.........miłość to jak świeżo nawoskowana cipka.

.........miłość to jak świeżo nawoskowana cipka.Curiosa.  
       cz. 3



„ ……… miłość to jak świeżo nawoskowana cipka. Zaokrąglona i jędrna, acz nad wyraz ciasna i zachwycająco soczysta, gotowa na wszystkie propozycje”[i/]  

(cytat z filmu Curiosa-sztuka uwodzenia)


     Miałam już nadzieję że temat Andrzeja jest odfajkowany, bo już całkowicie zamknęłam ten rozdział. Ale parę dni później, Magda nie wytrzymała i zaatakowała mnie znienacka, czy nadal jestem z ty moim Andrzejem, bo jakoś nie widać bym się z kimś spotykała i co on ma wspólnego z tą definicją miłości z Curiosy.  Małpa jednak spamiętała.   Zaproponowałam, że mogę jej służyć telefonem do niego a znając życie i te jego zapatrywania to się pewnie chętnie zgodzi, uświadomić ją, jak to może być z szemranym tatuśkiem. Bo mleko się już wylało, a ja głupia pewnie naiwnie myślałam, że on jest ze mną, jest dla mnie. Nie żebym miała jakieś nadzieje, że oto właśnie zjawił się, ten jedyny, ten pieprzony rycerz na białym koniu z którym już będę żyła długo i szczęśliwie. Andrzej jak i Jacek, zresztą i ci pozostali, byli dobrzy jako przyjaciele. No może ciut więcej niż przyjaciele ale żaden z nich nie nadawał się na partnera na resztę życia.  A zresztą czy ktoś taki w ogóle istnieje? Jacek to erotoman amator, i co z tego że dobry w łóżku mimo często po prostu zasypiał gdy ja chciałam się poprzytulać, popieścić. No Andrzej to już była inna liga. On jeden potrafił i zadowolić i po wszystkim wypieścić, wytulić, wycałować tak, że to ja a nie on zasypiałam pierwsza w jego ramionach. Ale widać że wiek i doświadczenie robią swoje. Czemu się w takim razie z nim rozstałam, jeśli był aż tak wspaniały?    Ale po kolei.  

     Historia z Andrzejem nie skończyła się tylko na tym jednym razie. To były cztery miesiące zafascynowania nim to tego stopnia Andrzej, że jak to mówią, prawie że przebierając nogami oczekiwałam na telefon od niego. Bo to zawsze dzwonił on, nigdy ja, taka była po prostu niepisana umowa. Nigdy nie wiadomo, gdzie i z kim jest, a mogłam na przykład natrafić na jego asystenta albo co gorsza żonę i sytuacja była by więcej niż niezręczna. Tak wiedziałam że jest żonaty, a na dodatek dzieciaty. I jakoś mi to nigdy nie przeszkadzało, zresztą nigdy też nie traktowałam tego naszego [i]związku
jako cos stałego.  A może podświadomie chciałam to potraktować jako takie odreagowanie, na mojego pierwszego, następnych, a już w szczególności pewnie na Jacka i pana Bum.  A Szpakowaty był tym jedynym facetem, który nigdy nie potraktował mnie jak jakiejś maszynki do seksu, czy wulgarnie mówiąc, spluwaczki na swoją spermę. Do tego miał coś tak diabolicznego w sobie, że już chyba wówczas, gdy żegnaliśmy się po tej sławetnej imprezie. Gdy z tą swoją bezgraniczną pewnością w sobie, powiedział że i tak do niego zadzwonię.  To już chyba wtedy, gdzieś głęboko w swojej podświadomości byłam już jego. Tyle tylko, że albo jeszcze sobie tego nie uświadamiałam, albo co gorsza nie chciałam tej myśli do siebie dopuścić. A potem już było tylko z górki i już sam widok jego imienia na wyświetlaczu, tembr jego głos w telefonie, natychmiast wprawiały mnie w jakąś dziką euforię że zapominałam o całym świecie. I już o niczym innym nie mogłam myśleć, nic innego dookoła mnie już nie istniało jak tylko jedno. Być jego a on moim.        
     To bycie jego, tak doskonale się sprawdzało, że nawet nie zauważałam, że z tym drugim już jest nieco gorzej. Bo to zawsze on decydował kiedy, gdzie i na jak długo będziemy razem. Dziś sobie myślę, że byłam taką jego dziewczyną na telefon. Jeśli miał to być jakiś dłuższy wypad to po prostu dzwonił. I bez żadnych pytań, zbędnych gadek, po prostu najzwyczajniej w świecie, informował skąd i o której mnie odbierze, i na jak długo mam się spakować. A jeśli miało być to krótkie spotkanie to po prostu wysyłał sms-a z adresem apartamentu i kodem do drzwi. W pierwszej wersji były to przeważnie jakieś dwu, trzydniowe wypady, a pretekstem do nich były jakieś biznesowe spotkania czy konferencje połączone z kolacyjkami, gdzieś na drugim końcu kraju. Wówczas zatrzymywaliśmy się w jakimś eleganckim hotelu z dyskretną obsługą. Oczywiście o ile w części dotyczących spraw biznesowych nie uczestniczyłam, szłam wtedy do miasta, albo po prostu pozwiedzać okolice, to już w tych tak zwanych biznesowych kolacyjkach robiłam już za jego asystentkę. I nie ma w tym nic do śmiechu, oni wszyscy mieli też takie asystentki. Co prawda nie wiem jak się dla reszty już potem kończyły te kolacyjki, bo nigdy nie dotrwaliśmy do ich końca i może rzeczywiście kończyły się jakimiś orgietkami. Jednak zawsze gdy atmosfera robiła się już za frywolna, porywał mnie, i odprowadzani łakomym wzrokiem, a i nie tylko panów, opuszczaliśmy rozochocone towarzystwo. A potem to było już zgodnie z przewidywaniami, tylko może różniło się kolejnością zdarzeń. Czasem dobierał się do mnie już w windzie i kończyliśmy ostrym bzykaniem zaraz po zamknięciu drzwi od pokoju. I nie ważne było czy to jest ściana, podłoga, a raz nawet była logia gdzie prawie mnie gwałcił opartą o poręcz. A czasami , tak jak stare dobre małżeństwo. Prysznic, ząbki paciorek i do łózka. Tyle tylko że rzadko kiedy nie zasypialiśmy dopiero nad ranem.
    Ale pytałaś czemu, jeśli było aż tak dobrze, z nim zerwałam. Chyba to we mnie narastało powoli, i chyba nie bardzo chciałam wszystko widzieć a jeśli już to do siebie dopuszczać. A pierwsze co powinno we mnie wzbudzić podejrzenia to te nasze spotkania w apartamentach. Początek był zawsze ten sam. Dostawałam smsa z adresem apartamentu i kodem do drzwi, oraz godziną o której mam się tam zjawić. Na pierwsze spotkanie przyszłam później, w końcu to facet powinien poczekać, no i czekał tyle że z początku było drętwo i nijako. Boczył się, był jakiś taki nieswój, buziak w policzek na powitanie, i jakoś wszystko się nie kręciło. On nie powiedział o co chodzi, a ja z kolei zaparłam się by zbytnio nie naciskać. Ale koniec w końcu gdzieś w połowie nocy udało mi się go udobruchać i potem kochaliśmy się jak szaleni Ale już nigdy nie popełniałam tego błędu. Zawsze już byłam punktualna, czasami już czekał a czasami ja musiałam czekać na niego. I zawsze wtedy gdy go jeszcze nie było, w pokoju oprócz standardowego mnóstwa owoców i szampana, na łóżku leżała koperta a nierzadko obok stała duża torba. No może nie był to taki zwykły list a raczej była to instrukcja, no powiedzmy, że to była taka zawoalowana prośba, co i jak mam zrobić przed jego przyjściem. Pamiętam ten pierwszy raz gdy zażyczył sobie, bym czekała na niego, leżąc na łóżku zupełnie naga, z opaską na oczach i pod żadnym pozorem nie mogę się odzywać aż on mi nie pozwoli  a za każde odstępstwo od tych zasad  będę ukarana. Pieprzony Grey mu się kurtka zamarzył, że brakowało w tym jeszcze tylko kajdanek. Ale w końcu moja niezdrowa ciekawość co on wymyślił była silniejsza  od rozsądku bo zrobiłam jak chciał  
Pomału traciłam już rachubę czasu, dostając gęsiej skórki z zimna. Bo kto i po jasnego diabła włączył tą pieprzoną klimę. W końcu. Gdy już miałam wszystkiego dość i miała zamiar wyjść, gdy nagle usłyszałam, że ktoś delikatnie otwiera drzwi do pokoju. I to cholerne uczucia gdy drżysz z zimna, a tu nagle oblewa cię gorąco i ze wstydu bo nie wiesz kto wchodzi, odruchowo zaciskasz uda zakrywając dłońmi, jak jakaś pieprzona pensjonarka, piersi i łono w jakimś głupim odruchu, geście niewinności, a w głowie tylko. A może to obsługa? Albo może ktoś pomylił pokoje! I więcej czuję, że ktoś tu jest świdrując mnie wzrokiem. Potem kroki, szelest zdejmowanego ubrania. I znów ta natrętna, myśl. A co jeśli to nie on? A może oddał mnie komuś? Albo że nie jest w pokoju sam i pewnie zaraz weźmie mnie jakiś obcy facet a on się będzie temu przyglądał? Takie to głupie myśli krążyły mi po głowie, jednocześnie starając się zakryć łono i biust kurczowo zaciskając uda.  Ale mimo przemożnej chęci, nie zrywam opaski z oczu. Pomna, że nie ominie mnie za to kara, choć nie bardzo wiem co niby miałoby nią być, czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Nagle delikatnie ale zdecydowany chwyt za nadgarstki, odrywający moje dłonie od mego ciała i wiążąc czymś miękkim, unieruchamia je do wezgłowia łózka.  Ale już jestem spokojniejsza. To jego dłonie, jego oddech, jego zapach. Potem podobne więzy na kostkach, i to nagłe, mocne szarpnięcie rozrywające mi szeroko nogi na boki.  A mnie to cholernie mnie to podnieca, podnieca tym, że nadal nie wiem do czego zmierza i co ze mną chce zrobić. Trochę się domyślam z uginającego się materaca, że chyba układa się miedzy moimi nogami i niecierpliwa, mokra i otwarta czekam na to mocne, rozrywające pchnięcie którym za chwilę mnie wypełni. Zamiast tego owiewa mnie tam ciepły oddech, zarost drażni uda, podbrzusze, a zwinny języczek, aż pieści prawie do bólu nabrzmiały guziczek. Pieści, ssie delikatnie przygryza a ja miotam się z rozkoszy i prawie krzyczę błagalnie by mnie wziął, i gdyby nie te więzy już dawno nabiłabym się na niego. Ale on na to, jakby w ogóle nie reaguje.  I wreszcie przychodzi ten upragniony moment, gdy wprost miażdży mnie całym swoim ciężarem wchodząc we mnie raz za razem. A czując jak mnie prawie rozrywa w środku, rzucając biodrami wychodzę mu naprzeciw. Chce więcej, głębiej i mocniej. Chcę by mnie całował, pieścił i jednocześnie pieprzył ostro. Chcę czuć jak pulsując we mnie, pozbywa się swoich soków, a ja robię się od nich tak mokra i śliska, że pomału przestaję w sobie czuć to że się we mnie porusza. On to wie! I ja to wiem, że w końcu jak zawsze zabierze mnie ze sobą na ten szczyt, i przedłuża męczarnię oczekiwania. Bym potem już uwolniona z więzów, zaspokojona ale ciągle jeszcze drżąca, wtulić się w niego szukając bezpiecznej przystani. Gdy on, tuląc mnie i scałowując łzy szczęścia z moich powiek i polików, delikatnie bawiąc się moimi kędziorkami, zbierze na palec ostatnie krople tego co ze mnie wypływa, rozetrze je  sobie na ustach i podzieli się tym ze mną w gorącym pocałunku.

