Z punktu widzenia faceta - cz. 2 ( i chyba ostatnia )
„ Curiosa” ponoć to słowo oznacza ciekawość, ciekawostki, niby coś w tym stylu. Nie mylić oczywiście z słowem „Curva” co w języku łacińskim określa po prostu krzywą a w polskim to wszyscy chyba wiedzą. A że mnie też cechuje ciekawość, niektórzy nawet mówią, że to bardzo niezdrowa ciekawość, na co ja odpowiadam zawsze, że kto pyta ten nie błądzi. No więc jak to w końcu jest z tą moją ciekawością. Ano tyle, że chyba już od momentu jak na własnej skórze doświadczyłam, że pewne części naszych ciał nie służą nam tylko do siusiania, starałam się dowiedzieć co tak naprawdę odczuwa facet kochając się z dziewczyną. Ale szkopuł w tym iż każdy z pytanych facetów albo wulgaryzował temat albo w najlepszym razie klucząc unikał odpowiedzi. Tak że dziś mogę śmiało powtórzyć za Sokratesem jego „wiem że nic nie wiem” I wcale nie jestem taka przekonana czy to, co dalej przeczytacie tak naprawdę odpowiada rzeczywistości. Pominęłam oczywiście te opisy które wydały mi się skandalicznie wulgaryzujące, zarówno temat jak i nas kobiety.
***
Na imprezie zjawili się jako ostatni. A ONA już na samym wejściu, zrobiła niezłe zamieszanie, zwracając sobą, ogólną uwagę. Tak na oko z dwadzieścia, dwadzieścia pięć lat.. Szła taka dumnie wyprostowana. Bujne loki gęstych, długich, prawie że do miejsca gdzie jej plecy traciły swoją szlachetną nazwę, rudych włosów wdzięcznie okalały jej trochę dziecięcą buźkę. Całość opakowana w rozkloszowaną czarną sukienkę, seksownie odsłaniającą ramiona i plecy, świetnie uwypuklającą jej krągłe bioderka, i doskonale podkreślająca stosunkowo mały biuścik. A te jej długie, zgrabne nóżki, ginące gdzieś pod sukienką, aż się prosiły o męską dłoń, która sunąc po nich w górę, dokonałyby w lot inspekcji, czy te cudne nóżki obleczone są w czarne pończoszki czy może rajstopki. Całości dopełniały delikatne czerwone szpileczki na jej małych stópkach i tego samego koloru torebka w jej dłoni.
Pierwsze skojarzenia? Śliczna bryła lodu, nie do rozkruszenia. Ale jednocześnie miała coś w sobie. To coś, co nie pozwalałoby facetowi przejść obok niej obojętnie Ummm!!! Aż chciałoby się ją poklepać, uścisnąć, pogłaskać jej krągły tyłeczek. Jedynie może niuans, to ten malutki biuścik, trochę taki jak dziewczęce piersiątka u dziesięcio, dwunastolatek, będące oznaką początku dojrzewania.
Ewa w mig zauważyła to moje nagłe zainteresowanie nową klaczą w stadninie. Swoją drogą, że dziewczyny mają świetną intuicje. Jakiś taki szósty zmysł w wykrywaniu swoich potencjalnych rywalek. Bo jej dłoń, jak dotąd spoczywająca dość spokojnie na moim udzie, i tylko od czasu do czasu delikatnymi ruchami zagrzewająca mojego wojownika do gotowości, nagle w dość bolesny sposób dała mi odczuć, że jego nagłe zwiększenie erekcji właśnie jej zdradziło moje zainteresowanie nową potencjalną ofiarą. Mnie zaś bardziej nurtowało tylko jedno. Jak to coś, czyli ONA, będzie, wyglądało w saloniku, gdy już pozbędzie się tych wszystkich szmatek? Czy dalej będzie taka niesamowita? Czy będzie jak w tym dowcipie, gdzie jedna drugiej opowiada, jak to jej facet się żali, że kiedy ją całuję, to najpierw scałowuje puder, potem krem, tonik i bóg wie co jeszcze i dopiero na końcu całuje ją? Na co ta druga jej radzi, że ma mu się kazać całować się w dupę. Bo tam jest sama ona i bez żadnych dodatków. I czy naprawdę jest naturalnym rudzielcem, czy tylko farbowanym lisem, łudząc się nadzieją, że już niedługo będę się o tym mógł przekonać naocznie A jak bogowie dadzą to może nawet namacalnie. Nigdy jeszcze o tym tak nie myślałem i nagle dziś zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę to jeszcze nigdy nie miałem rudej i piegowatej. A dziś właśnie kroi się okazja by się w końcu przekonać, czy te rude są naprawdę takie ogniste jak o nich mówią. Co prawda Ewie w tych sprawach naprawdę nic nie brakowało. Nie dość, że wprost kochała się pieprzyć. Tak po prostu się pieprzyć bez zobowiązań. To na dodatek, takie jak ta imprezy, były dla niej wystarczająco usprawiedliwiającą odskocznią jak to określała nudnej jak flaki w oleju monogamii. A że tu każdy może z każdym, to chyba nie wypadałoby odmówić tego komuś jak i sobie również. W końcu takie tu bywają zasady. No, chyba że ktoś naprawdę odmówi albo daje znać że nie. Nie to nie. Nic nigdy na siłę. Ale jeszcze nigdy się tu nie zdarzyła sytuacja by ktoś coś zrobił wbrew woli drugiej strony. W końcu każdy jest dorosły i wie po co i dlaczego tu się znalazł a liczy się tylko jedno. Dobra zabawa dla wszystkich. Tylko, jak jest z tą nową? Czy ona wie na co się pisze a może facet ściągnął ją tu zupełnie nieświadomą? Raczej nie wygląda na stałą bywalczynię takich przybytków. A może wie! I to jest jej pierwszy taki raz i to ją to po prostu przerosło? Wygląda mi to raczej na tą drugą opcję. Nie jest jakoś wielce przerażona, czy zniesmaczona. Raczej jest podenerwowana i delikatnie ale dość stanowczo opędza się od nachalnych amatorów jej wdzięków. A na mój gust chyba zbyt kurczowo trzyma się faceta z którym tu się zjawiła. Za to o nim już nie można było powiedzieć tego samego. I o ile początkowo zachowywał się nawet poprawnie, dbając o swoją partnerkę i stawiając wyraźną granicę swojej własności. To później już było z tym nieco gorzej. Towarzystwo się już pomału trochę oswajało z sobą i należało przejść do właściwego pomieszczenia. Zasada tu panująca jest nieubłagalna dla wszystkich i surowo przestrzegana. Do dalszej części wejść można już bez wierzchniej odzieży. Może być tylko w szlafrok, albo jak kto woli być może być nago lub mieć na sobie tylko bieliznę. A telefony komórkowe czy inne takie rzeczy, rejestrujące dźwięk czy obraz są tu surowo zakazane.
To pomieszczenie znacznie różni od poprzedniego, jest duże okrągłe chyba po to, by nie można się chować po katach. Jedynie co było w nim niezmiennego, to samoobsługowy barek z mnóstwem różnorakich napoi, zarówno bez jak i alkoholowych. Pod bordowymi ścianami, pokrytymi wielkimi malowidłami wyobrażającymi orgie rzymskie stoją bufiaste fotele i kanapy, zaś centralnie, na środku jest umieszczone coś w formie dużego okrągłego łoża, nad którym na suficie umieszczono olbrzymie lustro. Pomieszczenie pomału zaczyna się zapełniać. Atmosfera robi się coraz bardziej napięta, wprost gęstnieje od nagości, seksu i erotyzmu, które wydają się że aż leją się z sufitu. Rozmowy stają się coraz bardziej pikantne i dwuznaczne, podszczypywane dziewczyny aż piszczą z udawanego oburzenia. A gdy przygasa światło, wszystko i wszystkich otula lekki półmrok i zaczynają dawać o sobie znać kolejne wypite drinki, zaczynają się tworzyć się parki i grupki wzajemnej adoracji okupujące kanapy i fotele. Co odważniejsze dziewczyny, już całkiem jawnie zaczynają adorować nie koniecznie facetów z którymi się tu zjawiły a i oni, widać że nie mający nic przeciw nerwowo rozglądają się za innymi. I wcale nie koniecznie w układach jeden na jeden.
W tym całym rozgardiaszu, znikł mi z oczu obiekt mojej fascynacji, z czego najbardziej zadowolona była Ewka. Zsunąwszy się z moich kolan z wielką wprawą, zajęła się ustami moim atrybutem. – Kiedyś ci go połknę. – Jakoś dziwnie to wycharczała, lekko się nim krztusząc przy kolejnej nieudanej próbie objęcia go całego.
