— Mam nadzieję, że więcej tam nie pójdziesz?
— Nie.
— Cieszę się, gdyż nie chcę, aby moja przyszła żona utrzymywała kontakt z kobietą bijącą swoje dziecko.
— Czy ja dobrze słyszałam, że ty powiedziałeś moja przyszła żona?
— Tak no, chyba że nie chcesz zostać żoną zwykłego prostego chłopa, który mieszka w biednej chatce.
— Oczywiście, że chcę, jak mogłeś tak pomyśleć?
Mężczyzna, gdy usłyszał tę wiadomość to z radości, aż wziął ją na ręce. Młodzi poszli wcześniej spać, bo od samego rana miały rozpocząć się przygotowania do ceremonii.
Juan poszedł z samego rana w pole, zostawiając ukochaną samą.
Amelia wstała zaraz, po nim była szczęśliwa.
Dziewczyna wzięła miotłę wykonaną ze słomy i tanecznym krokiem wysprzątała izbę. Po skończeniu udała się do obory, gdzie wydoila krowę Helgę. Po powrocie do chaty zabrała się za gotowanie owsianki. Nagle w drzwiach stanęła jej matka
— Amelio, czy możesz mi łaskawie wyjaśnić, co to wszystko ma znaczyć?!
— Matko,po co tutaj przyszłaś?
— To chyba oczywiste, żeby zabrać cię do domu.
— Nigdzie z tobą nie pójdę.
— Ależ pójdziesz!
— Nie!
Klara nie wytrzymała i znów podniosła rękę na córkę i ją uderzyła.
— Wynoś się z mojego domu! — krzyczała Amelia. No już precz nigdy więcej już mnie nie uderzysz!
— Ty tę zatęchłą izbę nazywasz domem?
— Wolę mieszkać biednie niż w domu z matką, która traktuje wszystkich z góry, pogardzając ludźmi.
— Jak śmiesz tak do mnie mówić?
— A co może tak nie jest?
Kobieta podeszła do córki złapała za rękę i siłą wyciągnęła na dwór.
— Puszczaj mnie!
— Jeśli nie chcesz, żeby stała mu się krzywda to lepiej ze mną wróć do domu.
— Nie przestraszysz mnie, gdyż nie boję się ciebie.
Ameli w końcu udało się wyrawać i wbiegła do środka, zamykając drzwi. Przez firankę obserwowała matkę, która stała przy furtce, po czym ruszyła przed siebie.
Juan wieczorem wrócił z pola do domu, po wejściu zastał ukochaną zapłakaną. Podszedł do niej z miejsca i przytulił, ocierając z policzka łzy.
— Co się stało? — zapytał.
— Była tu moja matka.
— Czego chciała?
— Powiedziała, że przyszła, aby zabrać mnie do domu groziła mi. Obrażał twój dom nazywając zatęchłą chatą.
— No, co za wredna baba!
— Taka jest właśnie moja matka.
— Nie przejmuj się nią najważniejsze, że mamy siebie.
— To prawda kocham cię Juanie.
— A ja kocham ciebie Amelio.
Młodzi postanowili wizytę Klary puścić w niepamięć pocałowali się i poszli spać
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto