The dark side of love cz.8

Muzyka  
Jorge Blanco - Light Your Heart  

Wszystkie mięśnie w moim ciele się napięły. W końcu postanowiłam to zakończyć. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, po czym odepchnęłam go. W dalszym ciągu mnie obejmował, tylko teraz patrzył z odrobinę większej odległości. Czułam na twarzy jego ciężki oddech.  
- Nie brakuje ci tego? - zapytał lekko zachrypniętym głosem. Patrzyłam na niego, nie wiedząc co powiedzieć. W głowie miałam milion myśli. Prawda jest taka, że ten pocałunek...wzbudził we mnie wszystkie emocje i uczucia które towarzyszyły mi kiedy byliśmy razem. To co zrobił, było zarazem krępujące i wspaniałe. Wiem, brzmi to absurdalnie ponieważ nie chcę mieć z nim nic wspólnego ale, kochałam go i ten pocałunek przywołał tak wiele wspomnień, zarówno dobrych jak i złych.  
- Nie...ani trochę. Nie brakuje mi tego. - powiedziałam po dłuższej chwili, w połowie kłamiąc. - Zrozum, kiedyś...kochałam się bardziej niż możesz to sobie wyobrazić. Uważałam, że jesteś najlepszym facetem jakiego poznałam, ale potem zacząłeś pić. Tym, zniszczyłeś wszystko. - dodałam zaraz potem biorąc głęboki oddech by móc wypowiedzieć najtrudniejsze słowa. - Zmuszałeś mnie do seksu. Chciałeś mnie zgwałcić. - mówiłam drżącym głosem. Łzy powolnie napływały mi do oczu.  
- Tak bardzo cię za to przepraszam, gdybym mógł cofnąć czas... - powiedział głaszcząc mnie po policzku.  
- Ale nie możesz. Teraz już tego nie odwrócisz. Najlepiej będzie, jeśli każde z nas pójdzie w swoją stronę. To co było, to już historia. Między nami już nic nie będzie. Ty masz swoje życie, ja mam swoje. Nie ma sensu, byśmy próbowali prowadzić je wspólnie. Uwierz mi. - gdy skończyłam, już wiedziałam że bardzo go zraniłam, ale mimo to nie mogłam dłużej patrzeć na jego smutny wzrok którym na mnie spoglądał. Odsunęłam się, spojrzałam na chłopaka ostatni raz i odeszłam.  
Następny dzień  
Stała, na antresoli, na której znajdowały się trybuny i obserwowałam to co dzieje się na dole. Uważnie śledziłam przebieg gry, choć ani trochę nie rozumiałam z tego co mówił sędzia. W pewnej chwili zauważyłam Jacksona, który właśnie odbierał piłkę od jednego z zawodników ze swojej drużyny. Pobiegł z nią pod sam kosz, po czym wykonał szybki ale płynny rzut. Gdy trafił, uśmiechnęłam się i zaczęłam klaskać, tak samo jak tłum ludzi znajdujących się wokół mnie. Chłopak również zadowolony z tego, że mu się udało, przebiegł obok Davida i zauważyłam, że przybił mu piątkę. W tym samym momencie, wymieniony wcześniej chłopak, odwrócił głowę w moją stronę. Kiedy mnie spostrzegł, uniósł rękę i pomachał. Odwzajemniłam gest i zaraz potem rozległ się dźwięk gwizdka oznaczający przerwę. Postanowiłam zejść na dół i zobaczyć się chociaż z jednym z chłopaków, o ile będzie to możliwe. Skierowałam swoje kroki do schodów które prowadziły na parter. Gdy doszłam do połowy, zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy to na pewno był dobry pomysł. Na dole było o wiele więcej osób niż na górze. Nie ma szans na to, abym ich tu znalazła, pomyślałam. Ale mimo tych ponurych myśli, jednak zaryzykowałam. Zrobiłam