I jest! A właściwie są w fotelu naprzeciw, Plecami do niego, siedzi mu na kolanach a rozsunięty szlafroczek odsłania jej pieszczone dziewczęce cycuszki. Nie! Niepieszczone! A wprost ugniata, miętosi swoją dłonią! By drugą, odchyliwszy poły jej szlafroczka, ukazując mym oczom biel jej cudownych ud. W miejscu gdzie kończą się pończoszki a zaczynają majteczki, sięgnąć tam gdzie mój wzrok jeszcze nie sięga, dobrać się jak truteń do miodu. Ona widząc mój wbity w siebie wzrok, moje zaaferowanie, lekko się rumieniąc, usilnie stara się je obciągnąć, i zasłonić przede mną ten piękny widok, jednocześnie zaciskając kurczowo uda broni mu dostępu do ula. Z wrażenia zapominam o intensywnej pracy Ewy, i dopiero jej ząbki na moim fallusie, boleśnie sprowadzają mnie na ziemię.
- Kurwa! Pojebało cię?! – Ewa prawie krzyczy, wyrywając głowę z mojego uścisku. I dopiero wówczas dochodzi do mnie, to, że na siłę napycham jej głowę na mojego fallusa, że aż biedactwo zaczęło się krztusić moim wytryskiem, co prawda nie uroniwszy żadnej kropelki. A spojrzawszy za moim wzrokiem, wskakuje mi na kolana i nadziewając się na mnie, skacze na nim jak oszalała, szepcze mi do ucha - Nie dla psa kiełbasa dupku. Tej smarkuli to ty nie przelecisz. –, A zauważywszy że jestem nadal bardziej zainteresowany widokiem tych dwojga naprzeciw niż nią, lekko jakby zawiedziona schodzi ze mnie i dołącza do grupki kopulującej na łożu.
Zostaję sam z swoim wzwodem, i pewnie z idiotyczną miną, wlepiając wzrok jak sroka w gnat w to co dzieję się naprzeciw. Ona już nie jest taka nieśmiała i święta. Siedząc na nim okrakiem, wygięta w pałąk, zapierając się stopami o podłogę, rzucając głową w wszystkie strony intensywnie pracuję tyłeczkiem na jego kolanach. Jest przy tym jakby nieobecna i nieświadoma tego co się z nią i wokół niej dzieje. Jedną dłonią odchyla majteczki w bok, drugą przytrzymuję, i wpycha sobie z powrotem co rusz wypadającego z niej penisa. Z zamkniętymi oczyma, zagryzając usta, intensywnie pracuje na nim swoim tyłeczkiem w przód i tył. Jeszcze jedno jego pchnięcie, jeszcze jeden jej ruch tyłeczkiem i jak na komedę, jej uda, brzuch, ręce, zaczynają mocno drżeć. Wygina się wówczas jeszcze mocniej, musi chyba szczytować gdy nagle zdarza się katastrofa.
Jego penis wyskakuje z niej nagle, znacząc nasieniem jej majteczki podbrzusze i uda. Drżąc, ciężko łapiąc oddech, orientując się że cały czas ich obserwuję, z jakimś takim dziewczęcym wstydem uporczywie stara się szlafrokiem zasłonić swoje piękne ciało. ON, jakby robiąc jej na przekór, tuląc, całując, pieszcząc jej piersi i małą, to obserwując moją reakcję, to zerkając na odbywającą się między nami orgię, chwyta ją za dłonie odciąga je na boki odsłaniając ją całą, tak jak by miał to być przekaz dla mnie. – Patrz sobie dziadku, tak to się robi!-
Chyba dobrze odebrał mój lekko drwiący uśmiech który mu mówił, że znam dobrze to uczucie napalonego młodego samca. Który z jednej strony znaczy swój rewir, a z drugiej oczekuje aprobaty, podziwu czy pochwały? Sam też kiedyś młody.
