The dark side of love cz.5

Muzyka https://youtu.be/C_3d6GntKbk

Rozchyliłam delikatnie powieki, obraz był lekko rozmazany, ale po tym jak zamrugałam kilkakrotnie, nabrał ostrości. Wtedy ujrzałam biały sufit, zmarszczyłam brwi i lekko podniosłam się na prawym przedramieniu. Lecz po chwili zorientowałam się, iż nie był to najlepszy pomysł. Od razu moją głowę przeszył potworny ból, syknęłam cicho i z powrotem opadłam na...właśnie, na co? Ponownie zrobiłam gwałtowny ruch, ale tym razem nie przejmowałam się uporczywym bólem. Zobaczyłam, że leżę na łóżku, które pokryte było białą pościelą. Nie poznawałam tego miejsca, odwróciłam głowę w prawo, i w tym samym momencie wydałam z siebie głośny pisk. Obok mnie leżał chłopak, którego najwyraźniej obudziłam, ponieważ zaczął się poruszać. Powoli otworzył oczy, tym samym patrząc na mnie. Kiedy dotarło do mnie kto to, nie wahając się wstałam.  
- Co jest... - wymamrotał, jednocześnie siadając. Starałam się uspokoić oddech, ale nie dawałam rady. Brunet przetarł dłońmi zmęczoną twarz i ponownie skierował na mnie swój wzrok. - Rachel? Dlaczego leżałaś obok mnie...  
- Sama chciałabym to wiedzieć. O co tu chodzi, Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że my... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ spostrzegłam, że David patrzy się prosto na mój biust, odruchowo zerknęłam w tą samą stronę i wtedy zobaczyłam, że moja koszula jest rozpięta do połowy, a biały koronkowy biustonosz bardzo rzuca się w oczy. - Nie, nie, nie... to nie może być prawda. - powiedziałam cała w nerwach, i podniosłam głowę. - Ty to wszystko zaplanowałeś?! - krzyknęłam. Chłopak nadal mnie obserwował, tylko teraz patrzył na twarz. Zauważyłam, że to pytanie, wywołało u niego nie małe zdziwienie. Staliśmy na przeciwko siebie, kiedy milczał, miałam ochotę go zamordować.  
- Co? O czym ty mówisz... ja niczego nie zaplanowałem, ja nawet nie wiem co się tutaj wydarzyło! Ale na pewno do niczego między nami nie doszło, bo bym to pamiętał. Nawet jeśli byłem schlany. - odparł, i zrobił kilka kroków w moją stronę. Uniósł dłonie, i sięgnął do guzików od koszuli która w dalszym ciągu była rozpięta, kontynuując. - Pewnie ktoś, zrobił sobie z nas żart...- mówiąc to, widziałam, że chciał ją zapiąć. Instynktownie uderzyłam go z otwartej dłoni w twarz. Głowa brązowookiego, momentalnie przekręciła się w prawo. Zabrał ręce i przyłożył lewą do policzka w który oberwał. Spojrzał na mnie i uniósł brwi.  
- Nie wierzę ci, rozumiesz? Nigdy więcej mnie nie dotykaj, nie próbuj się do mnie zbliżać. Po tym co robiłeś...nie chcę cię znać. - oznajmiłam, i zaczęłam pośpiesznie dopinać jeden guzik po drugim. David, wyglądał tak, jakby nie wiedział o czym mówię. - Co, już nie pamiętasz jak przyszedłeś do mnie do domu, i tego jak szarpałeś tamtego chłopaka? Jesteś...o boże, po prostu trzymaj się ode mnie z daleka. - powiedziałam. Chciał coś powiedzieć, ale ja zdążyłam już opuścić pomieszczenie.