jeszcze kilka kroków i po czasie liczącym dziesięć sekund, stałam otoczona masą uczniów i nie tylko. Próbując zobaczyć cokolwiek, stawałam na palcach, ale i tak nie wiele mi to pomogło. Wtedy poczułam, że dłońmi dotykam czegoś twardego. Podniosłam wzrok, moim oczom ukazał się brązowooki, a to czego dotykałam to była jego klatka piersiowa. Im dłużej trzymałam na niej dłonie, tym bardziej upewniałam się, iż jest nieźle umięśniona. Zaraz...o czym ja myślę! - skarciłam się w myślach. David spojrzał na mnie, i ponownie się uśmiechnął.  
- Chodź, pójdziemy w bardziej spokojne miejsce. - powiedział, i bez wahania chwycił mnie za rękę. Nie miałam nawet czasu na to by zareagować, co ostatnio zdarza mi się coraz częściej. W końcu udało nam się wydostać z tłumu. Znajdowaliśmy się teraz w drugiej części korytarza. Nie zwróciłam uwagi na to, że brunet nadal trzyma mnie za rękę, dopóki sam nie zareagował. - O, przepraszam. - po tym, uwolnił moją dłoń odsuwając się. - Cieszę się, że przyszłaś. - odpowiedziałam mu uśmiechem, zaraz potem mówiąc.  
- Muszę ci powiedzieć, że naprawdę dobrze grasz. Tak samo jak Jackson, razem tworzycie zgrany duet. - oznajmiłam.  
-Tak wiem o tym, chociaż czasami, jest bardzo wkurzający. - po usłyszeniu tych słów uniosłam brwi.  
- Wkurzający? Chyba już znam kogoś takiego... - mówiłam obserwując chłopaka. Zaśmiał się, co po raz kolejny na mnie zadziałało.  
- Że niby ja jestem wkurzający? Przesadzasz. Większości dziewczyn to się podoba. - powiedział po chwili, nie wiem który raz, puszczając do mnie oczko. - No dobra, koniec żartów. Chciałbym cię o coś zapytać. - nie odezwałam się, jednocześnie pozwalając mu kontynuować. - Chodzi o to, że chciałem wiedzieć czy nie chciałabyś... - nie zdążył dokończyć, ponieważ w tej samej chwili przyszedł Jackson.
- Stary chodź, musimy już... - przerwał kiedy zobaczył, że stoję obok. - O, hej mała. Wybaczcie, że wam przerywam, ale naprawdę musimy już iść, zaraz zaczyna się druga połowa. - David spojrzał na mnie, potem na przyjaciela. Wyglądało to tak, jakby chciał go zabić wzrokiem. Lecz po chwili złagodniał i uśmiechnął się lekko zirytowany, i powiedział, że później dokończymy tę rozmowę. Nie miałam nic przeciwko, dlatego zgodziłam się, a kiedy oni wrócili na boisko, ja z powrotem weszłam na trybuny.  
Zaraz po skończonym meczu i lekcjach, razem z Jacksonem wyszliśmy ze szkoły. Tak jak było zaplanowane, mieliśmy iść do mnie, ponieważ miał mi pomagać w nauce. Podczas drogi rozmawialiśmy o zawodach, w których udało im się odnieść zwycięstwo. Kiedy już dotarliśmy do celu, otworzyłam drzwi kluczykiem.Zawołałam Ryana, ale nie odpowiedział, dlatego domyśliłam się, iż jest w pracy albo u Emily. Zaprosiłam chłopaka do środka, po czym odłożyłam plecak. Zaproponowałam coś do picia, a że nie miał nic przeciwko, poszłam do kuchni. Nie zajęło mi to zbyt długo, kiedy wróciłam do salonu zauważyłam, że blondyn uważnie przygląda się zdjęciu które stoi na komodzie po prawej stronie drzwi. Zdjęcie moich rodziców. Jedyne którego się nie pozbyliśmy. W pewnej chwili chyba mnie usłyszał, bo odwrócił głowę zaraz potem uśmiechając się praktycznie niezauważalnie. Myślałam, że zaraz zacznie mnie wypytywać, ale zamiast tego usłyszałam:
- Daj, pomogę ci. - podszedł do mnie zabierając tacę na której stał dzbanek z sokiem pomarańczowym i dwie szklanki. Wypuściłam powietrze z płuc i tak samo jak on usiadłam na kanapie. Wyjęłam z plecaka zeszyt i książkę od fizyki. Odpędziłam od siebie wszystkie niewłaściwe myśli, i otworzyłam podręcznik.  
***
- Bryła obraca się wokół nieruchowej osi. W ciągu czasu t zakreśliła kąt alfa. Jej średnią prędkość kątową, można wyliczyć ze wzoru - mówił, jednocześnie wskazując na stronę w książce. - Jak chcesz obliczyć chwilową prędkość kątową, bierzesz możliwie mały przedział czasu t.Prędkość kątowa "w" jest wektorem. Rysujesz go wzdłuż osi wokół której obraca się ciało. Zwrot tego wektora, wyznaczasz z reguły korkociągu. - wszystkie wzory, które mi pokazywał, wyglądały jak hieroglify. Nie byłam w stanie ich zrozumieć. Patrzyłam na kartkę w zeszycie, ale wiedziałam, że to i tak nic nie da.Nie wiem dlaczego, ale ciągle myślałam o słowach Nancy, i o dzisiejszej rozmowie z Davidem. O co chciał mnie zapytać? Czy to było coś ważnego?
- Hej...Rachel słuchasz mnie? - potrząsnęłam głową, gdy te słowa dobiegły do moich uszu.  
- A...nie, przepraszam. Zamyśliłam się.  
- Mała, jeśli nie będziesz uważać, to się nie nauczysz. Nie chcę wywierać na tobie presji, ale taka jest prawda. O czym myślałaś? - nie byłam pewna tego, czy chcę mu o tym mówić, raczej wątpię aby choć trochę go to interesowało.  
- O...to nie ważne. Wybacz, teraz już skupię się tylko i wyłącznie na fizyce. - odparłam uśmiechając się szeroko. Jackson zaśmiał, jednocześnie delikatnie kręcąc głową.  
- Trzymam cię za słowo.  
Pół godziny później  
Przez ten czas, kiedy starałam się zrozumieć to co on do mnie mówił, zdążyłam się trochę zmęczyć. Senność pochłaniała mnie z każdą chwilą coraz bardziej. Kiedy Jackson poprosił mnie, abym podała mu szklankę, zrobiłam to, ale akurat wtedy moje zmęczenie najbardziej dało się we znaki. Nie miałam siły na to, by trzymać ją mocno, co poskutkowało tym, że nie minęła nawet jedna minuta, a połowa zawartości szklanego naczynia wylała się na jego koszulkę. Chłopak wstał, a ja tuż za nim. Zakryłam usta dłonią, lecz chwilę później powiedziałam spanikowana.  
- O boże...wybacz mi, nie chciałam. To na pewno da się jakoś sprać, mogę to zrobić... - mówiłam stojąc blisko niego i sprawdzając jakie szkody wyrządziłam.  
- Spokojnie, to tylko koszulka. Nie przej... - przerwał, dlatego, że właśnie w tej chwili oboje spojrzeliśmy na siebie. Czułam jego oddech na swojej twarzy. Zauważyłam, że ta sytuacja wprowadziła go w zakłopotanie. Poczerwieniał na policzkach, a jego źrenice były okrągłe jak spodki. Odsunęłam się równie zdezorientowana.  
- Jeszcze raz, naprawdę przepraszam.- odparłam po dłuższej chwili ciszy.  
- To tylko koszulka.  
Jackson  
Postanowiłem zająć się lekcjami, zaraz po tym jak wróciłem do domu. Od razu po szkole poszliśmy do niej, dlatego wcześniej nie miałem na to czasu. Gdy byłem już na górze zobaczyłem, jak Ellie wychodzi z toalety. Była ubrana w ciemne zwężane dżinsy oraz szarą bluzę bez kaptura. Dłonie miała schowane w rękawach, których zakończenia mocno ściskała w pięściach. Zmarszczyłem lekko brwi i podszedłem bliżej o kilka kroków zanim zdążyła wejść do pokoju.  