W końcu odpuścił. Ona natychmiast jakby ciągle zawstydzona otuliła się szczelnie szlafrokiem, nastąpiła między nimi nerwowa wymiana zdań, na co w końcu wzdrygnęła tylko ramionami. ON wstając i oglądając się trochę tak niepewnie za siebie, jakby ciągle oczekiwał od niej bardziej jednoznacznego przyzwolenia, znikł wśród swingującej reszty. Tak naprawdę interesowała mnie właściwie tylko Ona, i jej reakcje. Jak mogłem zauważyć nie zbyt ją chyba interesowało, co zrobi? A może nie chciała nawet tego oglądać bo jej wzrok błądził wokół, ale zauważyłem że od czasu do czasu spoglądała wydawało się z lekkim podziwem w moja stronę, a raczej mojej dłoni i ciągle sterczącego w niej fallusa. O tu cię boli, pomyślałem zgarniając, przechodzącą obok i równie zainteresowaną nim młodziutką piersiastą blond Wenus. Która co prawda, z lekkim zawahaniem, ale zaraz ochoczo wskoczyła mi na kolana i wzniówszy się nieco nakierowując mego wojownika na swoją szparkę i opuszczając się na niego z cichym jękiem, czy to z bólu jaki jej zadawał, czy może z ciekawości czy to coś się w niej w ogóle pomieści? I ostrożnie się na niego opuszczając, starała pochłonąć go w sobie w całości. Chyba jednak coś było nie tak. Jej cipka nie była przyzwyczajona do takich głębokich penetracji bo nagle zatrzymała się gdzieś w połowie. Do dziś pamiętam ten widok gdy ONA wpatrzona wprost odrywała od nas wzroku. Te zagryzione usta, szeroko otwarte oczy, dłoń bezwiednie wędrująca pod szlafroczek między rozchylające się uda. I w moich marzeniach na moich kolanach miałem nie blond Wenus a ją. I nie blondynę, łapiąc za biodra dosłownie nabijam na siebie, nie bacząc wcale na jej opór, zapieranie się nogami, walenie na oślep dłońmi bym tylko przestał. Normalnie dawno bym to zrobił ale dziś zadziałało to na mnie dosłownie jak płachta na byka. Przerzucam ją przez oparcie fotela, rozsuwam szeroko jej nogi i wchodząc w nią od tyłu, po prostu walę w nią jak oszalały sztubak. Nie wiem ale dziewczę chyba właśnie tego potrzebowało. Jest tak luźna i śliska, że dosłownie czuję jak jej soki spływają po naszych udach, i prawie nie czuję bym w niej był. –Q…. nie skończę?! I przy którymś z kolei pchnięciu, umyślnie mylę dziurkę. Dziewczę próbuje się wyrwać więc wgniatam dosłownie jej głowę w fotel, jeszcze parę ruchów i wyskakując z niej oblewam jej plecy i tyłeczek nasieniem. Bo Ewka nie pozwala nigdy nikomu skończyć w cipce, mówiąc ze ten przywilej należy tylko do jej męża. A ja wiem, że ona ONA patrzy, widzi to wszystko. I tylko nie potrafię odgadnąć czy w jej oczach czai się strach, czy może jednak pragnienie bycia nie tam gdzie teraz jest a tu, na miejscu Ewy, i tak jak przed chwilą ona, sama być ostro przepieprzona. I już się tego pewnie nie dowiem, bo ONA po prostu wstaje, i znika. Trudno ale pomarzyć sobie zawsze można. Zostawiam więc, z szeroko rozstawionymi nogami i kuperkiem wystawionym do góry, niemogącą się pozierać moją Biust-Wenus. Może a nóż się załapie na jakąś drugą turę, oczywiście jeśli znajdzie się jakiś amator na śliskie kuperki. Na dziś ja również mam dosyć i kończę imprezę i z pewnym niedosytem wracam do pokoju.
***
Trzy miesiące później.
Ewa miała rację, że nie dla psa kiełbasa. Miałem co prawda niejako pewną nadzieję, gdy żegnaliśmy się wszyscy następnego dnia. ON obskakiwał z całusami i poklepywaniem po tyłeczkach wszystkie laski, ciekawe tylko ile z nich zaliczył i czy ONA o tym wie. A jego dziewczyna czekała w samochodzie, i jak na mój gust niezbyt była zadowolona z całej tej sytuacji. Teraz albo nigdy, musiałem wykorzystać nadarzającą się sytuację by porozmawiać z nią sam na sam. Choć dziś już tego dosłownie nie powtórzę, ale chyba było to coś w tym stylu.
- Andrzej, nikt nas jeszcze sobie nie przedstawił. Ten facet to twój chłopak?
- Anka, tak a dlaczego? –
- Ale taki tylko chłopak czy coś więcej?
Jej zawahanie świadczyło, że zastanawia co odpowiedzieć, ale w jej oczach widziałem, a może mi się tylko tak wydawało, że ziarenko zostało zasiane, więc ciągnąłem mój monolog dalej.
- Jeśli to ma być coś więcej, niż to co tu było, to raczej daj sobie z nim spokój. Żaden facet, który poważnie myśli o swojej kobiecie nie zabiera jej na takie imprezy, i jeszcze by sią nią dzielić z innymi. A jeśli chciałabyś p o g a d a ć, zadzwoń.
