The dark side of love cz.3

Nie lubię niedzieli, głównie dlatego, że zaraz po niej następuje poniedziałek. Myśląc o tym, zwlokłam się z łóżka i z niezbyt wesołą miną, od razu powędrowałam do kuchni. Ani trochę nie spodobało mi się to, co mnie tam spotkało. Lodówka świeciła pustkami, najwyraźniej Ryan zapomniał zrobić zakupy. Westchnęłam, i zamknęłam drzwi lodówki, po czym z powrotem skierowałam swoje kroki do pokoju. Gdy już stwierdziłam, że udało mi się choć trochę doprowadzić do porządku, wyszłam z domu. Droga do sklepu, nie była długa ponieważ znajdował się on niecałe dwieście metrów od nas. Kiedy znalazłam się w środku, sięgnęłam po koszyk i przeszłam przez barierkę. W głowie, miałam już zaplanowaną listę, dlatego bez zastanowienia ruszyłam do działu w którym znajdowały się moje ukochane płatki śniadaniowe. Zadowolona z tego, iż udało mi się je zdobyć,  
poszłam dalej. Stałam przy półce i wzrokiem szukałam jogurtu naturalnego, lecz gdy już go zobaczyłam, mina od razu mi zrzedła. Co za kretyn, postawił go na samej górze! – karciłam w myślach jednego z pracowników, a po chwili stanęłam delikatnie na placach chcąc go dosięgnąć. Jednak moje starania wyszły na marne, gdy spróbowałam po raz kolejny, nagle dostrzegłam coś, co mnie trochę zaskoczyło. Tuż nad moją głową, pojawiła się czyjaś ręka. Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, ten ktoś stał już przede mną z wyciągniętą ręką, w której trzymał produkt. Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam jego. Chłopaka o cudnym ciemnobrązowym kolorze oczu, i niebywale uroczym uśmiechu. Chyba już domyślacie się o kogo chodzi. Patrzył na mnie, a ja nie wiedziałam co zrobić. Czułam jak na moje policzki wkradają się rumieńce, po tym jak usłyszałam te słowa.  
– Widziałem, że potrzebowałaś pomocy, dlatego ruszyłem ci z pomocą. – powiedział, a ja o mało co nie zemdlałam na dźwięk jego głosu. Zaraz, co? Potrząsnęłam głową, próbując odegnać od siebie tę myśl. Wzięłam od niego jogurt i podziękowałam cicho. Wtedy, przyszło mi do głowy coś szalonego. Popatrzyłam na niego jednocześnie mrużąc oczy i po chwili zapytałam lekko pod denerwowana.  
– Czy ty mnie śledzisz? – kiedy te słowa wypłynęły z moich ust, chłopak zaśmiał się w dalszym ciągu, lustrując mnie od stóp do głów. Zdziwiła mnie jego reakcja. – No co? Co cię tak bawi?  
– To, że twierdzisz, że cię śledzę. – odparł, ale ja nie widziałam w tym nic zabawnego. Ciągle widuję go w szkole, a nawet poza nią. To już zaczyna mnie przerażać. Gdy już miałam coś powiedzieć, uprzedził mnie kontynuując swoją wypowiedź. – Posłuchaj, nie znasz mnie, więc nie wiesz, że zawsze w niedzielę chodzę na zakupy. Ale… powiem ci, że pomysł śledzenia cię… wcale nie jest zły. – dodał, i ponownie wybuchnął śmiechem, a moje policzki już drugi raz, zaczęły mnie piec, tylko że tym razem ze wstydu.  
– Ja…ja przepraszam…
– Nie przepraszaj, kwiatuszku, nie mam ci tego za złe. – oznajmił, po czym puścił mi oczko w dalszym ciągu z uśmiechem na twarzy. Chwilę później, zaczął się powoli wycofywać, a po dwóch sekundach, zniknął z zasięgu mojego wzroku.

Kiedy już udało mi się otrząsnąć, znalazłam inne produkty które były mi potrzebne, a zaraz potem skierowałam swoje kroki do kasy. Gdy tylko opuściłam sklep, poszłam prosto do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Będąc w kuchni, położyłam na blacie kuchennym reklamówkę z zakupami. W trakcie rozpakowywania, zwróciłam uwagę na to, że w pewnej chwili ktoś pojawił się w pomieszczeniu. Odwróciłam się i ujrzałam Emily, dziewczynę mojego brata.Nie zdziwił mnie jej widok, przyszła do nas wczoraj, godzinę po tym jak wróciłam do domu. Stała za mną, ubrana jedynie w jego koszulkę, co mogło świadczyć tylko o jednym, i na samą myśl o tym, miałam ochotę zwymiotować. Jej długie kruczoczarne, lekko falowane włosy, dosięgały jej do piersi. Długie rzęsy, i blada cera dodawały jej tajemniczości a zarazem uroku. Mój brat, bardzo ją kocha, a ja jej nienawidzę. Są razem już od roku, i nadal nie mogę tego przeboleć, że wybrał sobie kogoś takiego. No ale co ja mogę z tym zrobić? Zakochał się, niestety. Spoglądam na nią chwilowo, po czym wracam do poprzedniej czynności. W momencie, kiedy ponownie zaczynam to robić, w kuchni pojawia się Ryan. Oplata ramionami brzuch Emily, całuje ją w policzek po czym szepcze coś na ucho, a ona chichocze. Przewracam oczami mówiąc.

