litery , słowa tak bardzo kojarzyły mi się z ruchami pędzla malarza. Twoje opowiadanie zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Według mnie Mistrzostwo Słowne.  Pozdrawiam Andrzej

    5 dni temu

  • Użytkownik Czytelniczka1

    @andkor Dziękuję. Miło mi bardzo. :)

    5 dni temu

  • Użytkownik Dyrektor

    Między wypracowaniem, a eksperymentalnym wierszem. Jak na erotyk to zbyt nijako.
    Konieczne dalsze doskonalenie stylu.

    6 dni temu

  • Użytkownik Czytelniczka1

    @Dyrektor  
    Między wypracowaniem a eksperymentalnym wierszem?  Dobre. :D
    Nijakie? Zapewne dla niektórych takie jest, na przykład dla Ciebie. U mnie Dyrektorze nie znajdziesz „posuwania”, „cip” i tym podobnych smaczków.  
    Możesz omijać mój profil. :)
    Dzięki za poświęcenie czasu na przeczytanie i komentarz.

    5 dni temu

  • Użytkownik Vee

    Przyciągnął mnie widok @unstbhfahjsdfdlhjalhiona i muszę przyznać, że rzeczywiście debiut warty skomentowania. Sentymentalny klimat, interesujący motyw, w którym modelka "czuje" pędzel malarza. Żałuję, że ich stosunek ostatecznie stał się fizyczny :D Co prawda można by się czepiać paru rzeczy, ale wspomnę tylko o jednej. Za bardzo się starasz. Pojawia się dużo dziwnych wyrazów, które o ile pojedynczo mogłyby być fajne, to w takim nagromadzeniu wyglądają niezręcznie. Do tego bardzo dużo mocnych słów, którymi należy ostrożnie dzielić kolejne akapity, żeby nie zrobiło się groteskowo w złym znaczeniu. Chyba mogłabyś też nieco lepiej sprzedawać swoje metafory. Doskonal się, a niejedną dobrą rzecz jeszcze napiszesz ;)

    6 dni temu

  • Użytkownik Czytelniczka1

    @Vee  
    Na wstępie dziękuję za komentarz. :)
    Zapewne nie oczekujesz ode mnie ustosunkowania się do Twojej wypowiedzi, ale pozwolę sobie na fizyczny odzew do pewnych uwag. ;)
    Dziwne wyrazy są moją specjalnością. Rozumiem, że mogą się nie podobać. :)
    Starania mam wpisane w życiorys. Taki mój charakter. Za cokolwiek się biorę, wkładam w to serce. :)
    Teoria o stosowaniu przeze mnie mocnych słów, których nadmiar  wybrzmiewa groteskowo w złym znaczeniu, mnie zaintrygowała. Nie spodziewałam się takiego odbioru. ;)
    Co do sprzedawania metafor … Nie odczytuję tafnie Twojej metafory.  
    Cieszy mnie za to nadzieja wypływająca z ostatniego zdania. Pozdrawiam serdecznie.  
    Kaśka

    6 dni temu

  • Użytkownik Vee

    @Czytelniczka1 może nie "oczekuję", ale zawsze po cichu liczę na odzew. Fajnie jest wymieniać uwagi, przedłużając przy tym życie opowiadań ;)

    5 dni temu

  • Użytkownik Czytelniczka1

    @Vee  
    Skoro lubisz wymieniać uwagi, to proszę doprecyzuj i wskaż mi  te słowa, które są tak  bardzo  mocne, i którymi należy ostrożnie dzielić kolejne akapity, żeby nie zrobiło się groteskowo w złym znaczeniu. Bardzo mnie to ciekawi. ;)
    Niestety, nie umiem sprzedawać metafor, więc jeśli to nie problem, podziel się wiedzą na ten temat. Będę wdzięczna za podpowiedzi w tej kwestii. :)