Podając jej swoją wizytówkę nie byłem wcale pewien czy ją weźmie, a jeśli nawet weźmie, to co z nią potem zrobi? Nie czekając odpowiedzi, zostawiłem ją taką niezdecydowaną, obracającą moją wizytówkę w palcach i bijącą się pewnie w myślach jaka powinna być, ruszyłem w stronę Ewy gdzie ta, co rusz naciskając klakson, dawała mi wyraźnie do zrozumienia, że już najwyższy czas zakończyć te szczubackie podchody.
Zadzwoniła po jakiś trzech, czterech miesiącach. Nie wdając się w zbytnią dyskusję, idąc wabang zaryzykowałem i rzuciwszy propozycję wspólnej kolacji w sposób dający jej wyraźnie do zrozumienie, że nie bardzo mogę teraz rozmawiać zakończyłem rozmowę. Ryzyko było pół na pół. Albo się obrazi za to że ją potraktowałem, albo ciekawość będzie silniejsza od jej dumy.
Czekałem już ponad pół godziny i gdy zrezygnowany miałem już wychodzić w drzwiach zjawia się ona. Ta sama czarna sukienka, tyle że dziś ramiona okryte atłasową chustą. Włosy gładko zaczesane upięte w koński ogon. Czerwona torebka, czerwone szpileczki, i cieliste, mam nadzieję że pończoszki. I nagle mój cały misternie obmyślony plan bierze w łeb. Bo zamiast czekać na nią spokojnie siedząc w fotelu, to zrywam się jak jakiś napalony chłoptaś i cholernie dużo kosztowało mnie wysiłku by nie biec, a po prostu podejść. Już słowa cmok w policzek, i wziąwszy ją pod rękę poprowadzę w kierunku restauracji. Jedyne na co było mnie w tym monecie stać chcąc przerwać kłopotliwą ciszę, to na pytanie czy zaczniemy od kawy i deseru czy kolacji. Chyba odpowiedziała coś w stylu, że nie jest za bardzo głodna więc może kawa. Prowadzeni przez kelnera, po kolei mijając wolne stoliki, dziwnie się uśmiechnęła gdy w końcu dotarliśmy do umiejscowionej w zacisznym miejscu, osłoniętej przed wzrokiem ciekawskich, jakby loży. Poprosiła o latte i deser lodowy, a wybór wina pozostawiając mojej decyzji. Przy kawie rozmowa jakoś się specjalnie nie kleiła. Taka ogólnikowa o wszystkim, prawie ze o pogodzie, jakby żadne z nas nie miało odwagi poruszyć właściwego tematu, czyli celu naszego spotkania. W końcu przy kolacji, widząc, że nie prowadzi nas to do niczego, przesiadłem się na sofę obok niej podejmując, pewnie absorbujący nas właściwy temat. Położywszy swoją dłoń na jej, nie cofnęła dłoni. Patrząc jej w oczy, nie odwróciła wzroku, myśląc że albo ją teraz zrażę, albo i nie, idę na całego. Że nie jestem facetem do romansów. Że mam szczęśliwą rodzinę, żonę, dzieci, psa i samochód. Uśmiecha się tylko rozkosznie i pyta czy żona wie o tych moich eskapadach.
-To jest tak. Odpowiadam. Żyjemy trochę w takim wolnym związku. No nie zupełnie takim typowym wolnym. Ja się nie afiszuję, ale też specjalnie żony nie kontroluję. Wiem! Czy raczej może podejrzewam, że ona też ma swoje życie, choć myślę, że raczej woli kobiety. Powiedziałbym nawet, że chyba ją to nieco podnieca. Jest strasznie namiętna po takich eskapadach. Zresztą ona wie że to nic na stałe, i że ich nie zostawię dla innej.
- Czyli ta cała seks blondi? To nie jakaś tam stała kochanka? Wyglądaliście raczej na bardzo zżytych!
- Ewka? Nie, to żadna kochanka. To przyjaciółka, a właściwie żony, bo to przez nią poznałem Ewę i Krzyśka. Po prostu czasami bywamy na takich imprezach, to znaczy bez Krzysztofa ale to nic zobowiązującego.
- Czyli rozumiem ze dziś jesteś na biznesowej kolacji?
- To taka nasza oficjalna wersja! A to takie istotne co mówię żonie? Możemy już o tym nie mówić? Mogę z kolei ja o cos spytać?
- Możesz, jasne ze możesz.
- Ten facet z którym wówczas byłeś to naprawdę był twój chłopak?
- Tak.
- I co on na to?
- Na co?
- No na to że jesteś tu dzisiaj z jakimś szemranym facetem?