- Błagam was, powstrzymujcie się od wszelkich pieszczot w mojej obecności, bo zbiera mi się na wymioty. – oznajmiam jednocześnie wkładając mleko do lodówki. Trwa między nami cisza, dopiero po pięciu minutach słyszę głos Ryan’a.

- Eh… Rachel, możemy porozmawiać? – choć nie mam na to zbytniej ochoty, nie czekając na kolejne prośby z jego strony, wychodzę z kuchni i przechodzę do salonu.Zanim zdążyłam się odwrócić, on ponownie zaczyna mówić. – O co ci znowu chodzi co? – patrzę na niego, po czym wzdycham i daję mu upragnioną odpowiedź.  

- Dobrze wiesz o tym, że za nią nie przepadam, tak? I nie podoba mi się to, że na każdym kroku, musisz się z nią przytulać.  

- Robię to, ponieważ to moja dziewczyna, i powinnaś to uszanować. Nie wiem, co ty do niej masz, ale proszę cię, przynajmniej trochę się opanuj okey? – powiedział stanowczo, lecz niezbyt głośno, by ona tego nie usłyszała.  

- Dobra, jeśli tego chcesz, proszę bardzo. Dam ci spokój, w ogóle nie będę z tobą rozmawiać, żebyś nie mówił mi, że wtrącam się w twoje życie. – odparłam, i od razu po wypowiedzeniu tych słów, poszłam na górę prosto do swojego pokoju.  

Następny dzień.  

Po tym jak opuściłam salę od historii, postanowiłam pójść prosto do szatni. Idąc korytarzem – choć wiem że powinnam – nie patrzyłam przed siebie. Co niestety poskutkowało kolejnym zderzeniem się z przypadkową osobą. Kiedy już chciałam podetrzeć się dłońmi o podłogę i samodzielnie wstać, usłyszałam głos, dzięki któremu udało mi się szybko spostrzec, że ponownie zostałam stratowana przez chłopaka. Nie widziałam go, ponieważ podczas upadku, szybko zamknęłam oczy.

-O kurde, przepraszam. Nie zauważyłem cię. – powiedział i po chwili wyciągnął rękę w moją stronę. Mimo tego iż, wiedziałam że jestem w stanie sama sobie poradzić, skorzystałam z pomocy. Gdy już stałam na przeciwko niego, podał mi książki. -Serio… wybacz, trochę się spieszyłem.Poczekaj, nie widziałem cię wcześniej. Jesteś nowa? – zapytał lekko marszcząc brwi i przyglądając mi się z zainteresowaniem. Uśmiechnęłam się słabo i pokiwałam twierdząco głową, cicho odpowiadając "Tak”. Po tym, również wykrzywił usta w uśmiechu tylko o wiele bardziej wyraźnie. Mówiąc wyraźniej, mam na myśli to, że ukazał rząd swoich białych zębów. Na co nie narzekam, bo muszę przyznać, że wyglądał naprawdę słodko i przyjaźnie. – Jestem Jackson. Miło mi cię poznać. – odparł i jeszcze raz podał mi dłoń.

- Mi ciebie również. Mam na imię Rachel. I nie musiałeś mnie przepraszać, za to że na mnie wpadłeś.Ostatnio, zdarza mi się to dosyć często, już się przyzwyczaiłam. – odpowiedziałam i od razu oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Poznałam już trzecią, no dajmy na to, że czwartą osobę – wliczając dziewczynę którą oblałam sokiem – w ciągu kilku dni. Jestem z siebie dumna. I przyznam, że Jackson, jest naprawdę interesujący. Sympatyczny, sprawia wrażenie naprawdę ciekawej osoby. Tak, David też jest miły, ale nie wiem dlaczego, odnoszę jakieś dziwne wrażenie, że nie jest to jego prawdziwa osobowość. Nie wiem, przekonam się kiedy go bliżej poznam, jeżeli w ogóle do tego dojdzie. Mogłabym porozmawiać z nim dłużej, lecz dzwonek na lekcje mi w tym przeszkodził. Zanim odszedł, poinformował mnie, z której jest klasy i, że ma nadzieję na kolejne spotkanie. Powiedziałam mu to samo, i dopiero wtedy odeszłam. Byłam odwrócona do niego plecami, ale mimo tego, czułam na sobie jego wzrok. Jednak nie przejęłam się tym zbytnio i już po chwili dotarłam do sali biologicznej.  