- Ellie, zaczekaj. - powiedziałem. Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła głowę w moją stronę. Teraz staliśmy na przeciwko siebie, wzrostem dosięgała mi do ramienia. Jak na piętnastolatkę, jest całkiem wysoka, pomyślałem. Patrzyła na mnie, nie wiedząc o co chodzi. - Wszystko w porządku? - zapytałem spoglądając na twarz nastolatki, ale i tak największą uwagę zwróciłem na ściągnięte w dół rękawy. Znowu to zrobiła. Wiedziałem to już teraz, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że nie mogę zapytać tak wprost.  
- Tak...jest dobrze. - odparła po chwili wykrzywiając wargi w delikatnym uśmiechu, który w żadnym stopniu nie był szczery.  
- No dobra...chodź ze mną. - po tych słowach położyłem dłoń na jej ramieniu, i pokierowałem ją w stronę jej pokoju, w którym po niedługim czasie, oboje się znaleźliśmy. Zamknąłem drzwi i bez słowa razem usiedliśmy na łóżku. Trwała między nami cisza, ja nie wiedziałem jak zacząć rozmowę, a ona nawet nie chciała jej zaczynać. Wszystko zależy od tego, jakie zadam pytanie lub co powiem na samym początku. Westchnąłem wlepiając wzrok w ziemię.  
- Wiem, że kiedyś nie odgadywaliśmy się najlepiej. Gdy twoi rodzice mnie adoptowali, nienawidziłaś mnie, niezbyt podobało ci się posiadanie rodzeństwa. Ale...teraz chyba już się do mnie przyzwyczaiłaś. Więc nie rozumiem, dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać. Chciałbym wiedzieć co się dzieje... - mówiłem ze spokojem a ona nadal wpatrywała się w przestrzeń. Zacisnąłem usta w cienką linię, szykując się do porażki. To co teraz powiem, może zniszczyć wszystko co do tej pory zyskałem, chwilę spokojniej rozmowy. - Pokaż mi swoje nadgarstki. - po tym, spojrzałem na nią. Wyglądała na bardzo zestresowaną, siedzieliśmy w milczeniu, ale ona już zorientowała się, że wiem. Słyszałem przyśpieszone bicie jej serca. Długo się wahała, ale w końcu zdecydowała się podciągnąć rękawy. Ręce strasznie jej się trzęsły, ale zrobiła to. Wtedy ujrzałem na wewnętrznej stronie jej lewego nadgarstka liczne cięte rany. Niektóre z nich, były jeszcze świeże, a pozostałe to blizny. Nie kontrolując emocji, poczułam jak łzy pojawiają się w kącikach moich oczu. - Dlaczego to robisz...błagam powiedz mi o co chodzi, tak bardzo się martwię... - starałem się mówić jak najciszej, by nie usłyszała mojego drżącego głosu.  
- Ja...nie wiem, kiedy to robię czuję się lepiej. Nie jestem w stanie, opowiedzieć ci co dzieje się w moim życiu, bo to zbyt skomplikowane. Wybacz... - wysłuchałem jej, i od razu gdy skończyła objąłem ją ramieniem i przytuliłem do siebie.
- Wszystko będzie dobrze. Pamiętaj, że nie jesteś sama, pomogę ci jeśli tylko mi na to pozwolisz. Nie musisz teraz mówić mi wszystkiego, zrobisz to wtedy gdy uznasz, że jesteś gotowa mi zaufać.Dziękuję za to, że powiedziałaś mi chociaż tyle. - odsunąłem się i spojrzałem na nią. Policzki miała mokre, a nos zaczerwieniony.  