W drodze do domu, miałam łzy w oczach. Wiedziałam, że będę musiała to wyjaśnić, jeśli okaże się, że tej nocy, naprawdę wydarzyło się to o czym myślę...moje życie wywróci się do góry nogami. Gdy dotarłam do drzwi, wyjęłam kluczyk i trzęsącymi się z nerwów dłońmi, próbowałam je otworzyć. Po tym, jak usłyszałam znajomy dźwięk oznaczający że mi się udało, wytarłam zapłakane oczy i weszłam do środka. Ryan który spał na kanapie, w tym samym momencie się obudził. Spojrzał na mnie, i nie wahając się ani chwili, wstał i z całej siły przytulił mnie do siebie.  
- Gdzieś ty była...wiesz jak ja się ciebie martwiłem?! - mówił podniesionym głosem. - Nawet chciałem dzwonić na policję. - dodał. Odsunęłam się do niego, i wtedy nasze oczy się spotkały.  
- Byłam na imprezie, przecież wiesz...
- Ale o tym że zostajesz na noc, nie wspominałaś. - mówił lekko rozzłoszczonym tonem.  
- Bo tego nie planowałam. Tak wyszło. Przepraszam. - powiedziałam i szybko zniknęłam z jego pola widzenia. Nie chciałam, żeby zaczął podejrzewać, że nie jestem w najlepszym nastroju. Nie miałam teraz najmniejszej ochoty na jego przesłuchanie. Zamknęłam się w pokoju, i od razu opadłam na łóżko. Nadal bolała mnie głowa, nie mogłam pozbyć się z głowy obrazu Davida leżącego obok mnie w samych bokserkach. Wtedy pojawiła się jedna myśl. Nancy. Ona była tam ze mną, na pewno będzie wiedziała co się wydarzyło. Sięgnęłam po telefon który znajdował się w mojej prawej kieszeni i wybrałam jej numer. Podczas rozmowy, poprosiłam ją o spotkanie. Umówiłyśmy się w parku, za kwadrans. Przeznaczyłam ten czas na przebranie się, a kiedy już byłam gotowa, bez słowa wyszłam. Kiedy dotarłam do wyznaczone miejsca, dostrzegłam ją siedzącą po turecku na ławce. W uszach miała słuchawki, i pochylała się nad kartką położoną na twardej podkładce. Widziałam, że coś pisała. Podeszłam i usiadłam obok.  
- Hej, nie wiem czy domyślasz się, dlaczego chciałam się spotkać, ale... chodzi o to, że wczoraj na imprezie, coś się wydarzyło, ale nie do końca pamiętam...
- Zemdlałaś. Ktoś... chyba dosypał ci czegoś do wody, nie wiem. Chciałam ci pomóc, zabrać cię, ale właśnie wtedy zadzwonili do mnie ze szpitala. Mój tata miał wypadek... musiałam iść. Tak bardzo cię przepraszam, wiem że gdybym została wszystko byłoby dobrze. Ale powiedz mi, czy coś się stało? - zapytała patrząc na mnie smutnym i jednocześnie zaniepokojonym wzrokiem. Wzięłam głęboki oddech, przełknęłam głośno ślinę, i wypowiedziałam te słowa, które w jednej chwili budziły we mnie ogromny strach.  
- Dzisiaj rano... obudziłam się w łóżku obok Davida. - odparłam, zaraz potem zaciskając usta w cienką linię. Nancy wytrzeszczyła oczy gwałtownie wciągając powietrze przez delikatnie rozchylone wargi. Ponownie zaczęła mnie przepraszać, mówiła że to jej wina, ale jej przerwałam. Nie chciałam żeby tak myślała, wytłumaczyłam jej, że sama jestem sobie winna bo powinnam uważać. Oznajmiłam jej także, że jeszcze nie wiem czy to prawda. Wtedy trochę się uspokoiła, ale i tak była zdenerwowana. Chciałam poruszyć temat jej taty, ale w odpowiedniej chwili stwierdziłam, że to nie jest najlepszy pomysł. Pożegnałam się z nią i odeszłam.  