Przedostatnia lekcja, w końcu. Szłam korytarzem poszukując drzwi do klasy geograficznej, jednak nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Przechodziłam właśnie obok sali muzycznej, i wtedy usłyszałam czyjś głos. Zaintrygowana, postanowiłam sprawdzić kto jest jego właścicielem. Drzwi były uchylone, więc nie miałam problemu z tym by tam zajrzeć. Jak się okazało, to była Nancy, stała przy keyboardzie i śpiewała jedną z moich ulubionych piosenek czyli, Margaret-Cool Me Down. Z uśmiechem na twarzy, podeszłam bliżej. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok i odwzajemniła uśmiech. Byłam pod wrażeniem, jeszcze nie miałam okazji by ją usłyszeć, teraz, śmiało mogę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Blondynka delikatnie kiwnęła głową w moją stronę, co podejrzewam, oznaczało to, iż chciała bym do niej dołączyła. Nie miałam nic przeciwko temu, dlatego od razu zaczęłam śpiewać wraz z nią. Chwilę później, piosenka się skończyła, a my patrzyłyśmy na siebie z uśmiechami na twarzy.  

- Masz bardzo ładny głos. – powiedziałam opierając się dłońmi o keyboard.  

- Dzięki, pracuję właśnie nad nową piosenką, ale jakoś nie potrafię jej skończyć… mogłabyś zobaczyć? – zapytała lekko onieśmielona. Pokiwałam głową, zaraz potem wchodząc na scenę i stając obok dziewczyny. Sięgnęła do plecaka po plik trochę pogiętych kartek, na których były pozapisywane różne słowa. Podała mi je, spojrzałam i zaczęłam czytać.  

I can feel you coming from a mile away,  
My pulse stops racing from the words that you say,  
And you say so many of them like you don’t have a clue,  
That I’m signed, sealed delivered with a stamp on

You don’t have to try too hard
You already have my heart
You don’t got a thing to prove
I’m already into you

Czytając to, nie mogłam przestać się uśmiechać, to było naprawdę dobre. Nancy wpatrywała się we mnie, prawdopodobnie oczekując opinii, oraz pomocy. Gdy już przeczytałam ten fragment, zastanowiłam się przez chwilę, zaraz potem mówiąc.  

- Hm… może spróbuj tak: "Hold, hold, hold, hold me tight now”. – powiedziałam, po czym spojrzałam na zaciekawioną dziewczynę. Przez krótszą chwilę, żadna z nas nie odezwała się nawet słowem, dopiero później do moich uszu, dotarł dźwięk jej głosu.  

- To jest świetne! – zaczęła lekko podniesionym głosem, najwyraźniej była naprawdę zadowolona. – Ty jesteś po prostu niesamowita. Naprawdę dziękuję, dalej spróbuję sama coś wymyślić… ale nie wiem czy mi się uda, nie mam takiego talentu. – dodała po czym założyła torbę na ramię i obie zeszłyśmy ze sceny.  

- Bez przesady. – odparłam, i sekundę później wydałam z siebie cichy chichot, tak samo jak moja towarzyszka.  