                              ***  


Ale dobra, miało być o tej naoliwionej cipce. No to teraz będzie. Któregoś razu zgodnie z sławetną instrukcją miałam sobie zapleść włosy w dwie kitki i założyć rzeczy, które znajdowały się w dużej papierowej torbie. I koniecznie bym miała na sobie tylko to i nic więcej. Nie było to pierwsze tego typu życzenie mojego kochanka. Tyle że przeważnie była to mniej czy więcej skąpa, ale zawsze seksowna bielizna.  Tym razem były tam, kolanówki, zapinana pod szyję bluzeczka, klasyczne bawełniane figi.  A wszystko to śnieżno białe i rozmiarowo doskonale dopasowane. Do kompletu były jeszcze różowe tenisówki i plisowana mini spódniczka w szkocką kratę.  Brakowałoby jeszcze tylko jakiegoś krawata, kamizelki albo marynarki i wypisz wymaluj, uczennica z „Szkoły uwodzenia” jak ulał. Cholerny zbereźnik, amator kwaśnych jabłuszek, ale polecenie grzecznie wykonałam i czekałam niecierpliwie na ciąg dalszy. Wszedł z marsową miną, usiadł na brzegu łózka i poklepując miejsce obok siebie dał mi do zrozumienia że mam tam też usiąść. No i zaczął się teatrzyk.  