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, nie chciałam wracać do domu, bo wiedziałam że nie będę miała spokoju. Jednak po chwili zastanowienia, postanowiłam pójść, ale tylko po to, by przebrać się w strój do biegania. Liczyłam na to, że może wtedy uda mi się jakoś oczyścić umysł. Wybrałam zupełnie inną trasę, zrobiłam to dlatego, że za żadne skarby nie chciałam wpaść na Davida. Zdawałam sobie sprawę z tego, że prędzej czy później będę musiała opowiedzieć Ryan'owi o tym co się wydarzyło, ale nie czułam, żeby dzisiejszy dzień był na to odpowiedni. W końcu przestałam zaprzątać sobie głowę myślami, które coraz bardziej obciążały mój umysł i skupiłam się na wyznaczonej trasie.  
             ***
No i po raz kolejny, otwieram dwuskrzydłowe szklane drzwi i wchodzę do szkoły. Dzisiaj, mimo tego, iż wzięłam aż trzy tabletki, nie odniosłam wrażenia, że mój humor się poprawia. Po tym wszystkich wydarzeniach, nie miałam siły nawet na sztuczny uśmiech. Ale wiedziałam, że będę musiała się postarać, ponieważ nie mam ochoty na wysłuchiwanie idiotycznych pytań o moje samopoczucie. Gdy już trzymałam w rękach książki, ruszyłam na pierwsze piętro.  
Siedząc na lekcji, nie potrafiłam się skupić. Bezustannie wpatrywałam się w okno obserwując ludzi. W pewnej chwili, poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię, odwróciłam się a moje oczy, ujrzały Nancy która przyglądała mi się lekko marszcząc brwi.  
- Hej... wszystko w porządku? - zapytała. Westchnęłam, po czym odpowiedziałam słowami:
- Jeszcze nic się nie wyjaśniło. - byłam pewna, że wie o co mi chodzi, dlatego od razu kontynuowałam. - Nie wiem co robić. Muszę wiedzieć, czy to prawda. I... choć tak bardzo nie chcę, muszę z nim porozmawiać. Tak bardzo się boje... - widziałam, że dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale w tej samej chwili, usłyszałyśmy głos nauczycielki, która właśnie prowadziła lekcję historii.  
- Dziewczyny, dlaczego rozmawiacie na lekcji? Może zechcecie porozmawiać o tym z całą klasą? - żadna z nas nie wiedziała co odpowiedzieć, dlatego postanowiłyśmy to przemilczeć. Nauczycielka spojrzała na nas, po czym westchnęła zrezygnowana i odeszła.  
Nie wiedziałam do końca, co zrobię, działałam spontanicznie. Wyszłam na zewnątrz rozejrzałam się, i wtedy ujrzałam go opartego o budynek. Prawą nogę, zgiętą miał w kolanie i stopę opartą o ścianę a lewa swobodnie stała na trawniku. Z rękami włożonymi do kieszeni spodni wlepiał wzrok w ziemię. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby był taki zamyślony. Zawsze emanował pewnością siebie, a teraz wydaje się być taki bezbronny. Myśli o mnie? Kiedy to pytanie, pojawiło się w mojej głowie, od razu poczułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Potrząsnęłam lekko głową, jednocześnie wybudzając się z transu. Wzięłam głęboki oddech, wiedziałam, że rozmowa z nim jest teraz ostatnią rzeczą, jaką chciałabym zrobić, ale nie mam innego wyjścia. Ja po prostu m u s z ę poznać prawdę. Gdy już miałam zrobić pierwszy krok, David podniósł głowę, wtedy nasze oczy się spotkały. Zobaczyłam że odepchnął się, a odległość między nami, zaczęła zmniejszać. Zacisnęłam usta w cienką linię, w momencie w którym stanął tuż przede mną.  
- Hej, maleńka. - powiedział oglądając mnie od góry do dołu.  