Ostatnio zauważyłam, że dni mijają mi o wiele szybciej, niż bym tego chciała. Gdy tylko usłyszałam ostatni dzwonek, oznaczający zakończenie lekcji, poszłam prosto do domu. W dalszym ciągu jestem zła na Ryana, nie lubię się z nim kłócić, ale naprawdę nie potrafię zaakceptować jego związku z Emily. Kiedy na nich patrzę, w jednej chwili w mojej głowie, pojawia się myśl, że oni kompletnie do siebie nie pasują. Wiem, że powinnam to zrozumieć, ale jakoś ani trochę mi się to nie udaje. W połowie drogi do domu, dostrzegłam na chodniku ślady po kroplach. Zaczyna padać, westchnęłam i przyśpieszyłam kroku mając nadzieję, że dzięki temu mniej zmoknę. Niestety, moje starania poszły na marne, w momencie w którym przekroczyłam próg mieszkania, byłam przemoczona do suchej nitki. Spojrzałam na siebie, po czym od razu skierowałam swoje kroki do pokoju. Wyjęłam z szafki suche ubrania. Między innymi były to szare dresy zwężane przy kostkach, biała koszulka na ramiączkach, i również biała bluza z napisem "I love NEW YORK” która swoją drogą, była na mnie o wiele za duża. Kiedyś, raz podkradłam ją Ryanowi, bardzo długo jej szukał, w końcu – choć do tej pory nie wiem skąd- dowiedział się o tym, że to ja ją mam. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, ani trochę się nie zdenerwował, wręcz przeciwnie, pozwolił mi ją zatrzymać. Gdy już przestałam przywoływać wspomnienia, poszłam do toalety. Po czasie liczącym pół godziny, który przeznaczyłam na szybką kąpiel i przebranie się, ponownie weszłam do sypialni. Nie zastanawiając się nawet przez chwilę, usiadłam na brzegu łóżka i otworzyłam najwyższą szufladę komody stojącej po jego lewej stronie. Moim oczom ukazał się zeszyt z piosenkami, oraz pudełko tabletek antydepresyjnych. Wzięłam je, wyjęłam dwie, włożyłam do ust, i po prostu rozgryzłam. Odłożyłam resztę, po czym opadłam na plecy. Kolejny raz wydałam z siebie ciche westchnięcie. Chwilę później, usłyszałam dźwięk dochodzący z mojego laptopa. Podniosłam się, zrobiłam kilka kroków w stronę biurka na którym leżało urządzenie, sięgnęłam po nie, i z powrotem usiadłam na łóżku. Jak się okazało, to była Ally, która dobijała się do mnie na Skype. Uśmiechnęłam się do siebie, i kliknęłam na zieloną słuchawkę. Na ekranie pojawiła się twarz mojej przyjaciółki.

- Hej!- krzyknęła z wielkim entuzjazmem.

- Hej. – odpowiedziałam równie podekscytowana.

- Dobra, a teraz tłumacz się, dlaczego przez tak długi czas, ani razu się nie odezwałaś, nawet nie zadzwoniłaś!

- Przepraszam, ale miałam sporo do zrobienia. Rozumiesz, nowa szkoła, dom…naprawdę wybacz. – mówiłam a w moim głosie, wyraźnie można było wyczuć poczucie winy. Chwilowo trwała między nami cisza, lecz została ona przerwana przez głośny śmiech dziewczyny.Jak za za nim tęskniłam, pomyślałam.

- Żartowałam! Kochana, oczywiście że rozumiem. No to opowiadaj, co tam u ciebie? -zapytała w dalszym ciągu z uśmiechem na twarzy. Właśnie miałam zacząć opowiadać, gdy nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Prze chwilę, liczyłam na to, że Ryan otworzy, i w tym samym momencie, przypomniało mi się, że mimo tego iż jesteśmy pokłóceni, oznajmił mi, że dzisiaj wróci późno, bo musi zostać dłużej w pracy. Niezadowolona z faktu, że muszę przerwać rozmowę, powiedziałam lekko podirytowana.

- Zaraz wracam. – odparłam po czym zeszłam do salonu. Powolnym krokiem ruszyłam do drzwi, chwyciłam za klamkę i otworzyłam je, a przede mną stał ktoś, kogo ani trochę się tutaj nie spodziewałam.

- Co… co ty tutaj robisz?  


Hejo,  
no i oto jest, trzecia część The dark side of love.  
Podobało się?
Ja wiem, ta część jest cholernie krótka.  
Ale tak jak wspominałam wczoraj, jakoś nie miałam weny i nie potrafiłam tego aż tak rozwinąć.  
Mam jednak nadzieję, że nie jest aż tak źle.  
Nie wiem kiedy będzie kolejna część, bo wczoraj dużo myślałam, i doszłam do wniosku, że chyba zrobię przerwę.  
No nie wiem, zobaczę.  
No to chyba tyle... Bajo

Ps. Tutaj macie tłumaczenie piosenki.  

Mogę poczuć, że nadchodzisz, gdy jesteś milę ode mnie.
Mój puls się zatrzymuje od słów, które wypowiadasz
I mówisz tak wiele , jakbyś nie miał pojęcia,
Że jestem podpisana, przypieczętowana, dostarczona z naklejonym znaczkiem.

Nie musisz się za bardzo starać.
Masz już moje serce.
Nie masz nic do udowodnienia.
Już jestem w tobie zakochana .

Więc! Trzymaj, trzymaj, trzymaj, trzymaj mnie teraz mocno.

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2892 słów i 15815 znaków, zaktualizowała 24 kwi 2016.

1 komentarz

 
  • Beno

    super, dodawaj szybko kolejną część :bravo:

    24 kwi 2016