-Aniu! Miałem dziś telefon ze szkoły. Ponoć jesteś opryskliwa dla nauczycieli. Nie możemy tego tolerować i musi być za to kara. – Po czym jednym ruchem przerzucił mnie przez swoje kolana, odgarnął spódniczkę, opuścił mi majteczki i nagle ciach, pouczyłam na pośladkach siarczyste klapsy. Nie powiem zbolało, ale klapsy nie ustawały i zbierałam je aż mocno zapiekło a tyłeczek zrobił się pewnie już cały czerwony. Wówczas dopiero przestał i zamiast razów poczułam na nim jego usta.. Nigdy nie dostawałam klapsów, nawet w dzieciństwie, a te choć może i trochę bolesne, w jakimś stopniu były również podniecające. I obudziły we mnie te osławione motyle a mała robiła się wilgotna i gorąca. Stałam potem przed nim, cała drżąca, rozdygotana, z rozerwaną bluzeczka odsłaniającą piersi, jego usta krążą od pępka do gumki majteczek, a jego dłonie wślizgnąwszy się pod nie pieszczą pośladki a po chwili delikatnie i powoli zsuwają je na moje kostki by czym prędzej wrócić na nie i podtrzymując w górze spódniczkę, czyniąc sobie dostęp do rozpalonej małej, pieścić ją wargami, językiem, delektując się jej sokami. Mnie nie było stać na nic więcej jak tylko wbiwszy się palcami w jego włosy, dociskać jego twarz do swego pulsującego łona.

- Nidy nie miałem dziewicy.- Słyszę nagle między jedną a drugą pieszczotą jego wyznanie.

- Ja też nią nie jestem.- Chciałam być pewnie strasznie dowcipna, ale chyba nie za bardzo mi to wyszło, bo z podniecenia trudno mi było wykrzesać z siebie te słowa. I nawet nie jestem pewna czy to usłyszał, ani tego czy to w ogóle powiedziałam, a nie tylko przeleciało mi to przez myśl. W każdym razie jego reakcja była całkowicie adekwatna. Nagle wstał i zaczął się przede mną jak na wyścigi zrzucać z siebie ubranie siejąc jego częściami po całym pokoju.  To był naprawdę komiczny widok, odbijający się w tej wielkiej lustro-szafie.  Na środku pokoju stoi dziewczę w kitkach, z rozerwaną bluzeczką, przysłaniając jedną dłonią odsłonięte cycuszki, a drugą napinając w dół kusą spódniczkę.   Z majteczkami na kostkach wpatrzona jak w obraz, na niezdarnie walczącego z swoimi ciuchami faceta. I w końcu dał radę, nagi dopadł do mnie pchnął na łóżko, i ledwo walnęłam na nie plecami a on już był we mnie. Amok, zupełnie jakby mnie chciał gwałcić. A gwałci się chyba kogoś kto stawia opór. A może w jego chorej głowie właśnie tego chciał? Nie wiem i pewnie się już ego nie dowiem. Poszło szybko i bez fajerwerków.  A jak już po wszystkim, leżeliśmy nadzy. Przytulona do niego gdy jak zwykle po seksie przebierał paluszkami w moich kędziorkach ni stąd ni z owąd zapytałam, czy właśnie tak robi się z dziewicami?  

Spojrzał mi głęboko w oczy i usłyszałam tylko przepraszam, kneblując mi usta swoimi.  Widziałam ze mu trochę nie w sos, ze się tak zagalopował, nigdy wcześniej tak tego nie zrobił, ale nie chcąc już dalej tego drążyć, zmieniłam temat. Spytałam czy podoba mu się moja mała, że taka niewydepilowana? Na co z uśmiechem odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Jacek cię nigdy nie namawiał byś ją sobie wydepilowała?

- Namawiał.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Nie raz powtarzał po oralku, że mogłabym sobie usunąć tam włoski, bo woli całować i lizać moje ciałko a nie włoski. –

- Ale nie posłuchałaś?
  