- Czyli już skończyłeś z kwiatuszkiem? - odpowiedziałam pytająco, zaraz potem spoglądając na niego. Widząc i słysząc moją reakcję, uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów. Po chwili, usłyszałam też jego cichy śmiech który spowodował, że kąciki moich warg mimowolnie się uniosły. A wypieki na twarzy, jeszcze bardziej dawały po sobie znać. No pięknie Rachel, jego uśmiech sprawia, że zaczynasz wariować, opanuj się dziewczyno! Krzyczała moja podświadomość. Posłuchałam jej, i z powrotem zrobiłam poważną minę.  
- Jeśli chcesz...ciągle mogę tak do ciebie mówić. - odparł i w tej samej chwili puścił mi oczko. Starałam się zachować powagę, dlatego powstrzymałam się przed kolejnym uśmiechem. Na widok tym razem braku mojej reakcji, on również spoważniał. - Chcesz porozmawiać o tym, co się wydarzyło, prawda?  
- Ta...tak. Nie wiem tego czy my naprawdę...ale jeśli tak...
- Rachel, przestań. Nie uprawialiśmy seksu, wiem to bo rozmawiałem z moim kumplem. Przyznał się, że razem z innymi chłopakami którzy byli na imprezie zrobili nam żart. Upili mnie, a tobie dorzucili proszki odurzające. - mówił to w taki sposób, że prawie mu uwierzyłam. Ale zdałam sobie sprawę z tego, iż go nie znam, i nie mam pewności że mnie nie okłamuje.  
- Potrzebuje dowodu. Nie ufam ci, więc dopóki mi tego nie udowodnisz, to ci nie uwierzę. - oznajmiłam stanowczo. Chłopak przeczesał dłonią włosy wzdychając. I wtedy zauważyłam, że ma bardzo podkrążone oczy. Wyglądał tak, jakby nie spał przez tydzień. Zmrużyłam powieki przyglądając się mu. Otrząsnęłam się, kiedy ponownie do moich uszu dobiegł jego głos.  
- Po lekcjach, pójdziemy do niego, on ci wszystko wyjaśni...a teraz wybacz, ale nie palę już od jakiś trzech godzin, i czuję że pilnie potrzebuję papierosa, tak więc, do zobaczenia niedługo, kwiatuszku.  
Po wypowiedzeniu tych słów, odszedł. Nawet nie zdążyłam powiedzieć, czy zgadzam się na to, żeby iść do jego kumpla. Mam nadzieje, że on to potwierdzi, i wtedy będę miała pewność, że nic się nie wydarzyło. Patrzyłam za nim, dopóki nie zniknął na ścianą budynku szkoły. W końcu po raz trzeci, udało mi się wrócić do rzeczywistości, i poszłam na lekcje.  
Gdy już wyszłam z klasy do biologi, chciałam iść do szatni, i mieć już wszystko za sobą. Jednak w momencie, w którym dotarłam do celu, drogę zawadziła mi rudowłosa dziewczyna. Stanęła przede mną, a kiedy chciałam ją wyminąć, nie pozwalała mi na to.  
- Co się dzieje? - zapytałam.  
- Zostaw go w spokoju. - słuchając jej zmarszczyłam brwi ponieważ ani trochę nie rozumiałam z tego co do mnie mówiła.  
- Kogo? O czym ty mówisz... - zastanawiając się nad tym, z nadzieją że może się domyślę, zorientowałam się że ta dziewczyna, jest tą samą na którą wpadłam pierwszego dnia.  
- David. Ciągle za nim łazisz, a wyobraź sobie, że on nie szuka teraz dziewczyny. - że co proszę? Ja za nim chodzę? Nie mogłam uwierzyć w słowa dobiegające z jej ust. Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem odpowiadając.  
- Bardzo zabawne. Jeśli już chcesz wiedzieć, to on mnie nachodzi a nie ja jego. I zresztą skąd możesz wiedzieć, że nie szuka dziewczyny? Widzę że mam do czynienia z jego byłą. I co, teraz jesteś zazdrosna o każdą z którą się widuje? - po raz pierwszy od zdarzenia w pierwszym dniu, kiedy to zderzyłam się z Davidem, nie pokazywałam tego że potrafię się bronić. Wyraźnie widać było, iż się zdenerwowałam, ale nie przejęłam się tym zbytnio.  
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. Obiecuje ci, że jeśli jeszcze raz cię z nim zobaczę, nie skończy się to dla ciebie dobrze. - warknęła i odeszła szybkim krokiem. Zaśmiałam się i otworzyłam szafkę.  
***
Szliśmy obok siebie, nie wiedziałam dokąd mnie prowadzi, ale miejsce w którym się znajdowaliśmy, nie wyglądało zbyt dobrze. Bez wahania mogłabym stwierdzić, że jest to opuszczona fabryka. Taka jak w horrorach, pomyślałam i od razu przeszedł mnie dreszcz przerażenia. Okrążyliśmy fabrykę po czym weszliśmy przez coś co wyglądało jak framuga bez drzwi. W jednej chwili, poczułam jak uderza mnie fala zimna. Zadrżałam, ale brunet nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Po czasie liczącym pięć minut, znaleźliśmy się w jakimś pomieszczeniu. Ze ścian schodziła farba, szyba w oknie była częściowo wybita, a na parapecie siedział mężczyzna. Głowę przekręconą miał w stronę okna, w ręce trzymał papierosa. Czarna skórzana kurtka, rurki, glany, oraz włosy w tym samym kolorze, idealnie pasowały do mroku który panował w tym pokoju. Przełknęłam głośno ślinę, zaraz potem powolnie wypuszczając powietrze z płuc, a nawet nie wiedziałam że je wstrzymuje.  
- Diego. - usłyszałam po chwili ochrypły głos Davida. Chłopak poruszył się leniwie. Patrzył na nas, chwilowo spoglądał na brązowookiego, a później na mnie. - Ona chcę, abym udowodnił jej, że to co wydarzyło się na imprezie nie jest prawdą. Musisz przyznać się przy niej, bo inaczej mi nie uwierzy. - mówiąc to, bezustannie wymieniali spojrzenia. Diego westchnął. Delikatny uśmiech który wkradł się na jego wargi, przeraził mnie do szpiku kości.  
- No dobra...słuchaj księżniczko. - niski ton jego głosu, i okropny smród dymu kiedy się zbliżył...ledwo udało mi się powstrzymać odruch wymiotny. Odsunęłam się o krok. - Faktycznie, to był moja sprawka, i muszę ci powiedzieć, że świetnie się przy tym bawiłem. - oznajmił po czym zaczął się śmiać.  
- Teraz mi wierzysz? - zapytał
- Tak, mam nadzieje, że tego nie pożałuje. A teraz zabierz mnie stąd. - kiwnął głową, ostatni raz wymienił tajemnicze spojrzenie z mężczyzną, zanim wyszliśmy. Gdy już znaleźliśmy się na zewnątrz, przystanęliśmy. Nawet nie spostrzegłam, że jestem obserwowana.  
- Wiesz co...chciałbym porozmawiać z tobą o czymś jeszcze. Chodzi o tą akcie u ciebie w domu i to co widziałaś na stołówce. Ja nie wiem, dlaczego tak się zachowałem, a jeśli mowa o tym chłopaku to...nie pamiętam co mu zrobiłem. Nie mogę ci powiedzieć dlaczego, po prostu nie pamiętam. - nie znałam powodu, dla którego zaczął mi to wszystko opowiadać.  
- David, to nie ma znaczenia, chcę o tym zapomnieć...
- Chcę cię przeprosić. Wcześniej tego nie zauważyłem, ale teraz widzę, że jesteś naprawdę świetną dziewczyną. Nie oczekuję tego, że od razu będziemy się przyjaźnić, ale moglibyśmy od czasu do czasu normalnie porozmawiać. Wiem co o mnie myślisz, jestem dupkiem. Nie wiem co jeszcze...