    5 dni temu

  • Użytkownik Vee

    Komentarze pod opowiadaniem nie sprzyjają wypisywaniu fragmentów, dlatego dam tylko jeden: "Było ono PIORUNUJĄCE, ZACHWYCAJĄCE, OSZAŁAMIAJĄCE. Moja satysfakcja, że miałam w tym wszystkim udział, OGROMNA".
    Wczoraj wydawało mi się, że całkiem dobre metafory są kiepsko wkomponowane, ale to chyba problem całego tekstu. Wielu eropisarzy pisze nudne, monotonne łupanki, u Ciebie treść jest OK, natomiast popadłaś w coś, co nazywam składniozą. Czyli właśnie mało ciekawe i powtarzalne konstrukcje zdań. Ja też niekiedy mam ten problem, tylko że publikuję dopiero po poprawieniu :) Pobaw się szukajką ctrl+f i wpisz kilka popularnych fraz. Proponuję "i, jego, że, był" (pamiętaj o odpowiednim spacjowaniu). Staram się, żeby każde takie słowo padło raz na akapit, czasami dwa. U Ciebie bywa kilkanaście (!!), a powtórzenia to cisi zabójcy dobrego tekstu ;)

    4 dni temu

  • Użytkownik Czytelniczka1

    @Vee  
    Porada jest na pewno cenna. Dziękuję.  
    Nie jestem jednak przekonana czy będę umiała i chciała z niej skorzystać. Chodzi o moją specyficzną składnię. Problem w tym, że tak buduję i układam zdania w myślach od dawna. Jako amatorka tak też piszę. Po swojemu. ;) Za późno na radykalne zmiany.  ;)
    Może mój feler, może urok, zależy co kto lubi. :)

    Nie wiem czy dobrze rozumiem, że zacytowany przez Ciebie fragment, został podany jako przykład pewnej powtarzalności oraz przesady. Jednakże dla mnie, mimo że ogólnie wyrazy te towarzyszą temu samemu stanowi uniesienia, dotyczą jakby nie patrzeć  odmiennych, różniących się odczuć. PIORUNUJĄCE, bo spadło na bohaterkę  nieoczekiwanie, ZACHWYCAJĄCE, dlatego że bardzo jej się podobało, OSZAŁAMIAJĄCE , gdyż nie mogła dojść do siebie, albowiem coś tak niewiarygodnego ją spotkało po raz  pierwszy. OGROMNA satysfakcja po prostu była najwspanialszą - taką jakiej do tej pory bohaterka nie miała okazji przeżyć. Teraz mi na gorąco przyszło do głowy, że  powinnam jeszcze dodać, iż była WYJĄTKOWA, ta satysfakcja. ;)
    Czy za bardzo się starałam, żeby to tak przedstawić? Akurat w tym fragmenciku przyszło mi wszystko łatwo, bo na fali natchnienia. ;) :)
    Z pewnością „szukajka CTRL+f” to niezbędne narzędzie dla ambitnych. Może kiedyś się skuszę? Na ten moment zupełnie tego nie czuję, niestety.  
    Powyższe opowiadanie było małą próbą przeobrażenia na tekst pewnych fantazji zrodzonych  w mojej głowie.  
    Czytam, że nie do końca jest jak należy. Cóż. Chociaż, co pocieszające, kilkanaście osób zareagowało pozytywnie, a dwóch panów nawet napisało miłe opinie.  
    To mi na ten moment wystarczy.  

    Jeszcze raz dziękuję za wymianę myśli.  
    Pozdrawiam serdecznie. :)
    Kaśka ;)

    4 dni temu

  • Użytkownik unstableimagination

    Bardzo ciekawy debiut. No no Czytelniczko!

    6 dni temu

  • Użytkownik Czytelniczka1

    @unstableimagination  
    Zorientowałam się, że nie nic nie odpowiedziałam, co nie jest w moim zwyczaju.  

    Dziękuję zatem mojemu ulubionemu autorowi za pierwszy komentarz pod moim opowiadaniem.  :)

    5 dni temu

  • Użytkownik unstableimagination

    @Czytelniczka1 Bardzo mnie zdziwiło, że najwytrwalsza czytelniczka jest również autorką! Będę mocno kibicował! :)

    20 godz. temu

  • Użytkownik Czytelniczka1

    @unstableimagination  
    Dziękuję. :)

    15 godz. temu