TRÓJKĄT. POWRÓT.

"Przepraszamy Dominiku, że nie odzywaliśmy się przez tyle czasu. Powinniśmy przynajmniej podziękować za wspaniały wieczór, który sprawił, że nasz seks przeszedł na inny, o wiele wyższy poziom. Nie mamy usprawiedliwienia na to, że nie napisaliśmy zwykłego „dziękujemy”. Choć był powód tego milczenia. Okazało się, że Ola wspaniale poczuła się w roli uległej, a ja odkryłem nagle w sobie potencjał dominującego. I choć bardzo cenimy sobie naszą trójkową przygodę, to w tej nowej sytuacji cieszyliśmy się sobą i egoistycznie nie chcieliśmy nikogo więcej. A jednocześnie głupio nam było to napisać. I dobrze. Bo ostatnio wróciliśmy w rozmowach do tamtego wieczoru. I wtedy uświadomiłem sobie, że jest coś, czego do pełni mi brakuje. Tego podniecenia, kiedy widziałem, jak dominowałeś Olę, Tego, kiedy powiedziałeś mi, że zerżniesz mi żonę i spytałeś, czy tego chcę, a ja zazdrosny i podniecony jednocześnie, powiedziałem TAK. I tego, jak siedząc w pokoju wyobrażałem sobie, co tam robicie. I tego, co działo się po sms-ie, którym zaprosiłeś mnie do pomocy. I tego szalonego seksu potem, o którym Ola powiedziała, że był jak tsunami. I stwierdziliśmy, że chcemy do tego wrócić. Jeśli nie skreśliłeś nas ostatecznie, daj znać. Pozdrawiamy Ola i Marek"
Dałem znać. Tym razem zaprosili mnie do siebie.
•           *.       *
Ładna przedwojenna willa w zielonej części miasta, odrestaurowana, zadbany ogród.
Drzwi otworzył Marek. Za nim, w małej czarnej, ze skórzaną obrożą na szyi i skórzanymi kajdankami na rękach i nogach, trzymana na smyczy przez męża, stała Ola.
Uścisnęliśmy sobie z Markiem ręce. Przyglądałem się Oli ciekawy zmian, jakie w niej zaszły. Pewnie był to efekt sukni opinającej ją mocno i zdecydowanie odsłaniającej piękne nogi, ponad samonośne pończochy, aż po sam kres ud, bo wydawało mi się, że bardziej wyeksponowane stały się jej dorodne piersi, jak i brazylijski w kształcie tyłek, prowokujący do zajęcia się nim na wszelkie możliwe sposoby. Subtelny makijaż nadawał jej twarzy charakter delikatności kontrastującej z wyzywającą formą reszty stylizacji.  
Uniosłem jej ręce, przyjrzałem się kajdankom. Czarna skóra na zewnątrz od wewnątrz wyłożona była miękkim futerkiem.  Ucałowałem jej dłonie. Spojrzałem głęboko w oczy. Opuściła wzrok.
- Patrz na mnie – powiedziałem.
Posłuchała. W oczach miała coś, co mają tylko prawdziwe uległe. Ufne oddanie.
Pocałowałem ją w usta. Rozchyliła, jakby chciała głębszego pocałunku. Nie skorzystałem. Obszedłem ją z tyłu. Pocałowałem w kark. Ręką sięgnąłem między jej uda. Odchyliłem pasek stringów i przesunąłem palcem wzdłuż całej szparki. Była już wilgotna.
- Dobrze ją ułożyłeś - pochwaliłem Marka.
- Dzięki. Wejdźmy do środka – zaproponował.
Weszliśmy przez przestronny hall, z pięknymi, biegnącymi łukiem, drewnianymi schodami prowadzącymi w górę i w dół. Zeszliśmy w dół.  
Prowadził Marek. Za nim szła Ola seksownie kręcąc dupką, ja na końcu łakomie wpatrzony w jej kształty.  
- A to nasz pokój zabaw - oznajmił Marek otwierając grube, drewniane drzwi obite od wewnątrz tłumiącą dźwięki skórą.