- Dobrze, ale mogę cię o coś prosić? - zapytała, a ja bez zastanowienia pokiwałem głową. - Obiecaj, że nie powiesz o niczym rodzicom.  
- Obiecuję.  
Rachel  
Gdy drzwi mieszkania zamknęły się za chłopakiem, od razu poczułam się o wiele lżej, Cieszył mnie fakt, iż nie zareagował agresywnie na to co się wydarzyło. Tak jak wspomniałam wcześniej, dopadło mnie zmęczenie, dlatego teraz postanowiłam pójść na górę i położyć się na łóżku. Kiedy byłam już w sypialni, zanim jeszcze doszłam do wspomnianego wcześniej łóżka, zadzwonił mój telefon. Leniwym ruchem wyłowiłam go z głębi kieszeni, i spojrzałam na ekran. Wyświetlił się na nim numer Ally, w jednej chwili kąciki moich ust uniosły się do góry. Odebrałam, po czym przyłożyłam aparat do ucha. Rozweselony głos przyjaciółki w jednej sekundzie poprawił mi nastrój.  
- Kiedyś, musisz przyjechać. Mam ci trochę do opowiedzenia... - powiedziałam, przywołując myślami ubiegłe wydarzenia.  
- O to się nie martw, sama już bardzo chciałabym się z tobą zobaczyć. - nasza rozmowa trwała dłużej niż przypuszczałam, ale ani trochę się tym nie przejęłam. Ally jest osobą, z którą mogłabym rozmawiać godzinami, i nigdy nie mogłabym stwierdzić, że mnie nudzi. Kiedy byłyśmy małe, bardzo często spędzałyśmy czas u niej w ogrodzie. Stał tam wielki domek dla lalek, którym bawiłyśmy się prawie codziennie, od rana do wieczora. Wtedy myślałam, że zawsze tak będzie, że to nigdy się nie skończy. A teraz? Jesteśmy tak daleko od siebie, i nie potrafię opisać tego jak bardzo za nią tęsknię. Ona nie jest tylko moją przyjaciółką, traktuję ją jak siostrę. Zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Moje wszystkie sekrety, wie jaka jestem naprawdę. Gdy tak o tym rozmyślałam, nawet nie zorientowałam się, że łzy ściekają mi po twarzy. - A właśnie, mam dla ciebie niespodziankę. - dodała, jednocześnie wyrywając mnie z transu. Zdziwiona już chciałam zapytać o co chodzi, ale w tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Zaskakujące, podobna sytuacja miała miejsce dwa tygodnie temu. To znowu on? Tylko po co miałby ciągle do mnie przychodzić. Zastanawiając się nad tym, kto czeka po drugiej stronie, zeszłam na dół. Stanęła przy drzwiach i otworzyłam je. To kogo tam zobaczyłam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.  


Hejo,  
to jest ósma część The dark side of love
Po raz kolejny, nikt nie zainteresował się zwiastunem, ale mam nadzieję, że tym rozdziałem choć trochę.  
Nie wiem kiedy i czy w ogóle będzie kolejna część przed rozpoczęciem wakacji, ale to się zobaczy.  
Ta część, chyba nie była taka krótka...przynajmniej mam nadzieję, a jeśli jednak jest krótka to wybaczcie.
No to chyba tyle... Bajo.  

Ps. Za wszystkie błędy i powtórzenia przepraszam.

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3046 słów i 16115 znaków, zaktualizowała 19 cze 2016.

3 komentarze

 
  • niezgodna

    wypraszam sobie!!! zainteresowałam się zwiastunem. czekałam niecierpliwie na to kiedy dodasz część!!!!!!!!!!!!  
    boska była :kiss:  :bravo:

    19 cze 2016

  • Misiaa14

    Cudowne *-*

    19 cze 2016

  • Krolewna

    :cool:

    19 cze 2016