- Nie wiem, zresztą mało mnie to obchodzi, było minęło, nie chce mi się o nim mówić. Twoja żonka tez pewnie nie wie z kim jesteś na tej biznesowej kolacyjce.
- A to jakieś istotne? - Pytam nie tyle z ciekawości a widząc że z nią, to nie ja tu jestem wodzirejem.
- Jasne że istotne! Bo jeszcze przed chwilą powiedziałeś, że z żonką jesteście z sobą szczerzy, i ona wie o twoich romansach. A jasne ty przecież nie romansujesz. O twoich przygodach. No to jak już jesteśmy przy tej szczerości, ile twoje córki mają lat? A i jeszcze jedno, jedziesz na taka seks imprezkę, albo spotykasz się z kochanką w hotelu, a potem co? Wracasz spokojnie do domku i jak nigdy nic, po prostu idziesz z żoną do łóżka i się z nią kochasz?
- Co to kurdę ma być za psychoanaliza?
Po co się z nią spotkałeś? Zaczynam się już trochę denerwować
- Tak kochamy się po tym niejednokrotnie. Ona nie robi z tego problemu, ani zresztą ja. Czasem nawet odnoszę takie wrażenie, że ją to chyba nawet podnieca i bardziej wówczas przeżywa, a czasem nawet sama prowokuje do seksu, tak jak by ciągle miała mało. A ty masz czasem takie uczucie? Nie mówię że po jakimś tam zwykłym, ale takim porządnym przeleceniu, że masz jeszcze ochotę na więcej?
- Po pierwsze nie jestem żadna tam do przelatywania, pieprzenia czy nawet ruchania. I to musisz sobie zapamiętać. A jeśli sobie myślisz, że po to się z tobą spotkałam to jesteś w cholernym błędzie!
Widząc że się ostro zdenerwowała, i za chwilę wszystko szlag trafi, chwytam się mojej jak dotychczas niezawodnej metody. Lewą dłonią ujmując jej podbródek, delikatnie obracam jej twarz ku sobie, i ciągle patrząc w jej oczy nachylając się ku jej ust delikatnie je całując. I teraz będzie albo trzask, albo odda pocałunek. Nie było trzask, i nie oddała, ale też nie oderwała ich natychmiast od moich. No to na ile sobie mogę jeszcze pozwolić? Przelatuje mi przez myśl a jednocześnie kładę drugą dłoń na jej kolanie i sunę nią powolutku pod jej sukienką. To ciepło nagle zaciskanych ud, ta śliskość nylonu, i w końcu to cudownie gładkie miejsca gdzie się kończą pończoszki ustępując miejsca gładkości jej ciała. I to, że opór jej ud pomału ustępuje i zaczynają drżeć, gdy moja dłoń już bez przeszkód dociera do tego jej cudownego miejsca ukrytego w koronkach majteczek. I już wiem że jest moja.
- Tak samo patrzyłaś i przygryzałaś wargi kochając się z twoim chłopakiem, jednocześnie patrząc n nas. Ciekawe o czym wówczas myślałaś? – Wyszeptałem jej do ucha.
- Jak to o czym? O nim! O Jacku!-
Odpowiedziała na cały głos, zaciskając na mojej dłoni gwałtownie uda. By po chwili ponownie ją uwalniając z uścisku, rozszerzyć je na tyle, iż mogłem w końcu wślizgnąć się pod majteczki, wodząc palcami po śliskich od jej soczków płatkach waginy. Szepczę jej do ucha.
- Wierutna bzdura.-
- To prawda.- Odpowiada prawie dysząc, bo paluszki jednak robią swoje.
Kurdę trzeba w końcu zakończyć ten nierówny pojedynek. Jej zdziwione oczy gdy moja dłoń opuściła tą jej gorąca przystań, i prawie siłą wyciągam ją z za stołu i prowadzę w stronę wyjścia. Później już tylko, jak napalone nastolatki wpadamy do windy, i gdyby hotel nie miał tylko tych paru pięter, to była by już w niej moja. Nie wiem czy właśnie tego chciała, ale coś mi mówiło żeby się powstrzymać. Wytrzymałem windę, wytrzymałem korytarzyk w apartamencie, idziemy prosto do sypialni gdzie ustawiam ją przed łóżkiem. Gdy powolnym ruchem rozpiąwszy suwak na brzegu sukni, zagryzając w swój seksowny sposób dolną wargę, stała tak przede mną z opuszczonymi rękoma, z wzrokiem oczekiwania, wiedziałem że ona tego chce. Chce i pewnie sobie teraz myśli, że po prostu rzucę ją na to łózko, podciągnę sukienkę i zerwawszy z niej majtki, po prostu ją zerżnę. Ale miałem już co innego w głowie. Delikatnie zsunąwszy z ramion na ramki, pomagam sukience opaść na podłogę, i w miarę jak z niej opada, ja też się zniżam, po czym klęknąwszy, patrząc w górę by móc obserwować jej reakcje, pomalutku robić to samo z jej majteczkami. Uwalniając z nich a jednocześnie z szpileczek najpierw jedną a potem drugą nogę, jednocześnie zanurzając twarz w jej odsłanianym łonie, i napawając się zapachem i smakiem jej kobiecości. Stała drżąc jak osika, jedną dłonią zasłaniając wstydliwie swoje piersi, a drugą nieporadnie usiłując odgrodzić moje usta od smakowanej waginy. Jeszcze nigdy tak szybko nie pozbyłem się swoich rzeczy. Pchnięta delikatnie, opadła na łózko a ja stojąc nad nią z nabrzmiałym fiutem w dłoni, podziwiałem ten piękny widok. Głowa na środku łóżka, otwartymi lekko ustami za to szeroko oczyma, rozrzucone nogi z zwisającymi łydkami odsłaniają jej łono pokryte delikatnym rudawym meszkiem, które to jakby wstydliwie usiłuję zakryć jedną ręką, z drugą na piersiach. Wyglądała trochę tak, jak by właśnie oczekiwała tego swojego pierwszego razu. Taka że cholernie chcę, ale boję się. I dopiero po chwili orientuję się gdzie spoczywa jej wzrok.
-Q… przecież nie jest dziewicą! I co boi się męskiego przyrodzenia? Chyba nie była tylko z tym swoim byłym. I chyba dobrze wie co facet ma między nogami. Bo to że ON nie był tak wyposażony to wcale nie musi być chyba dla niej jakimś wielkim problemem.-
Fakt, że miało być trochę ostro. Lubię kobiety które też tak lubią, ale nie o to chodzi. A przecież widać że chciała seksu, inaczej by nie przyszła, a w każdym razie nie wysyłałaby takich sygnałów. I trochę nie powiem ale zawiedziony, biorę ją na ręce i układam wygodnie na łóżku. Kładąc się obok niej, już nie wiem czy chcąc ją uspokoić, czy oswoić, całuję po twarzy oczach, ustach, a ona tuląc się do mnie oddaje te pocałunki. W końcu jednak trzeba zrobić krok następny, więc biorę jej dłoń, pozostawiając ją sobie na wzwodzie. Nie cofa jej, ale też nie ma żadnej reakcji po prostu pozostaje tak leżąca na nim bez żadnego ruchu.
- Czego się boisz?- Szepcze jej do ucha, jednocześnie ssąc i podgryzając leciutko małżowinę.
- A czego to niby miałabym się bać? – Odpowiada z chyba trochę takim niepewnym śmiechem
- Może tego?
Odpowiadam, lekko ściskając jej dłoń dając tym znak, objęła moje przyrodzenie. Lekkie zaczerwienienie, i jej nierówny, krótki oddech, gdy stara się zamknąć na nim swoją dłoń, a czego tak do końca nie udaje się jej zrobić, wyraźnie świadczą, że chyba się nie pomyliłem. Trzymając jej dłoń, przesuwając nią w górę i w dół układam się lekko na bok, tak by mogła widzieć, jak fioletowa główka to chowa się w jej dłoni to znów się z niej wynurza. Jej wzrok, zagryzanie warg to rozchylanie ust, wyraźnie mówi, że już nie potrzebuje zachęty mojej dłoni. Którą teraz bawiąc się jej meszkiem, i pieszcząc rowek pomiędzy wargami, testuję moment kiedy będzie na niego gotowa? A sądząc z tego jak się poddaje moim palcom? Jaka jest luźna i mokra? A unosząc głowę, z rozchylonymi nieco ustami w takim lubieżnym uśmiechu, i zaciskając mocno swoją dłoń na moim prąciu, bym tego nie przegapił. Patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, takim bezgłośnym wołaniem. - „Pieprz minie! Chcę tego! Już! Teraz!”
Całując jak narwany i patrząc w jej oczy, w koncu odpowiadam pytaniem.
- Chcesz tego?