Ogień w kominku, przyćmione światło kinkietów na ścianach, głębokie bordo pokrywającej ściany tapety, płynący z głośników smooth jazz. Wszystko to  stwarzało  intymną i nieco tajemniczą  atmosferę. W środku pokoju, na grubym, tureckim dywanie stały stare, świetnie utrzymane, skórzane meble: dwa fotele i kanapa. Pod ścianą w narożniku, stał stolik z dużym zestawem erotycznych akcesoriów.
Zapraszam – Marek wskazał mi fotel.
Olę zaprowadził na środek pokoju, na skraj dywanu. Odpiął jej smycz. Stała podświetlona od tyłu blaskiem kominka.
- Teraz pokarzę Ci, jak spędzamy niektóre weekendowe wieczory - zapowiedział.
Nie spodziewałem się tego, co za chwilę nastąpiło, W półmroku pokoju umknęły moim oczom dwa dziwne urządzenia. Po obu stronach pokoju naprzeciwko siebie umieszczone były na rolkach po dwie linki. Dwie, biegnące po podłodze, Marek przypiął do kajdanków na nogach Oli, dwie pozostałe biegnące od góry, skośnie w dół, dopiął do kajdanków na jej rękach.  Przy barku nalał nam po szklaneczce whisky, podał mi a sam podszedł do Oli i jednym ruchem zerwał z niej suknię.  
Naga, poza drobnym trójkątem stringów i paskiem obroży na szyi, z rękoma szeroko rozpiętymi i rozchylonymi szeroko nogami przypominała „Człowieka wirtuwiańskiego” ze słynnego szkicu Leonarda. Byłem pod wrażeniem. Podziwiałem i zazdrościłem trochę. Nie tyle, że nigdy tego nie zrobiłem, ale że nie pomyślałem o tym, że można.
- O kurwa! - wyrwało mi się z ust bezwiednie. Z zasady nie przeklinam, nie używam słów wulgarnych zamiast znaków przestankowych. W tym jednak wypadku sytuacja wymagała wielkiego nad wykrzyknika.
Mieli to perfekcyjnie przygotowane i pewnie często ćwiczone, bo mimo tego mojego okrzyku ani jej, ani jemu nie drgnęła powieka, nie pojawił się cień uśmiechu z udanej niespodzianki. Jedynie w oczach siadającego na fotelu Marka widziałem satysfakcję.  
- Ale jak? Skąd ten pomysł? – nie mogłem wyjść z podziwu.
- Wspinamy się trochę, więc haki, rolki, karabińczyki, to nasz świat – Marek mówił to tak od niechcenia. – Chcesz o tym porozmawiać, czy odłożymy to na później, bo kobieta czeka. Jest Twoja.
I była. Rozciągnięta, goła. Jedynie w obroży i stringach. Oczekująca na to co za chwile się stanie.
Przyglądałem się jej z fotela zastanawiając się, co z nią zrobić. Chwilę to trwało. Długą chwilę. Dłuższą niż potrzebna mi była na zastanowienie. Lubiłem te chwile przedłużającego się oczekiwania. Wstałem wreszcie. Podszedłem do Oli.
- Pięćdziesiąt – powiedziałem. Domyśliła się. Cień strachu przebiegł po jej twarzy.
- Nie bój się – powiedziałem patrząc jej głęboko w oczy. Wyjąłem z kieszeni scyzoryk.  Ola spojrzała mi na ręce z niepokojem. Otworzyłem nóż. Za plecami wyczułem ruch Marka.  Przeciąłem pasek stringów. Zamknąłem scyzoryk. Schowałem do kieszeni. Napięcie opadło. Rzuciłem majtki Markowi. Ręką sięgnąłem między uda Oli. Była mokra.
- Podnieciło Cię to?
- Tak panie.
Zagłębiłem w niej dwa palce. Nie głęboko, właściwie tylko opuszki
- Lubisz się trochę bać?
- Tak, panie. - zaczęła ruszać biodrami próbując nabić się mocniej.
- Nie ruszaj dupą.
Przestała, ale jej ciało lekko drżało. Wyjąłem palce.
- Wyliż. – Zrobiła to skrupulatnie.
- Dyscyplina! – zadysponowałem. Marek szybko wykonał polecenie.
Rzemykami dyscypliny przesuwałem delikatnie po barkach, plecach, cyckach Oli, po wewnętrznej stronie jej ud, po gładko wygolonej cipie, po dupie. Unosiłem dyscyplinę w gorę do uderzenia i kiedy wydawało się ono nieuniknione, rezygnowałem.