- To były tylko takie przekomarzania. A jemu jakoś nigdy nie odeszła mu chęć by mi się tam w ten sposób dobierać. A tobie taka się nie podoba?-  

- Podoba się, jasne że podoba. Może gdyby nie to, że  u ciebie to takie kędziorki, prawie meszek a nie dzika dżungla, gdzie słońce do dołu nie dochodzi. To pewnie nie byłbym tym zachwycony. A że nam facetom podoba się jak kobieta jest tam gładziutka, a jeszcze jak ma takie piersiątka jak te twoje to już jest inna rzecz.- A jego śmiech, jak to wszystko mówił , i ta cała akcja z przebraniem mnie za niegrzeczną uczennicę już wówczas powinien mi dać dużo do myślenia.
- Wiesz….. w każdym facecie drzemie trochę coś z pedofila. No może pedofila to trochę źle, albo za mocno powiedziane. W każdym razie chodzi o to, że faceci podświadomie szukają cipek jeszcze nietkniętych przez innego samca. Chcemy być chyba tymi jedynymi, którzy tam zagoszczą. To takie męskie ego samca przywódcy przez nas przemawia.  

- Jasne, wam wolno pieprzyć się na lewo i prawo i jesteście tym większymi bohaterami im więcej dziewczyn zaliczycie. Wam wolno! Jesteście wówczas cholernie męscy. A dziewczyna która się prześpi z paroma to co? Albo suka albo kurwa!  I nadaje się tylko do pieprzenia, a na żonę to każdy chciałby dziewicę. Tylko skąd wówczas brać te dziewice jak wy je wszystkie już rozdziewiczyliście?!  To tak jak z tym Jasiem i Agatką w przedszkolu gdy ona mówi do niego na jego amory, że jak szuka cnotki to ma iść do żłobka! – Już wtedy nerwowo nie wytrzymałam i musiałam to z siebie wyrzucić.  

- Ale ja nie szukam żadnej dziewicy.- Trochę go zdziwił ten mój wybuch i moja złość - Z dziewicą nie było by tak jak z tobą! Za stary już jestem by ją wszystkiego uczyć pokazywać i mieć ciągłe uważanie na jej obawy i strachy i jeszcze może, że zajdzie w ciążę.  

     Już miałam coś na końcu języka by mu wypalić, wściekła, z jednej strony na niego za te gadania, a z drugiej na siebie o to że znów jestem cholernie mokra, a on to właśnie zauważył i zamknąwszy mi usta swoimi w tym samym momencie jest już we mnie a ja?????? Co ja? Ja tego cholernie chcę, i już jestem na nim jak by to ująć w pełnym galopie. A tą cała gadką spowodował chyba to, że właśnie otrzymałam ten jeden z nielicznych błyskawicznych orgazmów. I teraz to ja, już będąc po musiałam walczyć o to by on mógł skończyć.  I to było nasze ostatnie spotkanie. Choć jeszcze wówczas chyba o tym nie wiedziałam. Jeszcze to do mnie wtedy nie dotarło. Dostałam obuchem w głowę parę dni później, gdy przypadkiem natknęłam się na niego w galerii handlowej. Był tam z swoją żoną i córką. Uśmiechnięty od ucha do ucha, rozbawiony do nieprzyzwoitości. Wiedziałam, że jest żonaty i ma córkę, tyle ze nigdy jakoś się nie spytałam, a on nie powiedział, że ta jego latorośl ma z piętnaście szesnaście lat. I wcale nie to, że żonaty i dzieciaty, stało się jakimś problemem. Problem tkwił gdzie indziej. I zaraz przypomniała mi się ta całą nasza rozmowa. O wygolonych waginach, małych cycuszkach i te całe przebieranki za uczennicę! Wtedy się z tego śmiałam!  Teraz widząc sposób w jaki na nią patrzy, w jaki poprawia kosmyk jej niesfornie opadających włosów wcale mi nie do śmiechu!
Noż kurdę! Ten Skurczybyk pożerał mnie takim wzrokiem wtedy gdy się ze mną pieprzył! Pieprzony zbok jakich mało, i pewnie aż się pali by przelecieć własną córkę! Tylko gdzie jest ta durnowata żonka, że tego wszystkiego nie widzi i szczebiocze jak popieprzona!  
To był ostatni raz gdy go widziałam. Zablokowałam jego numer w komórce i adres mailowy w poczcie. Koniec Pana Szpakowatego. Koniec jego historii!  I koniec jego obecności w moim życiu.

abigail

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użyła 3577 słów i 18902 znaków. Tagi: #erotyka #seks #pożądanie

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik andkor

    No cóż mam tylko nadzieję że ja się nigdy nie stanę takim zwyrolem jak ten Andrzej z twojego opowiadania.
    Pozdrawiam też Andrzej ale inny wierny swojej ukochanej

    16 godz. temu