Wyraz jej twarzy, jej spojrzenie, ten jej mocny uścisk dłoni, mówią o wiele więcej, niż mogłyby wyrazić słowa. Unosząc się na rękach, rozsunąwszy kolanami jej nogi, forsuję bramę jej twierdzy. Jedna, druga, trzecia próba wszystkie nieudane. Mimo że w oczach czai się pożądanie pomieszane ze strachem, wargi przygryzione do białości. Coś ją blokuje, powodując, że zwiera się w sobie, broniąc dostępu. A przy każdej mojej próbie, przy każdym pchnięciu, ucieka przede mną w górę. I tak naprawdę to nie wiem, czy robi to ze strachu przed ewentualnym bólem, czy też zwątpiła w to, czy naprawdę tego chce. Chyba jestem za stary wróbel, i za daleko to wszystko zaszło, by sobie to teraz odpuścić. Obracam się z nią w ten sposób, że mam ja teraz na sobie. Pomagam się jej podnieść tak, że klęczy na mnie okrakiem, drżąca nie pewna co będzie dalej, bo przecież musi czuć swoją kobiecością moją erekcję. Nie jest przecież tak, że tego czego nie widzimy po prostu nie istnieje. Trzymając za biodra wolno i delikatnie przesuwam ją w przód i w tył, aż mój sygnał zostaje zrozumiany i ONA przejmuje inicjatywę. I już bez takiej delikatności, całym swoim ciężarem prawie wciska mi w podbrzusze nabrzmiałego do granic wytrzymałości członka, coraz szybciej rzucając tyłeczkiem, ociera się po nim waginą. Między nami robi się coraz bardziej ślisko, mrowienie w kroczu staje się prawie nie do zniesienia, z myślą, Albo teraz albo nigdy, trzymaną za bioderka unoszę w górę, uwalniając jednookiego, który natychmiast stanął na wysokości zadania a prężąc się ogłosił swoją pełną gotowość. - Nic na siłę.- Nakazuję mi rozum i tylko jego kapelusikiem drażnię między wargami, jednocześnie naciskając delikatnie na jej biodro drugą ręką powoduję że sama zaczyna się na niego opuszczać. Nieco w dół, i ucieczka w górę, następne w dół, obejmuję już prawie całą główkę i znów ucieczka w górę. Gdy znikł w niej już prawie do połowy zastygła w bez ruchu, jakby nie dowierzając samej sobie, by po chwili chwyciwszy moje dłonie pieszczące jej piersi, przenosząc je na swoje biodra jednym gwałtownym ruchem opaść na mnie do samego końca. I już nie panuję nad sobą, znów jestem na niej całym ciężarem. Wchodząc w nią ostro raz za razem, zupełnie nie zwracając uwagi na jej protesty, na okładania mnie piąstkami, walenia piętami po moich pośladkach. Na nic. Wrota wyważone, twierdza zdobyta. Robi się coraz luźniej i bardziej ślisko. Ona wie i ja wiem że to tylko taka gra, nie przestaję, zresztą ona też bioderkami wychodzi mi ciągle naprzeciw. A gdy już wiem że za chwilę eksploduję, i chcę z niej wyjść, oplata mnie nogami, i kręcąc przecząco głową wyraźnie nie chce bym przestał. Orgazm przyszedł prawie jednocześnie, pierwszy byłem ja, a jej to jakby czekał na to. Przyszedł nagły, niespodziewany i nie powiem ale napędził mi cholernego strachu. Wyprężywszy się początkowo jakby zesztywniała, odleciała, czy zemdlała, a potem było już tylko gorzej. Jej drżenie dosłownie przeszło w drgawki, jakieś konwulsje. Zupełnie jakby dostała napadu epilepsji. Cała zlana zimnym potem a ja nie mogąc jej docucić, ani uspokoić tego potwornego drżenia, dosłownie spanikowałem. Na dodatek pokojowy telefon nie działał, a komórkę jakby diabli wzięli. I na całe szczęście, bo gdy już wciągałem coś na siebie by nago nie wylecieć na korytarz by wezwać pomoc, nagle zaczęła się uspokajać, powoli otwierać oczy, a ten jej wyraz twarzy, ten uśmiech pełen zadowolenia, jak u dziecka zadowolonego z czekolady którą pierwszy raz spróbowało i cholernie mu zasmakowała.
Nigdy wcześniej z żadną kobietą tak nie miałem. Były większe lub mniejsze orgazmy, były takie z rozkoszy, krzyczały, drapały nawet gryzły. Ale nie aż tak?
- Dzięki. - Usłyszałem tylko gdy już uśmiechnięta, taka spełniona, całując ciągle, tuliła się do mnie mocno.
- Cholernie mnie wystraszyłaś. Mało brakowało a wzywał bym karetkę! - Moje ego aż pęczniało z dumy.
***
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.