- Proszę – Ola
- O co?
- O klapsa
- Gdzie?
- Gdzie Pan sobie życzy.
- Wybieraj.
- W dupę.
Spełniam jej życzenie. Liczyła i dziękowała, jak. tego wymagałem.  Mocne uderzenia, na przemian z lekkimi zaróżowiły jej seksowne pośladki. Przyszedł potem czas na plecy, na zmianę z pośladkami.
- Palcat!
Marek podał mi go i odebrał dyscyplinę.
Powoli, bardzo powoli sunąłem końcówką palcata miedzy pośladkami i dalej między fałdkami cipy, wyżej, do brzucha, między piersiami. Ola zaczynała się wić i pojękiwać.
- Przytrzymaj.
Marek złapał ją za ramiona. Mogłem, dzięki temu precyzyjnie trafiać w stojące z podniecenia sutki, w nabrzmiałą już łechtaczkę, przerywając, od czasu do czasu, by całować jej oczy, usta, szyję, ssać piersi, badać palcami wnętrza obu jej dziurek, aż do granic orgazmu i wracać do uderzeń, palcatem, dyscyplina skórzana klapką, ręką. Ola co raz głośniej jęczała, wnętrza jej ud szkliły się od wypływającej z niej soków. Próbowała się wyrwać z rąk Marka. Bezskutecznie.
- Klamerki – zadysponowałem, kiedy już doliczyła do pięćdziesięciu.
Marek zajął się wykonywaniem polecenia, ja tymczasem rozebrałem się i usiadłem w fotelu gotowy do kolejnej części wieczoru.
Klamerki zaciśnięte na sutkach Oli i jej łechtaczce łączyły łańcuszki spięte kółkiem. Lubiłem pociągać za to kółko uruchomiając wszystkie najbardziej czułe miejsca mojej uleglej.
- Przyprowadź ją.
Marek odczepił Olę od sznurów. Osunęła się na kolana. Zaczepił smycz i przyprowadził do fotela. Złapałem ją za włosy, skierowałem jej usta na kutasa i poleciłem: ssij.
Zabrała się do tego z zapałem.
- Wyliż ją.
Marek klękną za Olą i zaczął wylizywać jej rowek zagłębiając się raz za razem w którąś z dwóch dziurek.
Oboje starali się bardzo. Ola, bez mojej pomocy, wciągała całego kutasa, lizała mi jaja, obracała językiem wokół główki, jak mistrzyni. Wstrzymywałem ją od czasu do czasu, by przedwcześnie nie skończyć.
- Starczy - przerwałem zabawę – rozepchaj ją dla mnie.
Marek sięgnął po korek analny i żel. Upuścił go trochę na ciasną dziurkę Oli i powoli wpychał go palcem w głąb, potem dwoma palcami, potem już korkiem.  Ola, wypięta, napalona, rękoma rozchylała pośladki, żeby ułatwić mu zadanie. Kiedy już korek wchodził i wychodził bez trudu, złapałem za smycz, pociągnąłem Olę w górę.
- Na kanapę.
Klęknęła posłusznie wypinając tyłek.
- Jeszcze nie teraz. – Odwróciłem ją,
- Za kanapę – poleciłem Markowi. – Trzymaj jej nogi szeroko. Najszerzej jak możesz.
Szeroko rozwarta Ola wyglądała bardzo podniecająco.
- Kim jesteś? – spytałem.
- Twoja suką, panie, która ma spełniać wszystkie twoje zachcianki.
- Lubisz to?
- Tak panie.
- Chcesz, żebym cię zerżnął?
- Tak, panie. Proszę zerżnij każdą mój ą suczą dziurę. Wypierdol mnie, tak, jak chcesz.
- Dobra z Ciebie suczka. Świetnie cię Marek ułożył.  W nagrodę, to on pierwszy dziś Cię wyrucha. Zamiana.
Zamieniliśmy się miejscami. Trzymałem szeroko rozwarte nogi Oli, a Marek wjechał w nią z całym impetem i rżnął z króliczą szybkością, jakby za chwilę świat miał się skończyć. Pozwoliłem mu na to tylko przez chwilę.
- Zwolnij – powiedziałem. Posłuchał.
- Wolniej – mówiłem – jeszcze wolniej, płycej, wolniej.
- Nie, - krzyknęła Ola. – Proszę, rznij mnie mocniej.
- Wolniej! – nie ustępowałem, a Marek był posłuszny.
- Mocniej, proszę, chcę dojść. – Ola ruszając biodrami próbowała sobie pomóc. Zmieniłem chwyt. Zostawiłem jej nogi, docisnąłem silnie biodra, by nie mogła nimi ruszać.  
–  Proszę.
Nie mieliśmy litości.
- Wyjdź z niej -  powiedziałem i Marek wyszedł.
Ola sięgnęła ręka do cipy, ale nie zdążyła jej nawet dotknąć. Złapałem ją za ręce, ściągnąłem z kanapy. Kazałem stanąć za nią, pochylić się nad oparciem i tak wypiętą rżnąłem od tyłu. Wystarczyło kilka ruchów do pierwszego orgazmu. Ani na chwilę się nie zatrzymałem, by dać jej odetchnąć. Rznąłem ją dalej, ostro, głęboko, pobudzając dodatkowo mocnymi klapsami. Kiedy na chwilę zwalniałem, sama nabijała się na mojego kutasa z całych sił. Już wkrótce zaczęły nią wstrząsać orgazmy wielokrotnie. Jej pulsująca cipa sprawiała, że mój finał niebezpiecznie się zbliżał, a w moich planach nie był to koniec.
Wyszedłem z Oli. Spojrzałem na siedzącego w fotelu Marka z kutasem w pełnej gotowości.
- Zmiana. Rznij ją w dupę.
Nie musiałem dwa razy powtarzać. Wolno, ale stanowczo wypełniał swoim twardym kutasem dupsko Oli. Jej krzyk tłumiłem kutasem w jej ustach. Kolejne orgazmy sprawiały, że jęki mocno już wyczerpanej Oli były co raz słabsze.
- Chwila, proszę, odpocznijmy – poprosiła.  
Nic z tego. Kazałem Markowi, z Olą nabitą tyłkiem na jego kutasa siąść na fotelu i rozłożyć jej nogi tak, by znalazły się na oparciach. W tak otwartą wjechałem nie bez trudu swoim kutasem. W ten sposób Ola była brana, tak jak polubiła już bardzo podczas naszego pierwszego spotkania, na dwa baty.
Trening czyni mistrza. My na razie byliśmy wicemistrzami. Bo z Olą próbowaliśmy po raz drugi dopiero i to po kilku miesiącach. Nie zgrywaliśmy się do końca dobrze, ale i tak udało nam się doprowadzić do kolejnego orgazmu. Nie miałem już siły wstrzymywać wytrysku. Wyszedłem z niej i przyciągnąłem jej głowę do kutasa, który strzeli spermą w chwili, gdy tylko otworzyła usta.
Siadłem zmęczony, ale zadowolony na kanapie. Marek podniósł Olę i na stojąco dokończył dzielą. Pod prysznic poszedłem pierwszy. Potem Ola, na końcu Marek.
Kiedy brał prysznic całowaliśmy się z Olą, jak nastolatki. Nie przeszkodził na w tym nawet powrót Marka. Dołączył do nas i całą trójką delikatnymi pieszczotami, powoli przywracaliśmy się rzeczywistości.  
Ola była nie tylko gorącą suczką. Ale i świetną gospodynią. Kolacja była wyśmienita równie, jak wybrane przez Marka wino.
Czas, długo w noc, spędziliśmy w ich wielkim, małżeńskim łożu. Tym razem był głównie leniwie. Nie było na ciele Oli ani centymetra, którego nie dotknęlibyśmy naszymi rękoma, ustami, czy językami. .Ola odwdzięczała nam się tym samym. Posuwaliśmy ją wolno, ale nie odbieraliśmy jej prawa do orgazmu, kiedy tylko tego zapragnęła. Zasnęliśmy, kiedy nasza ochota w sposób naturalny się wyczerpała.
Po śniadaniu ucałowałem Olę. Przybiłem piątkę z Markiem.  Wyszedłem. Nie umawialiśmy się, choć wszyscy wiedzieliśmy, że ciąg dalszy nastąpi.  I następował.

dominnick

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 2496 słów i 13697 znaków, zaktualizował 26 cze o 22:08.

1 komentarz