-Rozumiem. Zastanawia mnie to, dlaczego tak nagle przyszło ci mnie przepraszać, i wiem że nie mam pewności że niedługo znowu na mnie nie naskoczysz ale... dobrze, możemy spróbować się jakoś pogodzić. - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. - Ale teraz...muszę już iść, do zobaczenia...- dodałam i nie czekając na odpowiedź, ruszyłam w drogę powrotną do domu.  
Idąc ulicą, przypomniałam sobie, że dzisiaj miałam iść do Nancy żebyśmy mogły zacząć pracę nad piosenką na zajęcia. Jakiś czas temu udało mi się, napisać trochę tekstu, ale muszę jej go pokazać, by dowiedzieć się czy nie ma nic przeciwko. Miałam szczęście, że nie mieszkała aż tak daleko. Skierowałam kroki, w stronę białego domu z czerwonym dachem który miałam już w zasięgu wzroku. Dowiedziałam się, że z jej tatą jest już lepiej, co bardzo mnie cieszy. Nie chciałam, żeby ciągle chodziła taka przygnębiona. Myśląc o tym, nawet nie zorientowałam się, że stoję przy samych drzwiach. Wyciągnęłam rękę i nacisnęłam dzwonek znajdujący się po prawej stronie. Nie czekałam długo, nie minęła minuta a przede mną stała roześmiana blondynka. Odwzajemniłam jej uśmiech, po czym weszłam do środka. Moją uwagę, w jednej chwili przykuł ogromny bałagan oraz hałas które panowały w salonie. Chwilę później, zobaczyłam dwójkę małych dzieci wybiegających z kuchni.  
- Przepraszam cię za nich, to moi młodsi bracia. Nie potrafią usiedzieć w jednym miejscu. - powiedziała i zaśmiała się. Zamknęła drzwi po czym, pokierowała mnie w taki sposób by z łatwością mogła trafić do jej pokoju. Zrobiłam tak jak kazała i po czasie liczącym raptem kilka sekund, siedziałam na łóżku w średnich rozmiarach sypialni. Z jej wystroju, od razu mogłam stwierdzić że sama ją zaprojektowała. Wszystkie ściany miały kolor fioletu. Po mojej prawej stronie tuż nad łóżkiem wisiał neonowy napis "Dream". Po obu stronach łózka, stały białe komody a na jednej z nich czarna lampa. Łóżko na którym siedziałam, pokryte było czarną pościelą. Podłoga wykonana z jasnych paneli dodawała jeszcze lepszego efektu. Na przeciwko drzwi, znajdowało się wyjście na balkon, a zaraz obok pufa na wzór piłki do nogi. Po odwróceniu głowy w lewo, bardzo szybko dostrzegłam wielką szafę. Nieopodal stało biurko, a na nim biały laptop, sterta książek oraz wiele innych małych przedmiotów. Nad nim wisiała tablica korkowa, do której zostały przyczepione duże ilości zdjęć.Podczas gdy ja analizowałam wygląd pomieszczenia, Nancy pojawiła się w progu z tacą po brzegi wypełnioną jedzeniem.  
- No to co, zaczynamy? - pokiwałam głową w odpowiedzi i razem podeszłyśmy do keyboardu który miał swoje miejsce obok biurka. Poinformowałam ją o tym, że mam przygotowany mały fragment tekstu. Po pokazaniu go, zadowolił mnie fakt że został zaakceptowany.- Muszę ci powiedzieć, że już od kilku dni, po głowie chodzi mi pewna melodia. Zagram ją, a tym powiesz mi co o niej myślisz, okey? - zapytała i zaczęła grać. To było coś niesamowitego. Spokojne, delikatne a zarazem odrobinę energiczne. Uśmiech w jednej chwili pojawił się na mojej twarzy. Byłam pod wrażeniem, jak łatwo przychodzi nam pisanie tej piosenki. Wiem że nie mamy jej aż tak wiele... ale i tak byłam szczęśliwa. Liczyłam na to, że uda nam się skończyć ją przed terminem, wtedy mogłybyśmy wcześniej zaprezentować ją nauczycielce. Podczas pracy, zostałam zapytana czy sprawa z Davidem się wyjaśniła. Nawet nie wiecie, jak cieszyło mnie to, że mogę powiedzieć tak. Gdyby ten chłopak się nie przyznał, dalej trwałabym w niepewności, a nie wiem ile czasu zdołałabym tak jeszcze wytrzymać. Teraz nie wiem czy jest sens, by mówić o tym Ryanowi. Nic się nie wydarzyło, nie musi o tym wiedzieć. Choć z drugie strony, to mój brat i jakoś nie czułabym się dobrze z tym że mówię mu coś co odbiega od prawdy. Przez cały ten czas który spędziłam u Nancy, przemyślałam to, i doszłam do wniosku że chciałabym aby wiedział.  
Dochodziła godzina dziewiętnasta, kiedy postanowiłam wrócić do domu. Prawdą jest to, że byłam lekko poddenerwowana, bo nie wiedziałam jak na to zareaguje. Chwyciłam za klamkę i uchyliłam drzwi, a wtedy zobaczyłam coś co wywołało u mnie nie małe zdziwienie.  
- Ryan? Co ty robisz... - zadałam pytanie jednocześnie wskazując na pudła stojące na stole do których pakował wszystkie rzeczy związane z naszymi rodzicami. - Przecież to są pamiątki po rodzicach, dlaczego...
-Rachel, posłuchaj. Ja wiem, że tu chodzi o naszych rodziców, ale...tak będzie lepiej. Ja też, bardzo za nimi tęsknie, ale robię to dla ciebie. Już nie raz widziałem, jak płaczesz trzymając zdjęcie jednego z nich. Nie mogę dopuścić do tego, byś była w takim stanie...- mówił, a ja w tym czasie zdążyłam podejść i zacząć oglądać to co zamierza schować. Było tego naprawdę dużo, wszystkie zdjęcia, ubrania, pamiętnik mamy... Podniosłam głowę i spojrzałam na brata, musiał zobaczyć że oczy zaszły mi łzami, ponieważ po chwili dodał. - Tylko nie płacz, proszę... - dodał, zaraz potem podchodząc i szybko biorąc mnie w ramiona. Głaskał mnie po głowie i z całych sił starał uspokoić. Wtuliłam się w niego, mając cichą nadzieję że zabierze ode mnie smutek i ból. Nie wiedziałam czy chcę mu na to pozwolić. Tak, to prawda że dużo myślę o tym co się stało, ale nie jestem pewna czy kiedy to wszystko zniknie, nie będzie tylko gorzej. Czy nie będę odczuwać jeszcze większej pustki. Odsunęłam się, ocierając mokre policzki. Zrobiłam kilka kroków w przód, wzięłam do ręki pamiętnik, jeszcze raz odwracając się w stronę brata.  
- No dobrze, schowaj to, ale to... - powiedziałam głosem ściszonym prawie do szeptu, dotykając delikatnie okładki pamiętnika. - To, chcę zachować dla siebie.  


Hejo!
Oto piąta część The dark side of love.  
Wiem, bardzo długo nie było ale zrobiłam sobie przerwę i w ogóle jakoś nie mogłam się do tego zabrać.  
No ale teraz już jest :D
Mam nadzieję, że się spodoba i że nie jest zbyt krótka.  
Postaram się by następna była szybciej... :)  
No to chyba tyle, Bajo!

Ps. Za wszelkie błędy przepraszam.  

Diego - Diego Dominguez

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4311 słów i 23033 znaków, zaktualizowała 30 maj 2016.

1 komentarz

 
  • Beno1

    :bravo:

    30 maj 2016